|
Post by Kaja on May 21, 2006 20:06:54 GMT 1
W przerwie między pisaniem ff upiornego powstał ff o wampirach. A na to wszystko zebrało sie parę rzeczy: - opowiadania wampiryczne "Pokój na wieży" - "mały" bzik Bazyli na punkcie kilku wampirów - ciągłe słuchanie na przemian płyt z musicali " Taniec wampirów" i "Dracula - Entre L'amour et la mort". To właśnie przez piosenki z tej ostatniej powstał ten ff stąd ten tytuł. Cóż mogę powiedzieć. Czytajcie i osądzcie sami. PS. Fani wampirów nie zlinczujcie mnie. Ja na prawdę niewiele wiem o nich.
|
|
|
Post by Kaja on May 21, 2006 20:07:55 GMT 1
"Pomiędzy miłością i śmiercią"
Carpe noctem
Chwytaj noc. Tak brzmi główne niepisane przykazanie wszystkich wampirów, kiedy światło księżyca budzi ich do życia. Wtedy każdy wampir opuszcza swoje legowisko, by świętując poczuć smak nocy wszystkimi zmysłami.
Carpe noctem
To wezwanie brzmiało w jej uszach, kiedy nieporuszona siedziała na płycie swojego grobowca. Wyglądała jak marmurowa figurka zlewająca się z białą płytą nagrobną, na której wyryte było kilka zdań o życiu osoby pochowanej w tym miejscu. Czytała je już kilkadziesiąt razy, jednak nigdy nie mogła sobie przypomnieć tamtego życia. Tylko mgliste wspomnienia kilku chwil ocalały w jej pamięci. Była teraz inną istotą, z nowym imieniem narodzoną w imię wiecznej miłości. Jednak popełniła błąd i żeby uratować to, na czym jej najbardziej zależało musiała zapomnieć o tej miłości. I tak, nie zdając sobie sprawy, zaciągnęła dług od rasy, której się wyrzekła w imię wieczności.
Carpe noctem
Księżyc lśnił jakby chciał potwierdzić to wezwanie, a ona wspominając upajała się jego blaskiem. Pamiętała dokładnie każdą swoją pełnię, ale dwie na zawsze utkwiły w jej pamięci. Pierwszą była noc jej narodzin, drugą, kiedy go spotkała. I nadszedł czas spłaty długu. * Krew, najcudowniejszy napój dla wampirów, powoli rozchodziła się po jej ciele. Z kolejną kroplą każda jej komórka ożywała i napełniała się nową siłą. Czuła, jak narasta w niej coraz większy apetyt, jednak wiedziała, że nie może pić do ostatniego tchnienia swojej ofiary. Musiała przestać w odpowiedniej chwili, aby serce nie przestało bić i nie zabić. Wbrew instynktowi powoli, tak, aby nie sprawiać bólu, wyciągnęła kły z szyi nieprzytomnego młodzieńca leżącego bezwładnie na ławce. Jego skóra pobladła i oddech stał się płytki, ale wciąż żył. Regina poczekała by rany na szyi przestały krwawić i już miała odejść, gdy nagle w ciemności usłyszała znajomy głos. - Widzę, że łowy się udały- jakaś postać rzekła przymilnym głosem. – Czemu jednak nie dokończysz? Zostało w nim sporo krwi. - Ty oczywiście byś sobie nie żałował, Baltazarze – odrzekła mrużąc oczy, by lepiej dostrzec swojego rozmówce. – Nie pamiętam, abyś znał takie słowo jak umiar. - Dawno już przestałem je używać – odpowiedział słodko stając tuż przed nią. Był to młody wampir o ostrych rysach twarzy i ciemnych opadających na czoło włosach. Regina znała go dosyć dobrze i niezbyt miała ochotę na rozmowę z nim. – Dlatego chętnie dokończę to, co zaczęłaś. - Nawet nie waż się go tknąć!- rzekła ostro odsłaniając kły pokryte jeszcze krwią. – Zresztą, od kiedy to pożywiasz się czyjąś zdobyczą? - Żartowałem – od razu zmienił ton na słodki. – Nie mam na niego ochoty, choć to przystojniak. A ty powinnaś wytrzeć buzie. Ubrudziłaś się jak dziecko. Nie znosiła tej jego wyższości. Baltazar kochał się wymądrzać i do tego potrafił tym uwodzić kobiety. Podał jej biała chusteczkę, która przyjęła i bez słowa wytarła usta. Była delikatna i pachniała słodkawą wonią kwiatowych perfum. Zapach ten pasował do kobiety. - Wspaniała, prawda? – zapytał widząc jak się jej przygląda. – Jej skóra była aksamitna, podobnie jak smak jej krwi. Regina spojrzała na Baltazara z niesmakiem, po czym oddała mu chusteczkę. - Dziękuję – odrzekła zdawkowo. – A teraz, jeśli możesz zostaw mnie samą. - Dlaczego ty ciągle masz wobec nich skrupułu? – zapytał nie zważając na jej prośbę. – W końcu jesteśmy od nich silniejsi i doskonalsi. - Nie ujęłabym tak tego – odparła wstając z ławki. – Zresztą to mój wybór, co będę robić. Chyba mam do tego prawo. - Oczywiście, że masz – przyznał. – Jednak, po co się katować skoro to nasza jedna przyjemność w wieczności. Hej, dokąd ty idziesz? Regina odwróciła się od niego i ruszyła alejką w stronę wyjścia z opustoszałego parku. - Tam gdzie nasze miejsce – odrzekła idąc przed siebie. – Do swojej trumny. - Przecież dopiero zaczęła się noc – Baltazar nie dawał za wygraną. Ruszył szybko za nią, aby dotrzymać jej kroku. – Mamy jeszcze sporo czasu, aby świętować i zaspokoić głód. - Dziękuję, ja już zaspokoiłam – rzekła nie zwalniając kroku. – Ale ciebie nie zatrzymuje. - Jakże bym śmiał zostawić damę samą – odrzekł szarmancko biorąc jej rękę. – Z przyjemnością cię odprowadzę. Zatrzymała się zdziwiona. Baltazar często ją denerwował, ale momentami zaskakiwał i śmieszył. - Nic mi się w nocy nie stanie – wydostała swoją dłoń z jego ręki. – Jakbyś nie zauważył jestem wampirem. - Ale ja mam właśnie ochotę na spacer z wampirzycą przy świetle księżyca – upierał się przy swoim. - Księżyc schował się za chmury – spojrzała na niebo. – Gwiazd też nie ma, ale skoro się uparłeś. - A co z nim? – zapytał nagle wskazując na ławkę. - Nic mu nie będzie – odrzekła spoglądając w tamtą stronę. – Tutaj nikt go nie znajdzie a rano obudzi się trochę słaby i skołowany, ale przeżyje. - Jak zawsze o wszystkim pomyślała – westchnął, jednak zaraz urwał widząc jej złość. * Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu przez opustoszałe ulice. Zimna i deszczowa noc nie zachęcała do