|
Post by fidelio on Mar 19, 2012 18:32:51 GMT 1
Strach się bać... To znaczy, uważam, że pan Joback jest zdolny i śpiewać potrafi - ale nie nadaje się to tej roli. Do innych jak najbardziej, niezły przykład tutaj: Szwedzka opowieść o pewnej pani imieniem Kristina, rzecz się dzieje w XIX wieku... Nie, jednak nie TA Kristina, i może całe szczęście, bo ta nieszczęśnica to rzadki w historii musicalu (i chyba w ogóle w historii kultury) przykład męczennicy seksu. Pan Dziobak gra tu jej szwagra, który wyjechał do USA aby zostać poszukiwaczem złota, ale szczęścia nie znalazł.
|
|
|
Post by fidelio on Apr 11, 2012 18:44:08 GMT 1
No i widziałam ten 2012 UK Tour w Manchesterze. Jednym zdaniem: duże zaskoczenie. Nie wiem nawet czy przyjemne (bardziej dziwne, ale doceniam, że ktoś chciał coś nowego opowiedzieć. Trochę impresji z Manchesteru w blogu (link poniżej), ale tych zmian było tam tyle, że wszystko się nie zmieściło.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Apr 11, 2012 19:02:53 GMT 1
Uuu, recenzja w porównaniu z np. t± wersji romowej, bardzo krótka. Ale znalaz³am tam bardziej fajne zdanie: Zamiast rozbieraæ na czynniki pierwsze scenê po scenie (zainteresowanym s³u¿ê prywatnie) Jestem zainteresowana i to bardzo. A, jeszcze taka ma³a poprawka: (choæ i re¿yser, i Raoul, byli ci sami co na gali) Strona oficjalna UK Tour podaje, ¿e Raoula gra Simon Bailey - na gali by³ Hadley Fraser. Chyba, ¿e by³y jakie¶ zmiany obsadowe.
|
|
|
Post by fidelio on Apr 11, 2012 22:16:44 GMT 1
A to muszę sprawdzić (tak było w programie, a on już poleciał do Polski), bo pisałam z głowy i coś mogłam pokręcić. Dzięki za czujność. Jak się z tym zbiorę, to coś więcej napiszę ze szczegółami, bo było ich bardzo wiele. Tym niemniej taki był moim zdaniem motyw przewodni całego przedstawienia, co było nie tylko trochę dziwne, ale i na swój sposób świeże.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Apr 12, 2012 0:55:09 GMT 1
No to czekam w takim razie na bardziej obszern± relacjê. Co do samej interpretacji, to mi ona kiedy¶ przysz³a do g³owy. Skoro w kilku wersjach Christine mo¿e wygl±daæ jak matka Erika, to dlaczego z niego nie zrobiæ "ojca" Christine? I nawet taka wersja jest przekonuj±ca - Christine têskni za ojcem, który obieca³ jej zes³aæ Anio³a Muzyki. Pewnego dnia takowy Anio³ siê pojawia, a Christine mo¿e nawet pomy¶leæ, ¿e wróci³ na ziemiê jej ojciec - tym bardziej, ¿e Anio³ gra przecie¿ na skrzypcach nale¿±cych do niego. Mo¿na do tego jeszcze dorzuciæ ró¿nicê wieku pomiêdzy Erikiem a Chrisitne i mamy. A fakt jest jeszcze taki, ¿e Christine poszukuje jakiego¶ opiekuna, niekoniecznie mê¿a, ale kogo¶, kto siê ni± zwyczajnie zaopiekuje. Jednak mnie do koñca taka wizja nie przekonuje, bo - jak siê wejdzie w szczegó³y - to jest to jednak niespójne, no i po prostu - z braku lepszego s³owa - dziwne. Kto¶ tu kiedy¶ gdzie¶ wrzuca³ co¶ z cyklu upiorowych masakr. Znalaz³am kolejn±. www.youtube.com/watch?v=KoNg5jag7zM
|
|
|
Post by fidelio on Apr 12, 2012 21:10:11 GMT 1
Wszystko fajnie, jeśli to poszukiwanie zastępczego ojca będzie tylko po stronie Christine. Nie za bardzo mnie natomiast przekonuje pomysł, żeby Erik tak łatwo wchodził w rolę ojca. Jeśli kogoś poszukiwał, to właśnie swojej matki, a nie córki. Taka dynamika, że ona w nim do jakiegoś stopnia widzi odbicie swojego ojca (bądź też własnych o nim marzeń), a on w niej swojej matki (znów: marzeń, pragnień, resentymentów) wydaje mi się ciekawa. Układ zastępczy ojciec - zastępcza córka jest jakiś taki zbyt prosty. Na marginesie, wiem, że pan Jones długo grał Valjeana w Les Mis, może się jakoś zasugerował...
