Post by Bazylia on Sept 16, 2007 19:19:04 GMT 1
UWAGA, spoilery siódmego tomu!!! (no co najmniej jakby go tu jeszcze komuœ mo¿na by³o zaspoilerowaæ...)
Ogromne podziêkowania dla Kai, która znów pozwoli³a siê zmolestowaæ do betowania.
Z dedykacj¹ dla Kai - za podwójn¹ betê, dla TorZirael - za dopominanie siê o kolejne ff na dA, oraz dla wszystkich, którzy nie mog¹ darowaæ JKR tego, co zrobi³a Remusowi i Tonks i w jaki sposób.
Obietnica
The fire within your eyes, this mystic time I’ve known before, once before
The flame within my heart
Agreements made are now realised (...)
The fire making us clear, making us fly, spinning us round and round, spinning us round
Kitaro & Jon Anderson, Agreement
- Remusie, jeœli trafi mnie któreœ z Nieodwracalnych*... – musia³a go o to poprosiæ. Za wiele ju¿ widzia³a w czasie swojej krótkiej aurorskiej kariery. Koledzy, trafieni zaklêciem – nie, nie zwyczajnym uœmiercaj¹cym, nie takim, które uœmierca³o od razu – z twarzami wykrzywionymi bólem, czekaj¹cy na œmieræ jak na wybawienie. I Szalonooki, z ró¿d¿k¹ w rêku, ch³odny i opanowany. I ³zy, chwilê póŸniej kapi¹ce mu po policzkach. Niektórych zaklêæ nie da³o siê odwróciæ. Mo¿na by³o tylko skróciæ ich dzia³anie.
Lupin uca³owa³ ¿onê w czo³o.
- Kochanie, proszê. Nie martw siê tym teraz.
- Nie martwiê siê – zamilk³a na chwilê. - Remusie, obiecaj.
Spojrza³ na ni¹ i westchn¹³, napotkawszy jej stanowczy wzrok. No tak. By³a aurork¹, pewnie widzia³a w ¿yciu wiêcej paskudnych zaklêæ ni¿ on. Te¿ zna³ kilka z nich – ze s³yszenia. I naprawdê wola³, ¿eby tak pozosta³o.
- Obiecujê... – jego cichy g³os zabrzmia³ nagle dziwnie powa¿nie, jeszcze powa¿niej ni¿ zwykle. – Przysiêgam.
Uœmiechnê³a siê smutno.
- Doro...
- Tak?
- Ty te¿ obiecaj. Przysiêgnij.
- Przysiêgam.
...
Zaczêli walkê obok siebie, ramiê w ramiê, ale szybko straci³a go z oczu. Wokó³ pe³no by³o œwietlnych b³ysków. Purpurowe, bia³e... i zielone. Wszêdzie zieleñ. Zieleñ œmierci.
- Doro... – dobieg³ s³aby g³os, prawie spod jej stóp.
Remus le¿a³ tu¿ obok. Z twarz¹ poszarza³¹ z bólu. Nie by³o ani kropli krwi, ale Tonks zna³a to zaklêcie. Jedno z uœmiercaj¹cych. Powolnie i boleœnie. Nieodwracalne.
- Doro... – g³os Remusa by³ ledwo s³yszalnym szeptem. Nie mia³ ju¿ si³y mówiæ.
- Av...
Niewyobra¿alne cierpienie w jego oczach. Dobrych. Ciep³ych. Kochanych.
- Avada Kedavra!
Spojrza³a na mê¿a ostatni raz. Na jego spokojn¹ twarz, jakby pogr¹¿on¹ we œnie.
Nie zauwa¿y³a lec¹cego w jej stronê zielonego promienia.
Tonks osunê³a siê na pod³ogê obok Lupina, nadal z ma³ym, smutnym uœmiechem na nieruchomej twarzy.
___________
* Aby unikn¹æ nieporozumieñ – nie, nie chodzi mi o Niewybaczalne. JKR wprawdzie nigdy nic takiego jak Nieodwracalne nie opisa³a, ale nie s¹dzê, ¿eby Œmiercio¿ercy uznawali „zwyk³¹” Avadê za wystarczaj¹co okrutn¹ i bolesn¹.
