Wyspy D¼wiêków... O ile siê nie mylê, to by³ mój pierwszy fanfik do POTO (je¶li nie liczymy Kay jako fika). Na pewno jednak by³ to mój pierwszy sequel. Na has³o
sequel do POTO od razu przychodzi mi do g³owy LND. Na ca³e szczê¶cie
Wyspy... nie s± tak z³e jak LND, chocia¿ s± pomiêdzy nimi pewne podobieñstwa. Oczywi¶cie, ka¿dy autor ma prawo do swojej wizji tego, co mog³o byæ dalej i ka¿dy ma prawo to napisaæ czy skomponowaæ. Nie wiem jednak, czy pisanie czego¶, co zakrawa na
Real Person Fiction (jak w przypadku LND) mo¿na uznaæ za prawdopodobny sequel, bo czêsto bywa tak, ¿e za du¿o tam jest rzeczywisto¶ci, a za ma³o fikcji, co doprowadza do tego, ¿e bohaterowie zachowuj± siê zupe³nie jak nie oni. Jak jest to wygl±da w
Wyspach? Zaraz zobaczymy. I od razu ostrzegam, to na pewno bêdzie komentarz zwany trumn±. Nie wykluczam równie¿ sekcji. Zobaczymy, co wyjdzie.
Uwertura - Skorpion i kobraChanum pojawi³a siê spowita w zielono¶ci i srebro - Chanum jest ¦lizgonk±!
Zapewniam ciê, ¿e nie minie sto, no mo¿e sto dwadzie¶cia lat, a nasze meczety stan± w waszych stolicach - lubiê takie proroczne zdania.
Naszej krucjaty nawet nie zauwa¿ycie, dopóki nie bêdzie za pó¼no - taaak, to jest (bolesna) prawda.
Monolog Chanum o Europie jest ¶wietny.
Ona chcia³a swojego demona, swojego wê¿owego króla - ona po prostu chcia³a Salaza Slytherina! Mówi³am, ¿e to ¦lizgonka!
"I dzikie ostêpy zmieniaj± siê w raj..." W raj, Nadir. Tam nie ma nic – nic... i wszystko. Ona, przy mnie, ¶piewaj±ca... - ja wiem, ¿e to mia³ byæ tak wstêp do dalszej czê¶ci fabu³y, ale to zakrwa na porz±dny kicz.
1. Koniec Pocz±tek TrwanieOnce, there was a night, beneath the moonless skyyy... A, to nie ten fik. Ale tematyka sceny taka sama.
Z czystej ciekawo¶ci pytanie na pocz±tek - czemu akurat maj?
Co¶ jest nie tak, sta³o siê co¶ z³ego - yyy, Christine siê jeszcze nad tym zastanawia? Po tym wszystkim, co zasz³o ca³kiem niedawno? Ona uwa¿a, ¿e nic siê wtedy nie sta³o?! Tak zupe³nie NIC?! Czego ona siê spodziewa³a, ¿e wróci i zastanie têczow± rado¶æ?! W ogóle to mam pytanie, podstawowe pytanie - po co i dlaczego ona wróci³a? Tutaj widzê ten sam b³±d co w LND. Prawdopodobieñstwo powrotu Christine jest zerowe. Ona nie ma powodu, ¿eby tam wracaæ. Je¶li nawet z jej strony by³o jakie¶ uczucie inne ni¿ lito¶æ, to
Final Lair przekre¶li³ wszystko.
Umar³abym, gdybym musia³a znie¶æ od niego odrzucenie, pogardê, sarkazm - to jest akurat dobry cytat, który dobrze mówi o drugim podstawowym b³êdzie LND - ¿e on j± rano zostawi³. Gdyby j± zostawi³, to ona by sobie co¶ zrobi³a.
Rozstali¶my siê poca³unkiem - a ten poca³unek, cytuj±c Kay,
zakoñczy³ wszystko (czyli - tam naprawdê nie ma miejsca na kontynuacjê). Amen.
Chod¼ ze mn±, chod¼, nie bój siê. Viens, suis-moi, je le veux... Chod¼, chod¼ ze mn±, chcê tego... Idê do mojej sypialni - tutaj dowiadujemy siê, po co Christine wróci³a. Có¿, cel by³ oczywisty (i... totalnie nielogiczny).