opuszczenia ciepłych domów. Wampirom jednak nie przeszkadzało zimno. Każda noc była dobra, aby opuścić trumnę i udać się na polowanie. - Mogłaś go przemienić – odezwał się w końcu Baltazar przerywając cisze, jaka panowała między nimi. - Kogo miałabym przemienić? – zapytała nie zatrzymując się. - Twoją ofiarę. Przez chwilę obserwowałem was i dostrzegłem, że bardzo mu się spodobałaś. Byłby idealnym towarzyszem dla ciebie... - Ja nie potrzebuje towarzysza – przerwała mu ostrym głosem nieznacznie przyspieszając. Znowu nastała między nimi cisza, którą rozpraszał jedynie cichy dźwięk ich kroków na mokrym bruku. - Po co nam na świecie kolejny wampir? – westchnęła cicho. - Bycie wampirem wcale nie jest takie złe – odrzekł, chociaż ona nie oczekiwała odpowiedzi na to pytanie. Nie miała ochoty na rozmowę a już na pewno nie z Baltazarem. - Wieczne życie w mroku potępiona przez wszystkich – odparła z drwiną w głosie. – To naprawdę może nie być złe. - Wampir nie pogodzony ze swoim losem – rzekł słodkim głosem. – Widać zostałaś nie bardzo zdając sobie sprawę, co cię czeka... - Dobrze sobie zdawałam sprawę, co mnie czeka – przerwała mu pełnym złości głosem zatrzymując się gwałtownie. – I jestem pogodzona ze swoim losem, ale uważam, że inni nie muszą dokonywać takich wyborów. Niech ludzie żyją swoim własnym losem, albo odchodzą w spokoju. Za to ty widzę bardzo chciałeś być wampirem. - Oczywiście – odrzekł zakładając ręce na piersi. – Uwiodłem piękną wampirzycę a ona obiecała mi, że zostanę z nią na zawsze. Jednak po pewnym czasie zapragnęła czegoś więcej. - Jak mi przykro – odparła drwiąco. Dobrze znała historię Baltazara i wiedziała, że było na odwrót, ale nie poprawiła go. – Pewnie teraz ma nowego towarzysza. - Już nie istniej. Zapolował na nią van Helsing – w jego głosie pojawiła się gorycz i smutek. Milczał przez chwilę patrząc na mokrą od deszczu ulice, po czym dodał – Dobrze jej tak. - Być zabitym przez samego van Helsinga. Co za zaszczyt – odparła starając się jakoś go pocieszyć, chociaż zupełnie nie wiedziała jak to zrobić. Pomiędzy wampirami zanikają współczucie, przyjaźń i miłość. Niektóre z nich posiadają tylko nikłe wspomnienia tych uczuć. - Z drugiej strony nasze dary – zaczął Baltazar zmieniając temat. Powoli znowu ruszyli przed siebie. – Jesteśmy silni. Mamy wspaniały wzrok, węch. Możemy robić rzeczy, o których ludziom się nawet nie śniło... Regina nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się odsłaniając swoje kły. Może Baltazar był zadowolony ze swojego daru, ale jej był dosyć dziwny. Oprócz tego, że potrafiła czytać w myślach ludzi jak i wampirów widziała jeszcze ich losy. Wiedziała, kim byli w przeszłości i co stanie się z nimi wkrótce. Wampiry wiedziały o jej zdolnościach, ale żaden z nich nie pytał ją o przyszłość. Niektóre nawet ja unikały, jakby się bojąc tego, że przepowie ich unicestwienie. - Bardzo bym chciał spotkać tego, który posiadał wszystkie nasze dary – dokończył. - Drakulę? – spojrzała na swojego towarzysza. – Nie wiem, czy możliwe jest spotkać legendę. - Nie wierzysz w niego? – zdziwił się. – Przecież on był pierwszy i właściwie wszyscy od niego pochodzimy. Ktoś musiał być pierwszy. - Nie wątpię w to, że ktoś był pierwszy – przyznała mu rację. – Jednak nikt nie udowodnił, że to był on. - A chciałabyś go zobaczyć? – zapytał nagle Baltazar stając. – Udowodnię ci, że mam racje. - O czym ty mówisz? – odwróciła się zdziwiona. - Coś ci pokażę. To naprawdę niedaleko – odparł, po czym nagle zawrócił. – Idziesz? Nie zastanawiają się długo ruszyła za nim. Nie wiedząc, czemu nagle zapragnęła go zobaczyć i czuła, że coś ją ciągnie do niego. * Zatrzymali się przed wejściem na cmentarz. Nie znała tego miejsca. Spojrzała na porośnięte bluszczem zmurszałe kolumny podtrzymujące metalowe odrzwia bramy cmentarza, z których jedno było wyrwane z zawiasów i odstawione na bok. Zrozumiała, że miejsce to zostało dawno opuszczone zarówno przez ludzi jak i wampiry. - Co to za miejsce? – zapytała, kiedy weszli do środka. - Dokładnie nie wiem – odparł Baltazar, prowadząc ja przez zawiłe alejki między grobami. – Pewnego razu, kiedy jakiś z bożej łaski pogromca trafił na mój ślad schroniłem się tutaj i odnalazłem miejsce, które chce ci pokazać. Wampiry najlepiej czują się dobrze na cmentarzu i nie przeszkadza im nawet brak księżyca dającego jedyne światło w nocy. Jednak tutaj Regina czuła się nieswojo. Zazwyczaj pomimo ciszy, jaka ją otaczała w takich miejscach słyszała nieuchwytne dla ucha człowieka dźwięki nocnych stworzeń i inne odgłosy nocy, ale teraz otaczał ją martwa cisza. Nie wyczuła też żadnego wampira. Wprawdzie groby mogły zostać opuszczone na czas nocy, ale w takich miejscach przebywały tylko bardzo wiekowi przedstawicieli jej rasy, a spotkanie z nimi nie należało do przyjemności. Baltazar przyspieszył wyprzedzając ją nieznacznie. Ona sama szła niezbyt szybko rozglądając się. Oglądała zniszczone przez czas mogiły. Niektóre z nich były prawie zupełnie rozsypane a tablice nieczytelne. Marmurowe i kamienne pomniki potraciły swoje części stercząc jak okaleczone postacie. Regina czułą jak miejsce to próbuje do niej przemówić w jakimś niezrozumiałym języku, ale pustka zagłuszała je. Ta cisza była dla niej nie do wytrzymania. Oderwała wzrok od grobów i przyśpieszyła kroku, aby dogonić swojego towarzysza. - To tu – Baltazar wskazał niewielki czarny budynek znajdujący się w jednym z naroży cmentarza w pobliżu ogrodzenia. Miał on okrągły kształt z dobudowanymi po bokach dwiema nawami. Z jego spadzistego dach w dużej mierze pozbawionego dachówek sterczała jakby niedokończona