|
Post by Nattie on Feb 6, 2006 16:11:07 GMT 1
Przyæmiony przez Webbera, nigdy nie grany na Broadwayu. Niewiele informacji mo¿na znaleŸæ, ale postaram siê. Na razie chodzi³y s³uchy, ¿e maj¹ go znowu wystawiaæ w Poznaniu, i tam znalaz³am taki oto opis: Christine, dziewczyna z prowincji, sprzedaje nuty na ulicach Pary¿a. Jej g³os wzbudza zainteresowanie spadkobiercy króla szampana Philippe'a de Chandon. Hrabia poleca j¹ przyjacielowi Gerardowi Carrierowi, dyrektorowi Opery Paryskiej - on mo¿e zadbaæ o jej wykszta³cenie. Kiedy Christine chce umówiæ siê na wizytê u Carriere'a dowiaduje siê, ¿e dyrektor w³aœnie zosta³ zwolniony. Cholet i jego ¿ona œpiewaczka Carlotta obejmuj¹ odt¹d teatr. Eryk, owoc nieformalnego zwi¹zku Carriere'a z aktork¹, o oszpeconej od urodzenia twarzy, prowadzi w podziemiach Opery Paryskiej sekretne ¿ycie. Nikt poza ojcem, który wobec samego Eryka podaje siê za wuja, nie ma z nim kontaktu. Ci, którzy wiedz¹ o jego istnieniu nazywaj¹ go Upiorem. Eryk s³yszy przypadkiem g³os Christine, który przypomina mu g³os matki - z twarz¹ ukryt¹ pod mask¹ udziela jej lekcji œpiewu. Wskutek decyzji o zwolnieniu Carriere'a Eryk czuje siê zagro¿ony i bezskutecznie próbuje udaremniæ zmianê na stanowisku dyrektora. Poza tym uwa¿a, ¿e Carlotta nie potrafi œpiewaæ i jedynie Christine, która dziêki jego lekcjom œpiewu sta³a siê znakomitym sopranem lirycznym, mo¿e zaj¹æ miejsce primadonny. Przed wystêpem Christine w partii Tytanii, Carlotta daje jej œrodek dzia³aj¹cy rzekomo uspokajaj¹co i wydobywa od dziewczyny informacjê o tajemniczym nauczycielu œpiewu. Lekarstwo okazuje siê byæ nie œrodkiem przeciw tremie, ale szkodzi na struny g³osowe - trzeba zerwaæ spektakl. Powstaje ogólny zamêt; Upiór ratuje Christine i zabiera j¹ do swego podziemnego królestwa. Sam odwiedza Carlottê i jasno daje jej do zrozumienia, ¿e powinna natychmiast opuœciæ "swoj¹ operê". Carlotta odwzajemnia siê t¹ sam¹ propozycj¹. Christine dowiaduje siê tymczasem od Carriere'a, ¿e Eryk jest jego synem. Carriere doradza dziewczynie ucieczkê, w przeciwnym razie bêdzie musia³a wieœæ dalsze ¿ycie w operowych katakumbach. Christine, która zna Eryka jako dobrego przyjaciela, nie wierzy s³owom Carriere'a. Nak³ania Upiora do zdjêcia maski - wierzy, ¿e si³a jej mi³oœci pozwoli znieœæ straszny widok jego twarzy. Jednak to, co widzi jest tak przera¿aj¹ce, ¿e Christine ucieka. Eryk, g³êboko zraniony i przera¿ony tym, ¿e uleg³ ¿yczeniu Christine, wpada w rozpacz. Droga do podziemi zostaje tymczasem odciêta. W obawie przed schwytaniem, Eryk b³aga ojca aby go zastrzeli³. Œmieræ uwalnia go od cierpienia. A pod linkiem mo¿na zobaczyæ kilka zdjêæ: www.info.poznan.pl/kultura/teatry/opera/upior.htmlNie ma co wybrzydzaæ na libretto, nadmiaru Upiorów w Polsce nie mamy, jakby tak go wystawiali to ja jadê!
