Post by Bazylia on May 15, 2008 22:36:33 GMT 1
Preludium do sesji... Bo sesja karmi weny.
Miniaturka do Verne'a.
Morze, jego jednostajny szum. Kochasz je. Jego niezmienny spokój, którym dzieli się z tobą. Szept fal, miękki jak głos twojej żony, układającej dzieci do snu. Ostatnie odcienie błękitu, zanikające w szarościach – ten, właśnie ten specyficzny odcień błękitu, błękit oczu waszych dzieci – i jej oczu.
Blask zachodzącego słońca, rozlewający się po całym niebie. Złoty jak światło, igrające we włosach dzieci. Ciepłe jak ich dłonie w twoich. Ciepłe jak miłość w jej oczach i na jej ustach. Jasne jak ich uśmiechy. Baśniowo wspaniałe, jak wspólne chwile. Chwile, które są jak zachody słońca – każda jest niepowtarzalnym, niezapomnianym cudem.
Chłodny wiatr, rześki, jak podczas wspólnych spacerów po plaży. Zabawy dzieci. Wiatr w jej włosach i twoja dłoń, odgarniająca zabłąkany kosmyk z jej twarzy.
Słońce powoli zachodzi, ustępuje miejsca pierwszym nocnym cieniom. Ciemna szarość, mieszająca się z królewską czerwienią zachodu. Jak cień dymu na palącym tle ognia.
Pierwsza gwiazda, gdzieś za horyzontem. Zimna jak śnieg, przez który musieli iść. Zimna jak kres drogi. Jak pustka.
Wieczorne niebo, ciemniejące z wolna, ale wciąż poznaczone jaskrawymi śladami czerwieni. Ciemne jak ból i płonące takim samym palącym ogniem.
Rozgwieżdżone, już nocne niebo, czarne i dalekie. Czarne jak żałoba. Jak najdalsze głębie oceanu.
Twoje kolory są jak zachody słońca – złoto i czerń. I litera, twoja litera, „N”. Jak jej wypowiedziane kiedyś słowa: „Nigdy osobno”. Ale teraz twoje kolory to złoto i czerń. Czerń, której jest o wiele więcej niż złota...Nigdy nie zapominasz. Wspomnienia są złote, ale pamięć – czarna.
Kochasz morze, bo jest jedyną miłością, jaka ci pozostała. Jedyną, która nie sprawia bólu. Jedyna ocalałą miłością, która stała się wszystkim.
To niedokładnie to, ale mniej więcej:
Miniaturka do Verne'a.
Kolory zachodu
- Kocha pan morze, kapitanie?
- O tak, kocham! Morze jest wszystkim.
J. Verne, 20 000 mil podmorskiej żeglugi
- O tak, kocham! Morze jest wszystkim.
J. Verne, 20 000 mil podmorskiej żeglugi
Morze, jego jednostajny szum. Kochasz je. Jego niezmienny spokój, którym dzieli się z tobą. Szept fal, miękki jak głos twojej żony, układającej dzieci do snu. Ostatnie odcienie błękitu, zanikające w szarościach – ten, właśnie ten specyficzny odcień błękitu, błękit oczu waszych dzieci – i jej oczu.
Blask zachodzącego słońca, rozlewający się po całym niebie. Złoty jak światło, igrające we włosach dzieci. Ciepłe jak ich dłonie w twoich. Ciepłe jak miłość w jej oczach i na jej ustach. Jasne jak ich uśmiechy. Baśniowo wspaniałe, jak wspólne chwile. Chwile, które są jak zachody słońca – każda jest niepowtarzalnym, niezapomnianym cudem.
Chłodny wiatr, rześki, jak podczas wspólnych spacerów po plaży. Zabawy dzieci. Wiatr w jej włosach i twoja dłoń, odgarniająca zabłąkany kosmyk z jej twarzy.
Słońce powoli zachodzi, ustępuje miejsca pierwszym nocnym cieniom. Ciemna szarość, mieszająca się z królewską czerwienią zachodu. Jak cień dymu na palącym tle ognia.
Pierwsza gwiazda, gdzieś za horyzontem. Zimna jak śnieg, przez który musieli iść. Zimna jak kres drogi. Jak pustka.
Wieczorne niebo, ciemniejące z wolna, ale wciąż poznaczone jaskrawymi śladami czerwieni. Ciemne jak ból i płonące takim samym palącym ogniem.
Rozgwieżdżone, już nocne niebo, czarne i dalekie. Czarne jak żałoba. Jak najdalsze głębie oceanu.
Twoje kolory są jak zachody słońca – złoto i czerń. I litera, twoja litera, „N”. Jak jej wypowiedziane kiedyś słowa: „Nigdy osobno”. Ale teraz twoje kolory to złoto i czerń. Czerń, której jest o wiele więcej niż złota...Nigdy nie zapominasz. Wspomnienia są złote, ale pamięć – czarna.
Kochasz morze, bo jest jedyną miłością, jaka ci pozostała. Jedyną, która nie sprawia bólu. Jedyna ocalałą miłością, która stała się wszystkim.
To niedokładnie to, ale mniej więcej: