|
Post by Bazylia on Dec 29, 2005 22:15:58 GMT 1
Bo tak w³aœnie brzmi oryginalny tytu³, co za ekhem... wstawi³ "pogromców". No ale mniejsza z tym. Jakkolwiek wydaje mi siê, ¿e pisanie parodii parodii to doœæ poroniony pomys³, to jednak mój ¿ywy sentyment dla wampirów oraz koniecznoœæ wyjaœnienia pewnych spraw sprawi³y, ¿e to napisa³am. Tak, parodia jest ju¿ skoñczona, podzielona wstêpnie na dzia³y i bêdzie publikowana na raty w³aœnie tutaj Dedykacja, jak równie¿ lista p³ac, znajduje siê - jak w wiêkszoœci filmów - na koñcu - wiêc mam nadziejê, ¿e zatrzymam Was przed ekranem do koñca parodii. Zapraszam i ¿yczê mi³ej zabawy ( i nie dajcie siê pogryŸæ! ). Zapomniany, lecz nie zaginiony Teatr „Pod Gargulcem”, przemianowany na teatr „Pod Nietoperzem”, ma zaszczyt przedstawiæ pañstwu
parodiê
parodii wed³ug mistrza
Romana Polañskiego
pod tytu³em
Nieustraszeni zabójcy wampirów,
Czyli
Przepraszam, ale pañskie zêby tkwi¹ w mojej szyi
***
Osoby dramatu:
Profesor Abronsius Alfred, asystent profesora Joine Chagal, karczmarz Rebeka, ¿ona Chagala Sara, córka Chagala Magda, s³u¿¹ca Chagalów Mieszkañcy wioski Kukol, s³u¿¹cy von Krolocków
Wampiry dramatu:
Hrabia von Krolock Herbert, syn hrabiego von Krolocka Inne wampiry
Goœcinnie w rolach g³ównych:
Kwizar, ojciec wielebny zakonu OWBG Bazylia de Grean, pó³-bazyliszek
Goœcinnie w rolach pobocznych, acz nie mniej wa¿nych:
Roman Polañski Michael Kunze Jim Steinman Brzeginka Helen Darth Vader
Oraz niegoœcinnie:
Mikey Boy Crawford
Specjalne podziêkowania dla:
Kurtyny
*** ([Muzyka w tle: Uwertura]. Gdzieœ w Transylwanii. Œrodek zimy. Œnie¿yca. Wœród zamieci widoczne dwie postaci, jedna z nich ob³adowana walizkami, druga przypomina nieco z wygl¹du Einsteina, ale jest o wiele bardziej nieuczesana.) Profesor Abronsius: Alfredzie, mój drogi, pospiesz siê. Alfred: (pod nosem) £atwo mu mówiæ... ... (Gdzieœ daleko, w mi³ym, przytulnym zamku... Salon. Na kominku p³onie ogieñ, przed kominkiem siedz¹ dwie postacie. Na stoj¹cym obok stoliku stygnie herbata) Kwizar: S³uchaj, czy jesteœ absolutnie pewna, ¿e to dobry plan? Bazylia: Jeœli oni tam dotr¹ to wampiry rozprzestrzeni¹ siê na ca³y œwiat. Mo¿e byæ coœ gorszego? Kwizar: Eee... chyba nie. Bazylia: (wstaj¹c i owijaj¹c siê szczelnie p³aszczem) Na trzy... Raz, dwa... trzy! (Oboje znikaj¹ w k³êbach dymu.) ... (Ponownie gdzieœ w Transylwanii... PUF!) Alfred: S³ysza³ pan, profesorze? Profesor Abronsius: Alfredzie, mój drogi, zdawa³o ci siê. Pospiesz siê proszê, chcia³bym dotrzeæ na miejsce przed wieczorem. Alfred: (rozgl¹daj¹c siê po okolicy, nad któr¹ mrok zapad³ ju¿ jakieœ dwie godziny wczeœniej) A to robi jak¹œ ró¿nicê? (Nagle rozlega siê g³oœne PUFFF! i oboje znikaj¹. Na ich miejsce wychodz¹ Kwizar i Bazylia.) Kwizar: (rozbawiony) Bazyl... Bazylia: Tak? Kwizar: Masz chyba problem. (chichocze) Z tego co ja wiem Alfred by³ mê¿czyzn¹. Bazylia: Co?! No nie rozœmieszaj mnie. Mo¿e ch³opaczkiem. Dobra, ja wiem o co ci chodzi. (wk³ada na g³owê czapkê, chowaj¹c pod ni¹ w³osy) Tadaaam! Kwizar: O ¿esz... Fredzio jak ¿ywy... Bazylia: W³aœnie. Dobrze, profesorze, idziemy. (bierze po³owê walizek i rusza) Kwizar: Ejjj... Bazylia: (odwracaj¹c g³owê) No co? Równouprawnienie jest. Nie musisz nieœæ wszystkich walizek, wziê³am swoj¹ po³owê. Kwizar: ... ... (Gdzieœ w Transylwanii. Œnie¿yca. Kwizar i Bazylia, ucharakteryzowani pieczo³owicie na profesora Abronsiusa i jego asystenta, id¹ lasem.) Kwizar: (rozgl¹daj¹c siê) Mam pytanie. Bazylia: Tak? Kwizar: A co zrobimy, jak znajdzie nas tu jakiœ dajmy na to wilk? Bazylia: A jaki wilk na przyk³ad? Kwizar: A na przyk³ad taki jak te tutaj. (wskazuje siedz¹ce na skraju œcie¿ki wilki, które oblizuj¹ siê, widz¹c tak smakowite k¹ski) Bazylia: (zatrzymuje siê) Ja siê wam tu zaraz poczajê, jeden z drugiiiiiiiiiiiiiiiiim!!!!! (z jej oczu tryska snop zielonego œwiat³a; wilki zmykaj¹ co si³ w nogach) Kwizar: NieŸle. Ciekawe, czy to dzia³a te¿ na wampiry. Bazylia: (chichocz¹c) A co? Ju¿ ci czosnek nie smakuje? (Nuc¹c pod nosem " Czosnek, czosnek" oboje ruszaj¹ dalej.)
|
|
Kwizar
Gość Opery
OWBG, Władca Pustyni
Samozwańczy Naczelny Pilot Forum =)
Posts: 268
|
Post by Kwizar on Dec 29, 2005 22:39:41 GMT 1
Ta parodia jest skoñczona i a¿ siê bojê co bêdzie dalej ;D
Podoba mi siê, choæ na prawde nie czyta³em jej ca³ej;D
|
|
|
Post by Neocountess on Dec 29, 2005 23:53:57 GMT 1
Hihi... Ja już wiem, że jak Bazylia pisze parodię, to to na pewno będzie smakowity kąsek ;D Szeroki uśmiech wpełzł mi na twarz już na sam początek <szczerzy swoje ostre kły>
<PS. Wiwat kurtyna! ;D>
|
|
|
Post by Kaja on Dec 30, 2005 9:40:25 GMT 1
Skoro to parodia Bazylii to ja nie mogę się doczekać (wspominając parodię upiora:))))))) Cieszę się, że już masz całość. A teraz ja trochę pożałuję Biedna Sara, kto ją będzie ratował? Biedny Herbert zaraz okażę się że jest normalny Biedny von Krolock. Jego żałuje za twoją całą działalność w tej parodii Biedny pan Polański pewnie mu się dostanie Biedny Jim Steinman i jego muzyka Biedne inne wampiry. Już by wolały czosnek niż was. Jeżeli kogoś pominęłam to lista godnych pożałowania jest dalej otwarta. Tylko Crawforda na niej nie umieszę za to co zrobił z wampirami.
