Post by Aniolek on Jul 10, 2009 21:37:56 GMT 1
Jestem œwie¿o po lekturze Nêdzników oraz obejrzeniu i wys³uchaniu koncertu z okazji 10-cio lecia musicalu o tym samym tytule. Les miserables mia³o premierê w 1980 we Francji a 5 lat póŸniej w Wielkiej Brytanii. Od tego momentu stale goœci na deskach teatrów w wielu krajach.
Musical zosta³ oparty na ksi¹¿ce o tym samym tytule autorstwa Victora Hugo, francuskiego pisarza XIX wieku.
A teraz niezwlekaj¹c dalej zapraszam na koncert Les miserables.
T³umaczenie tekstów mojego autorstwa, dos³owne. Niektóre piosenki zosta³y przet³umaczone na potrzeby castingu do polskiej wersji Nêdzników w Teatrze Roma (non-replica production...), wiêc gdzie jest to mo¿liwe przytocze te teksty (w kolorze niebieskim).
(W póŸniejszym czasie postaram siê dopisaæ do filmików historiê
OBSADA:
Jean Valjean - Colm Wilkinson
Javert - Philip Quast
Fantine - Ruthie Henshall
Madame Thenardier - Jenny Galloway
Thenardier - Alun Armstrong
Eponine - Lea Salonga
Marius - Michael Ball
Enjolras - Michael Maguire
Cosette - Judy Kuhn
Grantaire - Anthony Crivello
Gavroche - Adam Searles
Young Cosette - Hannah Chick
1815, TOULON
Po 19 latach spêdzonych na galerach za kradzie¿ bochenka chleba (5 lat) oraz czterech próbach ucieczki Jean Valjean wychodzi na zwolnienie warunkowe. Przepe³niony nienawiœci¹ skazaniec ¿ywi g³êbok¹ niechêæ do ludzi i prawa, czuje siê przez nich pokrzywdzony. Ma œwiadomoœæ niesprawiedliwoœci wyroku, który by³ wed³ug niego zdecydowanie zawy¿ony w stosunku do jego przewinienia. Wychodz¹c otrzymuje ¿ó³ty paszport, który ma obowi¹zek okazywaæ w ratuszu ka¿dego miasta przez które pragnie przejœæ. Zostaje mu narzucony cel jego podró¿y oraz miasto w którym ma przebywaæ.
Prolog:
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Nie patrz im w oczy.
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Jesteœ tu dopóki nie umrzesz.
[SKAZANIEC PIERWSZY]
S³oñce grzeje mocno
Jest gor¹co jak w piekle
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zosta³o jeszcze dwadzieœcia lat
[SKAZANIEC DRUGI]
Nie zrobi³em nic z³ego!
S³odki Jezu, wys³uchaj mej modlitwy!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
S³odki Jezu ma to gdzieœ.
[SKAZANIEC TRZECI]
Wiem, ¿e ona bêdzie czekaæ,
Wiem, ¿e bêdzie wierna!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Wszyscy zapomnieli o Tobie
[SKAZANIEC CZWARTY]
Kiedy wyjdê st¹d nie zobaczycie mnie
A¿ do œmierci!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Nie patrz im w oczy
[SKAZANIEC PI¥TY]
Jak d³ugo mój Panie
Zanim pozwolisz mi umrzeæ?
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zawsze bêdziesz niewolnikiem
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Stoisz w swoim grobie
[JAVERT]
Przyprowadziæ mi wiêŸnia 24601
Twój czas min¹³
I rozpoczê³o siê zwolnienie warunkowe
Wiesz, co to oznacza
[VALJEAN]
Tak, to znaczy, ¿e jestem wolny
[JAVERT]
Nie!
Oznacza to, ¿e dostajesz
Swój ¿ó³ty paszport.
Jesteœ z³odziejem
[VALJEAN]
Ukrad³em bochenek chleba
[JAVERT]
Okrad³eœ dom
[VALJEAN]
Rozbi³em szybê.
Dziecko mojej siostry by³o bliskie œmierci
A my g³odowaliœmy.
[JAVERT]
Bêdziesz g³odowa³ znów
Je¿eli nie nauczysz siê znaczenia prawa
[VALJEAN]
Znam znaczenie tych 19 lat
Niewolnik prawa
[JAVERT]
Piêæ lat za to, co zrobi³eœ
Reszta za próby ucieczki
Tak, 24601.
[VALJEAN]
Nazywam siê Jean Valjean!
[JAVERT]
A ja Javert
Nie zapomnij mojego imienia!
Nie zapomnij mnie,
24601.
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zawsze bêdziesz niewolnikiem
Patrz w dó³, patrz w dó³
Stoisz w swoim grobie.
[VALJEAN]
Wolnoœæ jest moja. Ziemia jest nieruchoma [cicha, spokojna, wci¹¿ taka sama]
Czujê wiatr. Znów oddycham.
A niebo siê przejaœnia
Œwiat siê budzi.
£yk wody z sadzawki. Jaki czysty smak.
Nigdy nie zapomnieæ tych lat, marnotrastwa.
Ani wybaczyæ im
Za to co zrobili.
To oni s¹ winni – wszyscy.
Dzieñ siê zaczyna...
A teraz zobaczmy
Co ten nowy œwiat
Zrobi dla mnie!
Valjean udaje siê w drogê, znajduje pracê na farmie. Pracuje tam uczciwie w pocie czo³a ca³y dzieñ. Jednak kiedy nadzorca dowiaduje siê, ¿e ma on ¿ó³te papiery wyrzuca go i p³aci mu po³owê stawki jak¹ otrzymuj¹ inni robotnicy.
[FARMER]
Musisz iϾ
P³acê ci za ten dzieñ
Pozbiera swoje rzeczy tam
I idŸ sobie.
[VALJEAN]
Da³eœ mi po³owê tego
Co dostaj¹ inni!
Ta garϾ forsy
Nie okupi³aby mojego potu!
[ROBOTNIK]
Z³ama³eœ prawo
To nauczka ¿eby ludzie widzieli
Dlaczego mia³byœ dostawaæ tyle samo
Co uczciwi ludzie jak ja?
1815, DIGNE
Gdziekolwiek siê udaje, gdy tylko ludzie dowiaduj¹ siê o jego ¿ó³tych papierach, wyrzucaj¹ go na bruk. W gospodzie odmawiaj¹ mu noclegu i po¿ywienia nawet mimo tego, ¿e chce zap³aciæ z góry. Tu³a siê po ca³ym mieœcie jak bezpañski pies i jedyne czego doœwiadcza to pogarda, niechêæ i nienawiœæ. Zdesperowany postanawia spêdziæ noc na ³awce.
[VALJEAN]
Teraz wiem jak smakuje wolnoϾ
Stra¿nik zawsze przy twej piêcie
Takie jest prawo!
Ten kawa³ek papieru w mojej d³oni
Czyni mnie wszêdzie przeklêtym
Takie jest prawo!
Jak kundel
Przemierzam ulice,
Brud pod ich nogami.
Kiedy pozbawiony z³udzeñ uk³ada siê do snu, z domu przy którym stoi ³awka wy³ania siê cz³owiek. Zaprasza on Valjeana do siebie na posi³ek i odpoczynek. Jean nie zastanawiaj¹c siê d³ugo pokazuje swój ¿ó³ty paszport, mimo tego biskup Digne nie zmienia swojego nastawienia. Przyjmuje go tak jak wszystkich swoich goœci, przy œwietle srebrnych œwieczników i przy stole zastawionym srebrnym nakryciem. Owo srebro by³o jedynym œladem zbytku w skromnym domu biskupa, który ca³e swoje pieni¹dze przeznacza³ na biednych i chorych.
[BISKUP]
WejdŸ Panie, gdy¿ jesteœ zmêczony,
A noc jest dziœ zimna.
Wprawdzie nasze ¿ycie jest bardzo skromne
Ale co mamy, mamy by siê tym dzieliæ.
Tam jest wino, które Ciê o¿ywi.
Tam jest chleb abyœ sta³ siê silny,
Tam jest ³ó¿ko aby odpocz¹æ do rana,
Odpocznij od bólu i krzywdy.
[VALJEAN]
Pozwoli³ mi zjeœæ moj¹ porcjê
Dosta³em lwi¹ czêœæ
Srebro w mojej d³oni
Warte jest dwa razy wiêcej ni¿ zarobi³em
Przez te dziewiêtnaœcie lat –
To ¿ycie w rozpaczy.
A jednak zaufa³ mi.
Stary g³upiec zaufa³ mi –
Zrobi³ swój dobry uczynek.
Odegra³em wdziêcznego kmiecia
I podziêkowa³em mu jak nale¿y,
Ale gdy dom by³ cichy,
Wsta³em w nocy.
Wzi¹³em srebro
I uciek³em!
Jean Valjean ucieka z domu biskupa, po drodze natyka siê jednak na policjantów, którzy nie wierz¹ w jego historiê jakoby dosta³ w podarku srebro od biskupa. Aresztuj¹ go i prowadz¹ go do domu biskupa, aby ich skonfrontowaæ.
[PIERWSZY POLICJANT]
Powiedz jego wielebnoœci swoj¹ historiê
[DRUGI POLICJANT]
Zobaczmy czy bêdzie pod wra¿eniem
[PIERWSZY POLICJANT]
Nocowa³eœ tu ostatniej nocy
[DRUGI POLICJANT]
By³eœ goœciem uczciwego Biskupa
[PIERWSZY POLICJANT]
A wtedy, z chrzeœcijañskiej dobroci
[DRUGI POLICJANT]
Kiedy dowiedzia³ siê o twej sytuacji
[PIERWSZY POLICJANT]
Utrzymujesz, ¿e sprezentowa³ ci to srebro
[BISKUP]
To prawda.
Ale mój przyjacielu opuœci³eœ nas tak wczeœnie
Z pewnoœci¹ coœ umknê³o z twej pamiêci,
Zapomnia³eœ, ¿e da³em Ci tak¿e to [dwa srebrne œwieczniki]
Zostawi³byœ najlepsze za sob¹?
Wiêc, panowie, mo¿ecie go wypuœciæ,
Poniewa¿ ten cz³owiek powiedzia³ prawdê.
Chwalê was za wasz¹ s³u¿bê
I niech b³ogos³awieñstwo bo¿e idzie z wami.
Po opuszczeniu domu biskupa przez policjantów.
Ale pamiêtaj o tym, mój bracie.
Ujrzyj w tym jakiœ boski plan.
Musisz u¿yæ tego cennego srebra
Aby staæ siê uczciwym cz³owiekiem.
Przez dowód mêczenników,
Przez Pasjê i Krew
Bóg podniós³ Ciê z ciemnoœci
A ja kupi³em Twoj¹ dusze dla Boga!
www.youtube.com/watch?v=FZwhLZkc8YQ
Jean Valjean pozostawiony sam sobie, g³êboko zastanawia siê nad swoim ¿yciem, nienawiœci¹ do ludzi, niesprawiedliwoœci¹ i tymi wszystkimi latami tortur. Nie jest pewien czy mo¿na to wszystko wybaczyæ, ca³e jego jestestwo buntuje siê przeciw s³owom biskupa. Ostatecznie wygrywa wstyd.