wieżyczka. Z drewnianych drzwi zerwane były metalowe ozdoby i zamek. Budynek wyglądał jak kaplica cmentarna. - Chodź – rzekł i ruszył do drzwi. - Ja tam nie wejdę – odrzekła twardo nie ruszając się z miejsca. – Przecież to kaplica. Nie możemy wchodzić do świętych miejsc. Chyba, że chcesz cierpieć. - Nic ci się nie stanie –zapewnił przystając. – Już raz tu się schroniłem. To musiała być kaplica, ale wygląda jakby ktoś ją porzucił przed ukończeniem. Zresztą ten cmentarz ma drugą kaplicę. Widziałem ją. - Zatem, co to jest? – zapytała niepewnie wchodząc na kamienne schody prowadzące do drzwi. - Też bym to chciał wiedzieć. Domyślam się tylko, że ten, kto to budował znał wampiry. Regina nie podzielała entuzjazmu Baltazara, ale ciekawość zwyciężyła. Przez chwilę wahała się przed wejściem, ale w końcu zamknęła oczy i przekroczyła próg kaplicy w oczekiwaniu na to, że coś się stanie. Nic jednak nie poczuła. Wewnątrz budynek wyglądał na jeszcze bardziej zniszczony. W miejscu, gdzie zazwyczaj znajdował się ołtarz stał nagi kamienny stół porośnięty mchem. Ściany rozpadające się pokryte był pnącą roślinnością, która zakrywała wyblakłe malowidła. W niewielkich oknach pozostały tylko szkielety witraży. Jedynie podłoga nie była naruszona. Marmurowa posadzka powstrzymała rośliny przed przebiciem się i całkowitym opanowaniem tego miejsca. Baltazar ruszył w prawą nawę, a ona podążyła za nim. - Spójrz tutaj – wskazał na jedną ze ścian. – Czyż to nie piękne? Regina popatrzyła uważnie na tą ścianę. Wyłożona była drobną barwną mozaiką, która odpadła już w kilku miejscach. Pomimo upływu czasu kolory jej nie wyblakły. Obraz przedstawił bitwę, jednak nie to przykuło jej uwagę. W centralnym miejscu stał mężczyzna w pełnej zbroi trzymający w ręku zakrwawiony miecz. Bitwa była tłem do jego postaci, a on sam wyglądał jak przywódca wojsk prowadzących bój. Średniowieczna potyczka wojsk. - Ładne- przyznała nie odrywając wzroku od postaci rycerza. – Ale chyba nie jesteśmy tutaj, aby zachwycać się starą mozaiką. - Oczywiście, że nie – wyszczerzył kły w uśmiechu. – Chce ci przestawić Drakulę. I wskazał jej postać rycerza. Regina spojrzała na niego zaskoczona. Pradawne opowieści wampirów o ich pierwszym ojcu jednak były prawdą. Wciąż jednak nie mogła w to uwierzyć. - Skąd ta pewność – odrzekła sceptycznie spoglądając na Baltazara. – W końcu to może zwykły rycerz. Zresztą, kto z nas potępionych byłby umieszczony na ścianach świętego miejsca. - Nie przyprowadziłbym cię tu, gdybym nie miał pewności – mówił idąc wzdłuż mozaiki, po czym nagle uklęknął. – Choć tutaj, coś zobaczysz. Podeszła do niego i dostrzegła, że w dolnej części obrazu znajduje się jakiś tekst. Uklękła by lepiej się mu przyjrzeć. Ozdobne litery były w paru miejscach nieczytelne. - To po łacinie – odrzekła próbując przeczytać tekst. – I niezbyt czytelne. Nie wiem, czy uda się to rozszyfrować - Ja to przeczytałem – odrzekł z nieskrywaną dumą w głosie. Regina dobrze wiedziała, że Baltazar zna łacinę i jeszcze kilka języków. Niektóre z posiadanych za życia umiejętności przetrwały i w tym życiu. – Przesiedziałem tutaj kilka godzin, bo ten pogromca był bardzo uparty i z nudów znalazłem to. Przysunęła się bliżej ściany i poczęła powoli czytać to stare pismo. - „Vlad IV Książe Wołoszczyzny walczył w imię Boga, by w pogańskich ludach głosić...”- urwała nie mogąc odczytać tekstu. - Tutaj możemy się domyślać – odrzekł wskazując zamazany fragment. – Ale dalej idzie: „...Był to odważny i honorowy człowiek, ale przy tym bardzo okrutny...” - „...zawarł sojusz z królem węgierski poprzez ślub z jego siostrą Elheminą...” – przeczytała dalszy fragment. – „Pokochał on księżniczkę wielką miłością, z której narodziło się nieszczęście...” Ale tutaj to jest wielka dziura. Została tylko końcówka. Baltazar pochylił się jeszcze bardziej i doczytał zakończenie. - „ ...Przeklęty przez Boga został skazany na wieczne życie i krew, o której nigdy nie zapomni. Szczerzcie się losów Syna Smoka...” - Drakuli – dokończyła za niego. – To naprawdę on. Wstała z kolan i jeszcze raz podeszła do mozaiki. Spojrzała na twarz Księcia. Była posępna i pełna gniewu. Ciemne włosy wyłaniając się z hełmu opadały na jego blade policzki czynią jego oblicze drapieżnym. Tylko oczy wyglądały jakoś inaczej. Było w nim coś takiego ujmującego. - Tęskniłeś Książe za swoją ukochaną, kiedy rozdzieliła was kolejna wojna – pomyślała to nie wiedząc czemu. – Nie mogłeś się doczekać, kiedy zatopisz się w jej objęciach. - Teraz mi wierzysz? – zapytał Baltazar podchodząc do niej. Nie odpowiedziała. Nagle stała się jakby nieobecna. Jej myśli wypełnił się nieznanym jej dotąd wspomnieniami, w których dokładnie widziała twarz rycerza, który nagle ożył i jeszcze kobietę o obliczu pełnym pasji i szaleństwa. Nie wiedząc, czemu zrozumiała nagle, że ona jest jej bardzo bliska. Czuła, że królowa posiadała ten sam dar i to dla niej było przekleństwo, bo widziała jak jej ukochany mąż zostaje przeklęty, a ona sama traci życie. - Mój Książe Nocy nie zostawiaj mnie – zdawała się wołać w pustkę. - Regina, co ci jest?- jakby z oddali usłyszała głos Baltazara. Postać rycerza, która wydawała się ożywać znowu wróciła na obraz, a głos ucichł. - Nic – odsunęła się od obrazu. – Zupełnie nic. - Mówiłem ci, że musimy już wracać, jeśli chcemy zdążyć przed świtaniem – odparł niecierpliwie. - Chodźmy zatem – rzekła nie patrząc na niego. Kiedy wyszła na powietrze na niebie znowu pokazał się księżyc w całej krasie pełni. Spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, że już nigdy nie zapomni jego twarzy. Że wkrótce go spotka.
