Post by Bazylia on May 11, 2008 20:56:06 GMT 1
Dwugodzinna jazda KMką na trasie Wawa-dom bywa inspirująca. Zamieszczone na życzenie Kai.
Z dedykacją dla Weronika
Jak pokonać Voldemorta
miniaturka specjalna
czyli Voldemort u psychoanalityka
...
- Potrzebuję pomocy.
- Panie?
- Nie miej takiej kretyńskiej miny, Lucjuszu. Z wami każdy by zwariował.
- Ihiiiii... Ależ panie, dlaczego?
- Eh... Lucjuszu, wyprowadź Bellę i wezwij Severusa.
- Tak, panie. Chodź, Bella.
- Ale ja nie chcęęęęę!
- Imperio!
...
- Severusie, potrzebuję pomocy.
- Panie?
- Pomocy psychologa.
- ... Panie?...
- Z kim ja muszę pracować... Masz mi sprowadzić jakiegoś psychologa, rozumiesz?
- Chyba psychiatrę...
- Hmm?
- Ależ oczywiście, panie.
...
- Albusie, Czarny Pan zażyczył sobie, żebym mu sprowadził psychologa.
- Już za późno.
- Też tak myślę. Masz jakiś pomysł?
- Hm... Wiem! Sprowadzimy Voldemortowi kogoś, kto pomoże nam się go pozbyć raz na zawsze.
- ?
- Freud.
- ... Albusie, jesteś absolutnie pewien, że byłeś w Gryffindorze?
- ?
- To było zbyt okrutne nawet jak na Slytherin.
...
- Panie, oto twoja pomoc. Doktor Sigmund Freud.
- Duch? Severusie...
- Panie, ale to ojciec, a może nawet dziadek całej psychologii!
- W takim razie proszę ze mną, doktorze.
- I proszę pamiętać, że my wszyscy w Hogwarcie jesteśmy pana fanami. I załatwimy ten mówiący portret.
- Będę pamiętał, panie Snape.
- Miło było poznać, doktorze.
- Wzajemnie.
...
- Dobrze. Proszę powiedzieć, jak się pan nazywa.
- Lord Voldemort.
- Hm... Według moich źródeł pańskie nazwisko brzmi Tom Marvolo Riddle, czy tak, panie Tom?
- Nie mów do mnie Tom! Nie jestem jakimś pieprzonym kotem z kreskówki!
- Słownictwo, panie Riddle.
- I nie. Mów. Do. Mnie. Riddle!
- Dobrze. Marvolo...
- Nie mów...
- Możemy zacząć?
- Eee... Tak. Proszę.
- Więc... Bo ja... Mam problem.
- Hm. Ogromny wąż jako chowaniec... Więc ma pan coś małego, tak?
- ... Słucham?
- No...
- Cooo?! Przepraszam bardzo, co to za sugestie?!
- ... Takie tylko... Możemy kontynuować?
- ... Proszę.
- Na czym, pana zdaniem, polega pański problem?
- Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie rozumie, Harry znów przede mną uciekł w zeszłym roku...
- Frustracja...
- Co?! Człowieku, on ma piętnaście lat! Co ty niby sugerujesz?!
- Hm... To się określa takim słowem na „p”...
- Ja chcę go zabić!, a nie... A nie sam-wiesz-co.
- Agresja... Wciąż uważam, że jest pan sfrustrowany.
- ... Możemy kontynuować?
- ... Dobrze. Co pan czuł względem swojego ojca?
- Nie wiem, zabiłem go, zanim zdążyłem sprecyzować swoje uczucia. Prawdopodobnie go nienawidziłem.
- Może to była zazdrość o matkę?
- Matka zmarła przy moim urodzeniu i nawet jej nie znałem... Że CO to było?!
- Nic, nic. Kontynuujmy, Pan się wychowywał...?
- W sierocińcu.
- Czy miał pan jakieś problemy?
- Hm?
