Mam ogromny sentyment do ksi±¿ki Susan Kay. Jest ona odpowiedzialna za moje ca³kowite wsi±kniêcie w phanatyzm oraz pomog³a mi napisaæ prezentacjê maturaln±. Z perspektywy czasu muszê jednak stwierdziæ, ¿e ta ksi±¿ka ma, niestety, pewne wady. Cieszê siê jednak, ¿e kto¶ wzi±³ siê za prequel. Swoj± drog±, to ciekawe, ¿e mamy tak wiele sequeli tej historii, a tak ma³o prequeli. Czy¿by to by³a wina tego, ¿e nikt nie chce mierzyæ siê z Kay?
Szczerze mówi±c, dawno tej ksi±¿ki nie czyta³am i bardzo chêtnie j± sobie przypomnê. Ciekawe, czy zmieni to w jaki¶ sposób moj± opiniê.
Rozdzia³ I - Madeleine 1831 - 1840Ta ksi±¿ka siê ca³kiem dobrze zaczyna - scena porodu jest niez³a. No i oczywi¶cie trzeba podziêkowaæ Ojcu Mansartowi, bo gdyby nie on, to dalszej czê¶ci tej historii by nie by³o. Chocia¿ z drugiej strony, czy aby na pewno nale¿± mu siê podziêkowania? Wiemy dobrze, jak to siê wszystko potoczy dalej, mo¿e wiêc by³o lepiej pój¶æ za pomys³em Madeleine i nie skazywaæ Erika na takie to piek³o, jakim bêdzie jego w³asne ¿ycie?
Pomys³, ¿e Madeleine mia³a zostaæ ¶piewaczk± i gra³a na skrzypcach oraz fortepianie uwa¿am za bardzo trafiony. A dziadek i ojciec Erika byli architektami. Te¿ dobrze pomy¶lane. A babcia by³a Angielk±! Tak wiêc Erik by³ w 1/4 Anglikiem, ha!
To w sumie nie dziwne, ¿e Marie Perrault zosta³a przy Madeleine, tak ju¿ jest, ¿e czêsto zostaj± tylko ci przyjaciele, po których by¶my siê tego najmniej spodziewali.
- Nikt ciebie nie pyta o zdanie, ty ma³a bestio! - mruknê³am pó³ z³a, pó³ rozbawiona, ¿e tak nagle przypomnia³o mi o swojej obecno¶ci - oho, prorocze zdanie. Nieco to... tandetne.
Gdy skoñczy³ cztery lata (...) opanowa³ æwiczenia na skrzypce i fortepian, z którymi ja biedzi³am siê w wieku lat o¶miu - a w
Love Never Dies bêd± mi wciskaæ, ¿e Erik na widok dziesiêciolatka, który zagra³ dos³ownie parê nut na fortepianie, powiedzia³
he plays like me.
Wydawa³o siê, ¿e nie potrafi odró¿niæ dobra od z³a - pocz±tki socjopatii.
(...) a tak¿e, mimo ¿e rysowa³ jak prawdziwy artysta, nie umia³ - b±d¼ nie chcia³! - pisaæ. Kiedy wk³ada³am mu pióro do rêki i kaza³am przepisywaæ Zdrowa¶ Mario natychmiast stawa³ siê niezrêczny - dobrze, ¿e autorka nie zapomnia³a o tym szczególe.
- Przyszed³e¶ na ¶wiat dok³adnie piêæ lat temu i powinni¶my uczciæ ten fakt.
- Requiem? - to jest okropnie s³odkogorzkie.
Wstawaj, ty rozpieszczona, zepsuta smarkulo! Ca³e ¿ycie wszyscy ci ustêpowali... Rodzice, Charles, nawet ja... Wszyscy rozczulali siê nad ma³±, ¶liczn±, kochan± Madeleine. Nie wystarczy byæ po prostu ³adn±, s³yszysz mnie, Madeleine? Nie zwalnia ciê to z cz³owieczeñstwa. Nie wolno ci zatruwaæ ¿ycia dziecka, niszczyæ jego duszy. Powinna¶ wisieæ za to, co mu zrobi³a¶, odk±d siê tylko urodzi³... Powinna¶ sp³on±æ w piekle! - brawo, Marie, kto¶ w koñcu musia³ jej powiedzieæ prawdê.
- Maska sprawi, ¿e twarz odejdzie (...) Dopóki bêdziesz j± nosi³, nie zobaczysz wiêcej tamtej twarzy -
hide your face so the world will never find you.Ba³am siê sprowokowaæ jeden z jego niekontrolowanych napadów w¶ciek³o¶ci, które nieodmiennie koñczy³y siê wielkim biciem - chwiejno¶æ emocjonalna typu impulsywnego?
Powiedzia³am mu, ¿e to bardzo ¼le kra¶æ... A on po prostu patrzy³ na mnie, jakby nic nie rozumia³ - socjopatia siê rozwija.
Je¶li dalej bêdziesz straszy³ mieszkañców wsi, gro¿± ci... przykre konsekwencje - w operze siê straszy lepiej, serio, poczekaj parê lat.
Kochanie, my¶lê, ¿e nadszed³ czas, aby¶ powa¿nie zastanowi³a siê nad oddaniem go do zak³adu - ciê¿ko polubiæ tego faceta po tym zdaniu. Erikowi potrzebna by³a terapia oraz leki, to fakt, ale zak³ad do koñca ¿ycia nie.
