ladyvaljean
Gość Opery
Samozwańczy Naczelny Kot Forum
Posts: 382
|
Post by ladyvaljean on Jul 13, 2007 16:36:07 GMT 1
W związku że ostatnio czytałam Krystynę Córkę Lavernsa i pławiłam się w zachwytach nad głównym bohaterem Erlendem syna Mikołaja zaczynam ten temat. Kiedy byłyśmy w Jawornku dyskutowałyśmy z Kają I Natti i okazało się że Erlend tylko mi się podoba. Natti nazwała go słowem niepięknym a i Kaji się nie podobał.
Pytam więc tych co czytali; jak oceniacie Erlenda? Moim zdaniem jego zbrodnie wobec Krystyny nie były jakieś wielkie a wszystko rekompensował swoja miłością do niej. Chyba bardziej juz skrzywdził Szymon swoja żonę ( ożenił się z nią wiedząc ze nigdy jej nie pokocha). A że Erlend był taki..no wiecie. Czego się spodziewać? Był po prostu mężczyzną. I cały jego urok jak dla mnie rekompensuje jego przewinienia.
A wy jak macie? Kochanie tego mrocznego s****syna?
|
|
|
Post by fidelio on Jul 13, 2007 17:13:22 GMT 1
Krystyna to moim zdaniem jedna z rzadkich ksiazek na Nobla która dostala tego Nobla. Ta powiesc mnie przerobila na humanistke, bezdyskusyjnie i forever. Historia, litertura, sztuka itp - od 14-15 roku zycia kiedy to pierwszy czytalam.
Nie bardzo pamietam juz te wszystkie zawilosci tresci, ale doskonale pamiętam, ze Erlenda uwielbialam, zwlaszcza w duecie z Krystyna. To byla para jak bomba atomowa - rozwalajaca co popadnie naokolo, w sumie i siebie raniaca tez. Ale pasja tam byla taka, ze czlowiek maloletni wzdychal tylko "Czy na mnie tak ktos popatrzec by mogl..."
Inna sprawa czy ja bym sie pisala na zwiazek z kims takim. No nie wiem, musialabym zajrzec swiezym okiem do ksiazki. Ale mam watpliwosci. Za dziki troszke jak dla mnie, zbyt nieprzewidywalny, za duzo tego chlopactwa, a za malo troche mezczyzny. Poza tym mam pewne opory przed "mezczyznami z przeszloscia', z jakimis zadawnionymi zobowiazaniami, dziecmi itp. Pewnie bym sie nie odwazyla w cos takiego wskoczyc.
|
|
|
Post by Kaja on Jul 14, 2007 12:31:07 GMT 1
O jak świetnie, że i temat o tej książce się tu znalazł. Czytałam ją, ale właściwie bardzo dawno choć postacie pamiętam dokładnie, a jeszcze i rozmowy z dziewczynami mi trochę odświeżyły. Co do Erlenda to ja nie mówię od razu, że go skreślam i że on nie dla Krystyny. Przyznałam wprawdzie, że wybrałabym Szymona niż jego, ale jakby nie patrzeć, to kto jest lepszym materiałem na męża? Tak wiem rozsądek przemawia przeze mnie, ale spojrzeć na Krystynę inaczej nie można. A miłość do Erlenda to nawet można by powiedzieć dla niej trochę niebezpieczna rzecz. Ja wiem, że oni bez siebie żyć nie mogą, ale okoliczności w jakich ich postawiono po prostu nie pozwolą na to aby razem zaznali szczęścia bez bólu. Może jakoś, kiedyś, gdzieś…ale to można pogdybać. Ja tam Erlenda lubię z to, że właśnie ma tą swoją przeszłość i pewien rodzaj fantazji, bo jego po prostu nie można inaczej, ale Szymona też nie skreślam no i nie porównuje obu. Bo to tak jakby Erika z Raoulem nie no stop. Nie będę tu szukać jakiś analogi. Prędzej to w stylu „Wichrowych wzgórz”, ale Krystyna to przecież nie Christine ani Katy.
Więcej nie powiem na razie. Jak odświeżę sobie książkę to mogę głębiej dyskutować.
|
|
ladyvaljean
Gość Opery
Samozwańczy Naczelny Kot Forum
Posts: 382
|
Post by ladyvaljean on Jul 14, 2007 14:40:52 GMT 1
Oj pozwolę się absolutnie nie zgodzić.
To jest właśnie kwestia rozsądku że Krystyna musiała wybrać Erlenda. Rezygnowanie z takiego kochania to niemal 100% sposób na unieszczęśliwienie się. Małżeństwo to nie jest kontrakt.
I ja osobiście uważam że będąc z kimś tak blisko tylko absolutna i największa miłość powstrzymuje może nas powstrzymać przed znienawidzeniem się nawzajem. Przed pogardą i niechęcią. A Szymon? Ten chłop? Tak jak on skrzywdził Ramborge to chyba bardziej nie można. Wziął ja mimo ze kochał jej siostrę. I traktował jak wieczne dziecko, jak psa. Nie mówicie mi o Szymonie bo mi sie nóż w kieszeni otwiera. Nie zasługiwał na Krystynę – nawet jej nie znał – to był silna i mądra kobieta a traktował ją jak głupie dziecko. Zabiłabym za to. Zresztą Krystyna by w ogóle nie szanowała Szymona. Był nikim i za takiego by go traktowała.
A co do Erlenda jeszcze. Może łatwo mi go usprawiedliwić bo mój Pan Kocur ma bardzo podobny rys psychiczny. Trochę mu ( Erlendowi) nie mogę wybaczyć ze Krystynę uderzył, Bo na tą zdradę to pal to licho – on nawet zdradził w jakiś sposób DLA i PRZEZ Krystynę. I chyba jej ostateczny bilans był dodatni. ( Cholera czego się nie zniesie dal takich nocy jak wtedy jak małego Erlenda poczęli...). Balans Rmaborgi był ujemny natomiast – i ona chciała jak najszybciej zapomnieć.
Nie do końca widzę analogie do Wichrowych Wzgórz. Hetclefe był jednak bardziej szurnięty, I więcej ich dzieliło ( stan pozycja). H. Miał cały czas w głowie że w jakiś sposób jest kimś gorszym. Erlednd tego niemiał.
Mówcie co chcecie ja ko kofffffam. I jak w ogień bym za takim poszła. Z rozsądku – bo z takim MOŻE by źle – a bez Takiego na pewno będzie.
|
|