- No, czy starsi koledzy lub opiekunowie pana dręczyli, psychicznie lub fizycznie...
- Doktorze, czemu w pana ustach każde pytanie kojarzy się z jednym?
- Ależ ja właśnie o to pytam.
- ... Tylko spokój, tylko spokój... Jestem czarodziejem, doktorze. Umiałem sobie poradzić z każdym. W Hogwarcie to nawet otworzyłem Komnatę Tajemnic i obłaskawiłem potwora Slytherina...
- Chyba zaczynam widzieć pański problem...
- Komnata Tajemnic to pomieszczenie!! Potwór Slytherina to zwierzę, wielki wąż!!
- Znów wąż?
- !!!
- Czemu pan się tak unosi?
- My się nie rozumiemy, doktorze...
- Proszę się uspokoić. Czy pan naprawdę nie przypomina sobie żadnego traumatycznego zdarzenia z przeszłości?
- O mało nie zginąłem, kiedy moje zaklęcie uśmiercające odbiło się od Pottera, a on był wtedy tylko niemowlęciem! Poluję na niego piąty rok, a on wciąż mi się wywija! A w zeszłym roku musiał mnie widzieć, jak się odradzałem i wyłoniłem się z kociołka n a g i!
- Ha!
- Mam dość... Avada kedavra!
- Pan zapomniał, że jestem duchem. Nie może pan mnie zabić.
- Niech to szlag!!! Moje życie jest naprawdę wredne... ... Ha! Mam plan! Uwolnię się od ciebie, raz na zawsze! Ahahahaha! Avada kedavra!
- Eh, czy nie prościej byłoby po prostu porozmawiać?
- Doktorze, przepraszam, że przeszkadzam, ale czy coś nie tak?
- Pacjent nie żyje, panie Snape. Samobójstwo.
- Doskonale!! Chłopaki, Voldemort nie żyje! Lecimy to oblać! Zapraszam z nami, doktorze.
- Chętnie. Wy przynajmniej jesteście normalni.
- Ihiiiiii!... Prawda?
KONIEC
Z dedykacją dla Weronika
Jak pokonać Voldemorta
miniaturka specjalna
czyli Voldemort u psychoanalityka
...
- Potrzebuję pomocy.
- Panie?
- Nie miej takiej kretyńskiej miny, Lucjuszu. Z wami każdy by zwariował.
- Ihiiiii... Ależ panie, dlaczego?
- Eh... Lucjuszu, wyprowadź Bellę i wezwij Severusa.
- Tak, panie. Chodź, Bella.
- Ale ja nie chcęęęęę!
- Imperio!
...
- Severusie, potrzebuję pomocy.
- Panie?
- Pomocy psychologa.
- ... Panie?...
- Z kim ja muszę pracować... Masz mi sprowadzić jakiegoś psychologa, rozumiesz?
- Chyba psychiatrę...
- Hmm?
- Ależ oczywiście, panie.
...
- Albusie, Czarny Pan zażyczył sobie, żebym mu sprowadził psychologa.
- Już za późno.
- Też tak myślę. Masz jakiś pomysł?
- Hm... Wiem! Sprowadzimy Voldemortowi kogoś, kto pomoże nam się go pozbyć raz na zawsze.
- ?
- Freud.
- ... Albusie, jesteś absolutnie pewien, że byłeś w Gryffindorze?
- ?
- To było zbyt okrutne nawet jak na Slytherin.
...
- Panie, oto twoja pomoc. Doktor Sigmund Freud.
- Duch? Severusie...
- Panie, ale to ojciec, a może nawet dziadek całej psychologii!
- W takim razie proszę ze mną, doktorze.
- I proszę pamiętać, że my wszyscy w Hogwarcie jesteśmy pana fanami. I załatwimy ten mówiący portret.
- Będę pamiętał, panie Snape.
- Miło było poznać, doktorze.
- Wzajemnie.
...