|
|
|
Post by Bazylia on Dec 30, 2005 13:41:49 GMT 1
Dziêki ;D Jak siê czyta takie komentarze to a¿ chce siê pisaæ dalej Jestem akurat mniej wiêcej w po³owie przepisywania drugiego odcinka. A teraz odpowiedzi na ¿ale Kai: *biedna Sara - wcale nie. przynajmniej nak¹pie siê do woli... [demonic laughter] * biedny Herbert - a w³aœnie ¿e dalej bêdzie peda³em. bo o to chodzi³o. * biedny von Krolock - ten tekst ma odpowiednie podsumowanie w zakoñczeniu * biedny pan Polañski - jednak myœlê, ¿e on jakoœ to prze¿yje. * biedny Jim Steinman - przecie¿ ja jego muzyce nic nie... eee... prawie nic nie robiê A inne wampiry naprawdê nie s¹ biedne. Nic im nie zrobimy. S³owo. P.S. Czosnek? Ooo, Wy jeszcze nie wiecie, co to znaczy czosnek...
|
|
|
Post by Bazylia on Dec 30, 2005 14:24:31 GMT 1
... (Ma³a wioska gdzieœ w Transylwanii. Karczma Chagala. W karczmie weso³a zabawa, wszyscy œpiewaj¹ piosenki o czosnku, popijaj¹ samogon z czosnku i zagryzaj¹ marynowanym czosnkiem w sosie czosnkowym. Otwieraj¹ siê drzwi.) Bazylia i Kwizar: (na wpó³ zamarzniêci wchodz¹ do œrodka) ‘Bry wieczór. Chagal: A, dobry wieczór, dobry wieczór, wejdŸcie, panowie. (seria uk³onów) Rebeka: Magda, szybko, gor¹cej wody! Bazylia i Kwizar: Chêtnie, ale poprosimy do pokojów. I kolacjê te¿. Chagal: Mamy tylko jeden pokój wolny. Zaprowadzê. (Bazylia i Kwizar id¹ za Chagalem po schodach) Bazylia: (do siebie) Kurde, przestajê byæ taka przekonana do mojego pomys³u...
... (Pokój Bazylii i Kwizara. Bazylia i Kwizar siedz¹ przy stole, mocz¹c nogi w miedniczkach z gor¹c¹ wod¹.) Bazylia: (wskazuj¹c na stoj¹c¹ na stole kolacjê) Co to jest? Kwizar: Pieczeñ z czosnku w sosie czosnkowym, pieczywo czosnkowe, sa³atka z czosnku... Bazylia: I mo¿e jeszcze do popicia herbata czosnkowa? Kwizar: (w¹chaj¹c) Nie. Samogon. Ale fakt, czosnkowy. Bazylia: O matko... (Zza œciany rozlega siê œpiew. Sopran, a mo¿e nawet sopran koloraturowy.) Kwizar: Ojej... moje uszy... Kto to? Bazylia: (wycieraj¹c nogi i pakuj¹c siê pod ko³derkê) Sara. Córka Chagala. Kwizar: Co? Córka Szakala? Bazylia: (poprawiaj¹c poduszkê) Chagala. Tak siê nasz gospodarz nazywa. (Zza œciany rozlega siê dŸwiêk wbijanych gwoŸdzi, na tle pokrêtnego œpiewu „Sama myœl o jurnym libertynie | Budzi we mnie dzik¹ ¿¹dzê krwi! | Nim libertyn do sypialni wp³ynie | Wezmê m³otek i zabijê drzwi. | Mo¿e wreszcie móg³bym siê po³o¿yæ | Zamiast z m³otkiem staæ na stra¿y cnót | Piêkna córka w domu to dar bo¿y | Ale w¹tpiê, ¿ebym zazna³ snu”.) Bazylia: (chowaj¹c g³owê pod poduszkê) O nieee... Kwizar: Niech zgadnê... A teraz to Szakal wyje? Bazylia: Tak. A zaraz pójdzie do Magdy, a jak wróci to ¿ona go zdzieli kawa³kiem twardego salami przez ³eb i znowu bêdzie ha³as, bo on spadnie ze schodów i... Kwizar: Wrr... nie mogê spaæ... Bazylia: Ja te¿. Idê siê wyk¹paæ. (wygrzebuje siê z ³ó¿ka i wk³ada czapkê) Kwizar: W czapce? Bazylia: A jak Sara jest w ³azience? (wychodzi) Kwizar: Czegoœ tu nie rozumiem... Hej! No tak... widaæ, jak mnie s³ucha...