Przedmioty znika³y, niemal na moich oczach, i odnajdowa³y siê, gdy tylko przestawa³am ich szukaæ. Wiedzia³am, ¿e to jego sprawka, ale ilekroæ go strofowa³am, wzrusza³ ramionami i ze ¶miechem odpowiada³, ¿e to z pewno¶ci± by³ duch - nie ma to jak przygotowywaæ siê do zawodu od dziecka.
Wyjed¼ i zapomnij, ¿e kiedykolwiek mnie zna³e¶. To wszystko, co mo¿esz teraz zrobiæ, gdy¿ ja nie porzucê mojego dziecka. Nawet dla ciebie - i jednak Madeleine siê okaza³a matk±. Szkoda tylko, ¿e za pó¼no.
By³o do przewidzenia, ¿e Erik ucieknie i nie zd±¿y siê dowiedzieæ o tym, ¿e jego matka w koñcu doros³a do macierzyñstwa.
Rozdzia³ II - Erik 1840 - 1843(...) podczas gdy ci, którzy kochali jaskrawe ¶wiat³o - a¿ chce siê za¶piewaæ
turn your face away from the garish light of daaay!Wyjad± razem tam, gdzie nikt jej nie bêdzie zna³, gdzie zapomni o mnie i wreszcie bêdzie szczê¶liwa. Chcia³em, ¿eby by³a szczê¶liwa - ogromne brawa, ¿e Erik po tym wszystkim, czego do¶wiadczy³, potrafi³ tak bardzo siê po¶wiêciæ dla w³asnej matki, uciekaj±c z domu.
W sztywnej, zmarzniêtej trawie obok mojej g³owy dostrzeg³em paj±ka, który z trudem torowa³ sobie drogê - motyw paj±ka ca³y czas siê tutaj przewija.
Mam dziwne wra¿enie, ¿e zamordowanie Javerta by³a inspiracj± do takiej, a nie innej retrospekcji Madame Giry w filmie z 2004.
Rozdzia³ III - Giovanni 1844 - 1846Czy to na cze¶æ
Don Giovanniego Mozarta ta postaæ dosta³a takie imiê?
- Nie podchod¼ do krawêdzi - o ile dobrze pamiêtam, to to zdanie siê powtórzy pó¼niej.
- Móg³bym go przenie¶æ do piwnicy, gdyby¶ chcia³ - piwnica to w koñcu ¶rodowisko naturalne Erika.
- Dobranoc – powiedzia³ ³agodnie. – Mam nadziejê, ¿e teraz wypoczniesz... ojcze – doda³ ledwo dos³yszalnie - to jest okropnie urocze.
- To nie jej wina, ¿e nie da³a¶ mi syna! – powiedzia³em nie panuj±c nad sob± - ale p³eæ ponoæ zale¿y od faceta, prawda?
Dzieñ za dniem widzia³em, jak zmaga siê z okrutnymi cierpieniami pierwszej mi³o¶ci - ten w±tek bym wywali³a. Wola³abym zobaczyæ tutaj co¶ w rodzaju relacji, jaka panuje miêdzy rodzeñstwem.
- My¶lê, ¿e bêdzie najlepiej, je¶li zrobisz to, o co ciê prosi moja córka - zawiod³e¶, Giovanni, zawiod³e¶!
By³e¶ dzieckiem moich marzeñ; synem, którego odmówi³ mi Bóg. Nauczy³em siê kochaæ ciê w twojej powolnej i trudnej drodze ku ¶wiat³u - dok³adnie. Szkoda, ¿e wszystko siê posypa³o.
Rozdzia³ IV - Nadir 1850 - 1853Zauwa¿y³em z niepokojem, ¿e by³ leworêczny - o, ciekawa wzmianka.
Miewa³ napady melancholii; nie wychodzi³ wtedy z namiotu, odmawia³ dalszej podró¿y, nie przychodzi³ na posi³ki ani nie odzywa³ siê do nikogo ca³ymi dniami. (...) Erik, jak siê wkrótce przekonali¶my, mia³ wybuchowy temperament. A potem znowu, bez ¿adnego powodu, stawa³ siê uprzejmy i towarzyski - dwubiegunówka jak siê patrzy.
Moje zadanie zosta³o prawie wykonane i wkrótce uwolniê siê od swego dziwnego, niepokoj±cego towarzysza - nie ciesz siê, bo i tak jeszcze go spotkasz za jakie¶ 30 lat.
- S³ysza³em ju¿ do¶æ skrzecz±cych pawi jak na jedno popo³udnie - czy¿by ogl±da³
Love Never Dies?
- Czy jest pani pewna, ¿e wystarczy³by dla mnie ma³y s³oiczek, madame? - najbardziej znany cytat z ca³ej ksi±¿ki. Bawi mnie to, ¿e niektórzy bior± te s³owa na powa¿nie i nie widz± w tym po prostu chamskiej odzywki, która niekoniecznie musi mieæ pokrycie w rzeczywisto¶ci.
Rozpozna³em w tym irracjonalnym zachowaniu pierwsze symptomy dzia³ania narkotyku - pierwsza wzmianka o narkotykach, czyli w±tku do wyrzucenia.
Eleganckim gestem wyczarowa³ z powietrza kartê tarota i upu¶ci³ j± pod moje stopy. Karta spad³a obrazkiem do do³u, a kiedy j± podnios³em, zobaczy³em szkielet trzymaj±cy kosê. ¦mieræ... - ta scena ³adnie wygl±da, owszem, ale w tarocie ¦mieræ nie oznacza ¶mierci, a jedynie koniec pewnego etapu. Fakt, pó¼niej siê przekonamy, ¿e ta karta pokaza³a nam idealnie, co siê sta³o z wezyrem, ale w tym momencie nie chodzi³o przecie¿ o co¶ takiego, a o wielê okrutniejsz± zemstê. I dlatego Erik powinien wyrzuciæ Wie¿ê, a nie ¦mieræ.