|
|
|
Post by Bazylia on May 22, 2006 21:17:44 GMT 1
(To zabrzmi banalnie...) Bardzo ³adne Kojarzy mi siê ze Stokerowsk¹ Min¹ i z musicalowym Krolockiem. I moment w którym Dracula wyszczerza zêby... Ja wiem ¿e to jest powa¿ny ff ale musia³am siê rozeœmiaæ ;D P.S. W którym momencie to ja niby mog³am siedzieæ w krzakach?
|
|
|
Post by Kaja on May 23, 2006 17:09:53 GMT 1
Nareszcie – usłyszał bardzo ciche, pełne ulgi westchnienie. Zrozumiał, że po odejściu wampirzyc wcale nie został sam. Jakieś obce stworzenie kryło się w ciemności. Dokładnie czuł jego umysł, ale nie słyszał myśli. Wytężył zmysły, aby je poczuć wyraźniej. - To na nic – usłyszał teraz, łagodny, ale zdecydowany głos. – Nie jestem żywą istotą. - A kim jesteś? – zapytał ciekawy i zdziwiony, bo nikt i nic nie oparło się dotychczas jego woli. - Tym, kim ty, Książe Nocy – poczuł, że głos zbliżył się i przed oczami pojawił się niewyraźny cień. Zarys kobiecej postaci. Nie widział jej twarzy, ale wydawało mu się, że przez ułamek sekundy dostrzegł błysk bieli jej kłów. - Wampir – stwierdził z niesmakiem. – Chyba kazałem iść wam precz! - Nie waż się mnie z nimi porównywać! – rzekła gwałtownie ze wściekłością.– To... Nie dokończyła, nie musiała zresztą, gdyż on wyraźnie poczuł, co myśli o jego towarzyszkach. Zdał sobie też sprawę, że ta wampirzyca czujnie mu się przygląda. Wcale mu się to nie podobało. - W takim razie, po co tu jesteś? – jej obecność irytowała go. W taką noc stanowczo wolał być sam. - Zawsze chciałam wiedzieć jak wyglądasz – odrzekła niespodziewanie. – Jak wygląda Drakula. Jej odpowiedz go zaskoczyła. Był coraz bardziej ciekawy jej wyglądu i jakby na jego życzenie za chmury pojawił się księżyc oświetlając światłem stojącą przed nim sylwetkę, która stała przed nim. W blasku miesiąca dostrzegł młodą kobietę o bladej skórze i błyszczących źrenicach. Teraz był już pewny, że ma do czynienia z wampirem. Jakby na potwierdzenie dostrzegł dwa ostre kły, które wyzierały z jej półotwartych ust. Mówi się, że wampiry potrafią rozpoznać swój wiek. Nie zwodzi ich, tak jak ludzi, zewnętrzna powłoka wciąż odnawiana przez przypływ świeżej krwi. Wyraźnie czuł, że stoi przed nim młody wampir, który wprawdzie dawno już pożegnał się z ludzkim życiem, ale nie mający więcej niż stu lat. - Podobno byłeś tym pierwszym – rzekła znowu odgarniając z policzka lok jasnych włosów. – Pierwszym wampirem, który to wszystko zaczął. - I po to tu jesteś, żeby dowiedzieć się „Dlaczego?” – westchnął nagle wszystko rozumiejąc. – Jeżeli chcesz wiedzieć to nie znam odpowiedzi na pytanie, dlaczego jesteśmy tym, czym jesteśmy. - Nie po to tu jestem – odrzekła nie zwracając uwagi na jego irytację. – Już od jakiegoś czasu cię obserwuję i chciałam o coś zapytać, ale one, te kreatury... Syknęła z obrzydzeniem, po czym nagle zmieniła temat. - Wiesz, jakoś inaczej sobie ciebie wyobrażałam. - Bardzo dziękuję – odrzekł po chwili sarkastycznie.- A mogłabyś przynajmniej powiedzieć, kim jesteś? Mógłbym poznać twoje imię? - Regina – odparła. – Tak przynajmniej zostałam nazwana przez tego, który dał mi to życie. To miało być na pamiątkę kogoś, kto był przyczyną powstania nas. Regina to inaczej... - Królowa – dokończył zmienionym głosem. – Ona była najwspanialszą królową, ale ty nie jesteś do niej podobna. Jak brzmi twoje prawdziwe imię? - Nie wiem – opuściła głowę. – Nie pamiętam, kim byłam. Tylko obrazy i uczucia przypominają mi, ze nie zawsze byłam wampirem. Zawsze jest tak, że potrafimy czuć bardziej niż inni ludzie. - Ani ty, ani ja, nie jesteśmy ludźmi – zauważył. – Jesteśmy wampirami, które piją ich krew i zabijają. - Tak jak ty tą dziewczynę, która przyszła do ciebie zeszłej nocy– rzekła z wyrzutem. – Chyba miała na imię Lusi... - Sama tego chciała. Zresztą ona żyje. - Raczej umarła dla nowego życia – poprawiła go spoglądając nagle na księżyc. Za jakiś czas miał nastać środek nocy. Oboje poczuli jak księżyc wzywa ich, aby korzystali z nocy. Wyostrzał ich zmysły, by mogli polować. – Zostawiłeś ją potem samą nie ostrzegając przed tym, co ją czeka. Nasz los jest czasem gorszy od śmierci. Dokończyła cichym głosem obserwując go uważnie. - Odkąd to wampiry przejmują się losem innych wampirów? – rzekł wyszczerzając przy tym swoje pokaźne zęby. – Wampir to wampir. Da sobie sama radę, albo nie. Będzie zabijać. - I stanie się jak twoje nałożnice – znowu wyczuł pogardę w jej głosie. – Nie pozwolę, aby stała się kimś, kto bezlitośnie bawi się ludźmi, aby zaspokoić swoje rządzę zanim pozbawi ich życia. Tak nie można. Jej słowa przerwał jego upiorny śmiech, który rozbrzmiewał w ciszy nocy. Gdyby jakiś człowiek byłby w pobliżu, pomyślałby, że to sam szatan chichocze w tą diabelską noc. - Wampir, który żałuje ludzi – odrzekł, kiedy przestał się śmiać. – Wybacz cynizm, ale przecież ludzie są naszym pokarmem. - Naszym pokarmem jest krew – poprawiła go. – A teraz na świecie przelewa się jej bardzo dużo. Zbyt dużo ludzi chce ją oddać, aby móc stać się kimś takim jak my. To ich wybór. Nie możemy jednak polować bez opamiętania, bo jeśli zniszczymy rasę ludzi to zniszczymy siebie. - I uważasz, że przez to, że dając im śmierci, zamiast wiecznego życia