... (£azienka. W wannie ok. 18-letnia, rudow³osa dziewczyna – Sara, córka Chagala.) Sara: Aaa... (œpiewa) Bazylia: (w charakteryzacji Alfreda w pid¿amie oraz z czapk¹ na g³owie; wchodz¹c) Oups... Sara: Aaa!! Bazylia: Przepraszam, ju¿ wychodzê. Sara: Oh, to ja przepraszam... (rumieni siê) Bazylia: (zgodnie z zapowiedzi¹ wychodzi) Sara: Oh, jaki on milutki...
... (Pokój Bazylii i Kwizara. Wchodzi Bazylia.) Kwizar: I jak? Bazylia: Sara by³a w ³azience. Kwizar: (chichot) Hehhe... (Z korytarza s³ychaæ podœpiewywanie Sary, która wraca do swojego pokoju.) Bazylia: Mam doœæ. Idê spaæ. Jim Steinman: (z off’u) O nie. Teraz piosenka. Bazylia: (jêk) O nie... Muszê? Michael Kunze: (z off’u) Tak. Za to, co robisz z moim wspania³ym librettem. Roman Polañski: (z off’u) I za to co robisz i co zrobisz z moim wspania³ym dzie³em. Bazylia: (do siebie) Co zrobiê? (cichy, demoniczny œmiech, którego nauczy³a siê od Almei) Kwizar: (widz¹c, ¿e Bazylia zamierza uknuæ coœ naprawdê perfidnego; nieprzytomny chichot) Bazylia: „Ein Mädchen, das so lächeln kann, hab ich nie geseh'n“. (œpiewa partiê Alfreda, ale... po niemiecku) (Przebitka na pokój Sary.)
... (Pokój Sary. Sara siedzi na ³ó¿ku w koszuli nocnej.) Sara: Có¿ za przemi³y m³odzieniec... I jeszcze zna obce jêzyki, taki wykszta³cony... (zasypia, pogr¹¿aj¹c siê w marzeniach o Alfredzie) (Przejœcie na zewn¹trz.)
... (Przed karczm¹. Ciemno, tylko w dwóch oknach p³on¹ œwieczki. Na œniegu widocznych kilka ciemnych postaci.) Chór wampirów: „Nadszed³ czas...” Kwizar: (z off’u) Nadszed³ czas na spanie, tylko jak ja mam spaæ w takich warunkach, pytam? Bazylia: (z off’u) Psst... Zaraz... (Bazylii przerywa wejœcie hrabiego von Krolocka.) Von Krolock: (œpiewa; z uczuciem) „Tyle lat przeczuciem by³em i snem | Budzisz siê dziœ | By zapragn¹æ mnie - wiem! | Szczêœliwa... | Rozdziela nas ju¿ tylko | Chwila lub dzieñ | Kiedy zawo³am | Ty odpowiesz na zew | I szczêœcia spragniona | O¿ywisz mój sen... || Umar³ Bóg | Nie potrzebuje go nikt | Wszak to przekleñstwo | By wiecznie móc ¿yæ | Okrutne... | Z³o nas oœlepia i z³udny nasz blask | Pogardziæ nadziej¹ | Nie wstydziæ siê k³amstw | Kochaæ nienawiœæ | To byæ jednym z nas... || To co wielbiê idzie w dym | Dewastujê to co s³awiê | To co kocham aby ¿yæ | Unicestwiam w³asnym jadem | Gdy ze mn¹ zanurzysz siê w mrok...” Kwizar: (nieco poirytowany; otwiera okno i wystawia g³owê na zewn¹trz) Ten tego... Przepraszam, ¿e przeszkadzam, ale nie uwa¿asz, ¿e to idiotyczne wystawaæ w œrodku nocy pod cudzym oknem i wyœpiewywaæ, hê? Von Krolock: (wytr¹cony z równowagi) S³uchaj, ty... Kwizar: (zdenerwowany) O nie, to ty s³uchaj. Zak³ócasz porz¹dek publiczny i ciszê nocn¹. Mogê ciê za to pozwaæ do s¹du, wiesz? Dobranoc! (znika w oknie, zatrzaskuj¹c je za sob¹) Von Krolock: ...