[VALJEAN]
Co ja zrobi³em?
S³odki Jezu, co ja zrobi³em?
Sta³em siê z³odziejem w nocy,
Sta³em siê uciekaj¹cym psem
I czy upad³em tak nisko,
I czy godzina jest tak póŸna
¯e nic nie pozosta³o tylko krzyk mojej nienawiœci,
Lamenty w ciemnoœci, których nikt nie s³yszy,
Tu gdzie stojê na zakrêcie lat?
Jeœli jest inna œcie¿ka
Przegapi³em j¹ dwadzieœcia d³ugich lat temu.
Moje ¿ycie by³o wojn¹, której nie mo¿na by³o wygraæ.
Dali mi numer i zamordowali Valjean’a
Kiedy zakuli mnie i pozostawili na œmieræ
Tylko za kradzie¿ kêsa chleba.
Jednak dlaczego pozwoli³em temu cz³owiekowi
Dotkn¹æ mojej duszy i nauczyæ mi³oœci?
Potraktowa³ mnie jak ka¿dego innego
Da³ swoje zaufanie
Nazwa³ bratem.
Twierdzi, ¿e moje ¿ycie jest dla Boga w niebie
Czy coœ takiego mo¿e byæ?
Poniewa¿ przyby³em, aby nienawidziæ œwiat
Ten œwiat, który zawsze nienawidzi³ mnie.
WeŸ oko za oko!
Zamieñ swe serce w kamieñ!
To wszystko dla czego ¿y³em!
To wszystko co zna³em!
Jedno jego s³owo a wróci³bym
Pod bicz, na tortury
Zamiast tego oferuje mi moj¹ wolnoœæ.
Czuje mój wstyd w œrodku jak nó¿
Powiedzia³ mi, ¿e mam duszê,
Sk¹d to wie?
Jaki duch przybywa, aby poruszyæ moje ¿ycie?
Czy jest inna droga?
Wyci¹gam rêkê, ale spadam
A noc zamyka siê nade mn¹.
Wpatrujê siê w pustkê
W odmêt mojego grzechu.
Ucieknê teraz od œwiata
Od œwiata Jean Valjean’a.
Jean Valjean jest teraz niczym
Kolejna historia musi siê rozpocz¹æ!
Jean Valjean ³amie warunki warunkowego zwolnienia i ucieka. Trafia do ma³ego miasta Montreuil-sur-Mer. Gdy tam przybywa ratusz trawi po¿ar, a w œrodku znajduj¹ siê ludzie. Valjean wbiega tam i ratuje ich, po tym wyczynie staje siê bohaterem miasta. Mieszkañcy przyjmuj¹ go jak jednego z nich i nikt nie prosi go o okazanie jego paszportu. Przyjmuje nazwisko Madeleine i podejmuje pracê w mieœcie. Jednoczeœnie wpada na wspania³y pomys³ wytwarzania ozdób ze szk³a, który wielokrotnie obni¿a koszty ich wyrobu w porównaniu z innymi manufakturami. Wykorzystuj¹c swój kapita³ ze sprzeda¿y srebra zak³ada fabrykê. Mijaj¹ lata, fabryka prosperuje wspaniale. Dziêki staraniom pana Madeleine bogaci siê przede wszystkim miasto, a jego bogactwo roœnie te¿ jakby od niechcenia. Wydaje siê, ¿e nie przywi¹zuje on zupe³nie wagi do gromadzenia swojego bogactwa. Zatrudnia wszystkich, kto tylko zastuka do jego drzwi, pomaga biednym. Jedyne czego wymaga od swoich pracowników to ¿eby byli uczciwi oraz moralni. Mieszkañcy miasta kochaj¹ go i szanuj¹, prosz¹ go nawet aby zosta³ ich merem, on jednak odmawia. Kiedy po paru latach proponuj¹ mu to stanowisko ponownie, ostatecznie za ich namowami zgadza siê. Mimo wszelkich starañ pana Madeleine w niektórych obszarach miasta wci¹¿ panuje nêdza.
Do miasta przybywa Fantyna. Jest to uboga dziewczyna, która powraca do swego rodzinnego miasta z nadziej¹, ¿e ktoœ j¹ bêdzie pamiêta³ i da jej pracê. Ma ona nieœlubne dziecko z mê¿czyzn¹, który najpierw j¹ omami³ a póŸniej porzuci³. Aby znaleŸæ pracê i jakieœ lokum postanawia zostawiæ swoj¹ córeczkê Cosette u ober¿ystów Thenardier’ów dopóki nie bêdzie mog³a wzi¹æ jej do siebie. Jednak nie s¹ to uczciwi ludzie, ci¹gle podnosz¹ miesiêczne op³aty za dziecko i wysy³aj¹ fa³szywe rachunki za lekarstwa dla ma³ej.
Javert, który zosta³ promowany na inspektora, dostaje swój przydzia³ w Montreuil-sur-Mer. Wymaga to ci¹g³ej wspó³pracy z obecnym merem tego miasta, panem Madeleine.
1823, MONTREUIL-SUR-MER
Gdy gaœnie dzieñ (At the end of the day):
[BIEDNI]
Gdy gaœnie dzieñ jesteœ o jeden dzieñ starszy
I to wszystko co mo¿esz powiedzieæ o ¿yciu biednych
To walka, to wojna
I nie ma niczego co ktokolwiek by dawa³
Jeszcze jeden dzieñ staæ kolejno, po co to jest?
Jeszcze o jeden dzieñ mniej aby ¿yæ.
Gdy gaœnie dzieñ jesteœ o jeden dzieñ zimniejszy
A koszula na twym grzbiecie nie powstrzymuje ch³odu
A cnotliwi przebiegaj¹ obok
Nie s³ysz¹ p³aczu malutkich
A zima zbli¿a siê szybko, gotowa by zabiæ
Jeden dzieñ bli¿ej œmierci!
Gdy gaœnie dzieñ kolejny dzieñ œwita
I s³oñce rano czeka, aby wzejœæ
Jak fale rozbijaj¹ siê na piasku
Jak sztorm który rozpêta siê lada sekundê
Jest g³ód w kraju
Jest liczenie wci¹¿ do policzenia i
Bêdzie siê w coœ wrobionym.
Gdy gaœnie dzieñ!
[BRYGADZISTA]
Gdy gaœnie dzieñ dostajesz nic za nic
Siedzenie p³asko na ty³ku nie kupi chleba
[PIERWSZY PRACOWNIK]
S¹ dzieci w domu
[PIERWSZY I DRUGI PRACOWNIK]
A dzieci trzeba nakarmiæ
[DRUGI PRACOWNIK]
I masz szczêœcie, ¿e jesteœ w pracy
[KOBIETA]
I w ³ó¿ku!
[PRACOWNICY]
I liczymy nasze b³ogos³awieñstwa!
[DRUGA KOBIETA]
Widzia³yœcie jak brygadzista wœcieka siê dziœ?
Z jego okropnym oddechem i wêdruj¹cymi ³apami?
[TRZECIA KOBIETA]
To dlatego, ¿e ma³a Fantyna nie ustêpuje mu
[PIERWSZA KOBIETA]
Popatrzcie na jego spodnie, zobaczycie gdzie (na czym) stoi!
[CZWARTA KOBIETA]
A szef nie wie,
¯e brygadzista jest wiecznie napalony
[TRZECIA KOBIETA]
Je¿eli Fantyna nie bêdzie uwa¿aæ
Patrz jak idzie
Wyrzuc¹ j¹ na ulicê!
[ROBOTNICY]
Gdy gaœnie dzieñ koñczy siê kolejny dzieñ
Z wystarczaj¹cym obci¹¿eniem w kieszeni aby starczy³o na tydzieñ
Zap³aæ gospodarzowi, zap³aæ w sklepie
Haruj póki jesteœ w stanie
Haruj dopóki nie padniesz
Albo powrócisz do okruchów ze sto³u
Musisz op³aciæ swoj¹ drogê
Gdy gaœnie dzieñ!
[DZIEWCZYNA (wyrywa list Fantynie)]
A co my tu mamy, ma³a niewinna siostrzyczko?
No dalej Fantyno, mów wszystko!
(dziewczyna czyta list)
Ooh... “Droga Fantyno musisz wys³aæ nam wiêcej pieniêdzy...
Twoje dziecko potrzebuje lekarza...
Nie ma czasu do stracenia...”
[FANTYNA]
Oddaj mi ten list
To nie Twój interes
Z mê¿em w domu
I odrobin¹ na boku!
Czy jest tu ktokolwiek
Kto mo¿e przysi¹œæ przed Bogiem
¯e nie ma siê o co baæ?
¯e nie ma niczego do ukrycia?
Dziewczyny walcz¹ o list. Zjawia siê pan Madeleine który je rozdziela.
[VALJEAN]
Czy ktoœ rozdzieli te dwie
O co to ca³e zamieszanie?
To fabryka, a nie cyrk!
A teraz panie, uspokójcie siê
Prowadzê powa¿ny biznes
Jestem merem tego miasta
[zwracaj¹c siê do brygadzisty]
Liczê na to, ¿e to rozwi¹¿esz
I b¹dŸ jak najbardziej cierpliwy
[Valjean opuszcza ich]
[BRYGADZISTA]
Niech ktoœ mi teraz powie jak to siê zaczê³o!
[DZIEWCZYNA]
Gdy gaœnie dzieñ
To ona to zaczê³a!
Ma dzieciaka, którego ukrywa
W jakimœ ma³ym mieœcie
Jest cz³owiek, któremu musi p³aciæ
Mo¿esz zgadn¹æ jak zdobywa dodatki
Mo¿esz siê za³o¿yæ, ¿e zarabia na swoje utrzymanie
Puszczaj¹c siê
A szefowi by siê to nie spodoba³o!
[FANTYNA]
Tak to prawda, ¿e jest dziecko
A to dziecko to moja córka
A jej ojciec porzuci³ nas
Zostawi³ na lodzie
Teraz mieszka z ober¿yst¹
I jego ¿on¹
A ja p³acê za dziecko
Co w tym z³ego?
[KOBIETY]
Gdy zgaœnie dzieñ
Bêdzie tylko k³opotem
A problemem dla wszystkich jest
Gdy jeden ma problem!
Podczas gdy my zarabiamy na nasz codzienny chleb
Ona trzyma rêce w mazi
Musisz odes³aæ dziwkê
Albo wszyscy skoñczymy w rynsztoku
I to my bêdziemy musieli zap³aciæ
Gdy zgaœnie dzieñ!
[BRYGADZISTA]
Mog³em siê domyœleæ, ¿e dziwka mo¿e gryŸæ
Mog³em siê domyœleæ, ¿e kot ma pazury
Mog³em zgadn¹æ twój ma³y sekret
Ah tak, cnotliwa Fantyna
Która utrzymuje niewinnoœæ i czystoœæ
Bêdziesz przyczyn¹, nie mam w¹tpliwoœci,
Wszystkich k³opotów tutaj.
