Post by ladyvaljean on Dec 4, 2007 12:42:28 GMT 1
Kot został zaproszony do Opery i kot nie omieszkał się zjawić. A teraz skrobie pazurem recenzję.
Traviata jako taka – jako utwór muzyczny w sensie kompozycji i muzyki – podobał mi się dość bardzo, ale siłą uczuć nie przebije jednak Fausta. Cóż. Nic nie przebije Fausta. Może dlatego że libretto stanowi skróconą wersje Damy Kameliowej – i to co przekonywało na kilkunastu stronach – tu w skrócie nie rusza. Chodzi mi na przykład o scenę rozmowy Violett z ojcem Alfreda. On ją prosi, żeby odeszła z życia syna, ona jednym zdaniem oponuje apotem się zgadza ze łzami. Może miało to związek z napisami ( o których potem w dziale zażalenia i skargi) ale wyglądało to mniej więcej tak
- Violetto, opuść mojego syna, to nie ma sensu
- Ach nie ja, umrę
- A może jednak spróbujesz ( opuścić nie umrzeć)
- ( ze łzami) No dobrze
Ale dość marudzenia na początek.
Na początku powinny być OWACJE I BRAWA.
Bo kot zupełnie niczego dobrego się po Operze nie spodziewał. Skoro Kraków nawala to Opera w Bytomiu ( na Merlina czy ktoś wie gdzie jest Bytom?) ma szansę zabić nas śmiechem. Byłam sceptyczna przyznaję.
Okazało się że jak na mój marny słuch to WSZYSCY wokalnie się popisali. Orkiestra grała do rytmu, sceny grupowe świetne – Chór było słuchać jako chór!
Violettę śpiewała Koreanka o dzięcznym imieniu Lee Eun Hee – i powaliła na kolana! Jej głos nie miał dość specyficzną barwę ( nie znam terminologii profesjonalnej ale kojarzył mi się z głosem słowika). Był idealnie równy, melodyjny i cudny. Dodatkowo sopranistka jest osobą bladą, drobną i zwiewną – nietrudno uwierzyć, że umiera na suchoty. Zwłaszcza w 4 akcie po prostu uniosła się do nieba. Aż się czuło prądki gruźlicy w powietrzu (-;
Juliusz Ursyn-Niemcewicz w roli Alfreda też się bardzo podobał. Co tu dużo mówić – to byłą naprawdę uczta muzyczna. ( pan Julian śpiewał też w Tosce w Operze Berlińskiej i to wygrał tę rolę na drodze castingu – powiem tak; bardzo bym chciała tego posłuchać i jestem pewna że bym się nie zawiodła)
Cudne były też sceny komiczne; byk powalił mnie na kolana. A w dodatku w tle naprawdę świetnie śpiewali.
Niestety bywały w czasie spektaklu kiedy miałam ochotę zamknąć oczy – słuchać, ale nie patrzeć na to co się dzieje na scenie.
I tu przechodzimy do działu Skargi i Zażalenia.
Pierwsze: jak zwykle kostiumy. Tandeta, każdy w innym kolorze z innej epoki, udziwnione, panie miały na głowach coś co przypominało ptasie gniazda w jaskrawych barwach. Ponieważ oszczędzano na materiałach suknie były obcisłe, a panie, co tu dużo mówić, pulchne i niemłode. Całość dawała efekt komiczny i mało estetyczny.
Dwa: Dlaczego w scenie picia wina podano WODĘ? Nie można było w sok porzeczkowy zainwestować? W dodatku w plastikowych kieliszkach które odbiły się od ziemi.
Trzy. Dlaczego na scenie wisiał portret Violetty; jako cycatej blondynki z niebieskimi oczami. Biorąc pod uwagę jak wyglądała pani Lee Eun Hee dawało to do myślenia; Kim jest ta pani na portrecie i czemu nie występuje w operze?
Cztery: Osobie która wyświetlała napisy należy się kopniak w zad. Wyświetlano przeciętnie zdanie na arię lub nawet mniej. Mnie potrzeba żeby wiedzieć o czym śpiewają. A tak cały dialog Violetty z ojcem Alfreda uszczuplony do 4 zdań. Podobnie zresztą jak cały ostatni akt.
Ale to są nieistotne dodatki bo opera to przede wszystkim muzyka.
A ta zadłużyła i dostała zresztą ogromne owacje na stojąco.