Czu³em zimny dreszcz na my¶l, jakie tragedie mog³yby siê rozegraæ, gdyby Erik otworzy³ oczy i siê zakocha³ - np. upadek ¿yrandola.
Scena z dziewczyn± z haremu - rozumiem zamys³ tej sceny i to, ¿e nie mog³a siê ona skoñczyæ dobrze (bo wtedy Christine nie by³aby jedyn± kobiet±, która kiedykolwiek dotknê³a Erika), ale jest ona nierealistyczna. Nie chcê mi siê wierzyæ w to, ¿eby niewolnica, która dobrze wiedzia³a do czego zosta³a wyszkolona, która ¿y³a w kraju, w którym kobiety nie mia³y ¿adnych praw, mog³a komukolwiek odmówiæ, wiedz±c, ¿e czeka j± za to kara ¶mierci. Po prostu nie i ju¿.
Rozdzia³ V - Erik 1856 - 1881Mój umys³ dotar³ do najodleglejszych krañców ¶miertelnej wyobra¼ni i siêga nawet dalej, by dotkn±æ nieskoñczono¶ci. Nie istnieje wiedza, której nie by³bym w stanie zg³êbiæ, ani sztuka, której nie zdo³a³bym opanowaæ. A jednak, podobnie jak Faust, szukam na pró¿no, uczê siê na pró¿no... - uwielbiam ten cytat.
Nauczy³em siê panowaæ nad atakami z³o¶ci i ¿±dz± destrukcji, wpierw za pomoc± opium, a pó¼niej, ju¿ w Belgii - morfiny - eeech, do ¶mieci z tym w±tkiem, naprawdê.
Nagle u¶wiadomi³em sobie, ¿e to wszystko nie zda³o siê na nic - moja ucieczka z domu i potworno¶ci, które pó¼niej nast±pi³y, gdy coraz g³êbiej pogr±¿a³em siê w otch³ani z³a. (...) Nawet moje dziecinne po¶wiêcenie sprowadzone zosta³o do gorzkiej ironii - bolesna prawda. Ale wystarczy³o poczekaæ dos³ownie chwilê z t± ucieczk±, bo mog³o byæ inaczej. To by³a kwestia godzin.
Pamiêtam to bardzo dobrze. Gdy zabrak³o ¿elaznej rêki mojej matki, zachowywa³em siê jak najprawdziwsza ma³a bestia. Buja³em siê na zas³onach i ¶miertelnie wystraszy³em sw± opiekunkê zwisaj±c z porêczy g³ow± w dó³. Dobrze, ¿e nie mieli¶my ¿yrandola... - domy¶lam siê, ¿e gdyby mieli, to wygl±da³oby to
tak.
Naprawdê, trudno jest kogo¶ zabiæ, kiedy wszystkie wewnêtrzne instynkty nakazuj± ci najpierw zdj±æ kapelusz! - cudne stwierdzenie.
Jak wiêkszo¶æ ludzi, którym nie uda³o siê zrealizowaæ dziecinnych marzeñ, matka uznawa³a siê za swego rodzaju eksperta w tej dziedzinie - ludzie tak, niestety, maj±.
Gdy patrzy³em na jednakowe budynki mieszkalne, które stanê³y wzd³u¿ szerokich bulwarów - pomniki wulgarno¶ci, materializmu i ewidentnie z³ego smaku cesarza - przesz³o mi przez my¶l, ¿e dla sprawców tych tyrañskich zniszczeñ ¶mieræ to za ma³o - poczekaj na Wie¿ê Eiffla...
- W Akademii Sztuk Piêknych mia³em profesora - zacz±³ po chwili. - Starszego, nieco zdziwacza³ego cz³owieka, który interesowa³ siê zdolnymi studentami. (...) Powiedzia³ mi, ¿e je¶li szczê¶liwy traf postawi na mojej drodze cz³owieka, który je narysowa³, bêdê mia³ zaszczyt poznaæ najwiêkszego architekta w dziejach ludzko¶ci. (...) Ile mia³e¶ lat, kiedy zaprojektowa³e¶ te budynki, Eriku... siedem... osiem? - wydaje mi siê to nieco naci±gane, ale w sumie mog³o tak byæ.
- Ja budujê operê - powiedzia³ cicho - a ty, przyjacielu, chyba postanowi³e¶ sobie zamieniæ j± w twój w³asny grobowiec - dok³adnie.
Pozosta³ mi tylko jeden kierunek ucieczki - coraz ni¿ej, ni¿ej i ni¿ej w niezg³êbion± ciemno¶æ -
Down once moooooooooreeeeeeee...Sam nigdy nie o¶mieli³em siê podej¶æ do prostytutki - kolejny ciekawy temat, Kay zadba³a o wyja¶nienie chyba ka¿dego szczegó³u.
Jak tak sobie czytam o czasach wojny i Komuny Paryskiej, to przypomina mi siê czas akcji filmu z 2004 i opadaj± mi rêce.