Zgrywasz dziewicê w œwietle
Ale nie potrzebujesz zachêty w nocy.
[DZIEWCZYNA]
Wyœmiewa³a siê z Ciebie
Kiedy mia³a swoich mê¿czyzn
[KOBIETY]
Bêdzie sprowadzaæ same problemy znów i znów
[KOBIETA]
Musisz j¹ dziœ zwolniæ
[PRACOWNICY]
Zwolnij dziœ dziewczynê!
[BRYGADZISTA]
W porz¹dku moja dziewczyno. W drogê!
Fantyna zostaje zwolniona, bez pracy w fabryce popada w nêdzê. Stara siê jak najwiêcej zaoszczêdziæ aby op³acaæ Thenardier’ów.
Œni³am sen (I dreamed a dream):
[FANTYNA]
By³ czas, gdy mê¿czyŸni byli ¿yczliwi,
A ich g³osy ³agodne,
A ich s³owa zapraszaj¹ce.
By³ czas, gdy mi³oœæ by³a œlepa,
A œwiat by³ piosenk¹,
A piosenka by³a ekscytuj¹ca.
By³ czas i wszystko posz³o Ÿle...
www.youtube.com/watch?v=dqYVdBcFwDc
Œni³am sen w czasie który min¹³,
Kiedy nadzieja by³a wielka a ¿ycie warte prze¿ycia.
Œni³am, ¿e mi³oœæ nigdy nie umrze,
Œni³am, ¿e Bóg bêdzie wyrozumia³y.
Wiêc by³am m³oda i niezlêkniona,
A marzenia tworzy³y siê i zu¿ywa³y i marnotrawi³y.
Nie by³o ¿adnego okupu do zap³aty,
¯adnej piosenki niezaœpiewanej, ¿adnego wina nieskosztowanego.
Ale tygrysy przychodz¹ w nocy,
Z ich g³osami miêkkimi jak grzmot,
Kiedy rozrywaj¹ na strzêpy nadziejê,
I zamieniaj¹ twoje sny we wstyd.
Przespa³ lato u mego boku,
Wype³ni³ moje dni niekoñcz¹cym siê zdumieniem...
Wzi¹³ moje dzieciñstwo bez wysi³ku,
Ale odszed³, gdy nadesz³a jesieñ!
A ja wci¹¿ œniê, ¿e on wróci,
¯e prze¿yjemy razem lata,
Ale s¹ sny które nie mog¹ siê spe³niæ,
I s¹ sztormy których nie mo¿emy przetrwaæ!
Mia³am sen, ¿e moje ¿ycie bêdzie
Tak ró¿ne od tego piek³a w którym ¿yjê,
Tak ró¿ne od tego jakie siê wydaje...
Teraz ¿ycie zabi³o sen który œni³am...
WYŒNI£AM SEN
FANTINE:
By³ taki czas, kiedy mêski g³os
Tak wytworny mia³ ton
Mi³e s³owa szepta³
By³ taki czas, kiedy serca g³os
Tak pogodny mia³ ton
Lekkie s³owa œpiewa³
By³ taki czas, lecz ten sen ju¿ zgas³...
Wyœni³am sen, pogodny sen
By³ czas nadziei, czas mi³oœci
A mi³oœæ we œnie wieczna jest
I Bóg wybacza nam s³aboœci
Za m³odych lat nie ba³am siê
¯e sny radosne siê rozp³yn¹
Bo ceny jeszcze nie zna³ nikt
Œpiewano pieœni, lano wino
Ale wilki szczerz¹ k³y
W oczach maj¹ b³yskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywaj¹ dobry sen
On ca³e lato ze mn¹ œni³
Wype³nia³ noc cudownym dr¿eniem
Dzieciñstwo s³odkie z ust mych spi³
A na jesieni nagle znik³
I wraca sen – znów ze mn¹ jest
Spêdzamy razem d³ugie lata
Lecz to trucizna jest nie sen
A burza ka¿d¹ têczê zmiata
Ja los wyœni³am, który jest
Tak inny ni¿ to piek³o wokó³
Tak inny ni¿ koszmarne dni
¯ycie zdepta³o
Dobry sen
Fantyna zdesperowana wkracza w dzielnice nêdzy, gdzie swoje królestwo maj¹ prostytutki, alfonsi, ¿eglarze i kumoszki.
Piêkne panie (Lovely ladies):
[PIERWSZY ¯EGLARZ]
Czujê kobiety
Czujê je w powietrzu
Myœlê, ¿e spuszczê moj¹ kotwicê
W tamtej przystani.
[DRUGI ¯EGLARZ]
Piêkne panie
Czujê je poprzez dym
Siedem dni na morzu
Mo¿e wzbudziæ apetyt na r¿niêcie.
[TRZECI ¯EGLARZ]
Nawet palacze potrzebuj¹ ma³ego podsycenia!
[KOBIETY]
Piêkne panie
Czekaj¹ce na branie,
Czekaj¹ce na klientów,
Którzy przychodz¹ tylko w nocy.
Piêkne panie
Gotowe na zawo³anie,
Stoj¹ce albo le¿¹ce,
Albo w jakikolwiek inny sposób,
Licytuj¹ce ceny przyparte do muru.
Fantyna spotyka na swej drodze star¹ kobietê, która chce kupiæ jej medalik. Cena któr¹ proponuje stara jest bardzo zani¿ona, ale zdesperowana Fantyna zgadza siê na ni¹ i sprzedaje jedyn¹ cenn¹ rzecz jak¹ posiada. Nastêpnie spotyka kumoszkê, która chce kupiæ jej w³osy. Biedna dziewczyna zgadza siê i na to. Gdy nie ma ju¿ niczego co mog³aby sprzedaæ pozostaje jej jedynie sprzedawaæ swe cia³o.
[KUMOSZKA]
Jakie piêkne w³osy!
Jakie masz piêkne loki
Jakie masz szczêœcie. S¹ warte centyma, moja droga,
Wezmê ca³oœæ.
[FANTYNA]
Nie dotykaj mnie! Zostaw mnie w spokoju!
[KUMOSZKA]
Uzgodnijmy cenê.
Dam ci ca³e dziesiêæ franków,
Tylko pomyœl o tym!
[FANTYNA]
To sp³aci d³ug
[KUMOSZKA]
Tylko pomyœl o tym
[FANTYNA]
Co mogê zrobiæ? To sp³aci d³ug
Dziesiêæ franków mo¿e ocaliæ moj¹ biedn¹ Cosette!
[KOBIETY]
Starzy, m³odzi, bierz ich jak leci
Szczury portowe i alejowe koty i ka¿dy rodzaj szumowin
Biedni, bogaci, w³aœciciel ziemski
Zobacz ich bez spodni – nigdy nie s¹ a¿ tak wielcy
Wszystko czego trzeba to pieniêdzy w twojej d³oni!
Piêkne panie
Daj¹ce siê za grosze
Maj¹ wielu goœci
Ale nigdy nie zatrzymuj¹ siê na d³u¿ej.
[FANTYNA]
No dalej, Kapitanie,
Mo¿esz zostawiæ buty
Czy nie robi ró¿nicy
Branie kobiety która nie mo¿e odmówiæ
£atwe pieni¹dze
Le¿enie na ³ó¿ku
Dobrze siê sk³ada, ¿e nigdy nie widz¹
Nienawiœci któr¹ masz w g³owie
Czy oni nie wiedz¹, ¿e kochaj¹ siê z
Trupem!
Kiedy Fantyna odmawia pójœcia z jednym z klientów ten j¹ uderza. Wœciek³a Fantyna rzuca siê na niego i drapie a¿ do krwi. Cz³owiek ten sk³ada skargê na Fantynê i zostaje ona aresztowana.
Aresztowanie Fantyny (Fantine’s arrest):
[BAMATABOIS]
To coœ nowego, myœlê, ¿e spróbujê.
PodejdŸ no bli¿ej! Lubiê widzieæ co kupujê
Zwyk³a cena za kawa³ek twojego ciasta
[FANTYNA]
Nie chcê pana, nie, nie, monsieur, puœæ mnie.
[BAMATABOIS]
Czy to jakaœ sztuczka? Nie zap³acê wiêcej!
[FANTYNA]
Nie, bynajmniej.
[BAMATABOIS]
Masz czelnoœæ, ty ma³a dziwko
Masz tupet.
Tak samo jest z dziwk¹ jak ze sklepikarzem
Klient najpierw widzi co dostaje
Nie dla dziwki mówiæ „tak sir” albo „nie sir”
Nie dla ladacznicy grymaszenie
Albo ¿eby wodzi³a mnie za nos.
[FANTYNA]
Zabijê ciê draniu, tylko spróbuj!
Nawet dziwka, która zesz³a na z³¹ drogê
Nie odda siê szczurowi!
Wkracza Javert z policjantami
[JAVERT]
Powiedzcie szybko co to za historia
Kto widzia³ co i dlaczego i gdzie
Niech da dok³adny opis
Niech odpowie przed Javertem!
W tym gnieŸdzie dziwek i ¿mij
Niech mówi ten kto widzia³ wszystko
Kto po³o¿y³ ³apy na tym dobrym cz³owieku?
Jaka jest istota tej awantury?
[BAMATABOIS]
Javert czy uwierzysz
Wychodzi³em z parku
Gdy ta prostytutka mnie zaatakowa³a
Jak widzisz zostawi³a swój œlad
[JAVERT]
Odpowie za swe czyny
Kiedy z³o¿y pan pe³n¹ relacjê
Mo¿e byæ pan pewien, Monsieur
¯e odpowie przed s¹dem
[FANTYNA]
Jest dziecko które okrutnie mnie potrzebuje
Proszê Monsieur, jest taka ma³a
Bo¿e Œwiêty czy nie ma litoœci?
Jeœli pójdê do wiêzienia, ona umrze!
[JAVERT]
S³ysza³em takie protesty
Ka¿dego dnia przez dwadzieœcia lat
Nie t³umacz siê ju¿ wiêcej
Szkoda s³ów i szkoda ³ez
Uczciwa praca, sprawiedliwa nagroda,
To sposób aby zadowoliæ Pana!
Fantyna poddaje siê a Javert j¹ aresztuje. W tym momencie z t³umu wy³ania siê pan Madeleine.
[VALJEAN]
Javert, poproszê ciê na chwilê
Wierze tej kobiecie
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Wykona³eœ swój obowi¹zek
Pozwól jej iœæ
Ona potrzebuje lekarza a nie wiêzienia.
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[FANTYNA]
Czy to mo¿liwe?
[VALJEAN]
Gdzie ona skoñczy –
To dziecko bez przyjaciela?
Widzia³em Twoj¹ twarz ju¿ wczeœniej
Poka¿ mi jakiœ sposób aby Ci pomóc
Jak to siê sta³o, ¿e skoñczy³aœ
W takim miejscu jak to?
[FANTYNA]
Monsieur, proszê nie wyœmiewaj siê teraz ze mnie, b³agam
Wystarczaj¹co ciê¿ko mi, ¿e utraci³am dumê.
