atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Feb 21, 2006 19:41:05 GMT 1
- Możemy go na chwilę położyć? Komórka mi wibruje – powiedziała Julka, kiedy dotarły do pokoju.
- Jasne – Joanna położyła nogi nieprzytomnego faceta podłodze i otarła wierzchem dłoni pot z czoła.
- Słucham? No, jestem trochę zajęta, nie możesz poczekać? Ale... Dobrze, zaraz będę! – Julia schowała telefon do kieszeni. – To Carlos. Kazał mi natychmiast wracać na uczelnię.
- Chcesz mnie z nim zostawić? Samą? Przecież nie wiemy, kto to jest! Może morderca, albo seryjny gwałciciel?
Julia poklepała Aśkę po ramieniu i podeszła do drzwi.
- Sorry, ale wiesz, jaki jest Carlos. Wolę podpaść tobie, niż jemu. Ty się podąsasz i mi wybaczysz, a ten sadystyczny szowinista wymyśli dla mnie jakieś wyjątkowo paskudne zajęcie...
- Dobrze, dobrze! Idź już! – westchnęła Joanna z rezygnacją. – Ale jeśli po powrocie zastaniesz tu tylko gołe ściany i moje zakrwawione zwłoki, to wiedz, że mój duch będzie cię straszyć do końca twoich dni.
- Spoko. Trzymaj się! I zrób coś, żeby tak nie śmierdział – krzyknęła Julka, zatrzaskując za sobą drzwi.
Julka ponownie westchnęła i spojrzała na nieprzytomnego mężczyznę. Dopiero teraz zauważyła, że gdzieś po drodze ze schodów do przedpokoju ręce, którymi zasłaniał twarz, opadły na boki. Zaciekawiona, jak wygląda, podeszła bliżej i pochyliła się nad nim...
Gość zdecydowanie kwalifikował się na ostry dyżur! Prawie połowa jego twarzy wyglądała, jakby ktoś potraktował ją palnikiem gazowym. Ciekawe, co mu się stało? Złapała go za ramiona i z pewnym wysiłkiem oparła o ścianę. Potrząsnęła nim porządnie, mając nadzieję, że się ocknie. Jej działania najwyraźniej odniosły skutek, ponieważ mężczyzna nagle otworzył oczy. Szarozielone oczy o mocno przekrwionych białkach.
- No, nareszcie! - odetchnęła z ulgą. - Kim jesteś i co robisz na moich schodach?
Patrzył na nią przez chwilę mętnym wzrokiem. Dałaby sobie głowę uciąć, że nie rozumiał, co do niego mówiła.
- Zaliczyłeś chyba niezły odlot... Co się stało z twoją twarzą? Mam wezwać pogotowie?
Mężczyzna ściągnął razem brwi, jakby usiłował zrozumieć sens jej wypowiedzi, ale po chwili poddał się i oparł głowę o ścianę, zamykając oczy.
- F**k!!! - rzuciła Joanna przez zaciśnięte zęby. I nagle stał się cud.
- It's very unladylike talking like that - powiedział z naganą w głosie.
- Nie jestem damą i mogę mówić, jak mi się podoba - warknęła, przechodząc na angielski. - Kim jesteś i co robiłeś na moich schodach?
|
|
atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Feb 21, 2006 20:08:34 GMT 1
ERIK
Czuł się, jakby zderzył się z jadącym z dużą prędkością parowozem. Bolało go dosłownie wszystko. Leżał na czymś twardym i potwornie nierównym, co po chwili zidentyfikował jako schody. Nie miał pojęcia, gdzie jest. Próbował się podnieść, ale nie udało mu się to. Miał dość. Zwinął się w kłębek i czekał na śmierć.
Jakiś czas później obudziło go gwałtowne potrząsanie. Niechętnie otworzył oczy i zobaczył przed sobą coś bardzo osobliwego. Niewątpliwie była to kobieta, ale musiała być chyba najgorszą kategorią dziwki, sądząc po stroju. Miała na sobie… To chyba musiał być jakiś rodzaj bielizny!!! Koszulka na cienkich ramiączkach, odsłaniająca brzuch i ewidentnie pozbawiona gorsetu, do tego coś co przypominało kalesony bez nogawek... Gdyby nie to, że był taki słaby i obolały, niewątpliwie zacisnąłby swoje lasso na jej szyi i wysłałby ją tam, gdzie jej miejsce – do piekła.
Powiedziała coś do niego w kompletnie niezrozumiałym języku, którego nigdy nawet nie słyszał. Mogła być niewolnicą z odległego kraju, którą sprzedano do Paryża, a ponieważ nie znała francuskiego, nie mogła zarobić nawet na przyzwoitą sukienkę.
Rozstawszy się z nadzieją na porozumienie się z nią, zamknął oczy i oparł głowę o ścianę. I wtedy usłyszał Bardzo Brzydkie Słowo.
- Damy tak nie mówią! – powiedział z naganą w tym samym języku, którego tym razem użyła.
- Nie jestem damą i mogę mówić, jak mi się podoba – odparła nieuprzejmym tonem. - Kim jesteś i co robisz na moich schodach?
- Jestem Duchem Opery Popularnej – oznajmił, mając nadzieję, że ją przestraszy. Ale ona tylko popatrzyła na niego z politowaniem.
- A ja Lady Diana. Nie wiem, co wczoraj piłeś, albo czego się nałykałeś, ale zupełnie straciłeś kontakt z rzeczywistością.
- Damy nie ubierają się w ten sposób – oznajmił kategorycznie.
- Mówiłam już, że nie jestem żadną damą! Mogę mówić, jak chcę i nosić to, co chcę. Masz jakieś dokumenty?
- Nie. Duchy nie mają dokumentów. Twierdzisz, że nie jesteś damą, ale przedstawiłaś się jako Lady Diana. To pseudonim „artystyczny”? – spytał kpiąco. – Zagraniczna dziwka, zgrywająca damę, której nie stać nawet na najtańszą sukienkę! Niesłychane!