.... (Pokój Bazylii i Kwizara. Kwizar wraca od okna.) Bazylia: Chyba bêdziesz mia³ z nim na pieñku... Kwizar: No to co. To tylko wyœpiewuj¹cy po nocach pod cudzymi oknami œwir. Bazylia: Ekhem... ten œwir nazywa siê hrabia von Krolock i jest szefem tutejszych wampirów. Kwizar: ... o ¿esz kurde...
|
|
Kwizar
Gość Opery
OWBG, Władca Pustyni
Samozwańczy Naczelny Pilot Forum =)
Posts: 268
|
Post by Kwizar on Dec 30, 2005 14:32:27 GMT 1
O jak mi³o siê zaczyna robiæ ;D
|
|
|
Post by Neocountess on Dec 30, 2005 15:55:48 GMT 1
<gleba>xD Bazylio. Kwizarze. Tak przygadać hrabiemu, po prostu murek-ściana...xD Rządzicie ;D
|
|
|
Post by Bazylia on Dec 30, 2005 22:05:00 GMT 1
Jeszcze nie Ale mo¿e ju¿ nied³ugo... ... (Ranek. Przed karczm¹. Magda, Rebeka i Chagal – pracuj¹, podœpiewuj¹c. Wychodzi Kwizar, za nim Bazylia.) Kwizar: Ale¿ piêkny dzieñ... Jim Steinman: (z off’u; podstêpnie) Piosenka... Hehhe... (demoniczny œmiech) Kwizar: Ale... tego nie by³o w umowie... Bazylia: Oj cicho, to ³atwe. „ Zachowujê jasny umys³ | Bo studiujê œwiat realny” itd., pamiêtasz? Kwizar: „ Zachowujê jasny umys³ | Bo studiujê œwiat realny | I zagl¹dam pod podszewkê | Zjawisk para...” (przy „ paranaturalnych” pl¹cze mu siê jêzyk) emhmhamhem... blablablablabla... apfepfapfepfe... ... (Wieczór. £azienka. Bazylia szykuje siê do k¹pieli, ju¿-ju¿ ma zdejmowaæ czapkê...) Sara: (wchodz¹c) Przepraszam... Bazylia: (zamiera z rêk¹ w po³owie drogi do czapki) ‘Bry wieczór. Sara: Zamierza³eœ siê k¹paæ? Bazylia: Nie, sk¹d¿e. Ju¿ idê. Mi³ej k¹pieli. (zbiera siê do wyjœcia) Sara: Ale... Poczekaj, chcia³am daæ ci prezent. (wrêcza Bazylii-Alfredowi g¹bkê) Bazylia: Dziêki. (z szybkoœci¹ œwiat³a przystêpuje do ewakuacji drzwiami ³azienki) Sara: (wskakuj¹c do wanny) Oh, on jest taki milutki... ale taki nieœmia³y... ... (Pokój Bazylii i Kwizara. Kwizar siedzi przy stole; wchodzi Bazylia.) Kwizar: I jak? Bazylia: (siadaj¹c przy stole) Znowu nici z k¹pieli. Nie znoszê jej. Kwizar: Sary? Bazylia: Tak. Ech, mo¿e coœ zjem... Kwizar: (krzywi¹c siê) Dziœ zapiekanka z czosnku z majonezem czosnkowym... Bazylia: I samogon? Kwizar: Nie. Herbata. Bazylia: Czosnkowa? (za³amana) Zbezczeszczenie... (Z ³azienki dobiega nag³y przera¿ony krzyk „ Aaaa!!!”) Kwizar: Hej... To wampir, prawda? Tam jest wampir! Bazylia: (s¹czy herbatê, jedn¹ rêk¹ zatykaj¹c nos) Tak. (Z ³azienki dobiega g³êboki baryton hrabiego von