Od dawna nie wynika³o z nich nic szczególnego, ale ostatnio, ilekroæ wyci±ga³em na chybi³ trafi³ kartê z talii, zawsze trafia³em na ¦mieræ (...) albo Kochanków. (...) Zastanawia³em siê, jak± rolê przeznaczy³ mu los w tej nieznanej mi operze. Z pewno¶ci± nie rolê kochanka. (...) W takim razie ¦mieræ... - to stereotypowe podej¶cie do tarota jest okropne. A jakby spojrzeæ na to zupe³nie niestereotypowo, czyli tak, jak siê powinno, to wychodzi na to, ¿e obie te karty siê sprawdzi³y. Ale dotyczy³y one Christine, nie Erika.
W talii tarota s± dwadzie¶cia cztery karty - nie, s± dwadzie¶cia dwie. A je¶li liczyæ pe³n± taliê, razem z Ma³ym Arkanami, to jest ich siedemdziesi±t osiem.
Ukry³em siê w lo¿y pi±tej wcze¶nie rano, zanim jeszcze kto¶ przyszed³ do pracy. Mia³em w perspektywie d³ugie, nudne oczekiwanie wewn±trz pustej kolumny - ciekawa jestem, ilu phanów stuka³o w tê kolumnê. W ogóle zastanawia mnie, czy by³ kiedy¶ jaki¶ pozytywnie szalony phan, który dok³adnie przeszuka³ Palais Garnier od piwnic a¿ po dach w poszukiwaniu czego¶ ciekawego (tak, mam na my¶li pewne mieszkanie).
Liczy³ na to, ¿e skomplikowane efekty techniczne zrównowa¿± braki w jego muzyce - du¿o osób na to liczy.
Kiedy wsta³em, na widowni zapali³y siê nowo zainstalowane elektryczne ¶wiat³a - nie jestem do koñca pewna, ale chyba gdzie¶ kiedy¶ czyta³am, ¿e elektryczne ¶wiat³a zainstalowano tam dopiero w latach 90.
- (...) ze ¶cian wychodz± rêce odciête od cia³a - czy¿by Meg ogl±da³a film z 2004?
- Za¶piewaj dla Upiora Opery, Christine. Niech ciê us³yszy. Kto wie co z tego wyniknie? - bardzo ciekawe rzeczy wynikn±...
Po raz pierwszy dotar³o do mnie, ¿e mój pokój przypomina kostnicê, a moim ³ó¿kiem jest trumna. (...) Co ja tu robiê w tym grobowcu? Przecie¿ ja ¿yjê! ¯yjê! - brakuje mi na samym koñcu s³ów
ja kocham!Nie mog³em posi±¶æ jej cia³a - ale mog³em posi±¶æ jej g³os i sple¶æ go nierozerwalnie ze swoim. Móg³bym kszta³ciæ go, formowaæ i uczyniæ moim na zawsze; tê ma³± cz±stkê niej, której nie dostanie ¿aden inny mê¿czyzna - cwane.
Wiedzia³em, ¿e teraz nie ma ju¿ odwrotu. Dok±dkolwiek mog³a nas doprowadziæ ta mroczna droga, oboje byli¶my skazani, by przej¶æ j± do koñca -
past the point of no return...I w tym momencie powinien byæ koniec ksi±¿ki. Tematyka prequela zosta³a wyczerpana.
Rozdzia³ VI - kontrapunkt: Erik i Christine - 1881 Us³ysza³am Anio³a Muzyki. (...) Wygl±da na to, ¿e moje obawy tylko siê potwierdzi³y - oszala³am! Ale przecie¿ nie jestem szalona. Nie cierpiê na halucynacje, ani te¿ nie ¶niê - niech mi kto¶ napisze fika, ¿e tak naprawdê Christine oszala³a, proszê!
Nie wiedzia³am, ¿e mo¿na siê tak czuæ, a¿ do dnia kiedy tak siê sta³o. Ca³kiem jakby zatrzasnê³y siê za mn± potê¿ne drzwi, a ja nie mia³am klucza, ¿eby wyj¶æ na zewn±trz. Teraz Anio³ Muzyki nigdy mnie nie znajdzie, nawet gdyby chcia³o mu siê szukaæ. Straci³am swoje wcze¶niejsze marzenia i d±¿enie do doskona³o¶ci; czasem wydawa³o mi siê, ¿e prawie ju¿ umar³am - uch, depresja.
I w³a¶nie wtedy, tej samej nocy, kiedy postanowi³am ostatecznie zrezygnowaæ z mojej beznadziejnie zapowiadaj±cej siê kariery - zastanawia mnie, czym by siê Christine zajê³a, gdyby zdecydowa³a siê odej¶æ z opery. Podejrzewam, ¿e szybko by wróci³a, bo zda³aby sobie sprawê, ¿e tak naprawdê praca chórzystki nie jest taka z³a.
Ale jego g³os jest moim natchnieniem i nagrod±. Unosi mnie ponad przyziemne sprawy i wiedzie a¿ do granic wszech¶wiata. Jest to cudowny lot, który porusza ca³± moj± duszê i cia³o, a potem pozostawia mnie kompletnie wyczerpan± -
let your mind start a journey through a strange, new world, leave all thoughts of the world you knew before. Let your soul take you where you long to beeeeeeeeeee!Kiedy odchodzi, chcê tylko po³o¿yæ siê i zasn±æ, bo wiem, ¿e w moich snach us³yszê go znowu -
in sleep he sang to me, in dreams he came...Montcharmin - po raz kolejny widzê ten b³±d. To
t jest niepotrzebne.
(...) wbiec w ubraniu do morza, ¿eby wyci±gn±æ moj± now±, jedwabn± chustkê - a nie szalik?