jesteś dobra. Bzdura! - Przestała być dobra odkąd stałam się wampirem. Jednak to ja sama wybrałam, kim się stałam i muszę się z tym pogodzić. Wiem, że nie potrafimy żyć inaczej, jednak zawsze można wybrać mniejsze zło. Kiedy to mówiła jej postać oświetlona światłem księżyca lśniła jak posag ze srebra. Nie wiedział skąd się wzięła, ani z jakiego powodu zaczął z nią rozmawiać. Nie rozumiał też, dlaczego nagle poczuł, że jego gniew ustępuje. - A czy istnieje coś takiego, jak mniejsze zło? – w jego głosie oprócz drwiny pojawiła się nuta niepewności. - Nie wiem – szepnęła ze smutkiem w głosie. – Ale spróbuje je znaleźć. W oddali usłyszeli szum drzew. Mimo, iż nie czuli na skórze wiatru, to jednak coś zmieniło się w nocnym powietrzu. Noc wzywała ich. Regina wciągnęła głęboko powietrze w nozdrza. - Czekają na mnie, by świętować pełnie. - Ja już nie dostrzegam jej piękna – odrzekł zrezygnowanym głosem. – Każda z nich to dla mnie udręka. - Nie ma dla nas nic piękniejszego nic najjaśniejsza noc w miesiącu – poruszyła się płynnym ruchem i sięgnęła po jego rękę. Nie powstrzymał jej, kiedy objęła nadgarstek ręki. – Przecież to ty nauczyłeś nas ją wielbić. Nagle poczuł jej krew. Wampirzą krew, która tak szybko rozpada się w nicość. Jednak w jej krwi wyczuwał jeszcze coś. Jakieś dalekie wspomnienia, obrazy, w których, ku swojemu zdziwieniu, zobaczył siebie i swoją ukochaną, Elheminę. - Stworzyłeś nas. A każde z nas nosi w sobie wasze odbicie – mówiła cicho prawie nie poruszając ustami, a jej głos bardziej brzmiał w jego głowie niż uszach. – Dzieci nocy, które wielbią ją jak nikt inny, bo nienawidzą dnia. - A twoje pytanie? - Czy warto było dla niej? – teraz już miał pewność, że nie mówi do niego tylko pozwoliła mu czytać swoje myśli. – Czy warto było z miłości do niej? Powoli zwolniła jego dłoń z uścisku. - Musze już iść – zabrzmiał jej łagodny głos. - A odpowiedź? – zapytał po chwili milczenia. - Już ją znam – uśmiechnęła się smutno nieznacznie odsłaniając swoje białe kły. - Czy jeszcze cię zobaczę? – zapytał z nadzieją w głosie. - Jeśli wieczność pozwoli – odpowiedziała w taki sposób, w jaki żegnają się wampiry. – Czuję, że one wracają i pewnie będą o ciebie zazdrosne, jak mnie tu zobaczą. Westchnęła, a potem znowu wciągając powietrze w nozdrza zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. W głowie pozostał mu jej łagodny głos. - Do zobaczenia Książe Nocy. * To, że tu przyszła było z jej strony największą głupotą. Człowiek, z którym chciała porozmawiać zabijał takich jak ona, a teraz, kiedy powie mu prawdę, nic go nie powstrzyma. Musiała jednak to zrobić. Dawna obietnica wracała za każdym razem, kiedy w jej żyłach pojawiała się świeża krew. Śmierć za życie, życie za śmierć. Musiała zrobić wszystko, aby wybrać mniejsze zło. Nagle zobaczyła przed sobą sylwetkę mężczyzny i poczuła jakby jej ciało rozrywała jakaś siła. - Odejdź demonie z piekła! – mężczyzna trzymał w ręce krucyfiks kierując go w jej stronę. Ból był nie do zniesienia. Zawyła i osunęła się na kolana. – Obróć się w proch! - Przestań!- jęknęła wijąc się na ziemi z bólu. – Musze z tobą porozmawiać! - Zamilknij córko szatana W imię Ojca...!- kontynuował dalej nie zwracając uwagi na to, co do niego mówi. - Przestań! – zawyła głośno ostatkiem sił. – Wysłuchaj mnie, jeśli chcesz pomóc swojej córce! Van Helsing, odsunął krzyż na pewną odległość tak, że poczuła pewną ulgę, po czym gwałtownie chwycił ją za gardło i przyciągnął do siebie, aby dokładnie się jej przyjrzeć. - Co wiesz o mojej córce?! – wydał pełny gniewu i rozpaczy krzyk. – Gdzie jest Lusi?! - Puść mnie! – rzekła słabym i chrypiącym głosem. – Wszystko ci powiem, po to tu przyszłam. - Nie wierze wampirom – ścisnął mocniej, ale nie sprawiało jej to takiego bólu, jak krzyż. Kiedy tylko go odsunął od razu poczuła jak wracają jej siły. W każdej chwili mogła się mu wyrwać. Wampir były zazwyczaj pięć razy silniejszy od dorosłego mężczyzny, jednak nie wykorzystała swojej mocy, bo przez to wszystko mogłaby zniszczyć. - Rób jak chcesz – wróciła jej dawna hardość. – Możesz mnie zabić, ale wtedy nic nie dowiesz się o swojej córce. Przez dłuższą chwilę zapadła cisza. Van Helsing patrzył jej prosto w oczy z obrzydzeniem, a ona dostrzegła, że w jego spojrzeniu kryje się także bezgraniczna rozpacz przechodząca prawie w obłęd. Nagle odepchnął ją z całej siły tak, że upadła. - Czy ona żyje? – zapytał drżącym głosem. Usiadła na ziemi i spojrzała na niego. Przed chwilą wydawał jej się silnym mężczyzną, a teraz stał się starcem czekającym na to, że za chwilę ktoś odbierze mu się największą skarb i ostatnią nadzieję, która trzyma go przy życiu. - Nie ma jej wśród żywych - mówiła powoli nie patrząc mu w oczy.