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Apr 13, 2012 19:27:49 GMT 1
... a Katie Hall gra³a Cosette. Nie wiem, czy mieli okazjê graæ razem w jednym przedstawieniu, ale skojrzenie nasuwa siê samo. Swoj± drog± szkoda, ¿e John Owen-Jones gra zupe³nie inaczej Phantoma, bo kilka lat temu na West Endzie by³ fenomenalny.
I zgadzam siê z tym, ¿e Erik nigdy nie szuka³ córki, je¶li ju¿ to matki. Szkoda, ¿e tak tego nie pokazali.
|
|
|
Post by fidelio on Apr 15, 2012 0:26:25 GMT 1
SPOILERS!!! ---- SPOILERS!!! ---- SPOILERS!!!
Manchester, po kolei i szczegółowo.
Prolog. Najbardziej rzucająca się w oczy zmiana jest taka, że w podanym w programie 1911 roku (ach ta zbieżność z wydaniem powieści…) Raoul nie jest już emerytem-inwalidą, ale mężczyzną w średnim wieku i w pełni sił. Trochę zmienionych rekwizytów, np. postawiona smętnie pod ścianą suknia z Hannibala na manekinie. Inny jest też kształt pozytywki; małpka nie siedzi na pudełku, ale wynurza się z otwierającej się wielokątnej pokrywy. Podczas uwertury żyrandol nie wjeżdża pod sufit, bo już się tam znajduje, tylko zostaje z niego ściągnięta przykrywająca go dotąd płachta. Tymczasem na scenie trwa jakaś dość bezładna bieganina, w której uczestniczy również odmłodniały Raoul. Znika on w lewej kulisie tuż przed rozpoczęciem Hannibala.
Hannibal. Podobnie, choć zamiast słonia wjeżdża rydwan ciągnięty przez dwóch aktorów. Wszyscy są też w pełnych kostiumach, a nie, jak dotąd, niektórzy łażą we własnych ubraniach dla podkreślenia, że to próba. Gdy Carlotta wykonuje swoją arię, Christine podśpiewuje pod nosem (może zawsze to robiła, tylko ja tak blisko nie siedziałam, żeby to zauważyć). W naszym przedstawieniu Carlottę grała czarnoskóra śpiewaczka, co dodawało tej postaci nieco egzotyki, ale w sumie nie raziło. „Think of Me” w sumie bez większych zmian.
Po gali. Christinie nie ma tu swojej garderoby, wciąż korzysta ze wspólnej przebieralni baletu. Jest sama tylko dlatego, że Madame Giry wygoniła tancerki na karną próbę. Lustro nie jest więc typu „psyche” (wysokie i wąskie), ale wielkie na całą ścianę. Na ramie z boku wisi kilka masek (na oko azjatyckich), a część lustra, jak się okazuje, otwiera się do przodu jak drzwi. Raoul przychodzi o garderoby przynosząc pojedynczą czerwoną różę (retrofitting do LND), jego nadejście powoduje konsternację i przestrach Chris (wreszcie ktoś skapował, że ona jest nieubrana z praktycznie obcym mężczyzną).