Nie dobiega³ ju¿ jakby z g³êbi mojej g³owy, tylko bezpo¶rednio od strony lustra - a to wcze¶niej nie dobiega³ od strony lustra? To dlaczego jest wzmianka, ¿e Christine siê zwraca³a w tamt± stronê?
Pierwsza wizyta w domu nad jeziorem jest kalk± musicalu Webbera. Poza koñcówk±, jak± jest scena demaskacji, która, niestety, jest po³o¿ona. Jest zbyt nijaka, to chyba wina tego, ¿e zbyt szybko siê koñczy.
- Och, Christine - westchn±³em - a powinna¶. Powinna¶ siê mnie bardzo baæ.
I bardzo spokojnie powiedzia³em jej dlaczego - po co?! Ja to rozumiem od strony konstrukcji fabu³y, bo Christine musi sobie w pewnym momencie zdaæ sprawê z tego, jakim cz³owiekiem jest Erik, a przecie¿ nie spad³ jeszcze ¿yrandol, a Buquet zgin±³ wcze¶niej, wiêc ona nie ma powodów, ¿eby do tego doj¶æ. Ale autorka mog³a to za³atwiæ jako¶ inaczej!
Przez dwa tygodnie budowa³em jej zaufanie do mnie, a zniszczy³em je w niewiele wiêcej minut. Ale¿ jestem g³upi! Po co jej to powiedzia³em? Nie musia³a o tym wiedzieæ! - to zdanie pokazuje idiotyzm tamtej sceny. A nawet nie tyle idiotyzm, co niewielkie prawdopodobieñstwo.
Postanowi³am pozostaæ w pewien sposób wierna im obu. Nie mog³am znie¶æ my¶li, ¿e pewnego dnia bêdê musia³a dokonaæ wyboru; wci±¿ wierzy³am, ¿e je¶li wyra¼nie rozgraniczê moje ¿ycie z ka¿dym z nich, mo¿e uda mi siê unikn±æ ponurej, i¶cie szekspirowskiej tragedii - niestety, nie uda siê, naiwna ta Christine.
- Mam nadziejê, ¿e nie pogniewa siê pani na mnie, je¶li powiem, ¿e sam Bóg musia³ pani± wybraæ w swojej m±dro¶ci, tak jak kiedy¶ wybra³ Naj¶wiêtsz± Panienkê. Mademoiselle... - jest co¶ prawdziwego w tym zdaniu.
Skoro jego matka umar³a dwadzie¶cia lat temu, musia³a umrzeæ w 1861 roku - wtedy, kiedy ja urodzi³am siê w Szwecji - sugestia reinkarnacji?! Czy autorkê pogiê³o?!
Kobieta z portretu mia³a staromodnie zwi±zane w³osy, a w jej oczach i ustach by³o wra¿enie pewnej twardo¶ci, ale bez w±tpienia by³a ³udz±co podobna do mnie - nieee, tylko nie ten chory pomys³! Nieee!
To okropnie melodramatyczne, oczywi¶cie, ale na scenie przejdzie prawie wszystko, je¶li tylko doda siê dobr± muzykê - przykro mi, ale nie,
Love Never Dies nie przechodzi, a muzyka jest ca³kiem zno¶na.
Monolog Erika na dachu jest po prostu ¶wietny.
Kocham ciê, Eriku. Kocham ciê tak bardzo i na tyle sposobów... Ale moja mi³o¶æ jest mi³o¶ci± dziecka, które boi siê dorosn±æ. Dzieci uciekaj± i chowaj± siê, kiedy staj± w obliczu sytuacji, która je przerasta; kiedy koñczy siê sen, a zaczyna gro¼na rzeczywisto¶æ. Moja mi³o¶æ jest jak marna, zepsuta zabawka; nape³nia mnie pal±cym wstydem. Nie p³acz za mn±, Eriku... Nie zas³ugujê na twoje ³zy - perfekcyjnie okre¶lone uczucia Christine.
Kiedy przed laty wskoczy³ do morza, by wyci±gn±æ mój szal - o, a wcze¶niej by³a mowa o chu¶cie.
Czasami my¶lê, ¿e ¿adne z nas nie by³o przeznaczone, aby ¿yæ d³ugo i szczê¶liwie... - ano, niestety nie.
To by³ ju¿ koniec, oczywi¶cie... Ten poca³unek zakoñczy³ wszystko - po tym zdaniu dziwiê siê, ¿e autorka napisa³a taki, a nie inny dalszy ci±g, w którym okaza³o siê, ¿e ten poca³unek niczego nie zakoñczy³.
Rozdzia³ VII - Raoul - 1897W³a¶ciwie nigdy specjalnie nie lubi³em Carmen - rozumiem, bo ja te¿.
Siedemna¶cie lat temu, w niezbadanych lochach tego w³a¶nie teatru... Siedemna¶cie? Jakie siedemna¶cie?! Ca³y poprzedni rozdzia³ mia³ miejsce w 1881, czyli szesna¶cie lat temu.
Tak wiêc, m³ody cz³owieku, czy zrobisz to dla mnie... czy przysiêgniesz, ¿e przyprowadzisz j± na dzieñ przed waszym ¶lubem, ¿eby mog³a daæ mi zaproszenie? Obiecujê, ¿e nie zatrzymam was d³ugo... ale mam nadziejê, ¿e w takim dniu bêdzie mi wolno uca³owaæ pannê m³od±... prawda? - czy tylko mnie siê to kojarzy z
Love Never Dies?