|
|
|
Post by Kaja on Feb 6, 2006 16:21:21 GMT 1
|
|
|
Post by Nattie on Feb 7, 2006 18:57:41 GMT 1
Oo, brzmi¹ bynajmniej ciekawie. Ale ciekawi mnie, sk¹d te informacje i czy potwierdzone. Zaraz siê zapytam, hihi.
|
|
|
Post by Kaja on Feb 7, 2006 22:38:18 GMT 1
Wiadomości o tym poznańskim teatrze tutaj www.teatr-muzyczny.poznan.pl/ W repertuarze Phantom od kwietnia. Super!!! Wklejam to tu dla zainteresowanych Przedstawienie Godzina 1-So Król walca 18.00 2-Nd Król walca 17.00 4-Wt Wesoła wdówka 19:00 5-Śr Ania z Zielonego Wzgórza Wesoła Wdówka 10.00 19.00 6-Cz Ania z Zielonego Wzgórza Wesoła Wdówka 10.00 19.00 7-Pt Ania z Zielonego Wzgórza Hrabina Marica 10:00 19:00 8-So Hrabina Marica 18:00 9-Nd Hrabina Marica 17:00 11-Wt Hrabina Marica 19:00 12-Śr Międzynarodowa gala baletowa 21-Pt Phantom 19.00 22-So Phantom Premiera 18.00 23-Nd Phantom 17:00 25-Wt Phantom 19.00 26-Śr Phantom 19.00 27-Cz Phantom 19.00 28-Pt Phantom 19.00 Ciekawe bo w repertuarze czerwcowym znalazłam przedstawienie "Upiór w orkiestrze" Pierwszy raz o tym słysze. Ciekawe czy powiązane tematycznie.
|
|
|
Post by Kaja on Jun 15, 2006 14:26:22 GMT 1
Relacja z poznańskiej eskapady czyli upiór po polsku Wiem, że jest dosyć spóźniona, ale niestety pierwsze musiały być pisane świadectwa a i Nattie miała swoją pisaninę, ale jak obiecałam relację tak też ją napisałam. Może na początku przedstawię osoby uczestniczące w eskapadzie i czas jej rozpoczęcia. Zatem wyruszyliśmy z Gliwic 3 czerwca ok. 8 rano w pięć osób to jest ja , Nattie, jej szanowny małżonek jako nasz wspaniały kierowca oraz koleżanka Aga i jak się później okazało Kropeczka (gratuluje Nattie). Podróż była długa (ok. 300 km w 7 godz.), ale upłynęła nam w bardzo dobrym wręcz głupawkowym humorze. Po dotarciu na miejsce tzn. do mieszkania koleżanki Nattie, Justyny zrobiliśmy u niej małe zamieszanie. W końcu po przebraniu się w bardziej eleganckie stroje i zrobieniu makijażu przez żeńską część naszej grupy wyruszyliśmy na przedstawienie. Teatr Muzyczny w Poznaniu nie jest raczej duży ani też szczególnie rzucający się w oczy. Może to przez to, że porównujemy go z Romą, co jeszcze nie raz nastąpi. Przed wejściem zrobiliśmy oczywiście pamiątkową fotografię na tle plakatu. Po zakupieniu programu i obejrzeniu plakatów ruszyliśmy na widownie. Jak się okazało była ona niewielka podobnie jak scena ( znowu daje o sobie znać rozbestwienie Romą), ale bardzo ładnie przystrojona. Czerwona kurtyna a po bokach złote loże. Zrobiłam dwa zdjęcia swoją komórką. Nie są one wprawdzie zbyt wyraźne, ale niestety aparatu nie można było wnosić. Może nie będę się rozwodzić nad treścią przestawienia, bo to zrobiła kiedyś Natt w tym temacie, a zajmę się samymi bohaterami i dekoracją. Na samym początku zacznę od upiora. Pierwszy raz widzimy go w lochach opery. Zarys postaci wśród mgły bardzo kojarzy mi się z upiorem Leoruxa. Dusi on biednego Buqueta , który nie ma nic z webberowskiego pijaka. Jest on zwykłym rekwizytorem na usługach