Rozdzia³ VII
Umówi³em siê z nim na dziewi¹t¹.Frodo budzi siê zdrowy po kilku dniach.
Gandalf <pukaj¹c w okno> Frodo, wstawaj. Wg wyliczeñ Elronda powinieneœ byæ ju¿ zdrowy.
Frodo: Tak?
Gandalf: <a la B. Smoleñ> TaAak.
Wchodzi Sam. £apie Froda za rêkê.
Sam: Pañska rêka jest taka ciep³a...
Frodo: Eeee... . W³aœnie rozmawia³em z Gandalfem.
Sam: To Gandalf jest taki gor¹cy?
Gandalf: Uciekaj. Tu siê rozmawia na powa¿ne tematy.
Frodo wstaje i udaje siê na spacer. W miêdzyczasie Gandalf opowiada Frodowi, to co go spotka³o na brodzie Bruinen.
Gandalf: I rozumiesz byliœcie wtedy na brodzie.
Frodo: Na brodzie czy na ramieniu?
Executive Producer: Na pekaesach :]
Gandalf: No na brodzie. I chodzi o to, ¿e kaza³eœ ich sp³awiæ, a hydraulicy nie wymienili jeszcze zaworów.
Frodo: <z zaciekawieniem> I??
Gandalf: I mieliœmy ich tylko postraszyæ wod¹, ale zawory posz³y i woda zala³a ich wszystkich. Teraz ich szefowa siê czepia, ¿e tego nie by³o w kontrakcie.
Bazylia: <czepia siê>
Kwizar: Bazyl, daj sobie spokój.
Bazylia: Ale moje Nazgulki... A zreszt¹, dobrze wam tak, zdrajcy!
Frodo z Gandalfem id¹ dalej. Spotykaj¹ Gloina i Gimlego.
Gimli: Jak on siê nazywa...
Gloin: Jakoœ tak, czekaj, jakby samochód.
Gimli: Fredo, Fordo...
Gloin: Ford Bag...i...oo..
Gimli: Wiem! Nissan Bagosz.
Gloin: Tak, racja!
Gimli: Witaj, zacny Nissanie.
Frodo: Eeee...
Gandalf: Frodo jest zmêczony.
Gloin: Frodo?
Gimli: <po odejœciu Froda, do Gloina> No mówi³em ci, ¿e Frodo, to ¿eœ siê upar³, ¿e Nissan.
Gloin: Ja siê upar³em, heh... .
Dalej Frodo, ju¿ sam, spotyka Bilba.
Bilbo: Frodo!
Frodo: Wuju!
Kwizar: Tym razem niech programiœci z grupy Maxis siê nie wtr¹caj¹.
Frodo z Bilbem rozmawiaj¹.
Bilbo: Frodo, poka¿ mi Pierœcieñ.
Frodo: Nie.
Bilbo: No poka¿.
Frodo: NIE!
Bilbo: Kwizar, weŸ mu powiedz, ¿eby mi pokaza³.
Kwizar: NIE!
Bilbo: Nikt mnie nie kocha. Nie chc¹ mi pokazaæ ;(
Frodo: No dobra, masz. Ale tylko na chwilkê.
Bilbo: Mam go...
Bilbo wyrywa Pierœcieñ Frodowi. Frodo siê broni i zabiera Pierœcieñ.
Bilbo: Jaki ja jestem z³y.
Bazylia: Grunt, ¿e nie jesteœ z³ym faunem.
Bilbo: No tak, masz racjê.
Dzieñ Frodowi mija na kolejnych spotkaniach, po których zmêczony k³adzie siê spaæ.
Rozdzia³ VIII
Narada u ElrondaJ.R.R.T.: O, niespodzianka, prawdziwy tytu³.
Kwizar: No co ty. A myœla³em, ¿e fa³szywy.
Bazylia: Oryginalna podróba :]
Executive Producer: Kupiona na allegro?
Kwizar: Nie, na Stadionie 10-cio lecia.
Frodo budzi siê wczeœnie rano. Spaceruj¹c po Rivendell widzi Gandalfa z Bilbem. Po chwili s³yszy dŸwiêk dzwonu wzywaj¹cego na naradê. W drugim koñcu Rivendell ekipa MordorTV przygotowuje sprzêt.
Operator1: Pod³¹cz ten kabelek.
Operator2: Jaki kabelek?
Stern: Ejjj, ch³opaki, za 15 sekund wchodzimy na antenê
Operator1: Dobra, ju¿.
Antena: A³aa… Z³aŸcie ze mnie!