JOANNA
Nie wytrzymała i z całej siły walnęła go otwartą dłonią w twarz. „Twoje szczęście, że jestem praworęczna, bo inaczej zarobiłbyś w tą poparzoną część!” pomyślała mściwie. Jeszcze nikt nigdy nie nazwał ją dziwką!!! Miała co prawda kilku chłopaków, z trzema nawet spała, ale żeby zaraz dziwka? Czego on chciał od jej ubrania? Było zupełnie normalne i jak na obecne trendy wręcz nudne. Skąd on się urwał?
- Pytam po raz ostatni! Kim jesteś, co tu robisz i dlaczego mnie obrażasz! – wrzasnęła.
- Jestem Duchem Opery Popularnej. Nie mam pojęcia, skąd się tu wziąłem. Nie obrażam cię, tylko stwierdzam fakt i choć rzadko wychodzę na powierzchnię, to jestem pewien, że nawet paryskie kurtyzany tak się nie ubierają.
Joannie opadły ręce. Osunęła się bezradnie na podłogę. Gość albo był nieźle naćpany, albo uciekł z wariatkowa. „Czy ja nie mogę poznać żadnego normalnego faceta? Zawsze trafiam na czubków!” – westchnęła w głębi duszy. Nagle coś ją uderzyło. Mężczyzna najwyraźniej nie rozumiał polskiego, biegle władał angielskim i mówił coś o paryskich kurtyzanach… Może był turystą, który zbyt intensywnie zwiedzał knajpki w okolicach Rynku?
- Nie wiem, jak ubierają się kurtyzany w Paryżu, ale tutaj latem chodzi tak większość młodych kobiet – powiedziała dużo spokojniejszym tonem. – Jeśli mam ci pomóc, muszę wiedzieć kim jesteś. Poza tym masz strasznie poparzoną twarz i przydałaby ci się wizyta w szpitalu, jeśli nie chcesz, żeby zostały ci blizny do końca życia. Co prawda chirurgia plastyczna robi postępy, ale… - urwała, ponieważ w tym momencie z ust mężczyzny wyrwał się przeraźliwy krzyk.
ERIK
Ogólnie złe samopoczucie, a potem ten niespodziewany policzek sprawiły, że po raz pierwszy od dawna zapomniał o masce. Ale jej słowa momentalnie przywróciły mu pamięć. Nie miał swojej osłony. Jedynej bariery między nim, a światem zewnętrznym. Jedną maskę zostawił gdzieś na podłodze swojego podziemnego królestwa, a drugą Christine zerwała mu na scenie. W przypływie paniki ukrył twarz w dłoniach i zaczął krzyczeć.
- Zamknij się! – powiedziała głośno siedząca obok kobieta. – Jak nie chcesz, to nie musisz iść do szpitala, twoja sprawa. Gdzie się tak urządziłeś?
- Urodziłem się z taką twarzą. Twarzą potwora – wydusił z siebie, kiedy trochę się uspokoił.
- No dobra, piękny to ty nie jesteś, ale żeby zaraz potwór? – rzuciła obojętnym tonem. – W porównaniu z Michaelem Jacksonem wyglądasz całkiem nieźle.
- Kto to jest Michael Jackson? – spytał z zaciekawieniem.
Kobieta westchnęła ciężko, spojrzała w niebo i powiedziała coś w tym nieznanym języku, którego używała na początku.
- Chodź! Wykąpiesz się, przebierzesz w coś suchego i zastanowimy się wspólnie, co z tobą zrobić – zaproponowała, wyciągając w jego kierunku rękę.
JOANNA
- Boże, czemu to zawsze ja trafiam na czubków? – powiedziała po polsku, wznosząc oczy do nieba. Czubek, czy nie, nie mogła go trzymać całe wieki na schodach. Żałowała, że nie ma przy niej w tej chwili brata ani rodziców. Oni na pewno wiedzieliby, co zrobić. Ale była sama i musiała sobie jakoś radzić.
Pomogła mu wstać, przejść kilka kroków i usiąść na krześle w kuchni. Przykazała mu, żeby niczego nie ruszał, po czym pobiegła do łazienki i odkręciła ciepłą wodę. Potem udała się do pokoju jej starszego brata, który był mniej więcej tego samego wzrostu, co nieznajomy i wyciągnęła z szafy czyste dżinsy i czarną koszulkę z krótkimi rękawami. W szufladzie znalazła nowe, zapakowane jeszcze bokserki i parę skarpetek. Zaniosła to wszystko do łazienki i położyła na pralce automatycznej, dorzucając na wierzch ręcznik. Zakręciła wodę, postawiła na brzegu wanny żel pod prysznic należący do brata i wróciła do kuchni.
Mężczyzna siedział bez ruchu wpatrzony w mały, kolorowy telewizor stojący na lodówce. Joanna, która lubiła być na bieżąco, oglądała często CNN i właśnie na ten kanał ustawiony był teraz odbiornik.
- Co to jest? – spytał, nie odrywając wzroku od telepudełka.
- Telewizor – odparła zrezygnowanym tonem. Facet nie znał Michaela Jacksona, nie wiedział, co to jest telewizor i twierdził, że jest ubrana gorzej, niż paryskie kurtyzany. Kurtyzany? Kto teraz używa takiego słowa? Nagle dotarło do niej, że w ogóle jego angielski był trochę dziwny. Taki… staroświecki? Przypominał jej trochę język z powieści Jane Austen i sióstr Bronte.
- Czy to jakiś rodzaj ruchomego dagerotypu? Albo camera obscura? – dociekał nieznajomy, podchodząc bliżej. Była mu wdzięczna za to, że nie zaczął wykrzykiwać czegoś o małych ludzikach uwięzionych w skrzynce i nie zdemolował telewizora.