Pozwoli³ pan swojemu brygadziœcie mnie zwolniæ.
Tak, by³ pan tam, a jednak odwróci³ siê.
Nigdy nie zrobi³am nic z³ego
[VALJEAN / FANTYNA]
Czy to prawda, ¿e to zrobi³em? / Moja córka jest bliska œmierci
Niewinnej duszy? / Jeœli jest Bóg w niebie
www.youtube.com/watch?v=Yb6ENxYEB6E
Gdybym tylko wiedzia³ wtedy... / Pozwoli³by mi umrzeæ zamiast niej
[VALJEAN]
W Jego imieniu moje zadanie siê rozpoczê³o
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
Fantyna zostaje odes³ana do szpitala. W tym samym czasie na ulicy ma miejsce du¿e zamieszanie. Wóz przewraca siê na œrodku ulicy, przygniataj¹c woŸnicê, pana Fouchelevant’a. Wszyscy stoj¹ przygl¹daj¹c siê. Ktoœ posy³a po ksiêdza, ktoœ inny po pomoc. Jednak wydaje siê, ¿e ani ksi¹dz ani pomoc nie zd¹¿¹ na czas, gdy¿ biednego cz³owieka nied³ugo zmia¿d¿y ciê¿ar wozu. Na miejsce zdarzenia przybywaj¹ pan Madeleine i Javert. Mer zapytuje czy nikt nie ma zamiaru pomóc temu cz³owiekowi, jednak odpowiada mu cisza. Widz¹c, ¿e ludzie nie podejmuj¹ ¿adnych dzia³añ pan Madeleine sam podbiega do wozu i z nara¿eniem swojego ¿ycia podtrzymuje wóz, kiedy ludzie wyci¹gaj¹ spod niego Fouchelevant’a. Javert prosi pana Madeleine na stronê.
Niekontrolowany wóz (The runaway cart)
[JAVERT]
Czy to mo¿e byæ prawda?
Nie wierzê w to co widzê!
Aby mê¿czyzna w pana wieku
By³ tak silny!
Wspomnienie wraca...
Przypomina mi to cz³owieka
Sprzed wielu lat
Mê¿czyznê, który z³ama³ warunki swojego zwolnienia
Znikn¹³
Niech mi pan wybaczy, Sir,
Nie oœmieli³bym siê!
[VALJEAN]
Powiedz co musisz
Nie zostawiaj tego tak...
[JAVERT]
Zna³em tylko jednego
Który móg³by dokonaæ tego co pan
Jest galernikiem
By³ uciekinierem od dziesiêciu lat
Ale nie móg³ uciekaæ wiecznie
ZnaleŸliœmy jego kryjówkê
I niedawno zosta³ pojmany
I dziœ przychodzi do s¹du.
No có¿, oczywiœcie teraz wszystkiemu zaprzecza
Mo¿na siê tego spodziewaæ po oszuœcie
Ale nie móg³ uciekaæ wiecznie –
Nie, nawet Jean Valjean!
Valjean jest zaskoczony s³owami Javert’a. Pyta go sk¹d mo¿e mieæ pewnoœæ, ¿e to w³aœnie ten cz³owiek. Inspektor odpowiada, ¿e zna z³odzieja od wieków. Tropi³ go ju¿ wiele lat i nigdy nie zapomnia³ jego twarzy. Javert odchodzi pozostawiaj¹c pana Madeleine g³êboko zamyœlonego. Walcz¹ w nim dwie sprzeczne myœli, zachowaæ milczenie czy uratowaæ niewinnego cz³owieka, który mia³ nieszczêœcie nosiæ podobne do niego rysy twarzy. Ocaliæ siebie i skazaæ niewinnego na tortury, których sam kiedyœ doœwiadczy³ czy poddaæ siê. Wróciæ na galary, jednoczeœnie opuszczaj¹c wszystkich swoich robotników i miasto, które dziêki niemu doœwiadczy³o odrobiny szczêœcia i dobrobytu.
Kim jestem? (Who am I?):
[VALJEAN]
Myœli, ¿e ten cz³owiek to ja
Rozpozna³ go w mgnieniu oka!
Ten nieznajomy, którego znalaz³,
Ten mê¿czyzna mo¿e byæ moja szans¹!
Dlaczego mia³bym ratowaæ jego skórê?
Dlaczego mia³bym wszystko prostowaæ?
Gdy doszed³em tak daleko
I walczy³am tak d³ugo?
Jeœli bêdê mówiæ zostanê skazany
Jeœli zachowam milczeniem zostanê przeklêty!
Jestem panem setek robotników.
Oni polegaj¹ na mnie.
Jak móg³bym ich porzuciæ?
Jak prze¿yj¹
Jeœli nie bêdê wolny?
Jeœli bêdê mówiæ zostanê skazany
Jeœli zachowam milczeniem zostanê przeklêty!
Kim jestem?
Czy mogê skazaæ tego cz³owieka na niewolê?
Udawaæ, ¿e nie czujê jego agonii
Ten niewinny, który ma moj¹ twarz
Który zamiast mnie idzie do s¹du
Kim jestem?
Czy mogê dalej siê ukrywaæ?
Udawaæ, ¿e nie jestem ju¿ tym samym cz³owiekiem?
I czy moje nazwisko a¿ do œmierci
Musi byæ tylko wymówk¹?
Czy muszê k³amaæ?
Jak znów spojrzeæ w oczy bliŸnim?
Jak znów spojrzeæ sobie w twarz?
Moja dusza nale¿y do Boga, wiem
Zawar³em tê umowê dawno temu
Da³ mi nadziejê, gdy nadziei nie mia³em
Da³ mi si³ê by dalej iœæ.
Jean Valjean pojawia siê w s¹dzie, obserwuje rozprawê. W pewnym momencie powstaje i wychodzi na œrodek.
Kim jestem? Kim jestem?
Jestem Jean Valjean!
Rozpina koszulê ukazuj¹c wypalony na piersi numer 24061
Wiêc Javert widzisz, ¿e to prawda
Ten mê¿czyzna nie jest bardziej winny ni¿ Ty!
Kim jestem?
24601!
KIM MAM BYÆ?
VALJEAN:
On myœli, ¿e to ja
¯e moj¹ ujrza³ twarz
Ten cz³owiek z nieba spad³
Mam szansê zgubiæ œlad
Czy mam ratowaæ go?
Czy fa³sz wyjaœniæ mam?
Przeszed³em tyle mil
Uciekam tyle lat
Przyznam siê – s¹d czeka mnie
Lub potêpienie – jeœli nie
Jako fabrykant
Mam pieczê nad ludŸmi
Mam w rêkach ich los
Co z nimi bêdzie
Gdy wszystkich opuszczê
Gdy wezm¹ mnie st¹d
Przyznam siê – s¹d czeka mnie
Lub potêpienie – jeœli nie
Kim mam byæ?
Na wyrok skazaæ go nale¿ny mi
Jak gdyby jego ból niewa¿ny by³
Zmarnuje siê niewinny cz³ek
Bo z twarzy przypomina mnie
Kim mam byæ?
Jak d³ugo jeszcze now¹ rolê graæ
Udawaæ, ¿e nie by³o tamtych lat
Fa³szywe imiê nosiæ mam
Do koñca moich dni – czy tak?
Po co ³gaæ
Czy ludziom bêdê móg³ spogl¹daæ w twarz?
Czy mogê sobie sam spogl¹daæ w twarz?
Odda³em duszê Bogu – wiem
Tak chcia³em i tak nadal chcê
To on nadziejê zes³a³ mi
I si³ê da³ gdy brak³o si³
[Pojawia siê przed s¹dem]
Kim mam byæ?
Jak siê zwaæ?
To ja – Valjean!
[Rozpina koszulê i ujawnia numer wytatuowany na piersiach]
Niech pozna prawdê pan Javert
Bo wiêzieñ ów niewinny jest
A ja kto? [DW: pokazuje numer 24601]
Oto numer mój!
Wszyscy zaskoczeni wyznaniem szanowanego i podziwianego pana Madeleine nie wykonuj¹ najmniejszego ruchu, aby go aresztowaæ. Jean Valjean poucza ich gdzie mog¹ go znaleŸæ i wychodzi, aby jak sam mówi zakoñczyæ swoje sprawy. Ludzie rozstêpuj¹ siê przed nim pe³ni podziwu dla cz³owieka, który sam, z w³asnej woli skaza³ siê na piek³o. Valjean opuszcza salê i udaje siê do szpitala w którym znajduje siê Fantyna. Jest ona w bardzo z³ym stanie, cierpi na gruŸlicê. Umieraj¹ca dziewczyna w gor¹czce majaczy i widzi swoj¹ bawi¹c¹ siê córeczkê Cosette.
Œmieræ Fantyny (Fantine’s death):
[FANTYNA]
Cosette, zrobi³o siê tak zimno
Cosette, czas do ³ó¿ka
Ca³y dzieñ siê bawi³aœ
A wkrótce nastanie noc.
ChodŸ do mnie Cosette, œwiat³o gaœnie
Czy nie widzisz jak pojawia siê wieczorna gwiazda?
ChodŸ do mnie i odpocznij przy mnie
Jak szybko mijaj¹ minuty a ka¿da z nich zimniejsza.
Poœpiesz siê, kolejny dzieñ zamiera
Czy nie s³yszysz p³aczu zimowego wiatru?
Widzisz ciemnoœæ, która przychodzi bez ostrze¿enia
Ale ja zaœpiewam Ci ko³ysanki i obudzê Ciê rano.
Do pokoju Fantyny wchodzi Valjean.
[VALJEAN]
Oh, Fantyno, nasz czas siê koñczy
Ale Fantyno, przyrzekam na moje ¿ycie
[FANTYNA]
Niech pan spojrzy, gdzie wszystkie dzieci siê bawi¹.
[VALJEAN]
Odpoczywaj w spokoju, odpoczywaj w spokoju na zawsze.
[FANTYNA]
Moja Cosette...
[VALJEAN]
Bêdzie ¿y³a pod moj¹ opiek¹.
[FANTYNA]
Niech j¹ pan zabierze
[VALJEAN]
Twoje dziecko bêdzie mia³o wszystko
[FANTYNA]
Dobry panie, przyszed³ pan od Boga w niebie.
[VALJEAN]
I nic, nigdy nie skrzywdzi Cosette
Dopóki ¿yjê
[FANTYNA]
Niech mnie pan chwyci za rêkê. Noc robi siê coraz zimniejsza.
[VALJEAN]
Wiêc ja Ciê ogrzeje.
[FANTYNA]
Niech pan weŸmie moje dziecko. Powierzam je pana opiece.
[VALJEAN]
Uwa¿aj na siebie.
[FANTYNA]
Na mi³oœæ bosk¹, proszê zostaæ a¿ nie zasnê
I proszê powiedzieæ Cosette, ¿e j¹ kocham
I ¿e zobaczê siê z ni¹ kiedy wstanê...