- Dobrze. Proszę powiedzieć, jak się pan nazywa.
- Lord Voldemort.
- Hm... Według moich źródeł pańskie nazwisko brzmi Tom Marvolo Riddle, czy tak, panie Tom?
- Nie mów do mnie Tom! Nie jestem jakimś pieprzonym kotem z kreskówki!
- Słownictwo, panie Riddle.
- I nie. Mów. Do. Mnie. Riddle!
- Dobrze. Marvolo...
- Nie mów...
- Możemy zacząć?
- Eee... Tak. Proszę.
- Więc... Bo ja... Mam problem.
- Hm. Ogromny wąż jako chowaniec... Więc ma pan coś małego, tak?
- ... Słucham?
- No...
- Cooo?! Przepraszam bardzo, co to za sugestie?!
- ... Takie tylko... Możemy kontynuować?
- ... Proszę.
- Na czym, pana zdaniem, polega pański problem?
- Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie rozumie, Harry znów przede mną uciekł w zeszłym roku...
- Frustracja...
- Co?! Człowieku, on ma piętnaście lat! Co ty niby sugerujesz?!
- Hm... To się określa takim słowem na „p”...
- Ja chcę go zabić!, a nie... A nie sam-wiesz-co.
- Agresja... Wciąż uważam, że jest pan sfrustrowany.
- ... Możemy kontynuować?
- ... Dobrze. Co pan czuł względem swojego ojca?
- Nie wiem, zabiłem go, zanim zdążyłem sprecyzować swoje uczucia. Prawdopodobnie go nienawidziłem.
- Może to była zazdrość o matkę?
- Matka zmarła przy moim urodzeniu i nawet jej nie znałem... Że CO to było?!
- Nic, nic. Kontynuujmy, Pan się wychowywał...?
- W sierocińcu.
- Czy miał pan jakieś problemy?
- Hm?
- No, czy starsi koledzy lub opiekunowie pana dręczyli, psychicznie lub fizycznie...
- Doktorze, czemu w pana ustach każde pytanie kojarzy się z jednym?
- Ależ ja właśnie o to pytam.
- ... Tylko spokój, tylko spokój... Jestem czarodziejem, doktorze. Umiałem sobie poradzić z każdym. W Hogwarcie to nawet otworzyłem Komnatę Tajemnic i obłaskawiłem potwora Slytherina...
- Chyba zaczynam widzieć pański problem...
- Komnata Tajemnic to pomieszczenie!! Potwór Slytherina to zwierzę, wielki wąż!!
- Znów wąż?
- !!!
- Czemu pan się tak unosi?
- My się nie rozumiemy, doktorze...
- Proszę się uspokoić. Czy pan naprawdę nie przypomina sobie żadnego traumatycznego zdarzenia z przeszłości?
- O mało nie zginąłem, kiedy moje zaklęcie uśmiercające odbiło się od Pottera, a on był wtedy tylko niemowlęciem! Poluję na niego piąty rok, a on wciąż mi się wywija! A w zeszłym roku musiał mnie widzieć, jak się odradzałem i wyłoniłem się z kociołka n a g i!
- Ha!
- Mam dość... Avada kedavra!
- Pan zapomniał, że jestem duchem. Nie może pan mnie zabić.
- Niech to szlag!!! Moje życie jest naprawdę wredne... ... Ha! Mam plan! Uwolnię się od ciebie, raz na zawsze! Ahahahaha! Avada kedavra!
- Eh, czy nie prościej byłoby po prostu porozmawiać?
- Doktorze, przepraszam, że przeszkadzam, ale czy coś nie tak?
- Pacjent nie żyje, panie Snape. Samobójstwo.
- Doskonale!! Chłopaki, Voldemort nie żyje! Lecimy to oblać! Zapraszam z nami, doktorze.
- Chętnie. Wy przynajmniej jesteście normalni.
- Ihiiiiii!... Prawda?
KONIEC