- Stała się jedną z nas. Kiedy to usłyszał opadł bezradnie na jeden z grobowców i począł szlochać. Milczała czekając aż się uspokoi. Kiedyś, w innym życiu wydawało jej się, że bycie dzieckiem nocy było czymś wspaniałym. Gdyby tylko wiedziała jak się myliła, jak bardzo się myliła. - Kto jej to zrobił?! – zapytał, kiedy jego złość minęła. – Drakula! Nie odpowiedziała, bo nie brzmiało to jak pytanie. Wstała powoli czując jeszcze działanie krucyfiksu. Nie wiedziała właściwie, co może mu powiedzieć, podeszła więc tylko do niego. - Dla niektórych to nie przekleństwo – rzekła w końcu łagodnym głosem. – Ona jest już kimś innym, ale jeśli ją kochasz, to musisz przerwać to... Wyprostował się i odwrócił w jej stronę. Teraz wyraźnie dostrzegła, że jego rozpacz minęła a w jej miejsce pojawiła się obojętność i coś jeszcze, coś, co mogłoby przerażać. - Zrobię wszystko dla mojej kochanej Lusi – odrzekł zimnym głosem. – Nawet, jeśli będę musiał zrobić to sam. I nie spocznę, póki on nie obróci się w proch. Ostatnie słowa brzmiały jak przysięga i wiedziała, że tylko śmierć może przeszkodzić temu człowiekowi. Nie mogła jednak nic zrobić. Przysięgła pomagać takim jak on, nawet wbrew sobie. - Teraz nie czas na to – szepnęła. –Musimy ją odnaleźć. Wyciągnęła do niego rękę. - Chodź, musimy się spieszyć. * Było już po wszystkim. Dziewczyna została uwolniona, a jej dusza, nie dotknięta jeszcze przekleństwem, odeszła w spokoju. Śmierć była wyzwoleniem. Wiedziała o tym, ale bała się zdecydować na ten krok. Co zrobi, jeżeli tam po drugiej stronie nie spotka swojego ukochanego? On tam już jest, a na tym świecie pozostał tylko proch i kości. Oparła głowę o zimną płytę grobowca. Chciała poczuć ulgę i zapomnieć, ale zamiast tego zdała sobie sprawę, że jest obserwowana. Podniosła wzrok i dostrzegła przed sobą postać dziewczyny. Poznała ją. Była to Mina, przyjaciółka Lusi. Widziała ją właściwie tylko przez chwilę, kiedy van Helsing poszedł po pomoc w odnalezieniu i uśmierceniu swojej córki. Spojrzała wtedy w jej oczy i zadrżała, bowiem zobaczyła w nich odbicie dawnych wspomnień. Poznała ją od razu, bo widziała ją w jego myślach. Obraz królowej Elheminy. - Nie powinnaś przychodzić na cmentarz o tej porze – podniosła się, aby lepiej się jej przyjrzeć. – To niebezpieczne miejsce. Słabe światło księżyca oświetlało cmentarz, jednak Mina mogła dokładnie przyjrzeć się wampirzycy. W pierwszej chwil poczuła strach widząc jej blada cerę, pokaźne kły i płonące tajemniczym blaskiem źrenice. - Chciałam być blisko Lusi – odparła trochę niepewnym głosem. Regina wyczuła jednak, że mimo strachu wciąż nie odeszła. – Nie chciałam, aby coś złego jej się stało. - Nie powstrzymaliście najgorszego – odrzekła, ale to słowa nie były o tej biednej dziewczynie, tylko o Minie. Te parę minut pozwoliło jej zajrzeć do jej duszy i zrozumiała, że on już tam był. Książe Nocy już nią zawładną, widząc w niej dawno utraconą miłość. Nie wiedział jednak jak bardzo się myli, bo chociaż wyglądała jak Elhemina, to jednak nią nie była. W jej sercu nie widziała mściwości, żądzy krwi, ani też szaleństwa dawnej królowej. Dostrzegła natomiast uczucie, które kiedyś sama utraciła. - Dlaczego nam pomagasz? – zapytała nagle Mina. – Przecież jesteś... - Wampirem – dokończyła za nią. – A czyż wampir nie może robić takich rzeczy? Nie odpowiedziała milcząc przez chwilę. Po chwili znowu się odezwała. - A ty, w jaki sposób stałaś się wampirem? Zaskoczyło ja to pytanie. Właściwie to nikt nigdy ją o to nie pytał. - Z miłości – odrzekła krótko. Teraz Mina wyglądała na zaskoczoną. Przyglądała się jej z niedowierzaniem. - Cóż w tym dziwnego? – wampirzyca usiadła na nagrobku i wskazała dziewczynie miejsce obok siebie. Mina przez krótką chwilę wahała się, ale jednak ciekawość zwyciężyła. - W końcu ja też kiedyś byłam człowiekiem – zaczęła, gdy Mina usiadła tuż przy niej. Nie dotykała jej, ale całą sobą czuła jej ciepło i słyszała przyspieszona bicie jej serca. Słyszała też szmer jej krwi. Był to dźwięk niesłyszalny dla człowieka, ale pobudzający instynkty wampira, umiała jednak nad nimi panować. - Nie pamiętam dokładnie, co się stało oprócz tego, że zakochałam się i znalazłam szczęście– odwróciła od niej wzrok by móc lepiej poskładać wszystkie obrazy zatarte przez czas. – Uczucie, które mi je dało przyniosło mi jego, a on patrzył na mnie tak jak na ciebie młody Jonathan. Mina zaczerwieniła się i zmieszała. Regina nie musiała widzieć jej twarzy, żeby to zobaczyć. - Teraz chyba rozumiesz jak bardzo chciałam, aby trwało to wiecznie zwłaszcza, kiedy śmierć była blisko. Myślałam, że znalazłam rozwiązanie, ale myliłam się. Nie widziała, że wieczność niesie za sobą coś jeszcze. Przekleństwo. Żaden wampir ci tego nie powie. Nam tylko zależy na tym, aby zaspokoić swój głód. Na szczęście ktoś jeszcze kochał mojego księcia i uratował go w ostatniej chwili. Dla mnie jednak było za późno. Nie miałam wyjścia i musiałam odejść zostając dla niego tylko wspomnieniem. Przed odejściem przyrzekłam jednak, że nie pozwolę, aby kogoś jeszcze coś takiego spotkało. - To bardzo smutna historia – szepnęła po chwili Mina. Teraz dopiero zauważyła, że wampirzyca jest tak naprawdę młodą dziewczyną o jasnych włosach i łagodnych rysach twarzy. Tylko przez bladość i błyszczące oczy wyglądała jak zjawa. Mina zastanawiała się jaka była przed przemienieniem. Musiała być ładna. - Zatarta przez czas – westchnęła wampirzyca odwracają wzrok ku swojej towarzyszce. – Z miłością tak jest. Przez nią możemy się pomylić. Bardzo pomylić. Przynosi nam przekleństwo, ale i wybawienie. Wyciągnęła rękę ku Minie i dotknęła jej policzka. Dziewczyna zadrżała, kiedy poczuła na swojej twarzy grobowy chłód, ale nie odsunęła się. - Nie rozumiem, o czym mówisz – odrzekła. - O Nocy, która chce cię opętać – zaczęła mówić jakby nieobecnym głosem. – Jesteś między dniem i nocą a każde z nich wzywa cię do siebie... Przerwała widząc przerażenie na twarzy dziewczyny. - Odejdź już stąd – poleciała jej opuszczając rękę.- Czuję, że tam przy bramie czeka na ciebie twój Jonathan. - Twoja twarz – pomyślała, kiedy znowu została sama. – Dlaczego to właśnie ty? A może jesteś drugą szansą, którą i ja kiedyś dostanę? c.d.n wieczorem