Fantyna umiera a do pokoju wkracza inspektor Javert.
www.youtube.com/watch?v=Y4rnEnthYww
Musical zosta³ oparty na ksi¹¿ce o tym samym tytule autorstwa Victora Hugo, francuskiego pisarza XIX wieku.
A teraz niezwlekaj¹c dalej zapraszam na koncert Les miserables.
T³umaczenie tekstów mojego autorstwa, dos³owne. Niektóre piosenki zosta³y przet³umaczone na potrzeby castingu do polskiej wersji Nêdzników w Teatrze Roma (non-replica production...), wiêc gdzie jest to mo¿liwe przytocze te teksty (w kolorze niebieskim).
(W póŸniejszym czasie postaram siê dopisaæ do filmików historiê
OBSADA:
Jean Valjean - Colm Wilkinson
Javert - Philip Quast
Fantine - Ruthie Henshall
Madame Thenardier - Jenny Galloway
Thenardier - Alun Armstrong
Eponine - Lea Salonga
Marius - Michael Ball
Enjolras - Michael Maguire
Cosette - Judy Kuhn
Grantaire - Anthony Crivello
Gavroche - Adam Searles
Young Cosette - Hannah Chick
1815, TOULON
Po 19 latach spêdzonych na galerach za kradzie¿ bochenka chleba (5 lat) oraz czterech próbach ucieczki Jean Valjean wychodzi na zwolnienie warunkowe. Przepe³niony nienawiœci¹ skazaniec ¿ywi g³êbok¹ niechêæ do ludzi i prawa, czuje siê przez nich pokrzywdzony. Ma œwiadomoœæ niesprawiedliwoœci wyroku, który by³ wed³ug niego zdecydowanie zawy¿ony w stosunku do jego przewinienia. Wychodz¹c otrzymuje ¿ó³ty paszport, który ma obowi¹zek okazywaæ w ratuszu ka¿dego miasta przez które pragnie przejœæ. Zostaje mu narzucony cel jego podró¿y oraz miasto w którym ma przebywaæ.
Prolog:
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Nie patrz im w oczy.
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Jesteœ tu dopóki nie umrzesz.
[SKAZANIEC PIERWSZY]
S³oñce grzeje mocno
Jest gor¹co jak w piekle
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zosta³o jeszcze dwadzieœcia lat
[SKAZANIEC DRUGI]
Nie zrobi³em nic z³ego!
S³odki Jezu, wys³uchaj mej modlitwy!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
S³odki Jezu ma to gdzieœ.
[SKAZANIEC TRZECI]
Wiem, ¿e ona bêdzie czekaæ,
Wiem, ¿e bêdzie wierna!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Wszyscy zapomnieli o Tobie
[SKAZANIEC CZWARTY]
Kiedy wyjdê st¹d nie zobaczycie mnie
A¿ do œmierci!
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Nie patrz im w oczy
[SKAZANIEC PI¥TY]
Jak d³ugo mój Panie
Zanim pozwolisz mi umrzeæ?
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zawsze bêdziesz niewolnikiem
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Stoisz w swoim grobie
[JAVERT]
Przyprowadziæ mi wiêŸnia 24601
Twój czas min¹³
I rozpoczê³o siê zwolnienie warunkowe
Wiesz, co to oznacza
[VALJEAN]
Tak, to znaczy, ¿e jestem wolny
[JAVERT]
Nie!
Oznacza to, ¿e dostajesz
Swój ¿ó³ty paszport.
Jesteœ z³odziejem
[VALJEAN]
Ukrad³em bochenek chleba
[JAVERT]
Okrad³eœ dom
[VALJEAN]
Rozbi³em szybê.
Dziecko mojej siostry by³o bliskie œmierci
A my g³odowaliœmy.
[JAVERT]
Bêdziesz g³odowa³ znów
Je¿eli nie nauczysz siê znaczenia prawa
[VALJEAN]
Znam znaczenie tych 19 lat
Niewolnik prawa
[JAVERT]
Piêæ lat za to, co zrobi³eœ
Reszta za próby ucieczki
Tak, 24601.
[VALJEAN]
Nazywam siê Jean Valjean!
[JAVERT]
A ja Javert
Nie zapomnij mojego imienia!
Nie zapomnij mnie,
24601.
[WIÊNIOWIE]
Patrz w dó³, patrz w dó³,
Zawsze bêdziesz niewolnikiem
Patrz w dó³, patrz w dó³
Stoisz w swoim grobie.
[VALJEAN]
Wolnoœæ jest moja. Ziemia jest nieruchoma [cicha, spokojna, wci¹¿ taka sama]
Czujê wiatr. Znów oddycham.
A niebo siê przejaœnia
Œwiat siê budzi.
£yk wody z sadzawki. Jaki czysty smak.
Nigdy nie zapomnieæ tych lat, marnotrastwa.
Ani wybaczyæ im
Za to co zrobili.
To oni s¹ winni – wszyscy.
Dzieñ siê zaczyna...
A teraz zobaczmy
Co ten nowy œwiat
Zrobi dla mnie!
Valjean udaje siê w drogê, znajduje pracê na farmie. Pracuje tam uczciwie w pocie czo³a ca³y dzieñ. Jednak kiedy nadzorca dowiaduje siê, ¿e ma on ¿ó³te papiery wyrzuca go i p³aci mu po³owê stawki jak¹ otrzymuj¹ inni robotnicy.
[FARMER]
Musisz iϾ
P³acê ci za ten dzieñ
Pozbiera swoje rzeczy tam
I idŸ sobie.
[VALJEAN]
Da³eœ mi po³owê tego
Co dostaj¹ inni!
Ta garϾ forsy
Nie okupi³aby mojego potu!
[ROBOTNIK]
Z³ama³eœ prawo
To nauczka ¿eby ludzie widzieli
Dlaczego mia³byœ dostawaæ tyle samo
Co uczciwi ludzie jak ja?
1815, DIGNE
Gdziekolwiek siê udaje, gdy tylko ludzie dowiaduj¹ siê o jego ¿ó³tych papierach, wyrzucaj¹ go na bruk. W gospodzie odmawiaj¹ mu noclegu i po¿ywienia nawet mimo tego, ¿e chce zap³aciæ z góry. Tu³a siê po ca³ym mieœcie jak bezpañski pies i jedyne czego doœwiadcza to pogarda, niechêæ i nienawiœæ. Zdesperowany postanawia spêdziæ noc na ³awce.
[VALJEAN]
Teraz wiem jak smakuje wolnoϾ
Stra¿nik zawsze przy twej piêcie
Takie jest prawo!
Ten kawa³ek papieru w mojej d³oni
Czyni mnie wszêdzie przeklêtym
Takie jest prawo!
Jak kundel
Przemierzam ulice,
Brud pod ich nogami.
Kiedy pozbawiony z³udzeñ uk³ada siê do snu, z domu przy którym stoi ³awka wy³ania siê cz³owiek. Zaprasza on Valjeana do siebie na posi³ek i odpoczynek. Jean nie zastanawiaj¹c siê d³ugo pokazuje swój ¿ó³ty paszport, mimo tego biskup Digne nie zmienia swojego nastawienia. Przyjmuje go tak jak wszystkich swoich goœci, przy œwietle srebrnych œwieczników i przy stole zastawionym srebrnym nakryciem. Owo srebro by³o jedynym œladem zbytku w skromnym domu biskupa, który ca³e swoje pieni¹dze przeznacza³ na biednych i chorych.
[BISKUP]
WejdŸ Panie, gdy¿ jesteœ zmêczony,
A noc jest dziœ zimna.
Wprawdzie nasze ¿ycie jest bardzo skromne
Ale co mamy, mamy by siê tym dzieliæ.
Tam jest wino, które Ciê o¿ywi.
Tam jest chleb abyœ sta³ siê silny,
Tam jest ³ó¿ko aby odpocz¹æ do rana,
Odpocznij od bólu i krzywdy.
[VALJEAN]
Pozwoli³ mi zjeœæ moj¹ porcjê
Dosta³em lwi¹ czêœæ
Srebro w mojej d³oni
Warte jest dwa razy wiêcej ni¿ zarobi³em
Przez te dziewiêtnaœcie lat –
To ¿ycie w rozpaczy.
A jednak zaufa³ mi.
Stary g³upiec zaufa³ mi –
Zrobi³ swój dobry uczynek.
Odegra³em wdziêcznego kmiecia
I podziêkowa³em mu jak nale¿y,
Ale gdy dom by³ cichy,
Wsta³em w nocy.
Wzi¹³em srebro
I uciek³em!
Jean Valjean ucieka z domu biskupa, po drodze natyka siê jednak na policjantów, którzy nie wierz¹ w jego historiê jakoby dosta³ w podarku srebro od biskupa. Aresztuj¹ go i prowadz¹ go do domu biskupa, aby ich skonfrontowaæ.
[PIERWSZY POLICJANT]
Powiedz jego wielebnoœci swoj¹ historiê
[DRUGI POLICJANT]
Zobaczmy czy bêdzie pod wra¿eniem
[PIERWSZY POLICJANT]
Nocowa³eœ tu ostatniej nocy
[DRUGI POLICJANT]
By³eœ goœciem uczciwego Biskupa
[PIERWSZY POLICJANT]
A wtedy, z chrzeœcijañskiej dobroci
[DRUGI POLICJANT]
Kiedy dowiedzia³ siê o twej sytuacji
[PIERWSZY POLICJANT]
Utrzymujesz, ¿e sprezentowa³ ci to srebro
[BISKUP]
To prawda.
Ale mój przyjacielu opuœci³eœ nas tak wczeœnie
Z pewnoœci¹ coœ umknê³o z twej pamiêci,
Zapomnia³eœ, ¿e da³em Ci tak¿e to [dwa srebrne œwieczniki]
Zostawi³byœ najlepsze za sob¹?
Wiêc, panowie, mo¿ecie go wypuœciæ,
Poniewa¿ ten cz³owiek powiedzia³ prawdê.
Chwalê was za wasz¹ s³u¿bê
I niech b³ogos³awieñstwo bo¿e idzie z wami.
Po opuszczeniu domu biskupa przez policjantów.
Ale pamiêtaj o tym, mój bracie.
Ujrzyj w tym jakiœ boski plan.
Musisz u¿yæ tego cennego srebra
Aby staæ siê uczciwym cz³owiekiem.
Przez dowód mêczenników,
Przez Pasjê i Krew
Bóg podniós³ Ciê z ciemnoœci
A ja kupi³em Twoj¹ dusze dla Boga!
www.youtube.com/watch?v=FZwhLZkc8YQ
Jean Valjean pozostawiony sam sobie, g³êboko zastanawia siê nad swoim ¿yciem, nienawiœci¹ do ludzi, niesprawiedliwoœci¹ i tymi wszystkimi latami tortur. Nie jest pewien czy mo¿na to wszystko wybaczyæ, ca³e jego jestestwo buntuje siê przeciw s³owom biskupa. Ostatecznie wygrywa wstyd.
[VALJEAN]
Co ja zrobi³em?
S³odki Jezu, co ja zrobi³em?