- Mniej więcej – przyznała, nie chcąc wnikać w techniczne szczegóły, na których za bardzo się nie znała. – Przygotowałam ci kąpiel, ręcznik i ubrania. Czuj się jak u siebie w domu.
|
|
atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Feb 21, 2006 20:19:14 GMT 1
ERIK
Wszystko było nie tak, poczynając od stroju kobiety, przez język, jakim się posługiwała, kiedy nie mówiła po angielsku, sam angielski, który był mało elegancki, aż po rzeczy, jakie znajdowały się w jej domu. Ten tele… telewizor, w którym obrazki zmieniały się tak szybko, że nie mógł nadążyć ze zrozumieniem tego, co widział, kilka innych sprzętów w kuchni, i wreszcie cała łazienka. Wszystko wprowadzało go w zakłopotanie. Znajoma była tylko wanna.
Zrzucił z siebie brudne, podarte ubranie i wszedł ostrożnie do gorącej wody. W pierwszej chwili poczuł palący ból, ale po chwili jego mięśnie zaczęły się rozluźniać. Mydło. Gdzie jest mydło? Rozejrzał się i zauważył stojącą na brzegu wanny butelkę z napisem „Shower gel FOR MEN”. Obejrzał ją uważnie. Z drugiej strony, na etykietce, umieszczony był w kilku znanych mu językach sposób użycia – nanieść na wilgotną skórę, masować aż do wytworzenia piany, po umyciu spłukać wodą. Proste, prawda?
Odkręcił butelkę, powąchał nieufnie zawartość, a potem nalał trochę płynu na dłoń. Wyglądał nieszkodliwie, pachniał drzewem sandałowym i orientalnymi przyprawami. Erik rozprowadził trochę na skórze, żeby sprawdzić, jak to działa. Płyn błyskawicznie zmienił się w białą, pachnącą pianę.
Kilkanaście minut później zadowolony i wykąpany Erik włożył znalezione blisko wanny ubranie. Niestety, jak wszystko dookoła, było mało eleganckie. Grube, szorstkie w dotyku spodnie były, o zgrozo, niebieskie. Drugie coś było co prawda czarne, ale wyglądało, jakby ktoś obciął rękawy w kiepskiej jakości koszuli. Nie był zachwycony, ale na razie musiało mu to wystarczyć.
Zwinął w kłębek swoje stare ubranie i położył je w rogu, na podłodze. Jego wzrok padł na wannę. Przydałoby się ją opróżnić. Nigdzie w zasięgu wzroku nie było żadnego naczynia, za pomocą którego mógłby wybrać wodę. Za to obok wanny, na ścianie, znajdowało się coś podobnego do miski, co miało na dnie dziurę, do której od dołu podłączona była rura. Zastanowił się chwilę, nabrał w dłonie trochę wody z wanny i wlał do tej dziurawej miski z rurą, Woda błyskawicznie znikła w otworze. Na brzegu miski leżał korek idealnie pasujący do dziury. Może taki otwór z korkiem jest też na dnie wanny? Wsadził obie ręce do wody i zaczął obmacywać dno. Po chwili znalazł i wyjął korek. Woda zabulgotała, jej lustro zaczęło się obniżać, aż w końcu całkiem znikła.
Erik odetchnął z ulgą, wytarł ręce i wyszedł z łazienki. Miał kilka pytań, na które koniecznie musiał znaleźć odpowiedź.
JOANNA
W czasie, gdy mężczyzna kąpał się w łazience, Joanna zrobiła sobie kawę i usiadła przy kuchennym stole, zastanawiając się, dlaczego pozwoliła Julce wyjść, a przede wszystkim, po co wpuściła do domu kogoś, który albo uciekł z któregoś szpitala dla umysłowo chorych, albo był pod wpływem jakiegoś silnego narkotyku. Jak on się przedstawił? Duch Opery Popularnej? Mógł być skrajnie niebezpieczny! Mógł za chwilę wyjść z łazienki i zgwałcić ją, albo zamordować, albo zrobić obydwie te rzeczy w dowolnej kolejności…
Wstała i podeszła do szuflady ze sztućcami, szukając przez chwilę czegoś, co nadawałoby się do obrony. W końcu wybrała dwustronny tłuczek do mięsa, zakładając, że próba użycia noża mogłaby się skończyć o wiele gorzej dla niej, niż dla napastnika. Wróciła na swoje miejsce i położyła tłuczek na kolanach, ściskając rękojeść prawą ręką, a lewą podniosła do ust kubek z kawą.
Praca. Za dwie godziny musiała iść do pracy! Musiała do tego czasu jakoś pozbyć się tego, jak mu tam, Ducha. Może powinna zadzwonić na policję teraz, kiedy nie mógł jej usłyszeć?
Rozejrzała się, próbując namierzyć swoją komórkę. Na szczęście była blisko, leżała na parapecie. Joanna odstawiła kubek i nie wypuszczając tłuczka, zbliżyła się do okna. Próbowała właśnie odblokować klawiaturę, co wcale nie było takie proste, kiedy robiło się to lewą ręką, gdy...
ERIK
Już w przedpokoju poczuł intensywny zapach kawy, który zaprowadził go prosto do kuchni. Był tak zaabsorbowany swoimi myślami, że w pierwszej chwili nie zauważył stojącej w kącie kobiety, która na jego widok podskoczyła i schowała coś za plecami.
- Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy – powiedział zasłaniając twarz dłonią, przekonany, że to widok jego kalectwa tak ją przeraził. Naprawdę nie miał zamiaru jej zabijać. Uśmiercił już wystarczająco dużo ludzi. – Mogę się napić?
Kobieta patrzyła na niego przez chwilę szeroko otwartymi oczami, po czym kiwnęła głową i odłożyła na parapet mały, czarny przedmiot – jeszcze jedną dziwną rzecz w tym domu, której przeznaczenia nie był w stanie odgadnąć.