Stern: O, pardon. Ekhem… Jak donosi dziennik The Minas Morgul Times, dzisiaj ma rozpocz¹æ siê tajna narada u Elronda. Prawdopodobnie maj¹ zapaœæ na niej decyzje dotycz¹ce dalszych losów Pierœcienia. Kto bêdzie jego powiernikiem? Co siê stanie z Pierœcieniem? Dla MordorTV – jedynej s³usznej telewizji, z Rivendell, mówi³a Stern.
Za ekip¹ przechodzi Elrond.
Stern: Ciao, Elrond. Co za ubiór. To kiedy siê spotkamy? Jutro? O której? O 8, tak. Ok. To bêdê. Ciao.
Operator1: Ekhm. To jeszcze do widzów posz³o.
Stern: Eeee <uœmiech od ucha do ucha> Taka tam, dawna znajomoœæ <zarumieniona>. A teraz zapraszamy na reklamy.
Tudum – REKLAMA<napis na dole ekranu> Sklep telewizyjny Radagast & C.O.
Reklama: Stara ciotka Natt poleca pompkê do oczyszczania próbek. Jedyn¹ w swoim rodzaju. Nowoœæ na rynku Œródziemia. Koszt zakupu tylko 999,99...
Miecio: Czego? Gruszek, jab³ek...
Kwizar: No niewa¿ne czego, monet Œródziemia pewnie.
Reklama: Jeœli zadzwonisz do nas w przeci¹gu 15 minut do³¹czymy bezp³atnie 50 bezp³atnych próbek do czyszczenia, dwie œciereczki micro-mithriel oraz komplet samoczyszcz¹cych toporków marki BalinConstruction. Wszystko to bezp³atnie. U nas kupujesz bez ryzyka. Gwarantujemy bezp³atny transport. Mo¿liwoœæ zakupu ratalnego. Nie przegap takiej okazji. Zadzwoñ: 000 000 000. Koszt po³¹czenia jedyne 1,00 + VAT
AMALKER – muduTBazylia: Jak to siê ma do samej parodii?
Kwizar: Nijak, po prostu trzeba by³o coœ daæ. To pomys³ Kai w zasadzie :]
Rozpoczyna siê narada. Pó³ Œródziemia œledzi jej przebieg na ekranach swoich telewizorów.
Elrond: Rozpoczynam naradê.
Gloin: To mo¿e ja zacznê.
Elrond: Proszê.
Gloin: Bo widzicie, jakiœ czas temu...
Gloin rozpoczyna mowê, wszyscy usypiaj¹.
Gloin: ... i tak to w³aœnie by³o.
Elrond: Tak, tak <ziewa> Twoja historia by³a naprawdê bardzo <ziewa> przejmuj¹ca. Kto nastêpny? <cisza> Aha, to kolej na mnie.
Elrond opowiada historiê Pierœcienia wczuwaj¹c siê w rolê. Ka¿de jego s³owo wywo³uje u s³uchaczy gêsi¹ skórkê.
Executive Producer: ‘Gêsia Skórka’? A mo¿e ‘Czy Boisz Siê Ciemnoœci’?
Kwizar: Cicho, to dopiero bêdzie.
Elrond: ... a¿ do momentu kiedy pierœcieñ znalaz³ Bilbo.
Legolas: To ju¿ koniec.
Elrond: Tak.
Legolas: A takie to by³o interesuj¹ce.
Elrond: Nie przymilaj siê do mnie. Kto nastêpny.
Boromir: To mo¿e ja. <zaczyna opowiadaæ swoj¹ historiê> Bo ostatnio tatuœ mi powiedzia³, ¿e jak bêdê niegrzeczny, to mnie i mojego brata Faramira uca³uje na dobranoc. I potem mia³em taki sen...
Gandalf: <cicho, do Froda> jego ojciec, Denethor, jest Dementorem. Zawsze chcia³ ich ca³owaæ na dobranoc. Maj¹ skrzywiona psychikê, ale nie przejmuj siê. Tak naprawdê dobre z nich ch³opaki.
Frodo: Siê oka¿e.
Boromir koñczy swoj¹ historiê.
Elrond: Gandalfie. Teraz czas na ciebie.
Gandalf: Ekhm. <daje znak do Stern>
Stern: Przerywamy transmisjê z narady. Zapraszamy pañstwa do obejrzenia kolejnego odcinka serialu popularnonaukowego ‘Laboratorium Kai’.
Gandalf: Zaczynaj¹c od pocz¹tku.
Kwizar: Nie widzia³em jeszcze nikogo, kto by zaczyna³ od koñca.
Bazylia: No jak to nie. A te pary, œluby, dzieci...
Kwizar: No tak...
Gandlaf: <ci¹gnie dalej swoje wyst¹pienie> Chodzi o to, ¿e chodzi³em, jeŸdzi³em, szuka³em, szpera³em, czyta³em i nic.
Elrond: Nic?
Gandalf: No nic.
Legolas: Ale co nic?