Sta³em siê z³odziejem w nocy,
Sta³em siê uciekaj¹cym psem
I czy upad³em tak nisko,
I czy godzina jest tak póŸna
¯e nic nie pozosta³o tylko krzyk mojej nienawiœci,
Lamenty w ciemnoœci, których nikt nie s³yszy,
Tu gdzie stojê na zakrêcie lat?
Jeœli jest inna œcie¿ka
Przegapi³em j¹ dwadzieœcia d³ugich lat temu.
Moje ¿ycie by³o wojn¹, której nie mo¿na by³o wygraæ.
Dali mi numer i zamordowali Valjean’a
Kiedy zakuli mnie i pozostawili na œmieræ
Tylko za kradzie¿ kêsa chleba.
Jednak dlaczego pozwoli³em temu cz³owiekowi
Dotkn¹æ mojej duszy i nauczyæ mi³oœci?
Potraktowa³ mnie jak ka¿dego innego
Da³ swoje zaufanie
Nazwa³ bratem.
Twierdzi, ¿e moje ¿ycie jest dla Boga w niebie
Czy coœ takiego mo¿e byæ?
Poniewa¿ przyby³em, aby nienawidziæ œwiat
Ten œwiat, który zawsze nienawidzi³ mnie.
WeŸ oko za oko!
Zamieñ swe serce w kamieñ!
To wszystko dla czego ¿y³em!
To wszystko co zna³em!
Jedno jego s³owo a wróci³bym
Pod bicz, na tortury
Zamiast tego oferuje mi moj¹ wolnoœæ.
Czuje mój wstyd w œrodku jak nó¿
Powiedzia³ mi, ¿e mam duszê,
Sk¹d to wie?
Jaki duch przybywa, aby poruszyæ moje ¿ycie?
Czy jest inna droga?
Wyci¹gam rêkê, ale spadam
A noc zamyka siê nade mn¹.
Wpatrujê siê w pustkê
W odmêt mojego grzechu.
Ucieknê teraz od œwiata
Od œwiata Jean Valjean’a.
Jean Valjean jest teraz niczym
Kolejna historia musi siê rozpocz¹æ!
Jean Valjean ³amie warunki warunkowego zwolnienia i ucieka. Trafia do ma³ego miasta Montreuil-sur-Mer. Gdy tam przybywa ratusz trawi po¿ar, a w œrodku znajduj¹ siê ludzie. Valjean wbiega tam i ratuje ich, po tym wyczynie staje siê bohaterem miasta. Mieszkañcy przyjmuj¹ go jak jednego z nich i nikt nie prosi go o okazanie jego paszportu. Przyjmuje nazwisko Madeleine i podejmuje pracê w mieœcie. Jednoczeœnie wpada na wspania³y pomys³ wytwarzania ozdób ze szk³a, który wielokrotnie obni¿a koszty ich wyrobu w porównaniu z innymi manufakturami. Wykorzystuj¹c swój kapita³ ze sprzeda¿y srebra zak³ada fabrykê. Mijaj¹ lata, fabryka prosperuje wspaniale. Dziêki staraniom pana Madeleine bogaci siê przede wszystkim miasto, a jego bogactwo roœnie te¿ jakby od niechcenia. Wydaje siê, ¿e nie przywi¹zuje on zupe³nie wagi do gromadzenia swojego bogactwa. Zatrudnia wszystkich, kto tylko zastuka do jego drzwi, pomaga biednym. Jedyne czego wymaga od swoich pracowników to ¿eby byli uczciwi oraz moralni. Mieszkañcy miasta kochaj¹ go i szanuj¹, prosz¹ go nawet aby zosta³ ich merem, on jednak odmawia. Kiedy po paru latach proponuj¹ mu to stanowisko ponownie, ostatecznie za ich namowami zgadza siê. Mimo wszelkich starañ pana Madeleine w niektórych obszarach miasta wci¹¿ panuje nêdza.
Do miasta przybywa Fantyna. Jest to uboga dziewczyna, która powraca do swego rodzinnego miasta z nadziej¹, ¿e ktoœ j¹ bêdzie pamiêta³ i da jej pracê. Ma ona nieœlubne dziecko z mê¿czyzn¹, który najpierw j¹ omami³ a póŸniej porzuci³. Aby znaleŸæ pracê i jakieœ lokum postanawia zostawiæ swoj¹ córeczkê Cosette u ober¿ystów Thenardier’ów dopóki nie bêdzie mog³a wzi¹æ jej do siebie. Jednak nie s¹ to uczciwi ludzie, ci¹gle podnosz¹ miesiêczne op³aty za dziecko i wysy³aj¹ fa³szywe rachunki za lekarstwa dla ma³ej.
Javert, który zosta³ promowany na inspektora, dostaje swój przydzia³ w Montreuil-sur-Mer. Wymaga to ci¹g³ej wspó³pracy z obecnym merem tego miasta, panem Madeleine.
1823, MONTREUIL-SUR-MER
Gdy gaœnie dzieñ (At the end of the day):
[BIEDNI]
Gdy gaœnie dzieñ jesteœ o jeden dzieñ starszy
I to wszystko co mo¿esz powiedzieæ o ¿yciu biednych
To walka, to wojna
I nie ma niczego co ktokolwiek by dawa³
Jeszcze jeden dzieñ staæ kolejno, po co to jest?
Jeszcze o jeden dzieñ mniej aby ¿yæ.
Gdy gaœnie dzieñ jesteœ o jeden dzieñ zimniejszy
A koszula na twym grzbiecie nie powstrzymuje ch³odu
A cnotliwi przebiegaj¹ obok
Nie s³ysz¹ p³aczu malutkich
A zima zbli¿a siê szybko, gotowa by zabiæ
Jeden dzieñ bli¿ej œmierci!
Gdy gaœnie dzieñ kolejny dzieñ œwita
I s³oñce rano czeka, aby wzejœæ
Jak fale rozbijaj¹ siê na piasku
Jak sztorm który rozpêta siê lada sekundê
Jest g³ód w kraju
Jest liczenie wci¹¿ do policzenia i
Bêdzie siê w coœ wrobionym.
Gdy gaœnie dzieñ!
[BRYGADZISTA]
Gdy gaœnie dzieñ dostajesz nic za nic
Siedzenie p³asko na ty³ku nie kupi chleba
[PIERWSZY PRACOWNIK]
S¹ dzieci w domu
[PIERWSZY I DRUGI PRACOWNIK]
A dzieci trzeba nakarmiæ
[DRUGI PRACOWNIK]
I masz szczêœcie, ¿e jesteœ w pracy
[KOBIETA]
I w ³ó¿ku!
[PRACOWNICY]
I liczymy nasze b³ogos³awieñstwa!
[DRUGA KOBIETA]
Widzia³yœcie jak brygadzista wœcieka siê dziœ?
Z jego okropnym oddechem i wêdruj¹cymi ³apami?
[TRZECIA KOBIETA]
To dlatego, ¿e ma³a Fantyna nie ustêpuje mu
[PIERWSZA KOBIETA]
Popatrzcie na jego spodnie, zobaczycie gdzie (na czym) stoi!
[CZWARTA KOBIETA]
A szef nie wie,
¯e brygadzista jest wiecznie napalony
[TRZECIA KOBIETA]
Je¿eli Fantyna nie bêdzie uwa¿aæ
Patrz jak idzie
Wyrzuc¹ j¹ na ulicê!
[ROBOTNICY]
Gdy gaœnie dzieñ koñczy siê kolejny dzieñ
Z wystarczaj¹cym obci¹¿eniem w kieszeni aby starczy³o na tydzieñ
Zap³aæ gospodarzowi, zap³aæ w sklepie
Haruj póki jesteœ w stanie
Haruj dopóki nie padniesz
Albo powrócisz do okruchów ze sto³u
Musisz op³aciæ swoj¹ drogê
Gdy gaœnie dzieñ!
[DZIEWCZYNA (wyrywa list Fantynie)]
A co my tu mamy, ma³a niewinna siostrzyczko?
No dalej Fantyno, mów wszystko!
(dziewczyna czyta list)
Ooh... “Droga Fantyno musisz wys³aæ nam wiêcej pieniêdzy...
Twoje dziecko potrzebuje lekarza...
Nie ma czasu do stracenia...”
[FANTYNA]
Oddaj mi ten list
To nie Twój interes
Z mê¿em w domu
I odrobin¹ na boku!
Czy jest tu ktokolwiek
Kto mo¿e przysi¹œæ przed Bogiem
¯e nie ma siê o co baæ?
¯e nie ma niczego do ukrycia?
Dziewczyny walcz¹ o list. Zjawia siê pan Madeleine który je rozdziela.
[VALJEAN]
Czy ktoœ rozdzieli te dwie
O co to ca³e zamieszanie?
To fabryka, a nie cyrk!
A teraz panie, uspokójcie siê
Prowadzê powa¿ny biznes
Jestem merem tego miasta
[zwracaj¹c siê do brygadzisty]
Liczê na to, ¿e to rozwi¹¿esz
I b¹dŸ jak najbardziej cierpliwy
[Valjean opuszcza ich]
[BRYGADZISTA]
Niech ktoœ mi teraz powie jak to siê zaczê³o!
[DZIEWCZYNA]
Gdy gaœnie dzieñ
To ona to zaczê³a!
Ma dzieciaka, którego ukrywa
W jakimœ ma³ym mieœcie
Jest cz³owiek, któremu musi p³aciæ
Mo¿esz zgadn¹æ jak zdobywa dodatki
Mo¿esz siê za³o¿yæ, ¿e zarabia na swoje utrzymanie
Puszczaj¹c siê
A szefowi by siê to nie spodoba³o!
[FANTYNA]
Tak to prawda, ¿e jest dziecko
A to dziecko to moja córka
A jej ojciec porzuci³ nas
Zostawi³ na lodzie
Teraz mieszka z ober¿yst¹
I jego ¿on¹
A ja p³acê za dziecko
Co w tym z³ego?
[KOBIETY]
Gdy zgaœnie dzieñ
Bêdzie tylko k³opotem
A problemem dla wszystkich jest
Gdy jeden ma problem!
Podczas gdy my zarabiamy na nasz codzienny chleb
Ona trzyma rêce w mazi
Musisz odes³aæ dziwkê
Albo wszyscy skoñczymy w rynsztoku
I to my bêdziemy musieli zap³aciæ
Gdy zgaœnie dzieñ!
[BRYGADZISTA]
Mog³em siê domyœleæ, ¿e dziwka mo¿e gryŸæ
Mog³em siê domyœleæ, ¿e kot ma pazury
Mog³em zgadn¹æ twój ma³y sekret
Ah tak, cnotliwa Fantyna
Która utrzymuje niewinnoœæ i czystoœæ
Bêdziesz przyczyn¹, nie mam w¹tpliwoœci,
Wszystkich k³opotów tutaj.
Zgrywasz dziewicê w œwietle
Ale nie potrzebujesz zachêty w nocy.
