Świetny miałaś pomysł, Bazylia, z odgrzebaniem tego wątku. Nie widziałam tego filmu od bardzo dawna, a tam jest mnóstwo interesujących rzeczy. Oglądam więc sobie zamiast sprzątać jak zacna pani domu. Komentarze na bieżąco:
1. Animacja postaci – jaka animacja postaci? Drewno absolutne!
2. Kot – Nieeeee! To jest absolutnie nieprawdopodobne! Oni sugerują, że Erik zabił kota – prędzej uwierzę, że wymordował całą obsługę sceny i scenarzystę tego filmidła na dodatek.
3. Raoul – cudne, Raoul przysypiający w loży! Chris, uciekaj dziewczyno póki możesz! Tego gogusia nudzi muzyka. Swoją drogą, ciekawa jestem, czyj głos podłożyli pod ten śpiew, naprawdę, nie jest źle.
4. Erik ma rozbrajający francuski akcent po angielsku. Ciekawe czemu tylko on. Głos bardziej by mi pasował na Nadira, ale cóż.
5. Madame Giry (to ona?) – powala i rządzi. Raoul wchodzi do garderoby Christine bez pukania! Co za brak kultury. W ogóle jest straszny i groteskowy, w tej pelerynie wygląda jak Zorro! Poza tym, ładny mi przyjaciel – sceny zazdrości! Za klapy i za drzwi! Chris robi fantastycznie cwaną minę przy słowach „He is a spirit, a spirit of music”. „You don’t need anybody to make a fool of you!” – masz rację, Bazylia, to jest boskie. Flakonem go, flakonem (buchacha). Lustro dziwne, co to za harmonijka? To lustro czy parawan ma być?
6. Ludzkie czasy, zatrudniali pacjentów z zespołem Downa w policji…
7. Erik ma maskę jak V! Dość bezceremonialnie sobie poczyna z Chris, hmm... A ona oczywiście natychmiast mdleje (hihihi).
8. Schody jakby je Piranesi projektował, a nie Charles Garnier z Pracownią. Strasznie dużo miejsca w tych podziemiach, no Hades, mili państwo, Hades jak nic, w nieskończoność się ciągnie. Tylko Cerbera brak, bo i Styks już jest. Momentami klimaty jak we Władcy Pierścieni. To ma być wciąż Paryż? Demeure du Lac to jakieś zamczysko, no Disneyland pełen. A metraże... Wersal. I zagięta rzeczywistość – Chris ucieka przed siebie a i tak wpada przez te same drzwi, kiedyś taka gra komputerowa była, pamiętacie?
9. Erik naprawdę bardzo przypomina mi V (obstawiam, że scenarzysta dobrze znał komiks) – te przerysowane gesty i machanie łapami... Urocze na swój sposób, ale zupełnie niepodobne do niego, mam wrażenie. Mógłby jeszcze trochę obciąć paznokcie (hihihi). Taaak, i mówi o sobie w trzeciej osobie – ómieram (ze śmiechu oczywiście).
10. Za to Chris rezolutna, aż za bardzo. Przepytuje go jak belferka i chwyta za słówka. I do tego bierze go pod włos na lep oszukańczych pochlebstw – zupełnie nie jak Chris. Ona jest przebiegła jak lisica, a nie niewinna. Bieeedny Erik. Nie podoba mi się taka Chris – przypomina mi tę wyrachowaną „Doktor Queen” z jednego filmu (ona się tam chyba nawet nie nazywała Christine).
11. Scena z maską dość niekonsekwentna, ale rozumiem, że w takim stresie to się wszystko może wydarzyć. Erik ma najwyraźniej dwufazówkę – te maniakalno-depresyjne stany oddalone od siebie o parę sekund to jednak chyba za ostre tempo. I nigdy przy tym wszystkim nie jest gorzki – dlaczego? - przecież to by była najbardziej naturalna reakcja. No dobra, ale wygląda jak mumia faraona (punkt dla Leroux) tylko trochę się przykurzył.
Ale dlaczego łazi tak bez tej maski? Ulżyło mu, że „sprawa się rypła” przed Chris? Przecież to oczywiste, że by ją założył z powrotem kiedy to tylko możliwe.
12. No tak, lecą Gackiem Leroux... Ja nie uwierzę, żeby Erik miał się rzucać Christine do stóp, przynajmniej nie na tym etapie znajomości
. Już prędzej Raoul. Ale dobra, zakładając, że Gacek kłamie jak z nut w poszukiwaniu sensacji, można uznać to za przedstawienie jednej, niezbyt prawdopodobnej, wersji zdarzeń.
13. Bal – bomba, same pajace w śpioszkach! A Erik sobie konwersuje z gośćmi... Tia, już to widzę... Chris i Raoul wyglądają jak niemowlaki. Na dachu – Boże, jaka ona jest podła... Manipulatorka cholerna. To ma być Chris? Ale na dachu są ładne smoki. A Erik to się powinien na płuca zacząć leczyć, strasznie charczy, serce się kraje...
Swoją drogą, dlaczego on nie śpiewa? Koklusz?
14. Ta Opera to momentami jest Palais Garnier, kiedy indziej jakiś pałac, znowu na dachu to przecież Notre-Dame z gargulcami. O lochach już nie wspominając. Trochę konsekwencji może by tak?
15. Chris umie śpiewać tylko jedną arię. Kostiumów też nie używa, we własnej kiecce wychodzi na scenę. No tak, widać zdaniem autorów tego filmu w XIX wieku wszyscy chodzili na co dzień w kostiumach.
16. Jak Erik na odległość popsuł ogniwo w łańcuchu? Samym patrzeniem? To naprawdę był wypadek, wychodzi na to... Boszzz, a z kim Raoul rozmawia po upadku żyrandola? Co to za upośledzone dzieci?
17. Peeers! Cuuudny! Ten akcent. To JEST akcent Nadira, naprawdę, wreszcie coś im się udało. Tylko wygląda jak duch z Lampy Aladyna i robi głupie miny. Ale do tego zdążyłam się już przyzwyczaić w tym filmie... A o co chodzi z tym szczurołapem? Ktoś mi może wyjaśnić?
18. Coraz bardziej mi się podoba to zamczysko... Oczywiście, jak jest powieść gotycka, to musi być zamczysko, nawet pod Palais Garnier... Z murami, fosą, galeryjkami – Neuschwanstein po prostu. Ja takie chcę!
19. Cała ostatnia scena jest bez piątej klepki, ale ona taka jest u Leroux. No trudno, nie umiał tego napisać jak należało – może się to jeszcze kiedyś poprostuje ;-). Już nie mówiąc o tym, kto przy zdrowych zmysłach montowałby mechanizm pozwalający na ucieczkę z pułapki. A Raoul dość sucho wygląda jak na kogoś, kto się właśnie skąpał. „For the first time a living woman kissed me, and did not die”. Hmmm, Erik, to były jakieś, które pocałowały i umarły? Ciekawie się robi… Szkoda, że to już koniec. A od zbyt głośnej muzyki organowej można i tak zawalić cały Palais Garnier, jak widzę... Bo chyba bez piwnicy się nie ustał.
No dobra – To Było Straaaszne! ;D Ale ja ich i tak kocham, ja im wszystko wybaczam. Jedyne, czego nie mogę darować (scenarzyście, rzecz jasna) to ten kot. Reszta jest wstrząsająca – jak powiedział Victor Hugo do spółki z chanum.