- Dziękuję. Posłuchaj, usiądę tutaj i odwrócę się, żebyś nie musiała na mnie bezpośrednio patrzeć, wypiję trochę kawy, a potem zadam ci kilka pytań, dobrze? – spytał spokojnym tonem.
Kobieta ponownie kiwnęła głową, ale kiedy usiadł, zwrócony do niej lewą połową twarzy, przesunęła się i stanęła na wprost niego.
- Przestań! – syknął, odwracając głowę.
- To ty przestań! – wyciągnęła zza pleców jakieś tępe narzędzie i potrząsnęła nim w powietrzu. – To ty odpowiesz na kilka pytań, a jeśli nie, to za chwilę cała twoja twarz będzie czerwona i spuchnięta. Kim jesteś?
Erik westchnął i napił się kawy. Była mocna i gorzka. Dokładnie taka, jaką lubił.
- Odłóż to, bo zrobisz sobie krzywdę – odparł zmęczonym tonem. Broń, jaką mu groziła przypominała młotek i nie robiła na nim żadnego wrażenia. – Masz jakieś imię?
- Wydawało mi się, że pytałam o twoje!
- Ile razy mam ci powtarzać? Duch Opery, Potwór, Dziecko Diabła, Bestia… Wybierz sobie któreś – warknął.
- Pytałam cię o imię, nie o... Jak to ująłeś? Pseudonim artystyczny?
Erik stracił cierpliwość. Podniósł się nagle i wyrwał jej młotek z ręki. Obejrzał go z krzywym uśmiechem i rzucił na podłogę.
- Och! – krzyknęła, wystraszona jego szybkim ruchem i cofnęła się do kąta między lodówką a ścianą.
- Więc? Powiesz mi, jak masz na imię? Czy mam cię do tego zmusić?
|
|
atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Feb 21, 2006 20:26:33 GMT 1
JOANNA
O ile wcześniej była tylko zaniepokojona jego obecnością w jej domu, to w tej chwili czuła prawdziwe przerażenie. Niepotrzebnie zdenerwowała go głupimi pogróżkami i teraz miała za swoje. Oglądała wiele filmów, w których policyjni negocjatorzy, albo psychologowie rozmawiali z wariatami, terrorystami i samobójcami. Oczywiście, zazwyczaj filmy miały niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale jednak wszystkie były zgodne w tej kwestii, że pewnych niebezpiecznych osób nie należy wkurzać i już.
- Mam na imię Joanna. Zrobię wszystko, co zechcesz, tylko nie rób mi krzywdy, proszę – powiedziała powoli, mając nadzieję, że głos jej za bardzo nie drży. Niektórych ludzi strach tylko podniecał i prowokował do dalszych działań. Nie chciała tego.
- Ładne imię. Usiądź i przestań się trząść. Gdybym chciał ci coś zrobić, już dawno byłabyś martwa – odparł, patrząc na nią kątem oka i obracając się lekko, żeby ukryć zdeformowaną część twarzy.
Posłuchała go i usiadła po drugiej stronie stołu. Spojrzała na niego ostrożnie. Pił kawę i zdawał się nie zwracać na nią uwagi, ale wiedziała, że to tylko pozory. Teraz, kiedy był czysty i ubrany w normalne rzeczy, wyglądał całkiem nieźle, jeśli nie liczyć potarganych włosów i dziwnie bladej skóry.
- Gdzie jestem? – spytał nagle, odstawiając kubek na stół.
- Na Biskupinie – odpowiedziała szybko, myśląc, że chodzi mu o dzielnicę Wrocławia.
- A tak bardziej ogólnie?
- We Wrocławiu.
- No dobra, zacznijmy może tego, jaki to kontynent – westchnął ciężko mężczyzna, któremu najwyraźniej te nazwy nic nie mówiły. Czyżby było z nim aż tak źle, że nie wiedział, w jakim mieście się znajduje?
- Europa.
- A kraj?
- Polska.
- Polska? Nie ma takiego kraju w Europie! – wykrzyknął.
- Ależ oczywiście, że jest! Dlaczego wy zawsze umieszczacie nas gdzieś za Rosją, w okolicach Bieguna Północnego? Myślałam, że jak wejdziemy do Unii, to wreszcie zaczniecie nas zauważać! – wybuchła, zapominając o postanowieniu, że miała go nie denerwować.
- Jakiej Unii? – spytał, marszcząc brwi.
- Europejskiej!!!
- Posłuchaj, nie chciałem cię urazić. Nie wiem, o jakiej Unii Europejskiej mówisz, ale zapewniam cię, że wiem, gdzie jest Polska. A raczej gdzie była, zanim Rosja, Austria i Prusy się nią podzieliły. Słyszałem, że sporo waszej wyższej klasy uciekło do Paryża i że nadal uważacie, że wasz kraj istnieje, choć nie ma go na żadnej mapie. Przepraszam, naprawdę nie miałem nic złego na myśli.
Joannie na chwilę odebrało mowę. Wiedziała, że na Zachodzie edukacja geograficzno-historyczna stała na niskim poziomie, ale żeby aż tak???
- Wybacz, ale chyba przespałeś kilka lekcji w szkole. Odzyskaliśmy niepodległość po I Wojnie Światowej, potem była II Wojna Światowa i znowu przez kilka lat nas nie było, a potem przez wiele lat byliśmy za żelazną kurtyną, ale od 89 roku jesteśmy zupełnie niepodległym, demokratycznym państwem i należymy do Unii Europejskiej i NATO.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę, najwyraźniej zapominając o swojej twarzy i gapił się na nią z otwartymi ustami.
- Jakie wojny światowe? Jaka żelazna kurtyna, co ty mówisz? – wykrztusił. Nagle zamarł w bezruchu wpatrując się w coś za jej plecami. Zerknęła przez ramię, żeby sprawdzić, co go tak sparaliżowało. Na drzwiach lodówki wisiał przyczepiony magnesem kalendarz. Jak każdy przyzwoity kalendarz, na samej górze miał wydrukowany aktualny rok.