Gandalf: No nic.
Gloin: No to nic?
Gimli: To nic.
Kwizar: Ekhm...
Gandalf: No i w³aœnie przez to nic, pojecha³em do Sarumana, znanego w tych stronach jako Jose Sarumano Corleone...
Legolas: Do tego Jose Sarumano Corleone?
Gandalf: Tak, do tego. Dasz mi skoñczyæ? :[
Legolas: Nie :]
Gandalf: Ach, dziêkujê za pozwolenie.
Kwizar: Sk¹d my to znamy.
Bazylia: No ciekawe.
Po chwili Gandalf kontynuuje.
Gandalf: Wszed³em do jego Wie¿y, a tam normalnie remont.
Elrond: Remont?
Legolas: Naprawdê remont?
Kwizar: Wrrrr.... Ja was pozabijam zaraz wszystkich, co do sztuki, i nie bêdzie krêcenia parodii ¿adnych.
P.J.: No to akurat wyjdzie wszystkim na zdrowie.
Kwizar: A ty zginiesz pierwszy ]:-> Og³aszam przerwê.
PRZERWAP.J.: On niszczy nasze dzie³a. Trzeba go sprz¹tn¹æ.
J.R.R.T: Jestem za, a nawet przeciw.
J. Harrison: Oczywiœcie, ja te¿ popieram.
D. Lynch: Ja zap³acê ka¿d¹ cenê, byleby go wykoñczyæ.
F. Herbert: I bêdzie koniec tych jego parodii. Choæ przyznam, ¿e jest moim wiernym fanem.
J. Schumacher: I t¹ jego pomocniczkê, t¹ eee...
M.Kunze&J.Steinman : Bazyliê!
J. Schumacher: Tak, dziêkujê. J¹ te¿ sprz¹tnijcie. To, co ona wyprawia, to siê nie mieœci w g³owie.
J. Verne: Mnie to mówisz??
Upiór z Opery: Tak, j¹ te¿. I bêdzie 1:0 dla mnie.
R. Polañski: <falsecikiem> I ja siê odwdziêczê za jej parodiê.
Bazylia: <szeptem> Kwizar, kiedy skoñczysz drugi wehiku³...
Kwizar: <szeptem> Nie martw siê nic nam nie zrobi¹.
Bazylia: <szeptem> W tym ca³ym parodiowym interesie oni s¹ tym, co martwi mnie stosunkowo najmniej…
Kwizar: Koniec PRZERWY!!!!!
PRZERWA: <za³amana> Jestem skoñczona.
Narady ci¹g dalszy. Wyst¹pienie kontynuuje Gandalf.
Gandalf: No i wszed³em. W tym ba³aganie nie zauwa¿y³em co siê dzieje. Saruman siê przemieni³.
Power Rangers: TRANSFORMACJA!!!!
Power Ranger 1: Pterodaktyl!
Power Ranger 2: Triceratops!
Kwizar: Ejj, wy, to nasze studio! Zwalaæ mi st¹d! Gandalf, kontynuuj.
Gandalf: No i go spyta³em ‘Ale¿ przyjacielu, co siê z tob¹ sta³o?’
Saruman: ‘Ale¿ nic pszyjacielu’
Gandalf: W jego g³osie us³ysza³em dziwne ‘sSs’, ale stwierdzi³em, ¿e to konsekwencja nowej diety, wprowadzonej przez jego osobistego dietetyka. I wtedy on mnie z³apa³. Ale nie tak normalnie. On mnie z³apa³ tak specjalnie. Tak, ¿e siê tego nie spodziewa³em.
Przera¿enie w oczach wszystkich.
Kwizar: Gandalf, to bêd¹ pewnie i dzieci czytaæ .Czy ty wiesz co ty opowiadasz?
Gandalf: Cicho siedŸ, mówiê jak by³o. Wzi¹³ swoj¹ lachê i chcia³ mnie... no wiecie... udusiæ...
Kwizar: Tak jakby lach¹ siê da³o kogoœ udusiæ...
Bazylia: Wszystko siê da.
Gandalf: ...ale mu siê opar³em i wzi¹³em swoj¹. Ale on by³ silniejszy i wyl¹dowaliœmy razem na szczycie jego wie¿y.
Bazylia: No tak, tak to siê teraz nazywa...
Kwizar: Co kto lubi, nie?
Gandalf: I wtedy mnie zostawi³.
Legolas: Porzuci³ ciê?
Gandalf: Nie, po³o¿y³ na dachu.
Legolas: Ju¿ siê ba³em, ¿e zrobi³ ci krzywdê.