Carlotty, który został zesłany do piwnic w celu ich inwentaryzacji. Jednak właściwie tylko ta scena ma coś wspólnego z bezwzględnym upiorem jakiego znamy z książki Leoruxa. Tak naprawdę Erik jest młodym człowiekiem ( młodzieńcem?), który przez swój szpetny wygląd zamieszkał w lochach opery. Jego wspólniczką nie jest tu żadna madame Giry, ale sam dyrektor opery Gerard Carrier. Jak się później okazuje Erik to jego syn, owoc romansu z piękną primabaleriną. Po śmierci kochanki opiekuje się dzieckiem najlepiej jak potrafi. Erik wcale nie jest niekochany ani tez porzucony. Jego matka pomimo brzydoty uważała go za najpiękniejsze dziecko na świecie a ojciec, jak sam wyznaje, do końca go kochał. Sam Erik mało ma upiornego demonizmu. Wprawdzie morduje, ale nie dla przyjemności. Jest on raczej przerażony swoimi czynami. Nie jest on też tajemniczym aniołem muzyki. Udziela on Christine lekcji śpiewu, ale od samego początku mówi jej kim jest i tylko jego twarz wciąż jest ukryta pod maską. Zakochuje się on w dziewczynie i ją porywa, ale nie więzi. Christine ze swojej dobrej woli pozostaje w podziemiach i staje się towarzyszka upiora, aż do chwili, gdy na prośbę dziewczyny Erik ściąga maskę. Wtedy to ucieka przerażona, choć tak naprawdę, gdy Erik umiera krzyczy, że go kocha. Samo przedstawienie upiora jest zupełnie inne. Grający Erika aktor, Maciej Ogórkiewicz bardziej by się nadawał na zagranie Raoula niż Erika. Jakoś nie przemawia do mnie długowłosy upiór blondyn, chociaż pod względem wokalnym nie mam mu nic do zarzucenia. Christine też jest wokalnie całkiem przyzwoita, jednak nie olśniewa urodą i jest właściwe najniższa spośród wszystkich aktorek ( podobnie jak upiór). Nasza Christine zupełnie nie przypomina egzaltowanej panienki jaką jest u Webbera, albo Leoruxa. Nie wierzy w anioła muzyki i raczej można by sądzić, że cały czas coś czuje do Erika. Tak naprawdę w tej historii nie ma wyraźnie zarysowanego wątku trójkąta Erik – Christine – Raoul. Fillip jest raczej typem bawidamka i uwodziciela niż nieśmiałego i niewinnego młodzieńca. Christine wprawdzie go oczarowuje, ale poza krótkich wyznaniach na ławce w parku i protekcji w operze nie ma innych zapewnień o miłości. Hrabia zupełnie nie jest rywalem Erika w drodze do serca dziewczyny. Jak dla mnie cała trójka głównych bohaterów jest dla mnie trochę mdła. Tak naprawdę moją uwagę przykuła Carlotta. Prawdziwa z niej diva na wzór Minne Driver tylko zamiast pieska wciąż doi łona tuli kotka ( biedak był trochę sztywny). Krzyczy, kłóci się, rozkazuje. Przy okazji pozbawia Christine głosu na jej premierowym spektaklu. ( to trochę pomieszanie ról bo przecież to ona miała zostać pozbawiona głosu przez upiora). Szkoda, że na końcu zostaje pozbawiona życia przez upiora chociaż to była jedna z lepszych scen spektaklu. Reszta bohaterów przewijała się gdzieś przez scenę nie pozostawiając właściwie żadnego wrażenia. Co do muzyki to jest ona raczej dobra chociaż właściwie żadna z piosenek nie zapadła mi w