- Boże! – szepnął, blednąc jeszcze bardziej. – Co to jest?
- Kalendarz – odparła rezolutnie Joanna.
- To prawda? Jest rok 2005? – spytał ledwo słyszalnym głosem.
- Oczywiście, a ty myślałeś, że który?
Powoli, bardzo powoli przeniósł na nią wzrok. Mimowolnie zadrżała, kiedy zobaczyła wyraz jego zielonych oczu – jednego normalnego i jednego otoczonego wściekle czerwoną skórą. Biła z nich panika. Potężna, wszechogarniająca panika.
- 1871.
ERIK
Z jego zmysłami zaczynało dziać się coś niedobrego. Dźwięki dobiegały jakby zza grubej ściany, stłumione i niewyraźne. Obrazy przed jego oczami przesuwały się w zwolnionym tempie. Podniósł do góry ręce i przyjrzał się im ze zdziwieniem. Zacisnął dłonie w pięści, pozwalając paznokciom wbić się głęboko w skórę, ale nic nie poczuł. A potem przyszło obezwładniające odrętwienie umysłu. Zdarzyło mu się to już kilka razy w życiu. Pierwszy raz, kiedy poprosił matkę, żeby go przytuliła i pocałowała. Miał wtedy urodziny. Ale ona wpadła w szał i pokazała mu w lustrze jego twarz. Twarz potwora. Za drugim razem…
Jakaś kobieta stanęła przed nim, szarpiąc go za ramię. Ruszała powoli ustami. Joanna. Chyba tak się nazywała. Czego od niego chciała? To musiała być jakaś sztuczka. Albo wymyślna tortura. Tak! Na pewno dopadł go tłum i zamknęli go w sali tortur wyposażonej w dziwne przedmioty i żeby zwiększyć jego cierpienia, dali mu tę nieprzyzwoicie ubraną kobietę, która złapała go teraz mocno za rękę i pociągnęła, zmuszając do wstania z krzesła. Poszedł za nią. Było mu wszystko jedno, co z nim zrobi. Pozwolił położyć się na łóżku w jakimś pokoju i przykryć kocem. Pochylona nad nim, kobieca twarz rozmyła się nagle i po raz drugi tego dnia ujrzał idealną ciemność.
Jakiś czas później obudził go lekki dotyk chłodnej dłoni na czole. Otworzył oczy.
- No, nareszcie! – odetchnęła Joanna z wyraźnie widoczną ulgą, nie zabierając ręki. – Jak się czujesz?
Erik skrzywił się i przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Tak sobie.
Chłodna dłoń przesunęła się na jego prawy policzek. Cholera, znowu zapomniał o braku maski! Rzucając mało cenzuralne, francuskie słowo, złapał Joannę za nadgarstek i oderwał jej rękę od swojej twarzy.
- Mówisz po francusku? – spytała, zmieniając automatycznie język.
- Oczywiście, że mówię. Jestem Francuzem – odparł, zgrzytając zębami.
- Och! Stąd te uwagi o paryskich kurtyzanach! – w jej oczach pojawił się błysk zrozumienia.
- Właśnie. A ty? Skąd znasz francuski?
- Moi rodzice są archeologami. Kiedy ja i mój brat byliśmy mali, jeździliśmy z nimi po całym świecie. Przez dłuższy czas mieszkaliśmy w Afryce. W niektórych krajach francuski jest językiem urzędowym, więc musiałam się go nauczyć, żeby móc chodzić do szkoły. Można powiedzieć, że jestem dwujęzyczna.
- Rozumiem. Ale nie rozumiem czegoś innego. Co to za sztuczka z tym kalendarzem?
- Jaka sztuczka? – Joanna zmarszczyła brwi.
- Z datą! To niemożliwe, żeby był rok 2005, a jednocześnie tyle rzeczy się pozmieniało… – zauważył kąśliwie, patrząc z ukosa na koszulkę kobiety.
- Możesz przestać się gapić na mój biust? Byłabym zobowiązana.
- Jeśli się gapię, to z dezaprobatą. Za moich czasów kobiety nosiły gorsety!
- O tak! I jadły jak ptaszki i mdlały z byle powodu. Nie mówiąc już o tym, co działo się z ich ściśniętymi jelitami, albo z dziećmi w początkowych stadiach ciąży – prychnęła, odrzucając na plecy długie, jasne włosy. Właściwie dopiero teraz miał szansę przyjrzeć się jej dokładnie. Miała ładną twarz o regularnych rysach, inteligentne, przejrzyście szare oczy i pełne usta. Ładna, ale zdecydowanie nie w jego typie.
- Może i mdlały, ale na pewno nie mówiły w towarzystwie mężczyzn o jelitach i ciąży. To wysoce niestosowne tematy.
Patrzyła na niego przez chwilę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Ty naprawdę myślisz, że pochodzisz z XIX wieku, co? – spytała powoli.
- M y ś l ę, że pochodzę – zdenerwował się Erik. – Ja nic nie myślę! Jeszcze niedawno uciekałem przed rozwścieczonym tłumem i na pewno był rok 1871!!! A potem otworzyłem oczy i zobaczyłem ciebie w tym skandalicznym stroju i ten cholerny kalendarz! Powiedz mi, czy to jakieś wymyślne tortury, na które mnie skazali za moje zbrodnie, czy po prostu zabili mnie i trafiłem do piekła???
|
|
atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Feb 21, 2006 21:39:44 GMT 1
JOANNA
Z całej jego tyrady dotarło do niej tylko jedno słowo.
- Jjjj… jakie zbrodnie? – wyjąkała przerażona.
Mężczyzna rzucił jej ponure spojrzenie.