Pierwsza wizyta w Demeure du Lac. Po przejściu przez lustro scenografia się zmienia. Dużą jej część stanowi wielka, dwupiętrowa konstrukcja. Upiór i Christine pojawiają się najpierw na wyższym piętrze, z dość rozklekotaną drewnianą balustradką, po czym na znak Upiora z dolnej części wyjeżdżają kamienne schodki układające się spiralnym torem do poziomu sceny. Państwo schodzą ostrożnie, trzymając się liny służącej za poręcz, Erik niesie latarenkę, na scenę puszczono też trochę pary wodnej. Bardzo to wszystko ładnie wygląda. Niestety, kiedy już wsiadają do stojącej u podnóża schodów gondoli (z żywym płomieniem na dziobie), wszystko trwa bardzo krótko. Legendarna scena płynięcia po jeziorze wśród wynurzających się kandelabrów zniknęła. Zamiast tego w pewnym momencie dwupiętrowy walec „rozpada” się na pół, a wewnątrz widać mieszkanie Upiora. Bardzo biedna kawalerka. Z tyłu wisi jakaś zeszmacona kurtyna, za meble służy łóżko i raczej małe organy, za którymi stoi jakaś dziwaczna rzeźba, która mi przypominała dracenę (nie pytaj po co?). Nie ma lustra, nie ma kraty, nie ma lalki w ślubnej sukni (gdzieś tam po podłodze wala się samotny welon), nie ma nawet fotela. Są za to wiszące w powietrzu świeczki a la "Harry Potter". Straszna szkoda. „Music of the Night” wykonywana jest dziwnie. Po pierwsze na duży dystans, który trzyma przede wszystkim Erik. Chris momentami wręcz za nim gania, próbuje go pocałować, rzucić mu się na szyję (serio!), on się uchyla. W pewnym momencie zakłada jej przepaskę na oczy, ale nic z tego nie wynika. Sadza ją nawet na łóżku – znów bez podtekstów, choć ona sprawiała wrażenie, że „względem to, co i owszem”, to ona bardzo chętnie. Nie ma tej genialnej sceny, kiedy Chris sięga ręką do maski stojącego za nią Erika – nic z tego, on stoi tak daleko, że „touch me, trust me” mógłby do niej śpiewać przez domofon. W końcu trudno wręcz zgadnąć, dlaczego Christine mdleje – na pewno nie dlatego, że zobaczyła lalkę w ślubnej sukni. Może zmęczyła się śpiewaniem wysokich dźwięków. Tak czy inaczej, Erik z pełną rewerencją układa ją na łóżku i idzie sobie pograć.
Demaskacja. Inaczej. Dziwnie. Erik jak zwykle grzmoci w organy (co nie przeszkadza Chris spać snem sprawiedliwego, budzi się dopiero na cichutki dźwięk pozytywki), ale tym razem jest – uwaga! – bez maski. Zdjął ją, odłożył na bok i zachowuje się dość zagadkowo. Dla mnie sprawiało to wrażenie, jakby twarz sprawiała mu ogromny ból, może ją sobie poobcierał łażąc za długo w masce w obecności gościa. Dotyka twarzy chusteczką – coś pomiędzy ocieraniem łez a wklepywaniem jakiejś maści. Dlatego nie zauważa Chris, która tymczasem obudziła się i zakradła od tyłu. Chris bierze do ręki maskę i się jej przygląda, potem delikatnie dotyka Erika w ramię, na co on odwraca się absolutnie przerażony i oczywiście wpada w histerię (którą wtedy wciąż jeszcze uważano za rzecz całkowicie kobiecą). Zachowuje się mało racjonalnie, wrzeszczy, wymachuje Chris przed nosem tym welonem, w końcu klapie na podłogę. Oczywiście w momencie, kiedy dostaje z powrotem swoją maskę, natychmiast odzyskuje opanowanie.
Gabinet dyrektorów. Jest to mała kanciapa z karminowymi tapetami mieszcząca się w „parterze” dwupiętrowego walca, który znów wjechał na scenę. Mebli niewiele: biureczko na toczonych nóżkach, staromodny kaloryfer, jakaś półeczka. Na ścianach parę plakatów z przedstawień („Hannibal”, „Afrykanka” Meyerbeera, „Faust” Gounoda!), jakieś projekty kostiumów, jakieś popiersie kompozytora (nie poznałam z tej odległości). Miłym zaskoczeniem był fakt, że bez kostiumu pan Piangi sprawiał wrażenie eleganckiego i dystyngowanego dżentelmena, a z Carlottą łączył go naprawdę sympatyczny związek. Zero dowcipasów, choć diwa oczywiście odpowiednio roztrzęsiona i gwiazdorząca. Carlotta sprawiała na mnie wrażenie Chris +20 lat, gdyby zamiast z Geniuszem Wszech Czasów związała się po prostu z kolegą z zespołu. Mimo manier primadonny wciąż jest niepewna siebie, cały czas trzeba ją utwierdzać w przekonaniu, że jest świetna i wszyscy ją kochają. Poprzedzająca tę scenę mini-scenka z Bouquetem rozgrywa się „za kulisami” czyli wokół walca z balustradką. Bouquet też jakby zupełnie normalny facet: dość młody, dość przystojny, żaden tam pijus czy stary lubieżnik. Wśród słuchających go baletniczek pojawił się też jeden tancerz (ale nie sprawia wrażenia geja, raczej jest parą do którejś baletnicy). Il Muto. Zmienione dekoracje (XVIII-wieczne obrazy na ścianach). Grane wciąż jako farsa, np. mąż kryje się w pokoju, w pewnej chwili wsadza głowę w ramę po lustrze toaletki hrabiny. W scenie baletowej nie są pokazane pasterki z girlandami, ale nimfy w strojach starogreckich z towarzyszeniem dwóch młodych satyrów. Kiedy balet tańczy, Upiór (niestety!) dusi z boku sceny Bouqueta dość brutalnie i długo. Biedak charczy, broni się, w końcu dynda na sznurze. Tak więc ciało nie spada na scenę, ale zostaje odkryte za kulisami.