pamięci. O ile pamiętam podobały mi się piosenki upiora. Co do scenografii to była ładna, chociaż skromna. Podobały mi się lochy, świeczniki zakręcane schody. Szkoda tylko, że organy były namalowane, ale za to jak się otwierały ukazywało się za nimi łoże ( nic z dziwnych ptaków ani łódek) z białymi firankami. Oczywiście był też żyrandol, który spada, a raczej się osuwa na koniec pierwszej części ( nie rozumiem tylko dlaczego spadł, skoro upiór pojawia się wtedy na scenie) oraz lustro przez które przechodzi Erki do garderoby Christine ( rozbroiła mnie tylko lampka, którą niepostrzeżenie zapalał, kiedy się pojawiał). Stroje były też niezłe. Wprawdzie nie pamiętam czy upiór miał pelerynę. Za to szlafroczek Christine był identyczny jak ten z webberowskiego spektaklu. Ogólnie po spektaklu miałam mieszane uczucia. Podobało mi się, chociaż byłam nastawiona na zupełnie coś innego. Mogę tylko powiedzieć, że warto bo w końcu to nas pierwszy polski upiór. Po spektaklu ruszyliśmy w Poznań. Przy okazji znaleźliśmy na rynku fontannę z Apollinem grającym na lirze. Oczywiście phanki zrobiły sobie pamiątkową fotografie. Odwiedziliśmy też przytulną grecką restaurację i ruszyliśmy na nocleg. Następny dzień przeznaczyliśmy na krótkie zwiedzanie miasta i oczywiście nie mogło zabraknąć serniczka ( udokumentowany fotografią), który kosztowaliśmy w kawiarni „Weranda.” Resztę dnia przeznaczyliśmy na dosyć długi powrót. Eskapada była udana i wszyscy wrócili z niej zadowoleni. Teraz chyba tylko przyjdzie nam czekać na Upiora Webbera w Romie no chyba że ktoś wystawi Hilla. Wklejam zdjęcia teatru. Dajcie znać czy sie otwierają img156.imageshack.us/img156/5472/teatr20kb.jpgimg156.imageshack.us/img156/8193/teatr10jp.jpg
|
|
|
Post by Bazylia on Jun 15, 2006 18:21:39 GMT 1
Trochê ¿a³ujê ¿e nie by³am, poznañski Upiór jest zupe³nie inny ni¿ inne i brzmi ca³kiem ciekawie. No no, Kaju, nie zapominaj ¿e jest te¿ Upiór Kuby Wociala w Palladium Stage w Warszawie S¹dz¹c po recenzji mogê powiedzieæ ¿e teatr w Poznaniu ma z Rom¹ przynajmniej jedn¹ wspóln¹ rzecz. Relaks przy papierosie... Wprawdzie nie widzia³am ale wiem.
|
|
|
Post by Kaja on Jul 15, 2006 21:03:24 GMT 1
|
|
|
Post by Kaja on Apr 29, 2009 22:32:47 GMT 1
|
|
|
Post by fidelio on Apr 30, 2009 8:47:46 GMT 1
Ostatnio - z racji tego, że jest to mój "domowy", poznański Upiór - wybrałam się na wersję Kopit-Yeston po raz trzeci. Po otrzymaniu sporej dotacji od władz miasta, Teatr Muzyczny najwyraźniej zainwestował w lekcje dla wykonawców, bo poziom widocznie wzrósł. Maciej Ogórkiewicz (jak zwykle, najjaśniejszy punkt całego przedstawienia) schudł i wyprzystojniał. Pani sopranistka raziła nieco mniej niż poprzednio, chociaż i tak wyobrażenie jej sobie jako wybitnie utalentowanej Christine było zadaniem niemal niewykonalnym. Chór (i to w Poznaniu - mieście chórów!) do odstrzału albo awaryjnego przekwalifikowania na balet (ale opcja pierwsza jest znacznie bezpieczniejsza, bo jako balet sobie też pewnie nie poradzą).