Krolocka, który piosenk¹ zaprasza Sarê na bal.) Kwizar: I siedzisz tak spokojnie? Bazylia: (cicho) Mam plan. Kwizar: Tak? Bazylia: (jeszcze ciszej) Nie mogê powiedzieæ, bo jak Steinman i Kunze us³ysz¹, ju¿ o Polañskim nie mówi¹c, to znowu mi ka¿¹ œpiewaæ... Jim Steinman: (z off’u; porozumiewawczo do widzów) Nie wiem, o co chodzi, ale i tak jej ka¿ê œpiewaæ... Kwizar: (z uchem przyklejonym do drzwi) Niez³y jest. Bazylia: (prycha œmiechem) Kwizar: Wokalnie, to chcia³em powiedzieæ i tylko to. Czekaj... (z off’u dobiega g³os hrabiego von Krolocka: „ Oto pora ju¿! | Zapraszam o pó³nocy na bal!”) Bal jutro o pó³nocy. Chwila... BAL? Bazylia: Tak. Kwizar: (przera¿ony) Ale ja siê nie mam w co ubraæ!!! (Okrzyk Kwizara alarmuje Chagala i Rebekê i p³oszy hrabiego von Krolocka.) (Z off’u krzyki Chagala, Rebeki i Sary.) Sara: (z off’u; z p³aczem) ... obiecujê, nie bêdê siê ju¿ wiêcej k¹paæ, nigdy!... Kwizar: No tak... czosnek zag³uszy wszystko... Bazylia: Pojecha³eœ. Roman Polañski, Michael Kunze i Jim Steinman: (chórem) Co ona wyprawia z moim dzie³em?!...
|
|
Kwizar
Gość Opery
OWBG, Władca Pustyni
Samozwańczy Naczelny Pilot Forum =)
Posts: 268
|
Post by Kwizar on Dec 30, 2005 22:13:26 GMT 1
buahahaahahahaahahihihihiihihiihihihi po prostu nie wytrzymam. Ja chcê kolejne czêœci, a wiem ¿e s¹ napisane ;D To siê robi interesuj¹ce i to bardzo ;D
|
|
|
Post by Neocountess on Dec 30, 2005 22:22:07 GMT 1
Ja mam już taką głupawkę, że naprawdę nie wiem co powiedzieć... Może tylko tyle, że parodia spełnia swoją rolę [jak ja kocham parodie! Bazylowe szczególnie of course ;D]. Zjawisk para... - no, ja się nie dziwię, że Kwizarowi się język plącze - profesor to chyba ma katarynkę w ustach
|
|
|
Post by Bazylia on Dec 30, 2005 22:28:45 GMT 1
... (Ranek, zaczyna œwitaæ. Przed karczm¹. Sara zak³ada czerwone trzewiki, na ramionach ma czerwony szal.) Sara: (odchodzi; œpiewaj¹c) „Tam jest swoboda | Horyzont to niewoli kres | Tam jest mój cel | Gdzie prawdziwy cud mo¿liwy jest..." (znika za zakrêtem) Bazylia i Kwizar: (pêdem wypadaj¹ z karczmy) Kwizar: I co teraz? (Zanim Bazylia ma czas odpowiedzieæ, z karczmy wybiegaj¹ Chagal i Rebeka.) Chagal: Oh nie, ona posz³a do zamku!... Rebeka: (za³amuj¹c rêce) Ooojjjj... Chagal: Poszukam jej! Rebeka: (jeszcze g³oœniej) Ooooojjjjjjj!!... Bazylia: Ee... pani Chagal... My jej poszukamy, profesor i ja... Chagal i Rebeka: Taaak?