Na dachu. Inna dekoracja, wielka rzeźba gołego Apolla z lirą (genitalia dyndają w samym środku sceny). Chris i Raoul wbiegają, on przekonuje ją, że „to był tylko sen”. W pewne chwili Chris sprawia wrażenie, jakby chciała rzucić się z tego dachu na bruk. Stoi tuż przy krawędzi sceny, Raoul jest wyraźnie przestraszony, pochodzi do niej ostrożnie jak do niepoczytalnej, dopiero później śpiewają. Upiór oczywiście podsłuchuje zza boskiej golizny Apolla. Gdy gołąbeczki znikną z dachu, figura podjeżdża do przodu, żeby wszyscy widzieli co i jak. Na sam koniec, kiedy powinien spaść żyrandol, nic nie spada. Żyrandol trochę pobłyskuje, coś tam na scenie huknęło i stuknęło i tak się skończył pierwszy akt.
Cdn.
|
|
|
Post by fidelio on Apr 15, 2012 18:42:27 GMT 1
Maskarada, jako się rzekło, jest zupełnie inna. Zniknęły schody, zastąpiono je salą lustrzaną – z trzech stron sceny zainstalowane są zwierciadła, a jeszcze jedno, owalnego kształtu podwieszone jest od góry jako sufit. Gości jest wyraźnie mniej (brak „robiących tłum” kukieł), ale odbijają się w lustrach, więc nie wygląda to źle. Na szczęście są kolorowo ubrani, Christine w znany z Londynu kostium, podobnie Raoul, któremu wreszcie dodano maskę. Brak grupki tancerzy z małpką oraz postaci, którą zawsze bardzo lubiłam, pół-męskiej i pół-kobiecej. Dyrektorzy przychodzą w maskach z długimi nosami, takimi jak w commedia dell’ arte. Jest też nowy gość, którego przed dłuższy czas podejrzewałam o bycie Upiorem we własnej osobie. Nosi krótką karminową pelerynę oraz maskę zasłaniającą całą twarz. Tańczy z wieloma damami (wiem, tańczący Upiór…), ale najbardziej z Chris, a także z dość podejrzaną uwagą przygląda się jej rozmowom z Raoulem. W końcu jednak przychodzi prawdziwy nieproszony gość. I znów małe rozczarowanie – nie ma kostiumu Czerwonej Śmierci. Nosi za to czerwoną marynarkę w nieco militarnym stylu, przepasaną niebieską szarfą i taką samą pełną maskę jak ten podejrzany gość. Pod pachą taszczy opasłe tomiszcze, które w końcu rzuca do jednego z dyrektorów. No niby można, ale szkoda.
Gabinet dyrektorów. Raoul rozmawia krótko z Madame Giry na drugim piętrze walca, po czym akcja przenosi się ponownie do kanciapy dyrektorów, gdzie tymczasem zastąpiono plakat „Hannibala” plakatem „Il Muto” z nalepioną informacją „Odwołane”. Kolejny raz dobre wrażenie zrobił pan Piangi jako człowiek kompetentny, elegancki i oaza spokoju dla wzburzonej Carlotty. Ciekawostką było, że kiedy Raoul zaczął perorować na temat swojego planu złapania Upiora z wykorzystaniem Chris jako przynęty, ta ostatnia podeszła do niego i strzeliła go w gębę! I dobrze mu tak! Trochę otrzeźwiał i zaczął ją przepraszać, ale Chris czym prędzej zwiała z zebrania, a reszta za nią. Próba do „Tryumfu Don Juana” odbyła się właściwie bez większych zmian, z „samogrającym” pianinem i w ogóle.