Pod względem treściowym Kopit-Yeston to sceniczna wersja słynnych "sarenek" Richardsona (kto nie widział, niech poszuka na youtube). Erik jest tu synem odchodzącego dyrektora Opery. Pierwsza wątpliwość jest taka, że Gerard Carriere jest tu po prostu za stary. Gdy został ojcem miał podobno 18-19 lat, Erik ma góra ze 30 (ale zachowuje się na 20 lub mniej) = około 48 lat. Czy to jest wiek na trzęsącego się staruszka?? Toż u Leroux sam Erik miał mniej więcej tyle. Poza tym - i tutaj się z Waszymi zachwytami absolutnie nie zgodzę - pan Carriere jest ojcem z piekła rodem. Będąc dyrektorem Opery (a więc człowiekiem, któremu nikt by złego słowa nie pisnął) więzi nieszczęsne dziecko latami w piwnicy, nie pozwala mu wychodzić na zewnątrz i wmawia, że do niczego się nie nadaje. Sceny pomiędzy Erikiem a jego ojcem są jednym słowem rozdzierające. Na przykład: Carriere (smutno): Właśnie straciłem pracę. Będę musiał stąd odejść. Erik (natychmiast, entuzjastycznie): W takim razie pójdę z tobą! Carriere: Eeee... Erik (zrezygnowany): No tak, zapomniałem. Ja do niczego się nie nadaję. Muszę tu siedzieć w ciemności. Carriere: (wzdycha z ulgą)
To ma być ten kochający ojciec, który opiekuje się synem? Ja tu widzę człowieka pozbawionego elementarnych ludzkich uczuć, przy tym bigota przekonanego o własnej moralnej wyższości. Dla niego jest absolutnie oczywiste, że ponieważ Erik jest brzydki, jest też niegodny życia wśród ludzi. Nawet jego miłość do Christine stara się zdeprecjonować (powtarza dziewczynie raz po raz, że Erik "kocha ją na swój sposób", radzi uciekać, de facto doprowadza pomiędzy nimi do tragicznej w skutkach konfrontacji). A na koniec (krygując się nieco, ale może to tylko ze względu na obecność policji) strzela żeby go zabić. I to dziwnym trafem akurat w chwili, gdy Erik pierwszy raz przy świadkach nazwał go ojcem. Powiem krótko: z takiego ojca to pasy drzeć.
Hrabia Philippe (czyli Raoul pod inną postacią) to postać tak odrażającego libertyna, że aż się słabo robi. Zaliczył już chyba cały chór Opery, wiecznie snuje się podpity (jest producentem szampana) w towarzystwie prostytutek. Obiecuje Christine lekcje śpiewu, a potem znika na wiele miesięcy, by znów pojawić się na imprezie dla pracowników Opery. Wyciąga Christine z imprezy i natychmiast zaczyna się do niej przystawiać.
Zastanawiałam się, dlaczego ona tak łatwo daje się wziąć na lep. Dopiero za trzecim razem zauważyłam, że ona najprawdopodobniej bierze pana hrabiego za swojego tajemniczego nauczyciela! Te półsłówka o lekcjach śpiewu, te aluzje, które przypadkowo mogą się kojarzyć z tym, co dzieje się podczas prawdziwych prób w lochach gmachu z Erikiem. Tuż przed balem Erik i Chris byli o krok od rzucenia się sobie w ramiona, ale on się wycofał, czyniąc sugestie, że wszystko wyjaśni się, gdy Christine odniesie sukces. No więc na balu zjawia się przystojny arystokrata, który ją adoruje. Ja bym pomyślała, że teraz wyzna, że to on uczył ją incognito przez te wszystkie miesiące. Gdybym reżyserowała ten spektakl, dodałabym na końcu tej sceny jedno zdanie - Christine z cielęcym wyrazem twarzy zbierającą się na odwagę, żeby wypalić: "Maestro, kocham Pana!" i głupią minę zaskoczonego hrabiego. Pomyłka wyjaśnia się podczas nieudanej premiery "Tytanii", kiedy na ratunek ruszają obaj - dla Christine uświadomienie sobie, że ich jest dwóch musiało być potężnym szokiem. Co ciekawsze, w drugim akcie Philippe praktycznie znika, staje się nieistotną postacią z tła. Nie wyobrażam sobie, żeby na koniec Christine miała do niego wrócić.
Generalnie, wersja Kopit-Yeston jest wielowymiarowa i ciekawa. Ani z Webberem, ani z Gastonem Leroux nie ma natomiast nic wspólnego, z wyjątkiem niektórych imion.
|
|
tou
Nowo Przybyły
Posts: 1
|
Post by tou on Dec 11, 2009 19:35:16 GMT 1
Nie sądziłabym Carriere'ra tak surowo. Na pewno nie był z niego najlepszy ojciec, ale to chyba wynikało bardziej z bezradności niż z okrucieństwa. Nagle dostał pod opiekę dziecko, którego nie mógł wychowywać normalnie - wiadomo jak świat reagował na buźkę Eryka. A przy tej okazji pewnie zależało mu jeszcze, żeby nie wydać się przed żoną (całkiem prawdopodobne zresztą, że i z nią miał jakieś dzieci, których nie mógł rzucić w diabły dla opieki nad tym jednym). Jasne, źle zrobił, ale popełnił błąd i potem już zupełnie nie umiał się z niego wyplątać. Nie od początku był dyrektorem Opery - w przedstawieniu było jasno powiedziane, że to dzięki pomysłom Eryka zyskał ten urząd.