- Je¶li do niego wrócisz, nie bêdziesz musia³a zabieraæ tego ze sob±! - zawo³a³em ze z³o¶ci±. - Je¶li teraz tam pojedziesz, nie bêdzie ¿adnego ¶lubu... Rozumiesz, co mówiê, Christine? - o, Raoul mia³ dobre przeczucie.
- Chcia³abym, ¿eby¶ by³ pewien, absolutnie pewien, ¿e mo¿esz mi wybaczyæ, Raoul - ech, ty jeszcze nie wiesz, co jej musisz wybaczyæ.
- Dziecko urodzi siê mniej wiêcej miesi±c za wcze¶nie, z pewno¶ci± nie wiêcej, zapewniam pana - i siê wyda³o, ups.
Nazwa³em go Charles. Wydawa³o mi siê to takim zwyk³ym imieniem... - czy¿by kierowa³a nim jaka¶ pod¶wiadomo¶æ, ¿eby dziecko nosi³o imiê swojego dziadka, do którego bêdzie uderzaj±co podobne?
Erik nie ¿yje ju¿ od siedemnastu lat - czy Raoul ma jakie¶ problemy z liczeniem? Przecie¿ minê³o szesna¶cie lat, o czym wspomina³am ju¿ wcze¶niej.
Koniec. Jedno muszê przyznaæ - ta ksi±¿ka robi wra¿enie. To chyba kwestia tego, ¿e jest ¶wietnie napisana.
Erik - jestem pod ogromny wra¿eniem tego, co Kay zrobi³a z t± postaci±. Zainspirowana musicalem Webbera, pozbiera³a wszelkie informacje, jakie mo¿na znale¼æ u Leroux, doda³a parê swoich pomys³ów i stworzy³a bardzo spójny obraz cz³owieka.
Wbrew pozorom, nie by³o to zadanie ³atwe, bo tworz±c ¿yciorys Erika bardzo ³atwo przesadziæ w jedn± albo drug± stronê. Niestety, Kay zdarzy³y siê dwa takie przegiêcia. Pierwszym jest narkomania. O ile w rozdziale perskim jestem jeszcze w stanie to kupiæ, to pó¼niej ju¿ nie. W ¿yciu nie uwierzê, ¿eby Erik, wiedz±c, ¿e mo¿e liczyæ tylko na siebie, ¿e od tego zale¿y jego przetrwanie, móg³ siê od czegokolwiek uzale¿niæ. Kto¶ mi kiedy¶ próbowa³ wyt³umaczyæ to tak, ¿e osoby genialne czêsto uciekaj± do u¿ywek, aby pobudziæ swój umys³, np. Sherlock Holmes æpa³ z nudów. Tylko, ¿e Sherlock mia³ zupe³nie inn± sytuacjê ni¿ Erik, wiêc to porównanie jest nietrafione. Mam wra¿enie, ¿e autorka wprowadzi³a ten w±tek po to, ¿eby wyt³umaczyæ jako¶ wszystkie z³e czyny Erika. To ca³a reszta jego osobowo¶ci jej nie wystarczy³a i musia³a z niego robiæ æpuna?!
Drug± przesad± jest kompleks Edypa. Zawsze wierzy³am, ¿e Erik siê zakocha³ (albo mia³ obsesjê, zale¿y, jak patrzeæ) w Christine z powodu jej g³osu, a nie wygl±du. A to wyklucza mo¿liwo¶æ tego, ¿e chodzi³o tylko o to, ¿e by³a kopi± Madeleine. Poza tym, cholera, czy Erik nie móg³ kochaæ Christine tylko dlatego, ¿e by³a Christine, a nie idealn± kopi±-reinkarnacj± kogo¶ innego?
Poza tymi dwoma rzeczami Kay poradzi³a sobie znakomicie. Nie zapomnia³a o tym, ¿e Erik by³ np. socjopat± i opisa³a to tak, ¿e jeste¶my w stanie zrozumieæ tê socjopatiê i to, sk±d siê pojawi³a. Przez ca³± ksi±¿kê widzimy Erika jako nieszczê¶liwego cz³owieka. W³a¶nie, cz³owieka - to jest kluczowe s³owo. Doskonale to podsumowuje ten cytat -
nie jestem ju¿ zimnym, zadowolonym z siebie geniuszem, panem swego królestwa, czy nawet duchem. Jestem cz³owiekiem...Krótko mówi±c, Leroux opowiedzia³ nam o tym, jak Erik postêpowa³, Kay opowiedzia³a nam o tym, dlaczego tak postêpowa³.
Christine - przykro mi, ale Kay zepsu³a tê postaæ. I jest to jeden z powodów, dla których ksi±¿ka powinna siê zakoñczyæ na rozdziale pi±tym. Ta Christine jest zbyt bezbarwna, miejscami wrêcz naiwna. Jak ju¿ kiedy¶ powiedzia³am, nie znoszê takiej interpretacji tej postaci. Zabrak³o mi ogromnie wizyty Christine na grobie ojca - ta scena a¿ siê prosi³a o napisanie, bo ma ogromny potencja³. Nie podoba mi siê jej zachowanie podczas
Final Lair, zabrak³o mi tam silnej, wrêcz w¶ciek³ej Christine. Ona jest przez ca³y czas zbyt przestraszona tym, co siê wokó³ niej dzieje. Poza tym w ogóle nie dojrzewa w trakcie tego wszystkiego. Co¶ siê tam niby w niej zmienia, ale to jest za ma³o, ¿eby powiedzieæ, ¿e dojrza³a. A na dodatek jeszcze to jej podobieñstwo do Madeleine oraz mocna sugestia, ¿e Christine jest jej reinkarnacj±. Brak mi s³ów na ten pomys³.