Na cmentarzu. Christine udaje się na grób ojca. Tym razem cmentarz jest bardzo skromny, składa się na niego tylko dość duży kamienny krzyż z inskrypcją DAAE oraz równie spora figura anioła. Cała dekoracja jest właściwie dwuwymiarowa, tak więc Erik ukrywa się po prostu za aniołem, a nie, jak dotąd, patrzy na scenę z góry. Chris śpiewa wymachując (dość buntowniczym gestem) medalionem, który nosi cały czas na szyi, a który, jak można sądzić, zawiera podobiznę zmarłego ojca. Spotkanie z Upiorem sprawia wrażenie wizji ducha, gdyż Erik bardzo (moim zdaniem za bardzo) wchodzi w rolę ojca raczej niż mistrza lub kochanka. Oczywiście interweniuje Raoul, jest nawet trochę przepychania. W końcu Upiór strzela w jego stronę jakimiś iskrami (ale robi to o wiele mniejsze wrażenie niż w Londynie), Raoul chwyta Chris za rękę i wyciąga ją z cmentarza, a Erik krzyczy, że pożałują oboje. Przed premierą „Don Juana” jak zwykle odbywa się musztra dla policjantów.
Don Juan. Inscenizacja jest klasyczna i dość bogata, wielu aktorów, stroje w stylu hiszpańskim. Pan Piangi zostaje w głębi sceny zaduszony sznurkiem w sposób nie budzący wątpliwości. Don Juan w przebraniu ma inny kostium. Pelerynę nosi tylko na plecach, z przodu widać (tu rozchełstaną) kamizelkę oraz białą koszulę, zamiast kaptura jest teraz kapelusz z szerokim rondem, ze zwisającą z przodu czarną woalką. Sama scena ocieka seksem, wydawała mi się bardzo wzorowana na filmie Schumachera. Christine wygina się na stole, błyska nogą i głębokim dekoltem, pokłada się na blacie itp. Erik jak najbardziej daje się wciągać w te zabawy, w pewnej chwili tańczą walca, potem on karmi ją winogronami prosto do ust. Nie mają żadnych oporów w dotykaniu się, chwytaniu za ręce itp., właściwie chyba tylko obecność publiczności powstrzymuje ich od dzikiego seksu na stole. W końcu Chris ściąga Upiorowi kapelusz, odsłaniając maskę. On jest zaskoczony. W tym momencie na scenę wskakuje dwóch policjantów z wycelowanymi pistoletami, a tuż za nimi Raoul. Stoją tak wszyscy dłuższą chwilę. Erik zdejmuje sobie z palca pierścionek – strasznie to desperackie, jak wołanie o pomoc – wkłada go na palec Christine. Ona patrzy na niego z absolutnym obrzydzeniem, jakby jej nieboszczyk ojciec wyjechał z jakąś niemoralną propozycją, po czym ściąga mu maskę. Widać teraz, że znacznie zmieniono charakteryzację. Deformacja na twarzy Upiora wygląda dużo bardziej jak stara blizna – paskudna, to fakt, ale nie ma tam nic czerwonego, zniknęła też ta „dziura” na pół głowy, która sprawiała wrażenie, jakby mu ktoś przyładował młotkiem. Erik chwyta ją za rękę i uciekają. Meg dołącza się do pościgu już w stroju, w którym będzie w finale.
