Post by Bazylia on Feb 2, 2008 0:33:30 GMT 1
Sesja karmi weny...
Miniaturka do serialu Babylon5. Sezon 5, odcinek 20 (Objects in motion). Takie ma³e uzupe³nienie do sceny opuszczenia stacji.
Bo ja na Lytê jestem z³a. Strasznie. Bo tak dobrze siê zapowiada³a. A najgorsze, ¿e nadal j¹ w³aœciwie lubiê. Zaczê³am to pisaæ sama. Podkreœlam, zaczê³am. Ju¿ po pierwszym akapicie Lyta musia³a siê wtr¹ciæ.
To tak tytu³em wstêpu.
Dla Helen i Kai.
Przynajmniej po¿egnanie
All those tender words you did not say
The gentle touch you couldn’t find
Eugenio Finardi, Dare to live (Vivere)
Opuszcza³a stacjê, po raz kolejny. Ale tym razem wiedzia³a, ¿e ju¿ nie wróci. Nie s³ysza³a s³ów G’Kara: „Kiedy opuszczamy jakieœ miejsce, cz¹stka tego miejsca udaje siê z nami, a cz¹stka nas pozostaje”. Nie s³ysza³a, ale podœwiadomie je czu³a. Czu³a, ¿e coœ zostawia, choæ z ca³ych si³ buntowa³a siê przeciw temu. O nie, Lyta Alexander nie chcia³a oddawaæ ju¿ nikomu nawet u³amka siebie.
Nie chcia³a te¿ tej czêœci, któr¹ stacja jej zostawia³a. Pora¿ka. Nadzieja na zemstê?... Bezradnoœæ, pomimo prób i rosn¹cej wci¹¿ mocy. Gorycz. Pustka.
Tyle podobnych dni, z których jednak ¿aden nie by³ taki sam. Kilka dobrych chwil... Nie pamiêta³a ich, ale... przecie¿ musia³y chyba jakieœ byæ... Pustka.
Pierwsze odejœcie Kosha. Drugie jego odejœcie... i wiedza, ¿e tê ostatni¹ cz¹stkê siebie zostawi³ Sheridanowi, nie jej. Wykorzystana... Pustka.
Byron... Jego idea³y, jego walka. Odkrycie prawdy o pochodzeniu telepatów... Potraktowani jak przedmioty. Pustka. Odejœcie Byrona... Pustka.
K³ótnia z Zackiem... Zack?
Nie wyczu³a go wczeœniej, zbytnio zatopi³a siê we wspomnieniach. Po prostu zobaczy³a go. Sta³ u wejœcia do hangaru, ukryty w cieniu. Patrzy³ na ni¹. Wiedzia³a, ¿e nie podejdzie.
Czêœæ niej nadal czu³a urazê i gniew. Za k³ótniê o Byrona. Czêœæ, która krzycza³a, ¿e powinna teraz odwróciæ siê wynioœle i odejœæ. Odwróci³a siê.
- Có¿... S¹dzê, ¿e powinniœmy ju¿ iœæ.
- S¹dzê, ¿e powinniœmy – przytakn¹³ G’Kar. – Cieszê siê, ¿e bêdê ogl¹da³ Wszechœwiat maj¹c u boku ciebie, Lyto. Mo¿e znajdziemy coœ niezwyk³ego. Mo¿e coœ niezwyk³ego znajdzie nas...
A czêœæ niej zaczê³a sobie przypominaæ... Kiedy przyszed³ powiadomiæ j¹ o zmianie kwatery, bo nie chcia³, ¿eby zrobi³ to ktoœ obcy... I ta – teraz idiotyczna – a wtedy bêd¹ca takim mi³ym i zabawnym gestem pizza... Pozornie œmieszna, ale nie kierowana wy³¹cznie zazdroœci¹ obawa, ¿e szeregi telepatów Byrona to nie miejsce dla niej... Kilka dobrych chwil... Kochana? Tak naprawdê, po prostu, a nie dlatego, ¿e akurat by³a potrzebna? Kochana. Kochana...
Czêœæ, która czu³a urazê, nie pozwoli³a jej podejœæ, nie pozwoli³a jej nawet spojrzeæ jeszcze jeden, ostatni raz. Ale to czêœæ, która pamiêta³a, objê³a w posiadanie umys³.
Nie mog³a podejœæ. Wys³a³a wiadomoœæ.
W myœlach Zack Allan zobaczy³ scenê, któr¹ w³aœnie prze¿ywa³. Ale zobaczy³ j¹ inaczej. Lyta podesz³a do niego, w milczeniu. Na chwilê po³o¿y³a mu rêkê na ramieniu i delikatnie, ciep³o poca³owa³a w usta. Popatrzy³a mu w oczy. „Mam nadziejê, ¿e znajdziesz kogoœ, kto bêdzie bardziej na ciebie zas³ugiwa³, Zack...”, powiedzia³a cicho.
Prawdziwa Lyta nadal sta³a odwrócona do niego plecami.
- Tak czy inaczej, zanosi siê na ca³kiem porz¹dn¹ przygodê – kontynuowa³ G’Kar.
Uœmiechnê³a siê nawet.
- Czujê, ¿e szykuje siê kolejna ksi¹¿ka.
- Doskona³y pomys³ – G’Kar prawie siê œmia³.
Obj¹³ j¹ ramieniem i razem, krok w krok, pod¹¿yli do czekaj¹cego statku. By³a jak zwykle – ch³odna i spokojna.
Nawet, kiedy gdzieœ z ty³u us³ysza³a ciche kroki. Wiedzia³a, czyje. Ale nie odwróci³a siê ju¿.
I tylko gdzieœ w g³êbi niej, po twarzy Lyty, która pamiêta³a wiêcej, ni¿ tylko Byrona, p³ynê³y pal¹ce ³zy.