Gandalf: Krzywdy nie, ale mia³em kilka siniaków. Ale, wracaj¹c do sedna. Chodzi o to, ¿e on zatrudni³ kogoœ w dziedzinie genetyki. Normalnie specjalistka I klasa. Nagroda czasopisma ‘¯wirek i Muchomorek’ w dziedzinie ‘odkrycie roku’, Sauron Publicznoœci 2980, gwiazda miesiêcznika ‘Galadriela’.
Legolas: To ona by³a na ok³adce ‘Galadrieli’?!
Gandalf: Tak. A co najwa¿niejsze, przekona³a Radê Nadzorcz¹ MordorTV, ¿e jej programy przyrodnicze s¹ najlepsze i jedyne w swoim rodzaju.
Elrond: Nie mo¿e byæ...
Gandalf: I co najciekawsze, zmonopolizowa³a rynek ksi¹¿ek do biologii w ca³ym cyklu kszta³cenia.
Wszyscy: <wielkie oczy>
Gandalf: I tak pewnego dnia, gdy siedzia³em sobie na tym dachu, zerkn¹³em przy pomocy swojego ma³ego urz¹dzenia do jednego z pomieszczeñ.
Frodo: Przy pomocy tego urz¹dzenia?
Gandalf: Tak, tego. I co zobaczy³em, ¿e Genetyk w s³u¿bie jak wy to mówicie Jose Sarumano Corleone krêci jakiœ nowy interes. Zreszt¹ sami zobaczcie.
Gandalf wyci¹ga ma³e srebrzyste ‘coœ’
Dr Yueh: Ejjj... to moje urz¹dzenie do tworzenia mikrofilmów!
Kwizar: No to jak ty rzeczy pilnujesz.
J. Harrison: Widocznie korzystali z naszych pozosta³oœci po makietach...
Executive Producer: Tniemy koszty. Masz pojêcie, ile kosztuje taka produkcja?
Gandalf: Ekhm... <k³adzie ma³y mikrofilm na stoliku, po czym go za³¹cza>
Wszyscy: Co to jest?
Mikrofilm: To ja, mikrofilm, mi³o mi.
Mikrofilm
Kaja: No i widzisz, Jose, biorê taki chromosom <Saruman blednie>, jeden i drugi, rozpl¹tujê je <Saruman nabiera powietrza>, mieszam, rozdzielam <Saruman zielenieje> i jest gotowy gen. Tak kilka razy i bêdzie ma³y, œliczny ork.
Saruman: Tak, tak, dobrze.... <wybiega na Dworzec
Warszawa
Centralna>
Gandalf: No i tak to by³o. Potem mnie orze³ uratowa³.
Bazylia: To by³ orze³, czy sêp?
Kwizar: Kanarek pewnie.
Gandalf: No coœ ty :] i potem uda³em siê do Edoras. Ale tam mnie nie chcieli s³uchaæ, wiêc wzi¹³em konia sobie i wróci³em czym prêdzej tu. Wiem jedno. Saruman ju¿ nie jest moim przyjacielem.
Legolas: To on by³ kiedykolwiek twoim przyjacielem?
Gandalf: By³.
Aragorn: Nie pytaj o to wiêcej, to dla Gandalfa trudny temat.
Elrond: Niewa¿ne, kto kim by³ dla kogo. Wa¿ne, ¿e mamy problem.
Boromir: Ja proponujê wzi¹æ Pierœcieñ i go wykorzystaæ.
Aragorn: Nie, przetopiæ go!
Gloin: Nie, zakopaæ!
Legolas: Nie, utopiæ!
Elrond: A mo¿e po prostu zniszczyæ?
Kwizar: No, tak po prostu?
Bazylia: Ehhh no wiesz, dla niego wszystko jest proste.
Kwizar: Mo¿e jeszcze powiesz, ¿e piêkne i œliczne.
Bazylia: Nie :]
Elrond: To kto pójdzie zniszczyæ Pierœcieñ w ogniu Góry Przeznaczenia?
Bilbo: Ja, ja, ja zniszczê Pierœcieñ.
Gandalf: Hmmm... wiesz Bilbo, z ca³ym szacunkiem, ale...
Bilbo: Co, boisSsz sSsiê, ¿e zechcê odzysSskaæ mój sSsSskarb...
Elrond: Ta kandydatura odpada. Kto kolejny.
Boromir: To mo¿e ja.
Aragorn: Sprzeciw.
Elrond: Podtrzymujê.
Cisza. Efekt grozy potêguje odg³os wodospadu. Po chwili.
Frodo: Ja pójdê.
Wszyscy: COOO!!!
Elrond: No wiesz, skoro tak, to trzeba ci skompletowaæ dru¿ynê.
Merry: <wychodz¹c zza krzaków> Ja idê. Musi iœæ ktoœ m¹dry, rozwa¿ny, inteligentny, a przy tym niezwykle skromny na t¹ eeee... misjê... eee.... podró¿.... eee... wyprawê.