Ogólnie przedstawienie całkiem ciekawe. Rzeczywiście, łzawy melodramat im z tego wyszedł. Gdyby nie ten wątek z ojcem Eryka byłoby znacznie lepiej, a tak chyba przekroczyli już granicę kiczu. Ale za to za Carlottę i dyrektora należy się wieeelki plus. Autentycznie zrobiło mi się smutno, kiedy Upiór ją uśmiercił. A do tego Eryk w wydaniu "małe, słodkie emo" (cytując jedną z moich koleżanek)... Wokalnie świetny, gorszy aktorsko. Zwłaszcza to pełne emocji PLASK o ścianę, kiedy Christine opowiada o Nim Carlotcie. Tak czy siak zdecydowanie wolę to przedstawienie od inscenizacji w ROMIE (choć sam musical Webbera jest lepszy od wersji Yestona i Kopita - zupełnie inna klasa).
I chwała Ci, Fidelio, za teorię na temat miłosnych dylematów Christine, od kwietnia się nad tym głowię.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Mar 27, 2012 19:42:01 GMT 1
I mamy kolejn± (ju¿ trzeci±) wersjê tego musicalu w Polsce. Tym razem w Teatrze Muzycznym w Lublinie (dlaczego nikt siê nie we¼mie za Kena Hilla, ja siê pytam?!). W roli Christine wystêpuje pierwszoobsadowa Kry¶ka z Romy - panna Janczak. Jej rodzice te¿ tam graj± - Tomasz Janczak (dyrektor artystyczny teatru) - Upiór, El¿bieta Kaczmarzyk-Janczak - Carlotta. Nie wnikajmy w szczegó³y, ale uczciwy casting to pewnie nie by³. www.youtube.com/watch?v=ovpmLRTfph0
|
|
|
Post by fidelio on Mar 28, 2012 22:03:25 GMT 1
Znaczy - role Erika i Christine mają grać ojciec z córką ? Powiem krótko: ja pierniczę... I też chcę Hilla, albo chociaż Toma Alonso, coś innego niż ten K/Y bez końca.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Mar 29, 2012 15:19:39 GMT 1
Niby rola rol±, ale granie czego¶ takiego z ojcem/córk± to musi byæ "ciekawe" prze¿ycie. Btw. gra tam te¿ jeszcze jedna Kry¶ka z Romy - Kaja Mianowana. Migracja po prostu.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Oct 24, 2012 19:08:55 GMT 1
|
|
|
Post by fidelio on Nov 1, 2012 10:04:34 GMT 1
Obawiam się, że to kolejne przeniesienie inscenizacji musicalu Kopit/Yeston z Poznania, gdzie pan Kustosik jest (a w zasadzie był) "człowiekiem orkiestrą" (dyrektor, reżyser, aktor) w Teatrze Muzycznym. Kto tego jeszcze nie widział w Poznaniu, Gliwicach czy Lublinie, ma kolejną szansę. Bardzo słabe to nie jest, choć dużo zależy od głosów (ja trafiłam na nędzę pod tym kątem, jedynym jaśniejszym punktem był pan Ogórkiewicz - obiektywnie powyżej średniej, ale nie rewelacyjny). Pamiętam też ładne tłumaczenie, w odróżnieniu od horrendalnej Romy. Skoro to ma być koncert, to pewnie inscenizacja będzie raczej umowna (a szkoda, bo w Poznaniu było fajnie). Zastanawia mnie dodanie do programu Uwertury Webbera, pewnie na zachętę, ale mocno się zdziwię, jeśli zagrają tam coś więcej z tej wersji.
|
|