Miniaturka do serialu Babylon5. Sezon 5, odcinek 20 (Objects in motion). Takie ma³e uzupe³nienie do sceny opuszczenia stacji.
Bo ja na Lytê jestem z³a. Strasznie. Bo tak dobrze siê zapowiada³a. A najgorsze, ¿e nadal j¹ w³aœciwie lubiê. Zaczê³am to pisaæ sama. Podkreœlam, zaczê³am. Ju¿ po pierwszym akapicie Lyta musia³a siê wtr¹ciæ.
To tak tytu³em wstêpu.
Dla Helen i Kai.
Przynajmniej po¿egnanie
All those tender words you did not say
The gentle touch you couldn’t find
Eugenio Finardi, Dare to live (Vivere)
Opuszcza³a stacjê, po raz kolejny. Ale tym razem wiedzia³a, ¿e ju¿ nie wróci. Nie s³ysza³a s³ów G’Kara: „Kiedy opuszczamy jakieœ miejsce, cz¹stka tego miejsca udaje siê z nami, a cz¹stka nas pozostaje”. Nie s³ysza³a, ale podœwiadomie je czu³a. Czu³a, ¿e coœ zostawia, choæ z ca³ych si³ buntowa³a siê przeciw temu. O nie, Lyta Alexander nie chcia³a oddawaæ ju¿ nikomu nawet u³amka siebie.
Nie chcia³a te¿ tej czêœci, któr¹ stacja jej zostawia³a. Pora¿ka. Nadzieja na zemstê?... Bezradnoœæ, pomimo prób i rosn¹cej wci¹¿ mocy. Gorycz. Pustka.
Tyle podobnych dni, z których jednak ¿aden nie by³ taki sam. Kilka dobrych chwil... Nie pamiêta³a ich, ale... przecie¿ musia³y chyba jakieœ byæ... Pustka.
Pierwsze odejœcie Kosha. Drugie jego odejœcie... i wiedza, ¿e tê ostatni¹ cz¹stkê siebie zostawi³ Sheridanowi, nie jej. Wykorzystana... Pustka.
Byron... Jego idea³y, jego walka. Odkrycie prawdy o pochodzeniu telepatów... Potraktowani jak przedmioty. Pustka. Odejœcie Byrona... Pustka.
K³ótnia z Zackiem... Zack?
Nie wyczu³a go wczeœniej, zbytnio zatopi³a siê we wspomnieniach. Po prostu zobaczy³a go. Sta³ u wejœcia do hangaru, ukryty w cieniu. Patrzy³ na ni¹. Wiedzia³a, ¿e nie podejdzie.
Czêœæ niej nadal czu³a urazê i gniew. Za k³ótniê o Byrona. Czêœæ, która krzycza³a, ¿e powinna teraz odwróciæ siê wynioœle i odejœæ. Odwróci³a siê.
- Có¿... S¹dzê, ¿e powinniœmy ju¿ iœæ.
- S¹dzê, ¿e powinniœmy – przytakn¹³ G’Kar. – Cieszê siê, ¿e bêdê ogl¹da³ Wszechœwiat maj¹c u boku ciebie, Lyto. Mo¿e znajdziemy coœ niezwyk³ego. Mo¿e coœ niezwyk³ego znajdzie nas...
A czêœæ niej zaczê³a sobie przypominaæ... Kiedy przyszed³ powiadomiæ j¹ o zmianie kwatery, bo nie chcia³, ¿eby zrobi³ to ktoœ obcy... I ta – teraz idiotyczna – a wtedy bêd¹ca takim mi³ym i zabawnym gestem pizza... Pozornie œmieszna, ale nie kierowana wy³¹cznie zazdroœci¹ obawa, ¿e szeregi telepatów Byrona to nie miejsce dla niej... Kilka dobrych chwil... Kochana? Tak naprawdê, po prostu, a nie dlatego, ¿e akurat by³a potrzebna? Kochana. Kochana...
Czêœæ, która czu³a urazê, nie pozwoli³a jej podejœæ, nie pozwoli³a jej nawet spojrzeæ jeszcze jeden, ostatni raz. Ale to czêœæ, która pamiêta³a, objê³a w posiadanie umys³.
Nie mog³a podejœæ. Wys³a³a wiadomoœæ.
W myœlach Zack Allan zobaczy³ scenê, któr¹ w³aœnie prze¿ywa³. Ale zobaczy³ j¹ inaczej. Lyta podesz³a do niego, w milczeniu. Na chwilê po³o¿y³a mu rêkê na ramieniu i delikatnie, ciep³o poca³owa³a w usta. Popatrzy³a mu w oczy. „Mam nadziejê, ¿e znajdziesz kogoœ, kto bêdzie bardziej na ciebie zas³ugiwa³, Zack...”, powiedzia³a cicho.
Prawdziwa Lyta nadal sta³a odwrócona do niego plecami.
- Tak czy inaczej, zanosi siê na ca³kiem porz¹dn¹ przygodê – kontynuowa³ G’Kar.
Uœmiechnê³a siê nawet.
- Czujê, ¿e szykuje siê kolejna ksi¹¿ka.
- Doskona³y pomys³ – G’Kar prawie siê œmia³.
Obj¹³ j¹ ramieniem i razem, krok w krok, pod¹¿yli do czekaj¹cego statku. By³a jak zwykle – ch³odna i spokojna.
Nawet, kiedy gdzieœ z ty³u us³ysza³a ciche kroki. Wiedzia³a, czyje. Ale nie odwróci³a siê ju¿.
I tylko gdzieœ w g³êbi niej, po twarzy Lyty, która pamiêta³a wiêcej, ni¿ tylko Byrona, p³ynê³y pal¹ce ³zy.