Post by Bazylia on Mar 10, 2008 21:28:51 GMT 1
Zaopatrzona w pożyczone od Kai filmy postanowiłam obejrzeć. Jako że Bollywood to już nieomal zjawisko społeczne, to z ciekawości, tudzież żeby się przekonać, co w tym jest tak fasynującego.
Na pierwszy ogień poszło "Om Shanti Om", podobno dość nietypowe.
Pomysł bardzo oryginalny.
Kicz momentami taki, że aż bolly.
Muzyka wpadająca w ucho (choć ta to jeszcze nic... ) - nie jakaś powalająco ambitna, ale główny motyw ładny, i piosenka finałowa też niczego sobie.
Scenografia ciekawa, bo akcja dzieje się głównie w studiach filmowych.
Fabuła... Niby taki stereotyp, bo zły bohater zostaje ukarany, a dobry przeżywa. Przynajmniej jedno z dwójki. Ale dopiero za drugim razem. Przy tym kulminacja akcji w fomie piosenki - przedstawienia musicalowego właściwie niemalże - ciekawie zrobione, i choć momentami wionie kiczem - tudzież przypadkowymi bądź celowymi nawiązaniami do "Upiora Opery" - właśnie przez to mieszankę tego wszystkiego wypada tak dobrze. Nie dałoby się tego zrobić inaczej.
Część tekstów piosenek/dialogów też jest niezła - scena kręcenia i dialog o bohaterze (ślepym, głuchym etc. etc. etc.) rozłożyła mnie na łopatki, a "bolesne disco" dobiło - głupawką, rzecz jasna.
Ogólna recenzja - pozytywnie.
Na drugi ogień poszło "Gdyby jutra nie było (Kal Ho Naa Ho)", już typowe bolly.
O ile "Om (...)" wciągał dopiero mniej więcej w drugiej połowie, "Kal Ho (...)" wciągnęło od razu.
Rozbrajające dialogi.
Rozbrajająca konstrukcja postaci Amana, w tej roli Shak Rukh Khan - rozbrajające jest samo to, że biedak gra główne role w większości bollywoodzkich hitów. Niania (?) Kantabee rozbrajająca sama w sobie.
Gatunek... Hm. Początek filmu jak komedia, dalej wstawki musicalowe... a tak naprawdę to chyba w sumie dramat obyczajowy. Z treścią i z przesłaniem nawet. Chusteczka nawet się przydała pod koniec.
Przy tym jest ciekawą odmianą film, w którym bohaterowie po pierwszej randce nie idą do łóżka i przekleństw nie ma. Taki... inny
Muzycznie miły dla ucha, dwie piosenki czepiające się człowieka, z czego jedna - jak malowniczo określiła Fifi - wgryza się w mózg. Konretniej powiedziała: "Czuję, jak moje komórki mózgowe tańcząc umierają"
Posumowując: "Kal Ho (...)" oceniam bardzo pozytywnie. I chyba po tym filmie zostałam fanką bolly...
A ogólnie podsumowując bollywoodzkie filmy - na podstawie tych, które dotąd obejrzałam...
Taniec, który czasem dziwnie wygląda (bynajmniej nie miałam na myśli układów tanecznych, bo one są ko(s)miczne same w sobie ), ale właściwie jest wpasowany w akcję.
Muzyka - wszechobecna, śpiew - prawie równie wszechobecny.
Bardzo kolorowo, ze względu między innymi na pojawiające się w ww. układach tanecznych piękne sari
A pod tymi kolorami komedia, obyczajowy i inne - zależnie od typu filmu, bo o ile w "Kal Ho (...)" był obyczajowy, o tyle np. w "Jestem przy tobie (Main Hoon Na)" pojawia się kino akcji, odwołania do Matrixa (... kfik...), a nawet niemalże parodia Bonda.
Przy tym wszystkim cały czas o coś chodzi. Bohaterowie mają motyw. Dobro zwycięża, czyli jest pozytywne przesłanie. Co wcale nie zawsze oznacza typowy happy end - naprawdę zakończenie nie zawsze da się przewidzieć.
Powiem tak - jeśli ktoś jest sceptycznie do Bollywoodu nastawiony, powinien koniecznie spróbować sam któregoś filmu - chyba najbardziej polecam "Kal Ho (...)", wśród internautów też ma wysokie notowania. Tylko zalecana ostrożność, bo można się przez takie praktyki zarazić bollywoodyzmem.
