|
Post by fidelio on May 26, 2007 13:48:20 GMT 1
Ostatnio stacje telewizyjne przekrzykiwały się w doniesieniach o samobójczej śmierci dwunastoletniej dziewczynki, która powiesiła się, gdy w pokoju obok trwała libacja alkoholowa zorganizowana przez jej matkę. Rodzinna tragedia, jakich - niestety - wciąż wiele w Polsce, może o bardziej dramatycznym zakończeniu niż "po prostu" rany na całe życie. Chodzi mi jednak o związki tej tragedii z mangą Hellsing. Nie znam się specjalnie na komiksach, ale cała ta medialna sprawa na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam pogooglać. Wyguglałam parę dziwnych rzeczy, np to, że Hellsing - wbrew słowom reporterów - to nie nazwisko bohatera, ale nazwa organizacji, z ramienia której zwalczał wampiry. Sam bohater, o którego chodzi, nazywał się Alucard (cwane z tym anagramem). Więc list pożegnalny, w którym Magda oznajmia, że odchodzi do "Hellsinga" jest albo nieautentyczny, albo ktoś coś pokręcił. Na youtube jest kilka clipów z fragmentami anime na podstawie tego komiksu - rzeczywiście bardzo krwawe. Na tyle, że 12letnie dzieci nie powinny tego oglądać bez zadzoru, wyjaśnienia, a może wręcz w ogóle. Ale czy to może stanowić motyw samobójstwa? Bardzo jestem ciekawa Waszych obserwacji. Moim zdaniem winę ponosi sytuacja w domu Magdy, tylko i wyłącznie. Fascynacja czymkolwiek - choćby bardzo intensywna i czymś bardzo krwawym - mogła być dla dziewczynki jedynie ucieczką od jeszcze bardziej przerażającej rzeczywistości na codzień. Obsesyjne zafiksowanie na jakimkolwiek temacie jest mentalną blokadą przed realną traumą. Zapewne może zabić, ale że tym razem poszło akurat o krwawą mangę to przypadek. Do samobójstwa doprowadza depresja, nic więcej. Gdyby Magda miała z kim pogadać (nawet, a może zwłaszcza, o swoim Alucardzie) nie sięgnęłaby po sznur. A dla osamotnionego dziecka w takiej rodzinie zabójcze może być cokolwiek (choćby religia - wyobrażalna jest dla mnie sytuacja, że dziecko w podobnych warunkach zabija się, aby być z Jezusem albo zmarłą babcią.) Ciekawe, czy teraz zacznie się nagonka na mangę, wampiry, cenzurowanie komiksów. Bardzo mnie ta historia przygnębiła. Fidelio
|
|
hesperyda
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Naczelny Polonistyczny Pedant Forum
Posts: 102
|
Post by hesperyda on May 26, 2007 15:35:57 GMT 1
Muszę się przyznać, że nie słyszałam o tej historii. Wyguglałam więc sobie artykuł na ten temat. A potem jeszcze jeden i jeszcze jeden i szczerze mówiąc - jestem tym naprawdę wstrząśnięta. Zafascynowałam się wampiryzmem, mając lat osiem, góra dziewięć, za sprawą przyjaciółki mojej siostry, totalnie odjechanej na tym punkcie. Moje zainteresowanie trwa do dzisiaj. Często zdarzało mi się pół-żartem pół-serio powiedzieć, że chciałabym zostać wampirzycą i nie specjalnie przekonywało mnie (i nadal nie przekonuje), że czułabym się podle, samej będąc nieśmiertelną, obserwując śmierć bliskich. W tej sprawie stykamy się kilkoma problemami. Alkohol w rodzinie i zaburzone poczucie bezpieczeństwa, pchnęły dziewczynę w objęcia świata fikcji. W dobie potterozy i fanfiction.net wszyscy widzimy, jak bardzo można się zafascynować alternatywną, filmową czy książkową, rzeczywistością. I nie ma w tym nic złego, dopóki zainteresowanie nie przeradza się w obsesję. W większości przypadków z tego się wyrasta, chociaż poznałam swojego czasu przez Internet dziewczynę, z mojego rocznika, której miesza się świat realny ze światem, który wypłynął spod pióra Rowling. Pewien dziennikarz bardzo słusznie nazwał sytuację po samobójczej śmierci Ani z Gdańska Neo-Werteryzmem. Brawo za spostrzeżenie! Z jednej strony żal, łzy i obrażające mnie osobiście słowa o "zbiorowej odpowiedzialności", a z drugiej jasny komunikat - wszyscy po niej płakali, więc może to nie takie głupie? I masz babo placek. Mniej więcej wiem, jaki charakter ma "Hellsing", ale nie zgadzam się ani ze zdaniem, że to Internet jest winny (jak sugerują niektóre pro-cenzuralne artykuły) ale nie do końca również podzielam zdanie Fidelio. Byłam mniej więcej w wieku Magdy, kiedy czytałam "Fausta" Roberta Nye`a, a że mniej-więcej wtedy najbardziej byłam zaczytana w potterozie, mając dwanaście lat zdarzało mi się, z ciekawości, czytać naprawdę mocne (i niekoniecznie dobrze i subtelnie napisane) erotyki, albo historie pełne bezmyślnych tortur, które miały na celu pokazać tylko, ile można z kogoś upuścić krwi. Nie rozmawiałam o tym z rodzicami - bo i po co, nie czułam takiej potrzeby - ale potrafiłam rozgraniczyć fikcję od rzeczywistości. Nazwijcie mnie bezuczuciową suką, ale o ile matkę Magdy powinno się napiętnować, o tyle Magdę nie można nazwać inteligentnym dzieckiem. Widzieliście zdjęcia jej pokoju? Na ścianie jest ŹLE NARYSOWANY pentagram. Dziewczątko nawet nie wiedziało, jak ten symbol powinien być ustawiony. Jaki z tego morał? Ano taki, że ona wcale nie interesowała się satanizmem i wampiryzmem, ale wciągnęła się w komiksową historyjkę. Rodziców nie tyle nie powinno interesować to, co dzieci czytają, ale to, jak na to reagują. Co dalej. Piszą o Magdzie: „nie miała koleżanek, miała problemy w szkole”. Dlaczego mam wrażenie, że miała obsesję na punkcie tego komiksy i wybierała tego typu rozrywkę zamiast normalnych ludzi i naukę? A kto na tym najbardziej ucierpi? Wydawcy mangi.
|
|
|
Post by fidelio on May 27, 2007 17:41:29 GMT 1
Masz rację, Hes: zapomniał wół, jak cielęciem był... Ja też byłam trochę dziwnym dzieckiem: w wieku jednocyfrowym pasjonowały mnie trzy rzeczy: dzieła wszystkie Szekspira w wersji BBC, filmy A. Kurosawy i współczesny dramat amerykański (np.T. Williams). Serio ;D. A horrory oglądałam pasjami, zakradając się do pokoju rodziców, którzy wtedy spali snem sprawiedliwych (było to w czasach sobotniego "Kina Nocnego"). I jakoś wyszłam na ludzi, albo przynajmniej na siebie samą. ;D Sprawa Magdy poruszyła mnie, bo jakbym się dobrze sprężyła, to mogłabym mieć 12-letnią córkę. Mówiąc o tym, że ta dziewczyna zapewne nie miała z kim pogadać nie miałam zreszta na mysli rodziców, tylko raczej jakąś przyjaciółkę, ciotkę, kurcze kogoś mądrzejszego, który by jej powiedział: "No dobra, wpadłaś po uszy - a teraz do cholery zrób z tym coś konstruktywnego!!" Naucz się angielskiego na przykład, żeby te wszystkie anime oglądać. Zacznij coś pisać, rysować etc. Masz rację, że to wyglądało na jakieś obsesyjne, ale dość w sumie płytkie, zainteresowanie: ot, jeden komiks, pewnie nie do końca zrozumiany. Może to była sprawa dla psychologa; fascynacje powinny dawać czlowiekowi siłę do walki, a nie wpędzać w jeszcze gorszą depresję. Po pierwszych youtubowych spotkaniach z firma Hellsing zastanawiałam się, cóż takiego mogło Magdzie aż tak zapaść w serce. Poguglałam sobie dzisiaj jeszcze trochę na temat pana Alucarda ("Hellsinga") i znalazłam parę ciekawszych rzeczy, np takich jak to: www.youtube.com/watch?v=xU-lFHVKgKo&mode=related&search= Hmmm... Jakby kolegę odrobinę rozbroić, z posoki i pyłu bitewnego odczyścić... To fajjjny... Złośliwie mu z oczu patrzy ale widać IQ. Fidelio
|
|
hesperyda
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Naczelny Polonistyczny Pedant Forum
Posts: 102
|
Post by hesperyda on May 27, 2007 20:53:10 GMT 1
Mrrr. Przyjrzałam się panu Arucardowi i wcale się dziewczynie nie dziwię, że się tak zafascynowała. Chyba sobie kupię mangę... Taki MS, a poza tym ja i tak lubię wampiry.