Kot uwielbia się dać zaskoczyć na plus (-; I oczarować
PS. A ty zdjęcia tych boskich kostiumów
www.opera-slaska.pl/galeria.php?gal=15&zdjecie=107
Traviata jako taka – jako utwór muzyczny w sensie kompozycji i muzyki – podobał mi się dość bardzo, ale siłą uczuć nie przebije jednak Fausta. Cóż. Nic nie przebije Fausta. Może dlatego że libretto stanowi skróconą wersje Damy Kameliowej – i to co przekonywało na kilkunastu stronach – tu w skrócie nie rusza. Chodzi mi na przykład o scenę rozmowy Violett z ojcem Alfreda. On ją prosi, żeby odeszła z życia syna, ona jednym zdaniem oponuje apotem się zgadza ze łzami. Może miało to związek z napisami ( o których potem w dziale zażalenia i skargi) ale wyglądało to mniej więcej tak
- Violetto, opuść mojego syna, to nie ma sensu
- Ach nie ja, umrę
- A może jednak spróbujesz ( opuścić nie umrzeć)
- ( ze łzami) No dobrze
Ale dość marudzenia na początek.
Na początku powinny być OWACJE I BRAWA.
Bo kot zupełnie niczego dobrego się po Operze nie spodziewał. Skoro Kraków nawala to Opera w Bytomiu ( na Merlina czy ktoś wie gdzie jest Bytom?) ma szansę zabić nas śmiechem. Byłam sceptyczna przyznaję.
Okazało się że jak na mój marny słuch to WSZYSCY wokalnie się popisali. Orkiestra grała do rytmu, sceny grupowe świetne – Chór było słuchać jako chór!
Violettę śpiewała Koreanka o dzięcznym imieniu Lee Eun Hee – i powaliła na kolana! Jej głos nie miał dość specyficzną barwę ( nie znam terminologii profesjonalnej ale kojarzył mi się z głosem słowika). Był idealnie równy, melodyjny i cudny. Dodatkowo sopranistka jest osobą bladą, drobną i zwiewną – nietrudno uwierzyć, że umiera na suchoty. Zwłaszcza w 4 akcie po prostu uniosła się do nieba. Aż się czuło prądki gruźlicy w powietrzu (-;
Juliusz Ursyn-Niemcewicz w roli Alfreda też się bardzo podobał. Co tu dużo mówić – to byłą naprawdę uczta muzyczna. ( pan Julian śpiewał też w Tosce w Operze Berlińskiej i to wygrał tę rolę na drodze castingu – powiem tak; bardzo bym chciała tego posłuchać i jestem pewna że bym się nie zawiodła)
Cudne były też sceny komiczne; byk powalił mnie na kolana. A w dodatku w tle naprawdę świetnie śpiewali.
Niestety bywały w czasie spektaklu kiedy miałam ochotę zamknąć oczy – słuchać, ale nie patrzeć na to co się dzieje na scenie.
I tu przechodzimy do działu Skargi i Zażalenia.
Pierwsze: jak zwykle kostiumy. Tandeta, każdy w innym kolorze z innej epoki, udziwnione, panie miały na głowach coś co przypominało ptasie gniazda w jaskrawych barwach. Ponieważ oszczędzano na materiałach suknie były obcisłe, a panie, co tu dużo mówić, pulchne i niemłode. Całość dawała efekt komiczny i mało estetyczny.
Dwa: Dlaczego w scenie picia wina podano WODĘ? Nie można było w sok porzeczkowy zainwestować? W dodatku w plastikowych kieliszkach które odbiły się od ziemi.
Trzy. Dlaczego na scenie wisiał portret Violetty; jako cycatej blondynki z niebieskimi oczami. Biorąc pod uwagę jak wyglądała pani Lee Eun Hee dawało to do myślenia; Kim jest ta pani na portrecie i czemu nie występuje w operze?
Cztery: Osobie która wyświetlała napisy należy się kopniak w zad. Wyświetlano przeciętnie zdanie na arię lub nawet mniej. Mnie potrzeba żeby wiedzieć o czym śpiewają. A tak cały dialog Violetty z ojcem Alfreda uszczuplony do 4 zdań. Podobnie zresztą jak cały ostatni akt.
Ale to są nieistotne dodatki bo opera to przede wszystkim muzyka.
A ta zadłużyła i dostała zresztą ogromne owacje na stojąco.
Kot uwielbia się dać zaskoczyć na plus (-; I oczarować
PS. A ty zdjęcia tych boskich kostiumów
www.opera-slaska.pl/galeria.php?gal=15&zdjecie=107