Nie jeste¶ w stanie mnie skrzywdziæ, my¶lê. Nigdy mnie nie skrzywdzi³e¶, nigdy mnie nie skrzywdzisz - ja wiem, ¿e to jest pisane do wersji Kay, ale przypominaj± mi siê s³owa Christine z musicalu (scena -
Final Lair), s³owa, które przecz± temu zdaniu -
The tears I might have shed for your dark fate grow cold and turn to tears of hate! Chyba, ¿e Christine ma jakie¶ krzywe spojrzenie na to, co jest krzywd±, a co nie i uwa¿a, ¿e stalking, porwanie, oszustwo, próba zamordowania jej narzeczonego, szanta¿ to wcale nie jest krzywda.
Wcale bym jej nie ubra³, raczej rozebra³ - to mi przypomina do¶æ ciekaw± tezê o nekrofilii Erika.
Stoi w drzwiach mojej sypialni, z potarganymi w³osami, patrzy na mnie okr±g³ymi ze strachu oczami - przepraszam, ale skojarzy³o mi siê to z tym:
25.media.tumblr.com/tumblr_m856hsaRFQ1qf0y25o2_400.jpgJej szyja wygiêta w ty³ ³agodnym ³ukiem, jak u wiolonczeli. (...) To zwê¿enie w ¶rodku, jak wciêcie w talii... (...) Wystarczy ustawiæ j± stabilnie miêdzy nogami, delikatnie uj±æ za szyjê, wyj±æ smyczek i... - przychodz± mi do g³owy pierwotne s³owa
Music of the Night -
Measure after measure, an instrument of pleasure.Powiem tak - ta scena jest logiczna i ma sens. Bo to mog³o siê tak potoczyæ. Zacz±æ ca³kiem niewinnie od ¶piewu i mokrych butów... Nie ma tylko sensu ten powrót Christine (ja po prostu nie rozumiem jej zachowania), ale poza tym wszystko jest ok. O wiele lepiej siê to czyta z punktu widzenia Erika, nie tylko dlatego, ¿e jest lepiej opisane, ale bo Christine jest strasznie nijaka. Okropnie nijaka. Momentami irytuj±ca.
Po przeczytaniu tego przysz³o mi do g³owy, ¿e nikt nie powiedzia³, ¿e tak w³asnie by nie mog³o byæ
Beneath a moonless sky. Tekst utworu jest fatalny, to fakt, ale nie mówi on dok³adnie, jak by³o, wiêc mo¿na sobie przyj±æ, jako taki w³asny
headcanon, ¿e by³o w³a¶nie tak jak tutaj. Tym bardziej, ¿e Christine, gdy tylko przysz³a do domu nad jeziorem, zauwa¿y³a, ¿e jest ciemno, a potem nie widzê wzmianki, ¿e zapali³a jakie¶ ¶wiat³o w sypialni (mo¿e i naci±gane, ale co tam). I poza t± ciemno¶ci± ja nie widzê ¿adnej ró¿nicy pomiêdzy tym tekstem a
Beneath a moonless sky (jestem w stanie naprawdê pod³o¿yæ s³owa
Beneath do tego rozdzia³u).
2. LiebestodChristine – powiedzia³ powa¿nie – wiesz, ¿e musisz wróciæ... - to mi zaczyna przypominaæ zachowanie Erika w LND. Co prawda tutaj on jej nie zostawia, ale sugeruje, ¿eby odesz³a. To jest bardzo nie na miejscu.
Nie powstrzymasz mnie. Wróci³am, ¿eby z tob± zostaæ. I zamierzam tu zostaæ - Christine nie ma ani trochê instynktu zachowawczego.
Mimo, ¿e Erik pomóg³ mi w koñcu za³o¿yæ sukienkê, nie zd±¿y³am siê uczesaæ i tylko spiê³am w³osy spinkami w lu¼ny wêze³ z ty³u g³owy - to jest ju¿ kolejny do¶æ dok³adny opis tego, co ma na sobie g³ówna bohaterka. Po co?
Scena ¶niadania jest dla mnie tak... niekanoniczna (fakt, w przypadku POTO mo¿e i ciê¿ko mówiæ o kanonie, ale jednak jaki¶ kanon tam jest). Tam jest po prostu za szczê¶liwie.
Jest pan... ³ajdakiem! Bandyt±! Morderc±! Porywaczem! Pod³ym oszustem! Kryminalist± bez cienia moralno¶ci! - ano, Raoul ma bardzo du¿o racji, szkoda tylko, ¿e Christine tego nie widzi.
Pomys³ ze zranieniem Christine jest nawet okej, tylko dlaczego Raoul musia³ to zrobiæ? Czy to kolejny zabieg w stylu "dokopmy jeszcze bardziej tej postaci"?