Pippin: Hmmm... czyli ty odpadasz. <zaczynaj¹ siê biæ>
Elrond: No dobra, pójdziecie razem.
Sam: <wychodz¹c zza fontanny> A ja?? Panie Frodo ja muszê z panem iœæ. Pan mnie nie mo¿e opuœciæ, nie w tej chwili.
Frodo: <patrz¹c na Elronda> Niech idzie.
Elrond: IdŸ. Kto jeszcze.
Legolas: Mój ³uk na twoje rozkazy, Hoppicie.
Gimli: I mój topór, dzielny Fordo.
Aragorn: I mój miecz, Nisio³ku.
Boromir: <patrz¹c na Aragorna>I mój... eee... gdzie mój miecz... .
Aragorn: To jest mój nowy Anduril.
Boromir: Ukradli mi miecz.
Elrond: Damy ci jakiœ. Mo¿e drewniany model. Dobra Dru¿yna w komplecie. Gandalf siê wami zaopiekuje, jak przysta³o na czarodzieja z dobrymi manierami, ¿eby nie by³o potem nie wiadomo co w MorgulTV.
Stern: Oo, i tak bêdzie :]
Merry: To kiedy wyruszamy?
Elrond: A co, spieszy ci siê? Deszcz pada?
Deszcz: Zaraz zacznê padaæ.
Elrond: <do obu> Cicho siedŸ.
Gandalf: No i dobrze. Wyruszmy, jak uznamy to za stosowne.
Rozdzia³ IX
Idziemy na wycieczkê, bierzemy...Po kilku tygodniach od narady Dru¿yna wyrusza w kierunku Góry Przeznaczenia. Frodo w tajemnicy otrzyma³ od Bilba zbrojê z mithrilu.
Jesienny poranek.
Elrond: ¯egnajcie, przyjaciele.
Dru¿yna wyrusza w drogê.
P.Fronczewski: Przed wyruszeniem w drogê nale¿y zebraæ dru¿ynê.
Gandalf: Ejjj... no co jest. Idziemy.
P.Fronczewski: Przed wyruszeniem w drogê nale¿y zebraæ dru¿ynê.
Aragorn: Kogo nie ma? Niech siê zg³osi.
Sam: Ju¿ idê, ju¿. Jeszcze tylko kocyk, patelnia, garnek, komplet sztuæców na 12 osób, zastawa sto³owa, ksi¹¿ka kulinarna ‘Gotuj z Szelob¹’...
Frodo: Sam, czy tobie ju¿ kompletnie odbi³o?
Sam: Ale to wszystko mo¿e siê przydaæ...
Frodo: Zostaw to, to siê do niczego nie przyda. Idziemy
Sam: Ale panie Frodo... <Frodo ci¹gnie go za fraki, Dru¿yna wyrusza> Ja nie chcê... moje rzeczyyyyyyy.....
Po górach rozlega siê tylko echo jêcz¹cego Sama. Po kilku godzinach marszu.
Sam: Nie wzi¹³em liny.
Frodo: Nie bêdzie potrzebna.
Sam: Znaj¹c ¿ycie, skoro jej nie mam, to bêdzie potrzebna.
Kwizar: Tak, bêdzie wam potrzebna, bo jej nie macie.
Sam: Panie Frodo, ja wracam po linê.
Frodo: IdŸ.
Sam: Ale nie mogê pana zostawiæ.
Frodo: To nie idŸ.
Sam: Panie Frodo, ja nie chcê...
Aragorn: Zamknijcie go, albo zrobiê mu krzywdê.
Po kilku dniach marszu.
Merry: Zimni mi.
Pippin: Mi te¿.
Merry: Ma ktoœ mo¿e trochê ziela?
Gandalf: Merry, ty æpunie! Nie ma. Za to powiem wam, ¿e idziemy w góry.
Wszyscy: Huraaa!
Gandalf: W zaœnie¿one góry.
Merry: £oj, to gorzej.
Dru¿yna udaje siê w góry. W miêdzyczasie nadlatuje stado krebainów. Wszyscy chowaj¹ siê w za³amy skalne.
Sam: Jak tu przytulnie.
Frodo: <le¿¹c na zdech³ym króliku> Bardzo... <blee...>
Po chwili wyruszaj¹ w dalsz¹ podro¿. Wchodz¹ na Caradhras, szczyt w Górach Mglistych, by przejœæ do krainy Lorien. Dru¿yna idzie w piêknym s³oñcu.
Kwizar: Ale mia³ padaæ œnieg.
Executive Producer: Rozumiesz, inne strefy czasowe. Jose jeszcze nie wsta³.
Kwizar: Ale ma padaæ œnieg.