- Najpierw w trakcie przedstawienia powiesiłem na środku sceny kogoś, kto wtykał nos w nie swoje sprawy. Potem unieszkodliwiłem aktora, który swoją posturą i brakiem talentu obrażał moje wielkie dzieło. A na koniec spuściłem na widownię ogromny żyrandol i spaliłem tym samym całą operę!
„Wariat! Szaleniec! Morderca!!! Uciekaj!!!” przemknęło Joannie przez głowę. Ale po chwili racjonalna strona jej osobowości wzięła górę nad emocjami.
- Zaraz, zaraz, jaką operę?
- Operę Popularną, w Paryżu. Mówiłem ci chyba, że jestem Duchem Opery Popularnej?
- Owszem, mówiłeś. Ale muszę cię zmartwić. Nie ma takiej opery w Paryżu.
- Widać nie odbudowali jej po pożarze. I co, nie mają teraz żadnej opery?
- Ależ mają! Nawet dwie! Operę Garnier, którą skończyli w 1875 roku i nowoczesną Operę Bastille, ale ją otwarto w 1989 roku, w dwusetną rocznicę rewolucji francuskiej.
- A co z Operą Popularną? Co z pożarem? – krzyknął, zrywając się z łóżka, ale najwyraźniej zakręciło mu się w głowie, bo opadł ciężko na poduszki.
- Hej! – przerwała mu łagodnie. – Uspokój się, proszę. To, co mówisz, jest niemożliwe. W Paryżu nigdy nie było Opery Popularnej i żadna opera nie spłonęła tam podczas przedstawienia w 1871 roku z tej prostej przyczyny, że Opera Garnier nie była jeszcze gotowa i nie mogli w niej nic wystawiać. Odpocznij trochę. Ja muszę wyjść na kilka godzin.
- Dokąd? Chcesz zawiadomić policję, tak? – spytał, przyglądając się jej podejrzliwie.
- Prędzej pogotowie ratunkowe, bo chyba nie czujesz się najlepiej. Ale nie zrobię tego, przynajmniej na razie. Muszę iść do pracy – wyjaśniła.
- Do pracy? O tej porze? Przecież jest wieczór! A jednak jesteś prostytutką! – stwierdził z satysfakcją.
- Posłuchaj! - wrzasnęła na niego. – Już oberwałeś za takie insynuacje. Jeszcze raz mnie tak nazwiesz i faktycznie, zawiadomię policję. A tak dla twojej informacji, pracuję jako kelnerka w restauracji w centrum miasta. Zastępuję chorą koleżankę. Masz tu zostać, dopóki nie wrócę. Rozumiesz?
- Rozumiem – odparł urażonym tonem i wsunął się głębiej pod koc.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Lokal „Pizza Hut” w Rynku zapełniony był po brzegi ludźmi. Joanna poprawiła czarną, krótką spódniczkę, złapała firmowy notes i ruszyła na salę. Przy kasie spotkała Kaśkę, kończącą właśnie pracę w strefie, którą za chwilę miała przejąć Joanna. Wymieniły szybko pozdrowienia. W tej pracy nie było za dużo czasu na pogaduszki. Klienci musieli być szybko i sprawnie obsłużeni, jeśli dziewczyny nie chciały wylecieć z pracy. Na miejsce każdej z nich czekało wiele chętnych. „Zaciśnij zęby i wytrzymaj kilka godzin. To twój ostatni wieczór tutaj” pomyślała, zbliżając się do stolika, przy którym, tyłem do niej, siedział długowłosy mężczyzna.
- Dobry wieczór! Czy mogę przyjąć zamówienie? – spytała z firmowym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Mężczyzna położył kartę na stoliku i spojrzał na nią. Firmowy uśmiech błyskawicznie znikł z jej warg, ustępując miejsca zaskoczeniu. Carlos? – Pan profesor???
Do diabła! Skąd te nerwy? Wprawdzie to jej wykładowca, ale tutaj był tylko jednym z wielu klientów. Gdyby ją wkurzył, zawsze mogła mu napluć do coli w ramach zemsty… Ciekawy pomysł… – Podać coś? – uśmiechnęła się szeroko i tym razem zupełnie szczerze.
- Jest Julia?
- Jeszcze nie. Dzisiaj pracuje na kasie. Powiem jej, że pan przyszedł, jak tylko się pojawi. Zamówi pan coś w końcu? – prawie warknęła. Julia i Julia. Przyszedł tu jeść, czy na randkę?
- Owszem. Poproszę herbatę, pieczywo czosnkowe z serem i miskę na sałatki – powiedział, oddając jej kartę i rzucając nieodgadnione spojrzenie. – Zdążysz przygotować się do obrony? Macie tu dość napięty grafik…
- Zdążę. Zastępuję tylko koleżankę. Od jutra znowu będę miała wolne.
- Pani tu pracuje, czy prowadzi towarzyskie pogawędki? – wtrącił się gruby facet siedzący przy stoliku obok. – Chcę colę!
Joanna mruknęła coś uspokajająco do nieuprzejmego klienta i szybko odeszła w stronę baru. „Skoro profesor Sobociński zamówił herbatę i był, jak na razie, miły, napluję do coli komuś innemu… I chyba wiem, komu!” pomyślała mściwie.
Kilka godzin później zdjęła z obolałych stóp buty na obcasie i włożyła sportowe sandały, w których przyszła z domu. Jej ostatni dzień pracy w tym miejscu dobiegł końca. Wróci teraz do domu, weźmie gorący prysznic… Cholera, zapomniała zupełnie o tym nieznajomym pomyleńcu!
Złapała torbę i wybiegła z restauracji, żeby dogonić Julkę, która właśnie wsiadała do samochodu swojego promotora.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoił się na jej widok Sobociński.
- Boję się wrócić sama do domu – wyznała szczerze Joanna. – Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jak wychodziłam do pracy, został tam obcy mężczyzna…
- Czekaj! – przerwała jej Carlos. – Jak to „został”?