[DZIEWCZYNA]
Wyœmiewa³a siê z Ciebie
Kiedy mia³a swoich mê¿czyzn
[KOBIETY]
Bêdzie sprowadzaæ same problemy znów i znów
[KOBIETA]
Musisz j¹ dziœ zwolniæ
[PRACOWNICY]
Zwolnij dziœ dziewczynê!
[BRYGADZISTA]
W porz¹dku moja dziewczyno. W drogê!
Fantyna zostaje zwolniona, bez pracy w fabryce popada w nêdzê. Stara siê jak najwiêcej zaoszczêdziæ aby op³acaæ Thenardier’ów.
Œni³am sen (I dreamed a dream):
[FANTYNA]
By³ czas, gdy mê¿czyŸni byli ¿yczliwi,
A ich g³osy ³agodne,
A ich s³owa zapraszaj¹ce.
By³ czas, gdy mi³oœæ by³a œlepa,
A œwiat by³ piosenk¹,
A piosenka by³a ekscytuj¹ca.
By³ czas i wszystko posz³o Ÿle...
www.youtube.com/watch?v=dqYVdBcFwDc
Œni³am sen w czasie który min¹³,
Kiedy nadzieja by³a wielka a ¿ycie warte prze¿ycia.
Œni³am, ¿e mi³oœæ nigdy nie umrze,
Œni³am, ¿e Bóg bêdzie wyrozumia³y.
Wiêc by³am m³oda i niezlêkniona,
A marzenia tworzy³y siê i zu¿ywa³y i marnotrawi³y.
Nie by³o ¿adnego okupu do zap³aty,
¯adnej piosenki niezaœpiewanej, ¿adnego wina nieskosztowanego.
Ale tygrysy przychodz¹ w nocy,
Z ich g³osami miêkkimi jak grzmot,
Kiedy rozrywaj¹ na strzêpy nadziejê,
I zamieniaj¹ twoje sny we wstyd.
Przespa³ lato u mego boku,
Wype³ni³ moje dni niekoñcz¹cym siê zdumieniem...
Wzi¹³ moje dzieciñstwo bez wysi³ku,
Ale odszed³, gdy nadesz³a jesieñ!
A ja wci¹¿ œniê, ¿e on wróci,
¯e prze¿yjemy razem lata,
Ale s¹ sny które nie mog¹ siê spe³niæ,
I s¹ sztormy których nie mo¿emy przetrwaæ!
Mia³am sen, ¿e moje ¿ycie bêdzie
Tak ró¿ne od tego piek³a w którym ¿yjê,
Tak ró¿ne od tego jakie siê wydaje...
Teraz ¿ycie zabi³o sen który œni³am...
WYŒNI£AM SEN
FANTINE:
By³ taki czas, kiedy mêski g³os
Tak wytworny mia³ ton
Mi³e s³owa szepta³
By³ taki czas, kiedy serca g³os
Tak pogodny mia³ ton
Lekkie s³owa œpiewa³
By³ taki czas, lecz ten sen ju¿ zgas³...
Wyœni³am sen, pogodny sen
By³ czas nadziei, czas mi³oœci
A mi³oœæ we œnie wieczna jest
I Bóg wybacza nam s³aboœci
Za m³odych lat nie ba³am siê
¯e sny radosne siê rozp³yn¹
Bo ceny jeszcze nie zna³ nikt
Œpiewano pieœni, lano wino
Ale wilki szczerz¹ k³y
W oczach maj¹ b³yskawice
Beznadzieja drzemie w nich
Rozrywaj¹ dobry sen
On ca³e lato ze mn¹ œni³
Wype³nia³ noc cudownym dr¿eniem
Dzieciñstwo s³odkie z ust mych spi³
A na jesieni nagle znik³
I wraca sen – znów ze mn¹ jest
Spêdzamy razem d³ugie lata
Lecz to trucizna jest nie sen
A burza ka¿d¹ têczê zmiata
Ja los wyœni³am, który jest
Tak inny ni¿ to piek³o wokó³
Tak inny ni¿ koszmarne dni
¯ycie zdepta³o
Dobry sen
Fantyna zdesperowana wkracza w dzielnice nêdzy, gdzie swoje królestwo maj¹ prostytutki, alfonsi, ¿eglarze i kumoszki.
Piêkne panie (Lovely ladies):
[PIERWSZY ¯EGLARZ]
Czujê kobiety
Czujê je w powietrzu
Myœlê, ¿e spuszczê moj¹ kotwicê
W tamtej przystani.
[DRUGI ¯EGLARZ]
Piêkne panie
Czujê je poprzez dym
Siedem dni na morzu
Mo¿e wzbudziæ apetyt na r¿niêcie.
[TRZECI ¯EGLARZ]
Nawet palacze potrzebuj¹ ma³ego podsycenia!
[KOBIETY]
Piêkne panie
Czekaj¹ce na branie,
Czekaj¹ce na klientów,
Którzy przychodz¹ tylko w nocy.
Piêkne panie
Gotowe na zawo³anie,
Stoj¹ce albo le¿¹ce,
Albo w jakikolwiek inny sposób,
Licytuj¹ce ceny przyparte do muru.
Fantyna spotyka na swej drodze star¹ kobietê, która chce kupiæ jej medalik. Cena któr¹ proponuje stara jest bardzo zani¿ona, ale zdesperowana Fantyna zgadza siê na ni¹ i sprzedaje jedyn¹ cenn¹ rzecz jak¹ posiada. Nastêpnie spotyka kumoszkê, która chce kupiæ jej w³osy. Biedna dziewczyna zgadza siê i na to. Gdy nie ma ju¿ niczego co mog³aby sprzedaæ pozostaje jej jedynie sprzedawaæ swe cia³o.
[KUMOSZKA]
Jakie piêkne w³osy!
Jakie masz piêkne loki
Jakie masz szczêœcie. S¹ warte centyma, moja droga,
Wezmê ca³oœæ.
[FANTYNA]
Nie dotykaj mnie! Zostaw mnie w spokoju!
[KUMOSZKA]
Uzgodnijmy cenê.
Dam ci ca³e dziesiêæ franków,
Tylko pomyœl o tym!
[FANTYNA]
To sp³aci d³ug
[KUMOSZKA]
Tylko pomyœl o tym
[FANTYNA]
Co mogê zrobiæ? To sp³aci d³ug
Dziesiêæ franków mo¿e ocaliæ moj¹ biedn¹ Cosette!
[KOBIETY]
Starzy, m³odzi, bierz ich jak leci
Szczury portowe i alejowe koty i ka¿dy rodzaj szumowin
Biedni, bogaci, w³aœciciel ziemski
Zobacz ich bez spodni – nigdy nie s¹ a¿ tak wielcy
Wszystko czego trzeba to pieniêdzy w twojej d³oni!
Piêkne panie
Daj¹ce siê za grosze
Maj¹ wielu goœci
Ale nigdy nie zatrzymuj¹ siê na d³u¿ej.
[FANTYNA]
No dalej, Kapitanie,
Mo¿esz zostawiæ buty
Czy nie robi ró¿nicy
Branie kobiety która nie mo¿e odmówiæ
£atwe pieni¹dze
Le¿enie na ³ó¿ku
Dobrze siê sk³ada, ¿e nigdy nie widz¹
Nienawiœci któr¹ masz w g³owie
Czy oni nie wiedz¹, ¿e kochaj¹ siê z
Trupem!
Kiedy Fantyna odmawia pójœcia z jednym z klientów ten j¹ uderza. Wœciek³a Fantyna rzuca siê na niego i drapie a¿ do krwi. Cz³owiek ten sk³ada skargê na Fantynê i zostaje ona aresztowana.
Aresztowanie Fantyny (Fantine’s arrest):
[BAMATABOIS]
To coœ nowego, myœlê, ¿e spróbujê.
PodejdŸ no bli¿ej! Lubiê widzieæ co kupujê
Zwyk³a cena za kawa³ek twojego ciasta
[FANTYNA]
Nie chcê pana, nie, nie, monsieur, puœæ mnie.
[BAMATABOIS]
Czy to jakaœ sztuczka? Nie zap³acê wiêcej!
[FANTYNA]
Nie, bynajmniej.
[BAMATABOIS]
Masz czelnoœæ, ty ma³a dziwko
Masz tupet.
Tak samo jest z dziwk¹ jak ze sklepikarzem
Klient najpierw widzi co dostaje
Nie dla dziwki mówiæ „tak sir” albo „nie sir”
Nie dla ladacznicy grymaszenie
Albo ¿eby wodzi³a mnie za nos.
[FANTYNA]
Zabijê ciê draniu, tylko spróbuj!
Nawet dziwka, która zesz³a na z³¹ drogê
Nie odda siê szczurowi!
Wkracza Javert z policjantami
[JAVERT]
Powiedzcie szybko co to za historia
Kto widzia³ co i dlaczego i gdzie
Niech da dok³adny opis
Niech odpowie przed Javertem!
W tym gnieŸdzie dziwek i ¿mij
Niech mówi ten kto widzia³ wszystko
Kto po³o¿y³ ³apy na tym dobrym cz³owieku?
Jaka jest istota tej awantury?
[BAMATABOIS]
Javert czy uwierzysz
Wychodzi³em z parku
Gdy ta prostytutka mnie zaatakowa³a
Jak widzisz zostawi³a swój œlad
[JAVERT]
Odpowie za swe czyny
Kiedy z³o¿y pan pe³n¹ relacjê
Mo¿e byæ pan pewien, Monsieur
¯e odpowie przed s¹dem
[FANTYNA]
Jest dziecko które okrutnie mnie potrzebuje
Proszê Monsieur, jest taka ma³a
Bo¿e Œwiêty czy nie ma litoœci?
Jeœli pójdê do wiêzienia, ona umrze!
[JAVERT]
S³ysza³em takie protesty
Ka¿dego dnia przez dwadzieœcia lat
Nie t³umacz siê ju¿ wiêcej
Szkoda s³ów i szkoda ³ez
Uczciwa praca, sprawiedliwa nagroda,
To sposób aby zadowoliæ Pana!
Fantyna poddaje siê a Javert j¹ aresztuje. W tym momencie z t³umu wy³ania siê pan Madeleine.
[VALJEAN]
Javert, poproszê ciê na chwilê
Wierze tej kobiecie
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Wykona³eœ swój obowi¹zek
Pozwól jej iœæ
Ona potrzebuje lekarza a nie wiêzienia.
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[FANTYNA]
Czy to mo¿liwe?
[VALJEAN]
Gdzie ona skoñczy –
To dziecko bez przyjaciela?
Widzia³em Twoj¹ twarz ju¿ wczeœniej
Poka¿ mi jakiœ sposób aby Ci pomóc
Jak to siê sta³o, ¿e skoñczy³aœ
W takim miejscu jak to?
[FANTYNA]
Monsieur, proszê nie wyœmiewaj siê teraz ze mnie, b³agam
Wystarczaj¹co ciê¿ko mi, ¿e utraci³am dumê.
Pozwoli³ pan swojemu brygadziœcie mnie zwolniæ.
Tak, by³ pan tam, a jednak odwróci³ siê.