Œnieg: <z off’u> Jestem padniêty.
W tym samym czasie...Kaja: Jose! Wstawaj! Codzienna porcja aerobiku. Ja idê dopilnowaæ twoj¹ dietê.
Saruman zrywa siê i zaczyna æwiczyæ. Jako podk³ad leci ‘Dragostea din tei ‘
Saruman: <z lask¹ w rêku, œpiewa> Ma-ia-hii... <sk³on> raz... Ma-ia-huu... <przysiad> dwa... Ma-ia-hoo <wykop z pó³obrotu> trzy... Ma-ia-ha-aa... <pompka> Uffff.....eeeee... szeœæ... <bleee...>
A Dru¿yna Pierœcienia...Gandalf: Ta droga jest chyba bezpieczna.
Nagle.
Œnieg: Od¿y³em!!!
Rozpêtuje siê burza œnie¿na. Dru¿yna w poœpiechu schodzi z góry.
Gandalf: A myœla³em, ¿e przejdziemy.
Aragorn: le myœla³eœ.
Wracaj¹c do Jose...Kaja: Jose, ty durniu. Ile razy mam ci mówiæ, ¿e jak æwiczysz, to laskê masz odstawiæ pod œcianê!
Jose: Eeee... 1024?
Kaja: I ¿eby mi to by³ ostatni raz.
Nad Caradhrasem niebo przejaœni³o siê i wysz³o piêkne s³oñce.
Gandalf: I ¿e niby ja mam uwierzyæ, ¿e to nie specjalnie.
Kwizar: Ojjj, Gandalf, w sumie jakby nie patrzy³, to nie mo¿na za pierwszym razem w górach mieæ wszystkiego. Takie jest ¿ycie.
Aragorn: Pocieszaj¹ce. Idziemy przez Moriê.
Bazylia: A macie latarki? :]
Sam: Wiedzia³em, ¿e czegoœ zapomnia³em.
Aragorn: Gandalf nam poœwieci.
Merry: To Gandalf œwieci.
Bazylia: Tak, jest fluorescencyjny.
Kwizar: Mam jakieœ deja vu...
Bazylia: Zupe³nie prawid³owe skojarzenie, my friend… :]
Pippin: Flu³o...co?
Kwizar: I tak nie zrozumiesz o co chodzi. IdŸcie póki dzieñ jeszcze.
Executive Producer: Jest 22:45
Kwizar: Póki u nich dzieñ :]
Rozdzia³ X
Czy boisz siê ciemnoœci?Executive Producer: Dajcie to po angielsku. Bêdzie bardziej klimatycznie.
Kwizar: Ale...
Executive Producer: A kto daje kasê na ten film, co?
Kwizar: No... ee... producent...
Executive Producer: A kto jest producentem, co?
Kwizar: Dobra. Wygra³aœ. Choæ i tak nie do³o¿y³aœ tu ani grosza :]
Executive Producer: No jak to :] Co chwilê wtr¹cam swoje trzy grosze
Rozdzia³ X
Are you afraid of the dark?Kwizar: Nie.
J.R.R.T.: Co: nie?
Kwizar: Nic, odpowiadam sobie na pytanie.
Dru¿yna dochodzi do wrót Morii. Eeee... Wrót, których w zasadzie nie ma. W miêdzyczasie pokonuje stadko wilków. Legolas eksponuje swój ³uk.
£uk: Zosta³em wyeksponowany.
Po pewnym czasie wschodzi ksiê¿yc. Oœwietlaj¹c ska³ê powoduje pojawienie siê linii bramy oraz napisu:
Gandalf próbuje swoich sztuczek by otworzyæ drzwi.
Gandalf: A³acedugurelyweje.
Aragorn: Nic.
Gandalf: Fredefokolonadyskonule.
Aragorn: Dalej nic.
Merry: Po jakiemu to?
Pippin: Po gandalfowemu.
Gandalf: Jasna ch...
Kwizar: GANDALF!!! To mog¹ dzieci czytaæ.
Gandalf: Ups... I did it again.
Kwizar: Nigdy wiêcej takich sztuczek.
Aragorn: Ale z nas dee…uu…
Gandalf: Tak wiem. Powiedz ‘przyjacielu’ i wejdŸ.
Aragorn: Aha, takie buty.
Gandalf: <z dum¹> MELLON.
Executive Producer: Jasne, ARBUZ :]
Œmieræ (ze Œwiata Dysku): ALE ZABAWNE.
Wrota pozostaj¹ zamkniête. Wkurzony Boromir wrzuca kamieñ do pobliskiego jeziorka.
Gandalf: Ale o co biega?...
Kwizar: <hahaha> Sztuczka, moja. Zgadnij, o co biega. AHAHAHAHA.
Sam: O pieni¹dze?