Finał. Brak paru istotnych elementów, między innymi kraty i fotela. Nie wiem, czy ten układ reżyserski „ojciec”-„córka”-narzeczony to nowa interpretacja, czy wynik wcześniejszych doświadczeń aktorów w rolach Valjeana i Cosette w „Les Miserables”. Chris robi się bardzo nerwowa, wręcz oburzona, że stawia się ją przed wyborem, w pewnym momencie rozrzuca leżące na organach nuty. Bardzo inny jest pocałunek. Teraz Chris całuje Erika tylko raz, po czym oboje – najpierw on, zaraz potem ona – osuwają się na podłogę. Zamiast całować drugi raz, Chris już tylko tuli się do gorsu koszuli Erika. Niestety, została ta durna zmiana, że Upiór błaga Raola o łaskawe uszanowanie jego tajemnicy, zamiast po prostu wywalić oboje na zbity pysk z Demeure du Lac. Gdy Chris i Raoul wychodzą, Upiór wpada – dosłownie – na nadbiegającą do jego domu Meg. Przez chwilę patrzą na siebie nadspodziewanie spokojnie (retrofitting?). Zaraz potem zbiega się tłum z policją. Znów mierzą z pistoletów w Upiora. Meg zasłania Erika swoim ciałem (on stoi odwrócony plecami do widowni), więc nikt nie strzela. W pewnej chwili Meg chce go dotknąć i chwyta rękami za ramiona, w rękach zostaje jej tylko płaszcz, a na podłodze leży maska.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Apr 24, 2012 3:39:41 GMT 1
Hm, ciekawa jestem, jakby ta wersja wypad³a w zupe³nie innej obsadzie, bo mam nadziejê, ¿e interpretacja kazirodcza to wynik gry aktorów, a nie wizja re¿ysera. Przeczyta³am sobie tê relacjê i hm, nadal mi siê to nie podoba. Mo¿e by³oby inaczej, gdybym zobaczy³a to na ¿ywo (maj± graæ jako¶ do 2013, wiêc jest szansa, a mo¿e pó¼niej zrobi± European Tour? Zobaczyæ POTO w Palais Garnier - ech, marzenie). Dobrze, a teraz siê trochê poczepiam.
Garderoba - hm, nie powiem ciekawe rozwi±zanie, ale bardzo k³óc±ce siê i z Lerouxem, i z innymi wersjami. Jako¶ nie widzê tego w ten sposób. Czerwona ró¿a - interesuj±ca sprawa. W filmie z 2004 bez w±tpienia by³y od Upiora, a tutaj nagle (konkretniej to w LND) Webberowi siê co¶ odwidzia³o i zmieni³ ofiarodawcê. ¦wieczki jak w Hogwarcie trudno mi skomentowaæ, bo mam wizjê, jak uczniowie w Wielkiej Sali jedz± sobie spokojnie posi³ek, a tu nagle przez ¶rodek przechodzi Christine i Erik. Ogromnie szkoda, ¿e zmieniono jedn± z najpiêkniejszych scen w historii musicalu, pokusi³abym siê nawet o stwierdzenie, ¿e w historii teatru w ogóle. Music of the Night jest rozegrane okropnie - z braku lepszego s³owa - "niemusicofthenightowo". Wi±zanie oczu? Eee? Omdlenie Christine nie spodoba³o mi siê ju¿ w Royal Albert Hall, bo jest po prostu takie nieco bezsensu. Bardziej by pasowa³o, ¿eby zemdla³a zaraz po ostatnim d¼wiêku tytu³owego utworu. Ugh, przypomnia³a mi siê wêgierska non-replica, wiêc to chyba jest jednak g³upi pomys³. I kolejna jedn± z najlepszych scen wywalona - demaskacja. Szkoda, szkoda, szkoda. Brak upadku ¿yrandola to te¿ nie jest najlepsze wyj¶cie. I nie mówiê tutaj o zwyk³ym efekciarstwie (s³ysza³am o ludziach, którzy szli specjalnie do teatru, ¿eby zobaczyæ, jak spada ¿yrandol...), ale o braku w fabule. Strój Upiora na Maskaradzie od razu skojarzy³ mi siê z tym z filmu z 2004. Nie, nie i jeszcze raz nie. Spoliczkowanie Raoula. Mam z t± scen± problem, bo z jednej strony Christine zrobi³a dobrze, ale z drugiej ¿al mi Raoula. On chcia³ j± przecie¿ ratowaæ w jakikolwiek sposób. Chocia¿ wystawienie ukochanej jako przynêty to nie jest najrozs±dniejsze wyj¶cie, wiêc plus-minus, Christine mia³a racjê. Medalion Christine skojarzy³ mi siê z medelionem (wisiorem?) Fantine. Co¶ za du¿o tych Les Misów tutaj. Dobrze jednak, ¿e nie dodali walki na szable. Point of no Return jest faktycznie za bardzo wzorowane na filmie. Osobi¶cie uwa¿am tê scenê za jedn± z najgorszych w filmie i szkoda, ¿e niejako strzelili sobie teraz samobója. Pozostaje tylko czekaæ na wersjê z pe³nym striptizem (jakie¶ tego typu elementy by³y ponoæ w Budapeszcie). Spotkanie Upiora i Meg - mo¿e w nastêpnej wersji dorzuc± jeszcze Madame Giry, która razem z córk± po prostu przyjdzie po Erika, trzymaj±c w rêku trzy bilety do Nowego Yorku, i opuszcz± scenê w trójkê. Normalnie, bez znikania.