- Był strasznie słaby, zostawiłam go w łóżku – wyjaśniła Joanna, zdając sobie sprawę z tego, że z każdym zdaniem pogrąża się coraz bardziej.
Julia posłała jej błagalne spojrzenie. Aśka odebrała niemą prośbę przyjaciółki: „nie mów mu, że mam z tym coś wspólnego”.
- Chcesz mi powiedzieć, że przespałaś się z obcym facetem, a potem zostawiłaś go samego w twoim domu???
- Nie! – jęknęła Joanna żałośnie. – To trochę skomplikowane. Chciałam tylko spytać Julkę, czy nie poszłaby ze mną... Byłoby mi raźniej...
- Po moim trupie! Nie pozwolę Julii narażać się... Cholera! – zaklął, kiedy przerwał mu dzwonek telefonu. Odszedł na bok i rozmawiał przez chwilę. Gdy skończył, wrócił do dziewczyn.
- Muszę jechać na uczelnię. Piętro wyżej pękła rura i zalało mój pokój. Masz tu na taksówkę. Jedź prosto do domu i nie zadawaj się z żadnymi obcymi mężczyznami. Zabraniam! Zrozumiałaś?
- Tak, panie profesorze! – odparła potulnie Julka, biorąc kasę. Kiedy tylko Carlos odjechał, spojrzała na Aśkę z błyskiem w oku. – To co, bierzemy taksówkę i jedziemy do ciebie?
Pół godziny później stały na schodach domu na Biskupinie. Po drodze Joanna zrelacjonowała koleżance wszystkie szczegóły popołudniowej rozmowy. Teraz obie miały poznać ciąg dalszy.
- No, nie stój tak, otwieraj! To twój dom! – przypomniała Joannie Julka.
Wsunęły się ostrożnie do środka. W przedpokoju i kuchni nie było nikogo. Spod drzwi pokoju, w którym Joanna zostawiła nieznajomego, wydobywała się smuga światła. Otworzyły je powoli. Ich oczom ukazał się niezwykle interesujący widok. Mężczyzna spał na brzuchu. Z miejsca, w którym stały, mogły zobaczyć lewą, przystojną część jego twarzy, przysłoniętą nieco włosami. Jego lewa ręka zwisała z łóżka, dotykając leżącej na podłodze, otwartej, grubej księgi. Ale nie to przyciągnęło ich uwagę. Koc, którym przykryty był mężczyzna, zsunął się na podłogę, odsłaniając długie, muskularne nogi i niezwykle zgrabne pośladki w czarnych, obcisłych bokserkach. Z ust obu dziewczyn wydobył się zgodny pomruk, który wyrażał jednocześnie aprobatę, zachwyt i dziką żądzę.
- Francuzik, tak? Musi być niezły w łóżku – jęknęła Julka.
- Przestań! – Joanna trąciła łokciem koleżankę, która wbijała w tyłek faceta dziwnie wygłodniałe spojrzenie. – Jesteś już zajęta! Wyrwałaś najprzystojniejszego wykładowcę na naszych studiach, pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam. Chcesz się zamienić? – spytała Julka z ożywieniem.
- Nie! Hej, co on czytał? – Joanna podeszła bliżej i rzuciła okiem na otwartą książkę. Nie musiała oglądać okładki, żeby wiedzieć, co to jest. – Angielskie wydanie „Europy” Normana Daviesa – wyjaśniła przyjaciółce.
- Myślisz, że chciał się dowiedzieć, co działo się po roku 1871? – Julia dalej gapiła się na jego pośladki.
- Bardzo możliwe. Możesz przestać – syknęła Joanna.
- Nie! Myślisz, że będzie miał coś przeciwko, jeśli pomacam jego tyłek?
- Julia! On jest moim gościem! Nie będziesz go nigdzie macała!– wrzasnęła Joanna, zapominając na chwilę o tym, że może tego gościa obudzić.
Dziewczyny stanęły naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. „Dlaczego zawsze, gdy na horyzoncie pojawia się facet, nawet najlepsze przyjaciółki skaczą sobie do oczu?” pomyślała Joanna i już miała powtórzyć to głośno, kiedy panującą w pokoju, ciężką ciszę, przerwało skrzypnięcie łóżka.
ERIK
Kiedy Joanna wyszła, postanowił znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wstał z łóżka i zaczął zwiedzać dom. Szybko zorientował się, że zamieszkany był tylko wysoki parter budynku, natomiast piętro i poddasze domagały się generalnego remontu. Szczerze mówiąc, poważny remont i zmiana wystroju przydałyby się wszystkim, także tym używanym pomieszczeniom, ale widocznie nie każdy miał aż takie wymagania, jak Erik. (taaak, nie każdy gustuje w ciemnych, wilgotnych jaskiniach – przyp. aut.)
W jednym pokoju znalazł duży regał z książkami. Większość, jak się domyślił, była po polsku, ale było też trochę w innych językach. Jego wzrok padł na grube tomiszcze z angielskim napisem ”Europa” na grzbiecie. Wyjął je z wysiłkiem i otworzył. To, co znalazł we wstępie, wywołało uśmiech na jego twarzy – historia Europy! Tego właśnie potrzebował! Może w końcu dowie się, o co chodziło z tymi wojnami światowymi!
Zadowolony, wrócił do pokoju, w którym ulokowała go Joanna, usiadł na łóżku, ale po chwili wstał i zdjął te okropne, niebieskie spodnie. Nie dość, że były sztywne i nieprzyjemne w dotyku, to jeszcze było mu w nich gorąco. Powiesił spodnie na krześle i ułożył się wygodnie, przykrywając kocem i kładąc książkę na kolanach. Choć najchętniej od razu przeszedłby do interesującego go okresu w dziejach ludzkości, postanowił przeczytać wszystko od początku, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że przez ostatnich ponad 130 lat spojrzenie historyków na dawniejsze wydarzenia mogło się bardzo zmienić w stosunku do tego, co znał z autopsji. Tak więc, żeby zrozumieć dobrze koniec, musiał poznać początek.