Kwizar: A ty ¿eœ wypad³ jak Filip z konopi. Nie o pieni¹dze.
Gandalf: PoWiEdZ pRzYjAcIeLu I wEjDŸ.
Kwizar: Nooo..., blisko :]
Executive Producer: Hahha, Gandalf-pokemon
Bazylia: A ja wiem, ale nie powiem
Gandalf: Wrrr... przyjacielu, wejdŸ...
Kwizar: Ciep³o.
Gandalf: <po elficku> Przyjacielu WejdŸ.
Wrota Morii otwieraj¹ siê.
Wszyscy: Huraaa...!!!
Potwór-Z-Jeziorka: <z jeziorka> Czeœæ.
Wszyscy w poœpiechu próbuj¹ wejœæ do kopalni. Potwór-Z-Jeziorka ³apie swoja mack¹ Froda.
Boromir: Fordzie! Uratujê ciê.
Frodo: Dlaczego nikt nie mówi mi po imieniu??
Legolas: Ale¿ Nissanie, jak¿e byœmy œmieli nie mówiæ ci po imieniu.
Po krótkiej chwili Frodo zostaje uratowany, Dru¿yna wchodzi do Morii, zaœ Potwór-Z-Jeziorka zasypuje wejœcie kamieniami.
Kamienie: Wsypa³ nas. Nie darujemy mu tego.
Dru¿yna pod¹¿a przez Kopalnie Morii. Gandalf rozœwieca czubek swojej laski. Wszyscy id¹ i podziwiaj¹ niezwyk³y kunszt i precyzjê wykonania wszystkiego.
Gimli: Patrzcie, to wszystko wykonali moi bracia z Ereboru. Widzicie, jaka perfekcja? <pokazuje rzeŸbê przy œcianie>
Legolas: No tak, rzeczywiœcie... <dotyka, rzeŸba siê rozpada> ...perfekcja wykonania.
Gimli: Eeee...eee... nie, no bo pewnie...
Kwizar: No co tu du¿o gadaæ. Nizoralu siê nie u¿ywa³o i tyle.
Grupa pod¹¿a dalej i gubi siê.
Gandalf: Chyba siê zgubiliœmy.
Sam: Ojej, co teraz bêdzie, a ja nie mam mapy!...
Bazylia: A siebie masz??
Kwizar: Nie, on siebie te¿ nie ma, on ma Froda.
Frodo: Ale ja nie mam jego.
Bazylia: I na tym polega twój problem. Wszyscy maj¹ ciebie, a ty nikogo.
Po kilku godzinach marszu Dru¿yna dochodzi do pomieszczenia oœwietlonego jasnym promieniem. Wchodz¹ i odnajdujê grób Balina.
Gimli: Ach, ach, to by³ mój stryj. Ach, ach, ach <rozpacza>
Boromir: Mo¿esz trochê mniej siê wczuwaæ w rolê?
Kwizar: On siê uczy³ u samego Brada Pitta.
Brad Pitt: ¯e co proszê?
Kwizar: Nic.
Gandalf: Dobra, wy tu sobie lamentujcie, a ja poczytam. Tu jest ksiêga <czyta>.
Gimli wykonuje pieœñ ¿a³obn¹.
Gimli: Bia³y miœ, bia³y miœ dla dziewczyny...
Merry: Ejj, to to by³ w koñcu jego stryj?
Pippin: A mo¿e ciotka?
Bazylia: Tak szczerze mówi¹c to nie wiadomo...
Kwizar: W koñcu kobiety krasnali, s¹ do nich podobne.
Gandalf: Oj, przestañcie, g³upie ¿arty, cz³owiek tu cierpi...
Merry: Krasnal, Gandalfie, krasnal.
Gimli:
KRASNOLUD!!!
Gandalf: Cicho!
W miêdzyczasie wszyscy zmêczeni zasypiaj¹. Gandalf zaczytany.
Aragorn: To co robimy?
Gandalf: Myœlê.
Merry: Cicho, Gandalf myœli.
Pippin: Jestem g³odny.
Pippin po cichu okr¹¿a salê. Niechc¹cy opiera siê o cia³o krasnala... krasnoluda, które spada w g³¹b wyschniêtej studni.
Gandalf: Ty cho...
Kwizar: GANDALF!!! Ty znowu klniesz!
Gandalf: I’m so sory, my dear friend...
Jessica (A.Krige): Ejjj... to jest moja kwestia!
Bazylia: Ojjj... Gandalf, podpadasz, i to mocno.
Gandalf: Ju¿ wiêcej nie bêdê.
Kwizar: Zobaczymy.
Nagle s³ychaæ odg³os bêbnów.
P.J.: Omin¹³eœ jeden rozdzia³.