|
|
|
Post by Kaja on May 23, 2006 18:37:54 GMT 1
Deszcz przestał padać, a burza wydawała już swoje ostatnie tchnienie, raz po raz coraz rzadziej rozświetlając nocne niebo. Kiedy kolejny raz ciemność nocy została przecięta przez światło błyskawicy, przez moment można było dostrzec, że jakaś postać stała na wzgórzu, z którego rozciągał się widok na miasto. Stała prawie nieruchomo bez strachu, że grom może pozbawić ją życia. Znowu błyskawica przeszyła niebo i na moment zrobiło się jasno. Regina wstrzymała oddech by rozkoszować się tym światłem. Od chwili, kiedy musiała rozstać się na zawsze z dniem tylko w czasie burzy mogła zobaczyć świat w jasności. W pewnym momencie w otoczyła ją mgła, a w świeżym przesyconym ozonem powietrzem wyczuła czyjąś obecność. Mgła oplotła ją i mimo, że nikogo w pobliżu nie było, jakaś moc próbowała dotrzeć do jej myśli. Uśmiechnęła się lekko, zamknęła oczy i odchyliła głowę, aby poddać się tej mocy. - Witaj Książe Nocy – rzekła łagodnym głosem i po chwili poczuła na szyi jego oddech. - To ty – odpowiedział, a w jego głosie pojawiło się zdziwienie, ale też i cień radości. Mgła rozproszyła się, a on stał tuż za nią obejmując ją. - Wieczność pozwoliła nam się spotkać – otworzyła oczy, jednak nie sprzeciwiła się temu, że nagle był tak blisko niej. Czuła jak roztaczał nad nią swój urok czekając na to by mu się poddała – Nie rozumiem tylko, dlaczego. - Szukam osoby, która ma dar jasnowidzenia – wyjaśnił. – Nie sadziłem jednak, że spotkam ciebie. Odsunęła się od niego i odwróciła by zobaczyć jego obliczę. Niebo znowu zajaśniało i przez ułamek sekundy zobaczyła jego bladą twarz i błyszczące oczy, w których odbijał się obraz Miny i jeszcze coś, co przeraziło ją. - Dobrze trafiłeś, ale nie pomogę ci– odwróciła się od niego. – Umiem tylko czytać ukryte myśli i pragnienia ludzi i z nich czytam przeszłość, lub układam przyszłe losy, ale zawsze mogę się mylić. - Zatem powiedz mi, czy będę z moją najdroższą Elheminą. Jego słowa brzmiały nie jak prośba tylko rozkaz. - Co ja właściwie mam ci powiedzieć?– odrzekła odwracając się od niego i spoglądając na miasto. – Po co nam, wampirom, wiedzieć co nas czeka skoro, przed nami cała wieczność. Zresztą, co będzie lepsze dla ciebie: słodkie kłamstwo, czy prawda, która sprawi ci ból. - Mów prawdę – odrzekł z natarczywością. - Ta miłość cię zgubiła – odwróciła się gwałtownie ku niemu, a jej głos stał się metaliczny. - Krew jej już została pomszczona, królowa nigdy nie wróci, ale ty nie zaznasz spokoju zaślepiony miłością i żalem, dopóki twój świat nie obróci się w proch, a stanie się to dzięki niej... - Przestań! –przerwał jej. – Mówisz jak w szaleństwie i wydaje mi się jakbym ją słyszał. - Kto wie, może właśnie jej głos przemawia przez mnie – głos stał się znowu normalny. – Ja nie tylko widzę przyszłość, ale i przeszłość. Sam chciałeś to usłyszeć. A teraz proszę cię, nie każ mi więcej tego robić. Milczał, a ona starając się zapomnieć to, co zobaczyła, spojrzała na niebo. Wiatr odegnał już chmury i pojawił się księżyc. Poczuła ulgę. - Zapomnieć, to dla nas najlepsze lekarstwo – odrzekła podchodząc do niego. – Po co mamy mieć wspomnienia, skoro dano nam wieczność. - Nie potrafię o niej zapomnieć – westchnął głosem pełnym goryczy. – Kocham ją i pragnę. - O miłości też można zapomnieć – szepnęła, a niebo ostatni raz tej nocy przecięła błyskawica. Nie wiedząc czemu, nagle zapragnął poznać jej myśli. Nie sprawiało mu nigdy problemu wchodzenie w umysł innych istot. Potrafił nawet nimi kierować, jeśli były dostatecznie słabe. Tutaj jednak natrafił na przeszkodę. Zamknięte drzwi. - Po co to robisz? – zapytała odwracając się od niego. – Czemu chcesz wiedzieć? - Pozwól mi – jego głos już nie żądał a wyraźnie prosił. – Pozwól mi zobaczyć to wszystko jeszcze raz. Stała wahając się przez chwilę, nie sprzeciwiła się jednak, kiedy podszedł do niej i dotknął jej policzka a potem jego dłoń powędrowała ku szyi. Objął ją, a ona zamykając oczy poddała mu się bez reszty otwierając swój umysł. Poczuła jego bliskość, kiedy czytał każdą jej myśl biegnącą w czasie aż nad brzeg dawno zapomnianego jeziora, gdzie wszystko się zaczęło. Otworzyła powoli oczy i dostrzegła zburzone fale wody i jeden obraz, który ukryła przed nim. * Wampiry nie śnią. Kiedy, przed wschodem słońca wracają do trumny zapadają w letarg podobny do śmierci, by potem móc w nocy powstać na nowo. Jednak, gdy tylko ciało Reginy zamarło w trumnie ona sama usłyszała szum wody. Nagle poczuła, że coś przeniosło ją z ciemnego grobowca nad brzeg jeziora. Otworzyło oczy i zobaczyła zachodzące słońce. Przez moment przeraziła się, że jego blask pozbawi ją życia, jednak nic się nie działo. Rozejrzała się uważnie. Tuż za jej plecami, na nagim wzgórzu znajdował się monumentalny kościół. Gdy go zobaczyła, zadała sobie, że jest na wyspie Snagov. Dokładnie widziała to miejsce w jego myślach. Dawno temu właśnie tu poślubił swoją królowa. Regina zadrżała przypominając sobie to, co zobaczyła w jego myślach. - Wrócił, aby zakończyć swój żywot, a ty będziesz tego świadkiem- szepnęła do siebie.