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Jun 18, 2012 19:54:27 GMT 1
Uwielbiam Internet. Ile ciekawych rzeczy mo¿na w nim znale¼æ. Oto, jak to teraz wygl±da, a raczej jak to teraz brzmi w Her Majesty's Theater: Phantom - Peter Jöback Christine - Sofia Escobar Raoul - Killian Donnelly Think of MePhantom of the OperaMusic of the NightAll I Ask of YouWishing You Were Somehow Here AgainThe Point of No ReturnFinal LairMam baaardzo mieszane uczucia... U Sofii s³ychaæ to, ¿e szkoli³a siê w ¶piewie klasycznym (jakie¶ Konserwatorium w swoim kraju, nie pamiêtam dok³adnie). Szkoda tylko, ¿e podczas wokalizy w tytu³owym utworze straci³a ca³kowicie rezonans... W ogóle ca³y ten utwór wyszed³ im obojgu okropnie. Pana Jöbacka nie jestem w stanie s³uchaæ. Za takim Anio³em Muzyki bym na pewno nie posz³a. Swoj± drog± to do¶æ ciekawe, ¿e postawili na obcokrajowców w dwóch g³ównych rolach. Ciekawe, czy to czysty przypadek, czy co¶ zamierzonego. Sofii Escobar przed³u¿ono kontrakt o kolejny rok, wiêc chyba s± z niej zadowoleni. Jöback koñczy we wrze¶niu, a Killian Donnelly w sierpniu. Obecna Carlotta te¿ w sierpniu.
|
|
|
Post by fidelio on Jun 26, 2012 22:30:03 GMT 1
Dzięki za linki. Zaczęłam słuchać z obawą, skończyłam z przyjemnością. Kiepski początek i dalej aż do PONR (chociaż ta końcówka...), a potem znienacka zaskakująco dobry finał. Naprawdę zaskakująco... Aż kto-by-się-spodziewał zaskakująco. Momentami w tym finale pan Joback brzmiał prawie jak Michael Crawford, którego uwielbiam bałwochwalczo i po jednej nucie miękną mi nogi. A że dla mnie prawdziwego Upiora poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy... (rozmarzyłam się). Tenor w roli Erika mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - nawet bardzo przeciwnie, niedowierzam barytonom. Ciekawe jak to wyszło aktorsko. Ta rola wymaga niesamowitych zdolności, subtelności i czegoś, co zwykle nazywa się gravitas. Na gali pan Joback tego nie miał za grosz. Ciekawa jestem, czy może jednak błyskawicznie dorósł...
Pani Escobar jakoś mnie nie przekonuje, choć trudno mi to uzasadnić. Ostry głos, aż świdruje uszy w wyższych rejestrach, w niższych za to brzmi zbyt dziecinnie. Wychodzi bardzo uproszczona wizja Christine. Za to Killian Donnelly całkiem niezły jako Raoul.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Aug 10, 2012 17:21:53 GMT 1
|
|
|
Post by fidelio on Aug 19, 2012 20:23:09 GMT 1
Strach się bać. Obawiam się, że wybór pani nie jest przypadkowy. No zobaczymy, albo raczej posłuchamy. W nagraniu "LND" z Australii zupełnie mnie nie zachwyciła (jako wykonawczyni, a nie rola, bo na to bym jednak nie liczyła), ale może byłam uprzedzona.
|
|
|
Post by Mlle_Empsychora on Aug 21, 2012 1:01:22 GMT 1
Ja mam nadziejê, ¿e bêdzie tak jak w przypadku pana Jobacka - ¿e nie mamy siê czego obawiaæ, bo oka¿e siê, i¿ jest ca³kiem dobrze. Anna O'Byrne ju¿ gra³a Christine w POTO (chyba w Australii, ale nie dam sobie rêki uci±æ) i w sumie nie znalaz³am negatywnych opinii. Jak dobrze pójdzie, to gdzie¶ w styczniu bêdzie mi dane siê przekonaæ na w³asne oczy i uszy, jak jej to wychodzi.
|
|