Ogromne podziêkowania dla Kai, która znów pozwoli³a siê zmolestowaæ do betowania.
Z dedykacj¹ dla Kai - za podwójn¹ betê, dla TorZirael - za dopominanie siê o kolejne ff na dA, oraz dla wszystkich, którzy nie mog¹ darowaæ JKR tego, co zrobi³a Remusowi i Tonks i w jaki sposób.
Obietnica
The fire within your eyes, this mystic time I’ve known before, once before
The flame within my heart
Agreements made are now realised (...)
The fire making us clear, making us fly, spinning us round and round, spinning us round
Kitaro & Jon Anderson, Agreement
- Remusie, jeœli trafi mnie któreœ z Nieodwracalnych*... – musia³a go o to poprosiæ. Za wiele ju¿ widzia³a w czasie swojej krótkiej aurorskiej kariery. Koledzy, trafieni zaklêciem – nie, nie zwyczajnym uœmiercaj¹cym, nie takim, które uœmierca³o od razu – z twarzami wykrzywionymi bólem, czekaj¹cy na œmieræ jak na wybawienie. I Szalonooki, z ró¿d¿k¹ w rêku, ch³odny i opanowany. I ³zy, chwilê póŸniej kapi¹ce mu po policzkach. Niektórych zaklêæ nie da³o siê odwróciæ. Mo¿na by³o tylko skróciæ ich dzia³anie.
Lupin uca³owa³ ¿onê w czo³o.
- Kochanie, proszê. Nie martw siê tym teraz.
- Nie martwiê siê – zamilk³a na chwilê. - Remusie, obiecaj.
Spojrza³ na ni¹ i westchn¹³, napotkawszy jej stanowczy wzrok. No tak. By³a aurork¹, pewnie widzia³a w ¿yciu wiêcej paskudnych zaklêæ ni¿ on. Te¿ zna³ kilka z nich – ze s³yszenia. I naprawdê wola³, ¿eby tak pozosta³o.
- Obiecujê... – jego cichy g³os zabrzmia³ nagle dziwnie powa¿nie, jeszcze powa¿niej ni¿ zwykle. – Przysiêgam.
Uœmiechnê³a siê smutno.
- Doro...
- Tak?
- Ty te¿ obiecaj. Przysiêgnij.
- Przysiêgam.
...
Zaczêli walkê obok siebie, ramiê w ramiê, ale szybko straci³a go z oczu. Wokó³ pe³no by³o œwietlnych b³ysków. Purpurowe, bia³e... i zielone. Wszêdzie zieleñ. Zieleñ œmierci.
- Doro... – dobieg³ s³aby g³os, prawie spod jej stóp.
Remus le¿a³ tu¿ obok. Z twarz¹ poszarza³¹ z bólu. Nie by³o ani kropli krwi, ale Tonks zna³a to zaklêcie. Jedno z uœmiercaj¹cych. Powolnie i boleœnie. Nieodwracalne.
- Doro... – g³os Remusa by³ ledwo s³yszalnym szeptem. Nie mia³ ju¿ si³y mówiæ.
- Av...
Niewyobra¿alne cierpienie w jego oczach. Dobrych. Ciep³ych. Kochanych.
- Avada Kedavra!
Spojrza³a na mê¿a ostatni raz. Na jego spokojn¹ twarz, jakby pogr¹¿on¹ we œnie.
Nie zauwa¿y³a lec¹cego w jej stronê zielonego promienia.
Tonks osunê³a siê na pod³ogê obok Lupina, nadal z ma³ym, smutnym uœmiechem na nieruchomej twarzy.
___________
* Aby unikn¹æ nieporozumieñ – nie, nie chodzi mi o Niewybaczalne. JKR wprawdzie nigdy nic takiego jak Nieodwracalne nie opisa³a, ale nie s¹dzê, ¿eby Œmiercio¿ercy uznawali „zwyk³¹” Avadê za wystarczaj¹co okrutn¹ i bolesn¹.