Parę "teledysków":
Maahi Ve:
youtube.com/watch?v=bhLm_IZpnP0
[Gdyby jutra nie było]
Dastaan E (czyli song upiorny):
cz1 pl.youtube.com/watch?v=s0LwikIwym8&feature=related
cz2 pl.youtube.com/watch?v=Izo-OblGWOA&feature=related
[Om Shanti Om]
Na pierwszy ogień poszło "Om Shanti Om", podobno dość nietypowe.
Pomysł bardzo oryginalny.
Kicz momentami taki, że aż bolly.
Muzyka wpadająca w ucho (choć ta to jeszcze nic... ) - nie jakaś powalająco ambitna, ale główny motyw ładny, i piosenka finałowa też niczego sobie.
Scenografia ciekawa, bo akcja dzieje się głównie w studiach filmowych.
Fabuła... Niby taki stereotyp, bo zły bohater zostaje ukarany, a dobry przeżywa. Przynajmniej jedno z dwójki. Ale dopiero za drugim razem. Przy tym kulminacja akcji w fomie piosenki - przedstawienia musicalowego właściwie niemalże - ciekawie zrobione, i choć momentami wionie kiczem - tudzież przypadkowymi bądź celowymi nawiązaniami do "Upiora Opery" - właśnie przez to mieszankę tego wszystkiego wypada tak dobrze. Nie dałoby się tego zrobić inaczej.
Część tekstów piosenek/dialogów też jest niezła - scena kręcenia i dialog o bohaterze (ślepym, głuchym etc. etc. etc.) rozłożyła mnie na łopatki, a "bolesne disco" dobiło - głupawką, rzecz jasna.
Ogólna recenzja - pozytywnie.
Na drugi ogień poszło "Gdyby jutra nie było (Kal Ho Naa Ho)", już typowe bolly.
O ile "Om (...)" wciągał dopiero mniej więcej w drugiej połowie, "Kal Ho (...)" wciągnęło od razu.
Rozbrajające dialogi.
Rozbrajająca konstrukcja postaci Amana, w tej roli Shak Rukh Khan - rozbrajające jest samo to, że biedak gra główne role w większości bollywoodzkich hitów. Niania (?) Kantabee rozbrajająca sama w sobie.
Gatunek... Hm. Początek filmu jak komedia, dalej wstawki musicalowe... a tak naprawdę to chyba w sumie dramat obyczajowy. Z treścią i z przesłaniem nawet. Chusteczka nawet się przydała pod koniec.
Przy tym jest ciekawą odmianą film, w którym bohaterowie po pierwszej randce nie idą do łóżka i przekleństw nie ma. Taki... inny
Muzycznie miły dla ucha, dwie piosenki czepiające się człowieka, z czego jedna - jak malowniczo określiła Fifi - wgryza się w mózg. Konretniej powiedziała: "Czuję, jak moje komórki mózgowe tańcząc umierają"
Posumowując: "Kal Ho (...)" oceniam bardzo pozytywnie. I chyba po tym filmie zostałam fanką bolly...
A ogólnie podsumowując bollywoodzkie filmy - na podstawie tych, które dotąd obejrzałam...
Taniec, który czasem dziwnie wygląda (bynajmniej nie miałam na myśli układów tanecznych, bo one są ko(s)miczne same w sobie ), ale właściwie jest wpasowany w akcję.
Muzyka - wszechobecna, śpiew - prawie równie wszechobecny.
Bardzo kolorowo, ze względu między innymi na pojawiające się w ww. układach tanecznych piękne sari
A pod tymi kolorami komedia, obyczajowy i inne - zależnie od typu filmu, bo o ile w "Kal Ho (...)" był obyczajowy, o tyle np. w "Jestem przy tobie (Main Hoon Na)" pojawia się kino akcji, odwołania do Matrixa (... kfik...), a nawet niemalże parodia Bonda.
Przy tym wszystkim cały czas o coś chodzi. Bohaterowie mają motyw. Dobro zwycięża, czyli jest pozytywne przesłanie. Co wcale nie zawsze oznacza typowy happy end - naprawdę zakończenie nie zawsze da się przewidzieć.
Powiem tak - jeśli ktoś jest sceptycznie do Bollywoodu nastawiony, powinien koniecznie spróbować sam któregoś filmu - chyba najbardziej polecam "Kal Ho (...)", wśród internautów też ma wysokie notowania. Tylko zalecana ostrożność, bo można się przez takie praktyki zarazić bollywoodyzmem.
Parę "teledysków":
Maahi Ve:
youtube.com/watch?v=bhLm_IZpnP0
[Gdyby jutra nie było]
Dastaan E (czyli song upiorny):
cz1 pl.youtube.com/watch?v=s0LwikIwym8&feature=related
cz2 pl.youtube.com/watch?v=Izo-OblGWOA&feature=related
[Om Shanti Om]