Czytał długo. Całe szczęście, że Joanna zostawiła włączone światło! Właśnie, światło. Było bardzo jasne i zupełnie inne, niż znane mu oświetlenie gazowe. Przede wszystkim, nie widział płomienia. Wewnątrz szklanej kulki żarzył się cienki drucik. Wyglądało to bardzo elegancko i bezpiecznie. Postanowił, że spyta później Joannę, jak to działa.
Książka była bardzo interesująca. Tak, jak się spodziewał, znalazł w niej nowe, nieznane mu dotąd fakty. Niestety, był bardzo zmęczony. Stres, jakiemu ostatnio był nieustannie poddany, dawał o sobie znać. Podobnie jak brak snu i właściwego odżywiania… Odłożył książkę na podłogę i zamknął oczy. Po chwili zapadł w sen. O dziwo, nie śnił ani o klęsce swojego wielkiego dzieła operowego, ani o odejściu Christine, ani nawet o czasach, kiedy był uwięziony w klatce, tylko o rzymskich akweduktach i greckich świątyniach.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Głosy. Kobiece głosy. Kobiece głosy mówiące w obcym języku. Nie rozumiał ich, ale miał wrażenie, że się kłóciły. Powoli otworzył oczy i usiadł na łóżku.
Kobiety nagle ucichły i stanęły w bezruchu, patrząc na niego bez słowa. Jedna z nich była bez wątpienia Joanną, druga, dość podobna, była trochę niższa i bardziej szczupła. Obie były, przynajmniej jak na jego standardy, zbyt skąpo ubrane.
Nagle dotarło do niego, że nie ma na sobie maski ani spodni. Jęknął głucho, zasłaniając jedną ręką twarz, a drugą sięgając po koc. W końcu udało mu się go złapać i przykryć się nim aż do pasa.
- Możecie wyjść? Muszę się ubrać! – warknął po francusku.
Kobiety nie dość, że nie przejęły się jego wybuchem, to jeszcze wyglądały na… rozczarowane? Ale czym?
- Oj, daj spokój! Myślisz, że nie wiemy, jak wygląda mężczyzna w majtkach? – bardziej stwierdziła, niż spytała Joanna.
- Albo i bez majtek? – dodała jej towarzyszka, szczerząc zęby.
- A wiecie??? – spytał z przerażeniem.
- No jasne! – prychnęła niższa z kobiet. – Witamy w XXI wieku, wśród wyzwolonych kobiet. Pozwolisz, że się przedstawię? Jestem Julia – powiedziała, podchodząc do niego i wyciągając rękę. Patrzył przez chwilę na jej dłoń, przeżywając dylemat. Nie chodziło nawet o to, czy ma ją uścisnąć, czy pocałować. Problemem było to, że tak, czy inaczej musiał użyć swojej prawej ręki, którą zasłaniał twarz. Dobre wychowanie walczyło w nim z potrzebą ukrycia swojego wstydu. Podniósł wzrok, jakby chciał znaleźć w jej oczach jakąś podpowiedź.
- Nie bój się! – powiedziała cicho i uśmiechnęła się do niego.
To przesądziło sprawę. Powoli opuścił rękę. Przez głowę przemknęła mu myśl, że nawet bez spodni, ale z zakrytą twarzą, czułby się mniej nagi, niż teraz. Po chwili wahania ujął jej małą dłoń i złożył na niej pocałunek.
- Erik.
- Miło cię poznać, Erik! – uśmiechnęła się jeszcze szerzej, nie zabierając ręki.
- Hej! Dość tych uprzejmości! – wtrąciła się Joanna. – Idziemy robić kolację. Czujesz się na siłach, żeby do nas dołączyć?
- Chyba tak, tylko muszę najpierw włożyć spodnie.
- Nie musisz. Tutaj nie ma nikogo poza nami. Nikogo nie zszokujesz, chodząc bez spodni.
- A nawet bez majtek – uzupełniła Julia, rzucając mu szelmowskie spojrzenie, zanim Joanna wypchnęła ją z pokoju.
|
|
|
Post by Nattie on Feb 24, 2006 23:54:05 GMT 1
Ajaj, widzê, ¿a od murarstwa i dekoratorstwa trzeba siê czasem oderwaæ. Mo¿e w koñcu siê dowiemy, co te wyzwolone, bezwstydne wspó³czesne kobiety zrobi¹ naszemu nieszczêsnemu Upiorowi... ?
|
|
atraktywna
Odwiedzający Operę
Samozwańczy Były Geolog Forum ;)
Posts: 152
|
Post by atraktywna on Mar 6, 2006 21:08:36 GMT 1
No właśnie nie jestem pewna, czy to kontynuować. Tak czy siak, wyjdzie marysuistycznie. Zresztą, jakoś nagle przenoszenie się w czasie i E/OC przestały mi się podobać. Straciłam serce do tego fanfika. Chyba to zderzenie dwóch światów nie wyjdzie Zaczęłam już pisać nowego fanfika, gdzie są stare, typowo upiorne postacie i żadnych nowych. Wrzucę na to forum, jak mi się trochę więcej uzbiera Tak więc chyba by wypadało tego zawiesić, a może nawet skasować. Przykro mi, jeśli komuś się to zaczęło podobać... Obiecuję, że następnym razem postaram się bardziej...
|
|
|
Post by Gato Nephist on Mar 13, 2006 22:05:09 GMT 1
Nie kasuj tego przypadkiem! Jest fajne, niech zostanie. Nawiasem mówiąc... W porównaniu z Michaelem Jacksonem wyglądasz całkiem nieźle. Yeah XD
|
|