Jednak rozumiem, dlaczego Kay tak napisa³a tê postaæ. Powód jest prosty - wszystko to, czego dowiadujemy siê w rozdziale siódmym. Autorka nie mog³a stworzyæ silnej Christinej, poniewa¿ wtedy nielogiczny by³by jej powrót. Postaæ Christine to najwiêkszy problem tworców sequeli, w których wraca ona do Erika. Kay mia³a ten komfort, ¿e mog³a stworzyæ inn± Christine od samego pocz±tku, nie musia³a nagle zmieniaæ jej charakteru, jak to zwykle siê dzieje w sequelach. I dlatego mo¿na powiedzieæ, ¿e to wszystko jest spójne. Ale mnie nie przekonuje, bo zupe³nie nie kupujê tej wersji Christine.
Raoul - ogromny plus dla Kay, ¿e nie zrobi³a z niego alkoholika albo innego degenerata. Szkoda tylko, ¿e Raoula prawie w tej ksi±¿ce nie ma (poza rozdzia³em siódmym oczywi¶cie). Nie ma dobrze nakre¶lonej relacji pomiêdzy nim a Christine, wiêc na koñcu mamy wra¿enie, ¿e Christine wysz³a za niego tylko dla wygody. Nie ma te¿ przy okazji ¿adnego trójk±ta mi³osnego, który jest w ka¿dej innej wersji i który jest przecie¿ wa¿ny! Webber opar³ ca³y musical m.in. na tym w³a¶nie trójk±cie. A u Kay po prostu go nie ma. Odnoszê wra¿enie, ¿e Raoul istnieje w tej ksi±¿ce tylko dlatego, ¿eby Christine nie zosta³a pann± z dzieckiem. Podoba mi siê jednak jego postêpowanie w rozdziale siódmym - wychowa³ Charlesa jak w³asnego syna, nic nikomu nie mówi±c, wybaczy³ Christine i by³ z ni± do jej ¶mierci. Zawsze uwa¿a³am, ¿e Raoul w³a¶nie tak by siê zachowa³. Okropnie mi go ¿al, bo sobie na to wszystko nie zas³u¿y³. Oberwa³o mu siê najbardziej, a nie by³ niczemu winny. Po¶lubi³ zombie, ¿y³ w bia³ym ma³¿eñstwie, wychowywa³ nie swoje dziecko i nawet kot go nie lubi³!
Nadir - on istnieje chyba tylko u Leroux, gdzie ciê¿ko nam go zrozumieæ, bo jego zachowanie jest dziwne. Cieszê siê, ¿e Kay to wszystko jako¶ pozbiera³a i stworzy³a ciekaw± postaæ.
Madeleine - du¿o osób jej nienawidzi, a ja uwa¿am, ¿e jej mo¿na wspó³czuæ. By³a bardzo m³oda, kiedy przesz³a naprawdê dramat - ¶mieræ najbli¿szych osób i zosta³a sama, czekaj±c z utêsknieniem na dziecko. Na dziecko, które by³o dla niej jeszcze wiêksz± katastrof±. W jednym momencie jej wszystkie marzenia runê³y. Ja siê dziwiê, ¿e ona nie zwariowa³a i nie pope³ni³a samobójstwa, podejrzewam, ¿e wiele osób na jej miejscu tak w³a¶nie by siê zachowa³o. My¶lê, ¿e te tragedie j± nieco rozgrzeszaj±. Poza tym, jakby nie by³o, ona przejawia³a jakie¶ matczyne uczucia. Dba³a o edukacjê Erika, nie g³odzi³a go, nauczy³a go dobrych manier... A mog³a przecie¿ oddaæ go do zak³adu i wyj¶æ za tego lekarza. Ona jednak nie chcia³a nawet braæ takiego rozwi±zania pod uwagê. Musia³a dojrzeæ do macierzyñstwa, musia³a sobie u¶wiadomiæ pewne rzeczy. Zajê³o jej to dziewiêæ d³ugich lat. Oczywi¶cie, szkoda, ¿e nast±pi³o to za pó¼no, ale lepiej pó¼niej ni¿ wcale.
Reszta postaci jest zno¶na. Zauwa¿y³am jednak, ¿e Kay ma ogromny problem z postaciami kobiet. ¯adna z nich nie jest po prostu normalna, zwyczajna, ka¿da ma jak±¶ wadê.
Teraz kilka s³ów o tym, dlaczego uwa¿am, ¿e ksi±¿ka powinna siê skoñczyæ na rozdziale pi±tym.
Kay napisa³a naprawdê dobry prequel. Jednak potem zaczê³a siê równia pochy³a. Mam wra¿enie, ¿e autorka nie mog³a siê zdecydowaæ, czy opisywaæ wersjê Leroux, wersjê Webbera, czy te¿ swoj± w³asn±. By³o to jednak wszystko w miarê zno¶ne (pomijaj±c infantyln± Christine), a¿ do koñcówki. Koñcówki, która po prostu niszczy ca³y sens tej historii.