Rozmowa o upadku ¿yrandola jest po prostu dziwna. W skrócie to jest co¶ takiego:
ano, spad³ ¿yrandol, kto¶ tam umar³, ale oczywi¶cie niewa¿ne, kto to zrobi³, niewa¿ne, ¿e siedzi teraz tutaj z nami, nic siê przecie¿ nie sta³o. Fajnie, ¿e nie zapomnieli o dawnych sprawach - wynajmowanie pokoiku przez Christine, jej praca w operze... To s± niby drobne szczegó³y, ale warto o nich pamiêtaæ.
Mimo wszystko, nie potrafi³am czuæ nienawi¶ci do Raoula. To by³oby tak, jakby nienawidziæ uroczego, puszystego szczeniaczka - to porównanie jest... okropne.
My¶lê, ¿e ojcu te¿ by³o wstyd, dlatego czasem pi³ - Papa Daae alkoholikiem? Bardzo ciekawa teoria.
Nie uwierzy³am, oczywi¶cie, zaczê³am siê ¶miaæ - ale nie powinno siê mówiæ takich rzeczy dziesiêcioletnim dziewczynkom - Christine mia³a 10 lat? A nie powinna mieæ przypadkiem 12 albo 13?
On jest jak lato, jak zielone li¶cie na drzewach... - fajne nawi±zanie do tekstu
Think of Me.
Raoul w scenie w Ogrodzie Luksemburskim jest okropnie przerysowany. Nigdy w ¿yciu nie uwierzê, ¿e chcia³ przekupiæ Christine pieniêdzmi i tytu³ami, bo to po prostu nie jest ta postaæ.
Ja te¿ mia³em dziesiêæ lat - yyy... wed³ug musicalu mia³ 14 lat, ale dobra, niech bêdzie.
To jest morderca! S³ysza³a¶ o tej starszej pani, która zmar³a w szpitalu po upadku ¿yrandola.
Pokiwa³am g³ow±.
- Czy to jest dla ciebie obojêtne?
- To by³ wypadek... – powiedzia³am smutno - zabrak³o mi s³ów. Ja siê dziwiê, ¿e Raoul my¶la³, ¿e Christine jest naæpana albo zahipnotyzowana. Wypadek?! Na bora zielonego, to na pewno nie by³ wypadek! I Christine przecie¿ o tym dobrze wie! I w tym momencie wysz³a nielogiczno¶æ tej postaci - Christine, wiedz±c dobrze, kto i co zrobi³ z ¿yrandolem, nigdy by nie wróci³a do Erika. W tym fragmencie autorka chyba nieco siê zapêdzi³a i nie wiedzia³a, co z tym faktem zrobiæ, wiêc wysz³o na to, ¿e bêdziemy udawaæ, ¿e to by³ wypadek.
On traktowa³ ciebie jak swojego ptaszka w klatce; jak kanarka, którego uczy³ ¶piewaæ, a potem wystawia³ w konkursach. By³a¶ dla niego jeszcze jedn± mask± – przecie¿ nie móg³ wystêpowaæ na scenie, wymy¶li³ wiêc, ¿e zas³oni siê tob±. ¯e ucz±c ciebie, bêdzie czerpa³ przyjemno¶æ z twoich sukcesów, tak jakby to on sam ¶piewa³ w Operze. Ja kiedy¶ s³ysza³em od starych weteranów wojen opowie¶ci, ¿e czasami ofiary porwania albo zak³adnicy zaczynaj± wbrew sobie odczuwaæ sympatiê do porywaczy. Nie bardzo w to wierzy³em, ale mo¿e ludzki umys³ jest w stanie reagowaæ w ten sposób na silny stres. Christine, przecie¿ to, co siê z tob± sta³o, to dok³adnie taki stan! Ta ca³a potworno¶æ to by³o dla ciebie zbyt wiele, wiêc twój organizm w ten sposób broni³ siê przed niebezpieczeñstwem - nie dopuszczaj±c rzeczywisto¶ci do ¶wiadomo¶ci. Christine, tak bym chcia³ byæ przy tobie, chroniæ ciê - ³oooo³, to jest naprawdê dobre, g³ównie ze wzglêdu na to, jak bardzo jest prawdziwe. Dziwne jest tylko, ¿e Christine po takim wywodzie nie zaczê³a siê zastanawiaæ nad tym wszystkim. Ale ta Christine jest po prostu... inna.
3. Dwa morzaWcisn±³ mi ten pier¶cionek si³±, co mia³am zrobiæ? - ale tak nie by³o?
Nie wierzê, ¿e Erik nie mia³ jaki¶ oszczêdno¶ci. On wyci±ga³ takie kwoty od dyrekcji opery, ¿e na pewno co¶ mu zosta³o.