- I właśnie teraz miało to się stać. Nie zastanawiając się ruszyła na szczyt wzniesienia. Pogoda zaczęła się zmieniać, a niebo pociemniało. Wiatr od wody wzmagał się coraz bardziej, tworząc potężne rozbijające się o brzeg jeziora fale. Zbierało się na burzę. Ona jednak szła szybko nie zważając na to, co wokół niej się dzieje. Kiedy tylko znalazła się na szczycie, dostrzegła przy drzwiach świątyni ludzi. Stali uzbrojeni, a drzwi kościoła były przymknięte. Podeszła bliżej, bo ich twarze wydały się jej znajome. Wśród nich rozpoznała van Helsinga i jego towarzyszy. Obserwowali ogromne niedomknięte drzwi przez które było widać jasno oświetlone wnętrze. Widziała ślady przebytej walki. Była też tu Mina. Nagle poczuła, że musi go zobaczyć, choćby ostatni raz. Nie zwróciła uwagi na to, że nikt nie próbował jej zatrzymać. Zawahała się przed wejściem. Żaden wampir nie może wejść na ziemie poświęconą, ona jednak tak bardzo pragnęła go zobaczyć, nawet gdyby miała przepłacić to cierpieniem. Przekroczyła próg z trwogą, w oczekiwaniu na rozrywający ból, jednak nic takiego nie poczuła. W środku jej oczom ukazał się kamienny ołtarz, przy którym dostrzegła dwie postacie. Zmrużyła oczy, bo gdzieś już widziała podobny widok. Dobrze wiedziała, że to jego ostatnie chwile. Podbiegła do ołtarza i upadła na kolana. Jej Książe Nocy umierał w objęciach swojej ukochanej. - Okłamałam cię i zdradziłam mój Książe - pomyślała widząc jak za chwile miecz wbije w jego ciało. – Ale tak musiało się stać. Musiałam znaleźć mniejsze zło. Wybacz mi. - Dziękuję ci – nie wiedząc skąd usłyszała jego głos w swoich myślach. – I miałaś rację trzeba zapomnieć, przebaczyć. Nagle Mina, która klęczała tuż przy nim szlochając chwyciła miecz i przebijając jego ciało obróciła je w proch. Nie wiedząc czemu, Regina poczuła ulgę. Nagle wszystko ucichło, a ściany świątyni pojaśniały. Teraz dopiero dostrzegła na nich barwne freski. Wydawało jej się, że namalowane na nich postacie żyją i poruszają się. Dwie z nich dobrze znała. Stały przy ołtarzu, a kapłan łączył ich ręce. Świetlne refleksy z witraży zatańczyły nad głowami małżonków i przesunęły się dalej. - Dopiero w tej krainie znalazłeś spokój – szepnęła oglądając piękno fresku. Dostrzegła też jezioro, przy którym się obudziła i wzgórze, nad którym zbierały się chmury przecięte błyskawicą i oświetlające dwie postacie. Regina uśmiechnęła się i dotknęła delikatnie malowidła. - Do zobaczenia mój Książe Nocy. Do zobaczenia na naszym wzgórzu. * Biała figurka na grobie poruszyła się. Dawne wspomnienia odeszły, a głos nocy coraz bardziej napełniaj jej wnętrze. - Czy my też odnajdziemy naszą krainę szczęścia? – zadała sobie w myślach pytanie – Czy też tylko staniemy się legendą, tak jak ty? Jeszcze raz spojrzała na świetlisty księżyc i przez moment wydawało jej się, że wyczuwa jego obecność. Uśmiechnęła się. - Czas ruszyć w noc i korzystać z jej uroków póki nie rozsypiemy się w proch.
Carpe noctem
Koniec
Z dedykacją dla Bazyli (ona wie za co, a jeśli nie to się domyśli)
Z podziękowaniami dla wspaniałej i nieocenionej bety Ladyvaljean. Musze stwierdzić, że ubawiłam się setnie. Niektóre teksty wymagają publikacji:) )
|
|
|
Post by Bazylia on May 24, 2006 7:26:30 GMT 1
Podoba mi siê Jest takie... oj, Wilhelminowo-Krolockowe Dziêkujê za dedykacjê :* oraz za szczerz¹cego z¹bki Draculê
|
|
ladyvaljean
Gość Opery
Samozwańczy Naczelny Kot Forum
Posts: 382
|
Post by ladyvaljean on May 24, 2006 13:58:23 GMT 1
Ja, jako beta, czyli etatowy sadysta, czuję sie w obowiązku skomentować. (-: O technicznej stronie nie wspomnę, bo jeżeli coś jest nie tak, jeszcze to jest to moja wina. Zresztą jakoś mam stracha, ze to i owo przepuściłam, zwłaszcza jeżeli chodzi o literówki. Kiedyś ,w miarę czasu ci to dokoryguję. Nie ładnie poganiać betę. Co do treści: Jestem na tak. Po pierwsze podobał mi się pomysł, postać Reginy i klimat. Masz łatwość pisania dialogów. Bardzo podobało mi się zakończenie. Aż ciarki przechodziły. Może tu i ówdzie brakowało mi opisów. Akapit dla starego cmentarza. Tworząc nastrój w powieści grozy, a juz w wampirycznej w szczególności, balansujesz między nastrojem a kiczem. Można z tej walki wyjść zwycięsko, ale trzeba uważać. Zresztą to i owo w becie wywaliłam. Umiesz pisać Kaju, dlatego będę cie bacikiem i pejczykiem gonić, żebyś robiła to jeszcze lepiej. (-: Takam już okropna.
|
|
|
Post by Kaja on May 25, 2006 9:15:56 GMT 1
Kusicielko sama sie prosisz o robotę. W takim razie dobrze. Będziesz miała swój stary cmentarz i jeszcze parę elemenów grozy. Obiecuje też, że nie będzie żadnych zabłąkanych błyskawic i innych podobnych rzeczy. Oczywiście wykorzystam cie jako bete.
|
|