A sens jest taki, ¿e Erika uratowa³ jeden (dwa u Webbera) poca³unek. Nic wiêcej. I tam po prostu nie ma miejsca na dalszy ci±g. I naprawdê nie rozumiem, jak Kay mog³a po³o¿yæ Erika i Christine do ³ózka po tym, jak sama napisa³a, ¿e
poca³unek zakoñczy³ wszystko. Zakoñczy³ w koñcu czy rozpocz±³? To jest nielogiczne. Poza tym, dlaczego Erik po prostu nie po¶lubi³ Christine? Skoro tak o ni± dba³ i j± kocha³, to przecie¿ dobrze wiedzia³, ¿e ona mo¿e zaj¶æ w ci±¿ê i zostaæ pann± z dzieckiem (nie by³o przecie¿ do koñca pewne, ¿e Raoul j± bêdzie wci±¿ chcia³), co w tamtych czasach wi±za³o siê z samymi problemami. Co by Christine wtedy zrobi³a? Rzuci³a siê do Sekwany? Wróci³a do Szwecji? Jej sytuacjê zmieni³oby tylko bycie wdow±, co móg³by jej zapewniæ szybki ¶lub z Erikiem, który przecie¿ by³ umieraj±cy.
U Kay mamy w sumie szczê¶liwe zakoñczenie. Ale problem w³a¶nie w tym, ¿e tutaj nie ma miejsca na szczê¶liwe zakoñczenie dla Erika. Przykro mi.
Marzy mi siê zobaczyæ dobr± ekranizacjê tej ksi±¿ki, najlepiej w kilku czê¶ciach, bo w jednym filmie by siê to wszystko nie zmie¶ci³o, a szkoda by by³o co¶ wycinaæ poza tymi w±tkami, które trzeba usun±æ. Filmem zainteresowany by³ Spielberg, ale Kay odrzuci³a tê propozycjê, poniewa¿ on chcia³ siê skupiæ na horrorowych aspektach powie¶ci. I ja siê cieszê, ¿e autorka podjê³a tak± decyzjê, bo zapewne by³by to fatalny film. Horror to mo¿na nakrêciæ z ksi±¿ki Leroux, a i te¿ nie do koñca. Faktem jest, ¿e w wersji Kay jest parê momentów, które by siê nadawa³y na dobry horror, ale poza tymi scenami to by siê zupe³nie nie sprawdzi³o, bo ta ksi±¿ka ma zupe³nie inne przes³anie. To nie jest horror, to jest po prostu historia bardzo nieszczê¶liwego cz³owieka. Mam jednak nadziejê, ¿e za jaki¶ czas kto¶ napisze ¶wietny scenariusz bez ¿adnych udziwnieñ i powstanie film. Ta ksi±¿ka na to zas³uguje. Zerknijcie sobie tylko na
ten trailer. Film by³by cudowny.
A je¶li nie film, to mo¿e chocia¿ audiobook? Albo s³uchowisko?
Powsta³a natomiast wersja teatralna autorstwa japoñskiego Studio Life. Ca³o¶æ jest bardzo wierna ksi±¿ce, trwa sze¶æ godzin i sk³ada siê z dwóch czê¶ci -
The Untold Story oraz
The Kiss of Christine. Bez problemu mo¿na sobie zamówiæ ca³o¶æ na dvd, jest tylko pare minusów - nie ma angielskich napisów, a ca³o¶æ jest po japoñsku, wiêc raczej ciê¿ko zrozumieæ, co mówi±, ale przy znajomo¶ci ksi±¿ki nie powinnien to byæ jaki¶ du¿y problem. Kolejnym minusem jest to, ¿e wystêpuj± tam sami mê¿czy¼ni, co momentami wygl±da bardzo dziwnie. A ostatni minus to koszt - dvd (4 p³yty) + przesy³ka to ok. 170$.
Na szczê¶cie na youtubie s± fragmenty:
-
Birthday Scene -
www.youtube.com/watch?v=05mj0oGIXqg-
Erik and the Singing Lily -
www.youtube.com/watch?v=blmUuwPg76g-
First Meeting with Giovanni -
www.youtube.com/watch?v=Ma5oTVPIsyk-
The Untold Story - Final Scene -
www.youtube.com/watch?v=3qezqoaEBCM-
Scenes from Persia -
www.youtube.com/watch?v=hhpP7W9bzUw-
Erik Returns Home -
www.youtube.com/watch?v=CWgLg20vimw-
Erik Meets Garnier -
www.youtube.com/watch?v=UUkIV2mSAag-
Final Lair -
www.youtube.com/watch?v=CIgTCxz0jggTo jest ca³kiem przyzwoicie zrobione, chocia¿ momentami razi sztuczno¶ci±. No i szkoda, ¿e nie jest to musical.
Podsumowuj±c, my¶lê, ¿e ksi±¿kê Kay idealnie opisuje ten cytat -
co¶ z ni± jest nie tak, dostrzegam w niej jak±¶ rysê, niby cieniutkie pêkniêcie w cennej wazie z dynastii Ming, ale jej niedoskona³o¶æ sprawia tylko, ¿e kocham j± jeszcze bardziej. A co jest t± rys±? My¶lê, ¿e rozdzia³y szósty i siódmy, w±tek Erika - narkomana, Christine podobnej do Madeleine i kilka innych dziwnych rzeczy, o których napisa³am powy¿ej. Jednak trzeba przyznaæ, ¿e Kay napisa³a bardzo dobr± ksi±¿kê. Ksi±¿kê, któr±, pomimo tych wszystkich wad, bardzo lubiê i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócê. I mam ogromn± nadziejê, ¿e kiedy¶ bêdê mog³a kupiæ ³adnie wydane polskie t³umaczenie i postawiæ je na pó³ce.
I tak na marginesie - bardzo chêtnie bym sobie przeczyta³a taki prequel, ale o Christine. Nikt przecie¿ nie powiedzia³, ¿e jej historia musi byæ nudna.
A teraz idê sobie przypomnieæ, co takiego napisa³ Leroux...