Osch³o¶æ Christine do Raoula jest okropna i zupe³nie nieprawdopodobna. Jakby zupe³nie zapomnia³a, co on dla niej zrobi³ kiedy¶. A zrobi³ du¿o. Chyba, ¿e nara¿enie w³asnego ¿ycia to nie jest dla kogo¶ "du¿o".
4. Próba ogniaNie napisa³em w swoim ¿yciu wiele listów - no, jak nie? A te do dyrekcji i innych pracowników opery? Trochê tego by³o.
5. SyrenaChristine jako Antonia? Ciekawe porównanie.
Ka¿dy ma takie schadzki, na jakie go staæ - czy¿by zamierzony cytat z Leroux?
Pad³ przede mn± na kolana i szepcz±c gor±czkowo s³owa mi³o¶ci ca³owa³ skraj mojej sukni - ponownie Leroux? W ogóle ca³a scena jest uderzaj±co podobna do pierwszej wizyty Christine w domu nad jeziorem (wed³ug Leroux oczywi¶cie).
ale, gdy to siê skoñczy, obiecujê Ci, ¿e po³amiê moj± czarodziejsk± ró¿d¿kê i wrzucê j± do morza - i po tym Christine siê nie skapnê³a od kogo jest ten fragment
Burzy?
6. Piek³o i szataniSzczerze mówi±c, to nie wiem, co tutaj napisaæ, bo nie znalaz³am w tym rozdziale nic ciekawego.
7. Dzieñ lataj±cych mrówek
¯a³oba w moim sercu, niekoñcz±ca siê od trzech lat - nawi±zanie do innego teksu
Wishing You Were Somehow Here Again?
Hm, hm. Naprawdê ciekawy pomys³ z rodzin± Christine. Chocia¿ nie do koñca "kupujê" matkê. Moim takim headcanonem zawsze by³o i bêdzie, ¿e pani Daae po prostu zmar³a. Pomys³ z ob³±kaniem jest interesuj±cy, ale nie przekona³ mnie.
8. Nowy OrfeuszJa przepraszam, ale nasuwa mi siê tylko jedno, mianowicie - WTF?! Raoul porywaj±cy Christine?! Kompletnie nietrafiony pomys³. Zapewne kolejna próba przekonania czytelnika, jak z³a jest ta postaæ.
Jedenasta prawie... Za piêæ minut bêdzie jedenasta! – Powiedzia³ to takim tonem, jakby o tej jedenastej mia³y decydowaæ siê sprawy ¿ycia i ¶mierci - znowu Leroux, to mi³e.
9. Ró¿any pa³acPowiedzia³am mu, ¿e je¶li która¶ ksi±¿ka mu siê nie spodoba, niech spróbuje sobie wymy¶liæ inne zakoñczenie. A potem niech je zapisze i mi przeczyta, kiedy go znowu odwiedzê. Mo¿e taka zabawa oderwie go na chwilê od jego w³asnych problemów - krótka historia "jak powsta³y fiki".
Erik pochyli³ siê nad ksiêg± i trochê krzywo napisa³ „Erik” - sympatyczna wzmianka (pojawi³a siê ju¿ wcze¶niej), nawi±zuj±ca do orygina³u. To nieco irytuj±ce, jak kto¶ zapomina o tym, ¿e on nie mia³ ³adnego pisma.
Mia³em ju¿ w ¿yciu poka¼n± kolekcjê fa³szywych dokumentów. Co siê ksiêdzu bardziej podoba: Carriere, Claudin, Petrie...? A mo¿e co¶ mniej francuskiego: Destler, albo na przyk³ad Muhlheim? - brakuje jeszcze nazwiska "Y", ale i tak fragment jest ¶wietny.
Teoria dotycz±ca popiersi na g³ównej fasadzie Palais Garnier jest intryguj±ca.
Ok, teraz bardziej ogólnie. Postaci czy fabu³a? Postaci.