|
|
|
Post by Bazylia on May 28, 2007 9:08:04 GMT 1
(...) fascynacje powinny dawać czlowiekowi siłę do walki Piêknie to powiedzia³aœ Fi Przyznam siê bez bicia, ¿e sprawy nie znam (nie ogl¹dam wiadomoœci - po co siê do³owaæ, a guglaæ nie mam czasu), ale tak z ogólnych przemysleñ to coraz wiêcej rodziców mam wra¿enie sadza dzieciaki przed tv (Cartoon Network tudzie¿ inne, równie estetyczne i rozwijaj¹ce kreskówki) i uwa¿a ¿e to wystarczy. Pomijaj¹c, ¿e, jak to ktoœ co i raz stwierdza, zanika sztuka rozmowy... Konkretniej siê nie bêdê wypowiadaæ, tak¿e dlatego ¿e mangê nie bardzo trawiê, niezale¿nie od wydania (po empirycznym sprawdzeniu - jedyny w¹tek który by³by w stanie to zmieniæ te¿ nie da³ rady).
|
|
|
Post by lediable on Aug 24, 2010 18:31:01 GMT 1
Nie znam tej sprawy zbyt dobrze, nie jestem psychologiem, ale mechanizm eskapizmu znam doskonale. Pozwolę sobie podać swój przykład: od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną, utykam, kuleję na jedną nogę, chodzę o kuli/lasce odkąd pamiętam, ale chodzę o własnych siłach. Nigdy nie bawiłem się z rówieśnikami na podwórku jak inne dzieci, bo dzieciaki mi dokuczały, śmiały się ze mnie i opluwały. Dodatkowo po matce odziedziczyłem romantyczne usposobienie, skłonność do melancholii. To ona zabierała mnie do teatru, czytała mi (chcąc zrekompensować brak "normalnego" dzieciństwa?), wprowadziła mnie w świat literatury. Wszystkie najpiękniejsze chwile swojego dzieciństwa przeżyłem późną nocą nad czytaną książką – najpierw czytała mi matka, później – ja sam. W wieku 8 lat sięgnąłem po twórczość Le Fanu, trochę później - Poego. Moja wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Nieraz wyobrażałem sobie jak mszczę się na swoich podwórkowo – szkolnych prześladowcach (nawiasem mówiąc nauczyciele dostrzegli problem dopiero wtedy gdy próbowali mnie zepchnąć ze schodów), ale nigdy nie byłem sam z tym co przeżywałem. Zawsze była ze mną matka. Nie pilnowała tego co czytam, bo jakikolwiek nadzór nie miałby tutaj sensu, ale tego bym do końca nie "odleciał" w świat swoich fantazji. Gdybym mógł coś zmienić w swoim życiu – nie zmieniłbym niczego. Jeśli kiedyś, z jakiegokolwiek powodu, stracę pamięć będę się porozumiewać ze światem, jak Jambo z powieści Eco, językiem cytatów z literatury.
|
|