Kwizar: A tobie co do tego? :]
Bazylia: Nied³ugo i ciebie ominiemy :]
Gandalf wyprowadza Dru¿ynê, która napotyka na swej drodze orków i trolla. Rozpoczyna siê walka. Frodo zostaje zraniony. Sytuacja chwilowo zostaje opanowana.
Sam: Panie Frodo!!!
Frodo: Nic mi nie jest <zdejmuje koszulê> Popatrz.
Hassata: Niunio...
Aragorn: Powinieneœ nie ¿yæ, ale có¿...
Boromir: Takie jest ¿ycie... <do siebie> A mog³em mieæ jego pierœcieñ.
Gandalf: <do Boromira> Co mówi³eœ?
Boromir: Nie, nic.
Gandalf: Aha. Dobra, idziemy do mostu i wychodzimy st¹d. WyraŸnie zapachnia³o mi walk¹.
Kwizar: No co ty, jakiœ nowy zestaw zapachów?
Bazylia: Czy¿by nowoœæ Brise Essence?
Executive Producer: Tak, Brise Mini Spray :]
Reszta: Eeeee…
Dru¿yna dochodzi do mostu Khazad-dum. Dooko³a czai siê stado orków. Legolas strzela z ³uku i zabija po kolei wszystkich. Most zaczyna siê waliæ. Dru¿yna ucieka. Nagle z otch³ani wynurza siê tajemnicza postaæ.
Balrog: No heeeej.
Gandalf: Ja siê nim zajmê. Uciekajcie.
Frodo: O nie, ty siê bêdziesz zabawia³, a my mamy uciekaæ.
Gandalf: To nie jest dla was. Nie dacie rady.
Frodo: Tak, tak. Skok w bok z atrakcjami. Ju¿ ja ciê Gandalf przeœwietli³em.
Bazylia: To on ma rentgen w oczach?
Kwizar: Nie wiem, ale wyraŸnie nie rozumie scenariusza.
Aragorn: Frodo, idziemy! <³apie hobbita za fraki i razem z Dru¿yna uciekaj¹ do wyjœcia Morii>
Gandalf sam walcz¹cy z Barlogiem zostaje wci¹gniêty w otch³anie. Dru¿yna wybiega z Morii i rozpacza nad losem Gandalfa.
W tym samym czasie:Balrog: Gandalf, przyjacielu, kopê lat.
Gandalf: A my siê znamy?
Balrog: Co ty, nie poznajesz mnie? Siedzieliœmy w ostatniej ³awce w szóstej klasie.
Gandalf: Ty draniu! To ty œci¹ga³eœ ode mnie na sprawdzianach z numerologii?
Balrog: Tak.
Gandalf: I to ty podprowadzi³eœ mój zeszyt z anatomii trolli?
Bazylia: Fascynuj¹ce.
Balrog: TAK.
Gandalf: Ty draniu!
Rozpoczyna siê walka, która przenosi siê w góry.
Tymczasem Dru¿yna Pierœcienia...Frodo: Kocha³em go jak w³asnego ojca...
Sam: Serio?
Aragorn: By³ dla mnie przyjacielem...
Boromir: U jego boku by³em bezpieczny, nie to co u ojca...
Aragorn: Tyle mu zawdziêczam.
Merry: I ta jego œwiec¹ca laska...
Pippin: By³a taka fajna...
Wszyscy: I tak w ogóle to jesteœmy tacy samotni...
Gandalf: <g³os, z oddali> Nie stójcie, durnie, tylko idŸcie.
Aragorn: Nawet teraz s³yszê jego g³os.
Frodo: Ja te¿.
Gandalf: No po prostu... eee...
Kwizar: Gandalf, oni nie znaj¹ scenariusza. Nie wiedz¹, ¿e prze¿y³eœ. ¯e Galadriela siê tob¹ zaopiekuje.
Galadriela: ChodŸ, chodŸ, kochanieñki. Ju¿ nastawi³am pralkê. Zaraz wypiorê ci tê twoja szar¹ sukmanê.
Kwizar: A wsypa³aœ nowy Vizir?
Galadriela: Ten od super bieli?
Kwizar: Nie, od super bieli to jest Persil chyba?
Galadreila: A Vizir? To ten no ju¿ wiem. Skoncentrowany 1/3 dozowania. Super biel bez gotowania.
Kwizar: No tak.
Galadriela: Œwietnie, ju¿ siê tworzy aktywna piana. No i oczywiœcie Calgon wczesniej doda³am.
Chórek Elfów: D³u¿sze ¿ycie ka¿dej pralki to Calgon!
Kwizar: Dobra, ju¿ koniec. Gandalf, marsz do Gali. I tak ¿eby, ciê reszta nie spotka³a.
Gandalf: No skoro muszê...