Christine - z t± postaci± sta³o siê co¶ z³ego. Jest to dok³adnie to samo, co siê dzieje w ka¿dym sequelu, w którym wraca ona do Erika. Ale to jest zupe³nie naturalne. Ka¿dy autor, który chce napisaæ taki sequel-powrót, ma powa¿ny problem, którym jest w³a¶nie postaæ Christine. Nie ma najmniejszej szansy na to, ¿eby kanoniczna Christine (jak ju¿ mówi³am, kanon tutaj jest do¶æ szeroki, ale nie ma w nim miejsca na powrót) wróci³a. Ona nie jest g³upia, ona dobrze, ¿e Erik jest niebezpieczny i nawet, je¶li strasznie go kocha (co te¿ jest kwesti± dyskusyjn±), to wie, ¿e nie mo¿e z nim byæ. I przeszkod± nie s± tylko normy spo³eczne, ale g³ównie jej w³asne bezpieczeñstwo. A je¶li do tego wszystkiego dodamy to wszystko, co Erik jej zrobi³, czyli stalking, porwanie, szanta¿, próbê morderstwa jej narzeczonego... to ju¿ naprawdê nie mo¿emy siê dziwiæ, ¿e ona nie wróci. Po tym wszystkim nie ma najmniejszego racjonalnego wyt³umaczenia jej powrotu. I to jest ogromny problem, który stoi na przeszkodzie wszystkich sequeli, bo tego siê nie da obej¶æ. A skoro siê nie da obej¶æ, to autorzy robi± zwykle g³upiutk± Christine (jak w LND), co ma, niestety, miejsce równie¿ tutaj. Nawet je¶li da³oby siê napisaæ ca³kiem prawdopodobny sequel o tym, ¿e oni w koñcu siê zeszli i pobrali, to nie da siê tego zrobiæ zachowuj±c kanoniczn± Christine. Przeszkoda nie do pokonania. Wielu próbowa³o, wszystkim siê nie uda³o. Szkoda.
Erik - niby jest kanoniczny, ale nie do koñca. G³ównie z powodu tego, ¿e ma tutaj miejsce kolejny, zaraz obok powrotu Christine, ogromny b³±d, jaki jest w sequelach tego typu - resocjalizacja. Schemat jest zwykle taki sam - Christine wraca, ma miejsce wspólna noc, a potem nagle Erik pozbywa siê wszystkich swoich problemów psychicznych. Nie, tak siê nie da. Jak kto¶ jest socjopat±, to nim zostanie. Jak kto¶ ma dwubiegunówkê, to j± bêdzie mia³. Przykro mi bardzo. I to samo jest w
Wyspach... Bardzo to widaæ w scenie ¶niadania (rozdzia³ II). I te jego problemy ze sob± to jest kolejny problem, jaki napotykaj± autorzy sequeli, bo po prostu w takim tek¶cie Erik nie mo¿e mieæ problemów. Powodu s± dwa - pierwszy jest fabularny - chodzi o to, ¿eby on nie zrobi³ Christine ¿adnej krzywdy, bo przecie¿ w takim fiku musi byæ rado¶æ i szczê¶cie. A drugi jest ¶cisle powi±zany z problemem Christine w sequelach - ciê¿ko wyt³umaczyæ, dlaczego Christine chce byæ z socjopat±. Najpro¶ciej jest wiêc pozbyæ siê problemu i wyrzuciæ te wszystkie psychiczne zaburzenia Erika.
Raoul - jak ju¿ mówi³am, jest przerysowany. Jego zachowanie przez ca³y czas jest okropnie nieraoulowate. Ale to kolejna norma w tego typu tekstach, bo jego tam trzeba pokazaæ od z³ej strony, ¿eby by³o jasne, dlaczego Christine go odrzuci³a. A konkurencjê, je¶li chodzi o z³e czyny, Raoul ma naprawdê niez³± i dlatego zawsze trzeba co¶ wymy¶liæ, ¿eby mu dokopaæ (tutaj mamy to porwanie, które jest totalnie bez sensu).
Reszta postaci jest naprawdê dobrze napisana. Ale ich nie ma nigdzie w kanonie (poza Nadirem), wiêc nie mam nad czym rozwa¿aæ.
Je¶li chodzi o fabu³ê ogólnie, to my¶lê, ¿e powiedzia³am ju¿ chyba wszystko. Miejscami jest fajnie, miejscami jest zno¶nie, a miejscami jest bez sensu. Na plus na pewno zas³uguje wpl±tanie w ten tekst poezji i muzyki, dziêki temu tekst zyskuje co¶ niezwyk³ego. Co¶ takiego, ¿e po prostu wci±ga i nie mo¿na siê oderwaæ od czytania.
Je¶li za¶ mia³abym to porównywaæ z LND (wybaczcie, ale muszê), to hmm... Na pewno
Wyspy... s± lepsze i bardziej logiczne (od rozdzia³u drugiego!), bardzo chêtnie bym zobaczy³a musical na ich podstawie. Jednak i LND, i
Wyspy grzêzn± w tych samych b³êdach sequelowych, które s± nie do przeskoczenia. I chyba to sprawia, ¿e - mo¿e wbrew pozorom - te dwa dzie³a stoj± bardzo blisko siebie.