Nigdy nie zrobi³am nic z³ego
[VALJEAN / FANTYNA]
Czy to prawda, ¿e to zrobi³em? / Moja córka jest bliska œmierci
Niewinnej duszy? / Jeœli jest Bóg w niebie
www.youtube.com/watch?v=Yb6ENxYEB6E
Gdybym tylko wiedzia³ wtedy... / Pozwoli³by mi umrzeæ zamiast niej
[VALJEAN]
W Jego imieniu moje zadanie siê rozpoczê³o
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
[JAVERT]
Ale¿ Panie Merze!
[VALJEAN]
Dopilnuje ¿eby tak siê sta³o!
Fantyna zostaje odes³ana do szpitala. W tym samym czasie na ulicy ma miejsce du¿e zamieszanie. Wóz przewraca siê na œrodku ulicy, przygniataj¹c woŸnicê, pana Fouchelevant’a. Wszyscy stoj¹ przygl¹daj¹c siê. Ktoœ posy³a po ksiêdza, ktoœ inny po pomoc. Jednak wydaje siê, ¿e ani ksi¹dz ani pomoc nie zd¹¿¹ na czas, gdy¿ biednego cz³owieka nied³ugo zmia¿d¿y ciê¿ar wozu. Na miejsce zdarzenia przybywaj¹ pan Madeleine i Javert. Mer zapytuje czy nikt nie ma zamiaru pomóc temu cz³owiekowi, jednak odpowiada mu cisza. Widz¹c, ¿e ludzie nie podejmuj¹ ¿adnych dzia³añ pan Madeleine sam podbiega do wozu i z nara¿eniem swojego ¿ycia podtrzymuje wóz, kiedy ludzie wyci¹gaj¹ spod niego Fouchelevant’a. Javert prosi pana Madeleine na stronê.
Niekontrolowany wóz (The runaway cart)
[JAVERT]
Czy to mo¿e byæ prawda?
Nie wierzê w to co widzê!
Aby mê¿czyzna w pana wieku
By³ tak silny!
Wspomnienie wraca...
Przypomina mi to cz³owieka
Sprzed wielu lat
Mê¿czyznê, który z³ama³ warunki swojego zwolnienia
Znikn¹³
Niech mi pan wybaczy, Sir,
Nie oœmieli³bym siê!
[VALJEAN]
Powiedz co musisz
Nie zostawiaj tego tak...
[JAVERT]
Zna³em tylko jednego
Który móg³by dokonaæ tego co pan
Jest galernikiem
By³ uciekinierem od dziesiêciu lat
Ale nie móg³ uciekaæ wiecznie
ZnaleŸliœmy jego kryjówkê
I niedawno zosta³ pojmany
I dziœ przychodzi do s¹du.
No có¿, oczywiœcie teraz wszystkiemu zaprzecza
Mo¿na siê tego spodziewaæ po oszuœcie
Ale nie móg³ uciekaæ wiecznie –
Nie, nawet Jean Valjean!
Valjean jest zaskoczony s³owami Javert’a. Pyta go sk¹d mo¿e mieæ pewnoœæ, ¿e to w³aœnie ten cz³owiek. Inspektor odpowiada, ¿e zna z³odzieja od wieków. Tropi³ go ju¿ wiele lat i nigdy nie zapomnia³ jego twarzy. Javert odchodzi pozostawiaj¹c pana Madeleine g³êboko zamyœlonego. Walcz¹ w nim dwie sprzeczne myœli, zachowaæ milczenie czy uratowaæ niewinnego cz³owieka, który mia³ nieszczêœcie nosiæ podobne do niego rysy twarzy. Ocaliæ siebie i skazaæ niewinnego na tortury, których sam kiedyœ doœwiadczy³ czy poddaæ siê. Wróciæ na galary, jednoczeœnie opuszczaj¹c wszystkich swoich robotników i miasto, które dziêki niemu doœwiadczy³o odrobiny szczêœcia i dobrobytu.
Kim jestem? (Who am I?):
[VALJEAN]
Myœli, ¿e ten cz³owiek to ja
Rozpozna³ go w mgnieniu oka!
Ten nieznajomy, którego znalaz³,
Ten mê¿czyzna mo¿e byæ moja szans¹!
Dlaczego mia³bym ratowaæ jego skórê?
Dlaczego mia³bym wszystko prostowaæ?
Gdy doszed³em tak daleko
I walczy³am tak d³ugo?
Jeœli bêdê mówiæ zostanê skazany
Jeœli zachowam milczeniem zostanê przeklêty!
Jestem panem setek robotników.
Oni polegaj¹ na mnie.
Jak móg³bym ich porzuciæ?
Jak prze¿yj¹
Jeœli nie bêdê wolny?
Jeœli bêdê mówiæ zostanê skazany
Jeœli zachowam milczeniem zostanê przeklêty!
Kim jestem?
Czy mogê skazaæ tego cz³owieka na niewolê?
Udawaæ, ¿e nie czujê jego agonii
Ten niewinny, który ma moj¹ twarz
Który zamiast mnie idzie do s¹du
Kim jestem?
Czy mogê dalej siê ukrywaæ?
Udawaæ, ¿e nie jestem ju¿ tym samym cz³owiekiem?
I czy moje nazwisko a¿ do œmierci
Musi byæ tylko wymówk¹?
Czy muszê k³amaæ?
Jak znów spojrzeæ w oczy bliŸnim?
Jak znów spojrzeæ sobie w twarz?
Moja dusza nale¿y do Boga, wiem
Zawar³em tê umowê dawno temu
Da³ mi nadziejê, gdy nadziei nie mia³em
Da³ mi si³ê by dalej iœæ.
Jean Valjean pojawia siê w s¹dzie, obserwuje rozprawê. W pewnym momencie powstaje i wychodzi na œrodek.
Kim jestem? Kim jestem?
Jestem Jean Valjean!
Rozpina koszulê ukazuj¹c wypalony na piersi numer 24061
Wiêc Javert widzisz, ¿e to prawda
Ten mê¿czyzna nie jest bardziej winny ni¿ Ty!
Kim jestem?
24601!
KIM MAM BYÆ?
VALJEAN:
On myœli, ¿e to ja
¯e moj¹ ujrza³ twarz
Ten cz³owiek z nieba spad³
Mam szansê zgubiæ œlad
Czy mam ratowaæ go?
Czy fa³sz wyjaœniæ mam?
Przeszed³em tyle mil
Uciekam tyle lat
Przyznam siê – s¹d czeka mnie
Lub potêpienie – jeœli nie
Jako fabrykant
Mam pieczê nad ludŸmi
Mam w rêkach ich los
Co z nimi bêdzie
Gdy wszystkich opuszczê
Gdy wezm¹ mnie st¹d
Przyznam siê – s¹d czeka mnie
Lub potêpienie – jeœli nie
Kim mam byæ?
Na wyrok skazaæ go nale¿ny mi
Jak gdyby jego ból niewa¿ny by³
Zmarnuje siê niewinny cz³ek
Bo z twarzy przypomina mnie
Kim mam byæ?
Jak d³ugo jeszcze now¹ rolê graæ
Udawaæ, ¿e nie by³o tamtych lat
Fa³szywe imiê nosiæ mam
Do koñca moich dni – czy tak?
Po co ³gaæ
Czy ludziom bêdê móg³ spogl¹daæ w twarz?
Czy mogê sobie sam spogl¹daæ w twarz?
Odda³em duszê Bogu – wiem
Tak chcia³em i tak nadal chcê
To on nadziejê zes³a³ mi
I si³ê da³ gdy brak³o si³
[Pojawia siê przed s¹dem]
Kim mam byæ?
Jak siê zwaæ?
To ja – Valjean!
[Rozpina koszulê i ujawnia numer wytatuowany na piersiach]
Niech pozna prawdê pan Javert
Bo wiêzieñ ów niewinny jest
A ja kto? [DW: pokazuje numer 24601]
Oto numer mój!
Wszyscy zaskoczeni wyznaniem szanowanego i podziwianego pana Madeleine nie wykonuj¹ najmniejszego ruchu, aby go aresztowaæ. Jean Valjean poucza ich gdzie mog¹ go znaleŸæ i wychodzi, aby jak sam mówi zakoñczyæ swoje sprawy. Ludzie rozstêpuj¹ siê przed nim pe³ni podziwu dla cz³owieka, który sam, z w³asnej woli skaza³ siê na piek³o. Valjean opuszcza salê i udaje siê do szpitala w którym znajduje siê Fantyna. Jest ona w bardzo z³ym stanie, cierpi na gruŸlicê. Umieraj¹ca dziewczyna w gor¹czce majaczy i widzi swoj¹ bawi¹c¹ siê córeczkê Cosette.
Œmieræ Fantyny (Fantine’s death):
[FANTYNA]
Cosette, zrobi³o siê tak zimno
Cosette, czas do ³ó¿ka
Ca³y dzieñ siê bawi³aœ
A wkrótce nastanie noc.
ChodŸ do mnie Cosette, œwiat³o gaœnie
Czy nie widzisz jak pojawia siê wieczorna gwiazda?
ChodŸ do mnie i odpocznij przy mnie
Jak szybko mijaj¹ minuty a ka¿da z nich zimniejsza.
Poœpiesz siê, kolejny dzieñ zamiera
Czy nie s³yszysz p³aczu zimowego wiatru?
Widzisz ciemnoœæ, która przychodzi bez ostrze¿enia
Ale ja zaœpiewam Ci ko³ysanki i obudzê Ciê rano.
Do pokoju Fantyny wchodzi Valjean.
[VALJEAN]
Oh, Fantyno, nasz czas siê koñczy
Ale Fantyno, przyrzekam na moje ¿ycie
[FANTYNA]
Niech pan spojrzy, gdzie wszystkie dzieci siê bawi¹.
[VALJEAN]
Odpoczywaj w spokoju, odpoczywaj w spokoju na zawsze.
[FANTYNA]
Moja Cosette...
[VALJEAN]
Bêdzie ¿y³a pod moj¹ opiek¹.
[FANTYNA]
Niech j¹ pan zabierze
[VALJEAN]
Twoje dziecko bêdzie mia³o wszystko
[FANTYNA]
Dobry panie, przyszed³ pan od Boga w niebie.
[VALJEAN]
I nic, nigdy nie skrzywdzi Cosette
Dopóki ¿yjê
[FANTYNA]
Niech mnie pan chwyci za rêkê. Noc robi siê coraz zimniejsza.
[VALJEAN]
Wiêc ja Ciê ogrzeje.
[FANTYNA]
Niech pan weŸmie moje dziecko. Powierzam je pana opiece.
[VALJEAN]
Uwa¿aj na siebie.
[FANTYNA]
Na mi³oœæ bosk¹, proszê zostaæ a¿ nie zasnê
I proszê powiedzieæ Cosette, ¿e j¹ kocham
I ¿e zobaczê siê z ni¹ kiedy wstanê...
Fantyna umiera a do pokoju wkracza inspektor Javert.
www.youtube.com/watch?v=Y4rnEnthYww