... (Las; droga do zamku. Na drodze Bazylia i Kwizar.) Kwizar: Czy ty wiesz, co najlepszego narobi³aœ? (wybucha) Pchamy siê prosto do gniazda wampirów!! Bazylia: (spokojnie) Tak. Ale tam nie ma czosnku. Kwizar: Wszechobecnego w nieskoñczonych iloœciach, przyprawiaj¹cego o md³oœci i œmierdz¹cego pod niebiosa czosnku? Bazylia: Tego samego. Kwizar: Cudownie! (nuci radoœnie) Tam nie ma czosnku | Horyzont - aromatów kres | Tam jest mój cel | Tam prawdziwy cud mo¿liwy jest... (przestaje nuciæ) Przypomnij, ¿ebym da³ ci za to order. Bazylia: Ekhm... Pod warunkiem, ¿e wrócimy cali i zdrowi i w jednym kawa³ku. Kwizar: (krzywi¹c siê) Wspaniale. Umiesz podnieœæ na duchu. Bazylia: (s³odko) Prawda?
P.S. Finale erster akt. Od nastêpnej czêœci akcja dzieje siê w zamku...
|
|
|
Post by Neocountess on Dec 31, 2005 14:20:37 GMT 1
... czyli zacznie się prawdziwa akcja ;D Dostaniemy jeszcze jakąś częśc przed północą?
|
|
|
Post by Bazylia on Dec 31, 2005 15:47:31 GMT 1
Tak wiêc to ostatnia czêœæ parodii, jak¹ dostaniecie w tym roku ... (Zapada noc. W œniegu ciemniej¹ mury zamku. Bazylia i Kwizar stoj¹ pod bram¹.) Kwizar: O cie... (podziwia wspania³y, gotycki zamek) Foremny zameczek... Von Krolock: (pojawiaj¹c siê bezszelestnie i niespodziewanie) Dziêkujê. (z ironi¹) Ach, czy to nie pan nie dalej jak dwa dni temu insynuowa³ mi brak myœlenia? Kwizar: ... ja... ee... Von Krolock: (z sarkazmem) Mogê spytaæ, z kim mam... przyjemnoœæ? Kwizar: K... ee... profesor Abronsius z Królewca. Von Krolock: Ten profesor Abronsius? Autor „Nietoperza“? Kwizar: (zdezorientowany) Bazylia: (dyskretnie dziubie Kwizara w ³opatkê) Kwizar: Tak, to ja. Von Krolock: (wampirycznie) Ach, bêdzie pan musia³ d³u¿ej tu... zabawiæ. Witam w moich skromnych progach. Jestem hrabia von Krolock. (zauwa¿a Bazyliê, nadal ucharakteryzowan¹ na Alfreda) A kim¿e jest ten m³ody cz³owiek? Kwizar: (wczuwszy siê ju¿ w rolê) Mój asystent, Alfred. Von Krolock: Ach tak, student... A to mój syn, Herbert. (wskazuje na Herberta, wkraczaj¹cego na scenê typowym tylko dla siebie krokiem) Herbert: (z typowym tylko dla siebie akcentem) Mi³o mi ciê poznaæ, Alfrrredzie. (uœmieszek, nie mniej typowy) Bazylia: (przez zêby; do siebie) Wypchaj siê, Herbi, i zawieœ nad kominkiem. Oooh, jak ja nie znoszê tego peda³a... (uruchamia intensywny myœling, opracowuj¹c odpowiednio diaboliczny plan) Von Krolock: Proszê, wejdŸcie, panowie. (Wszyscy wchodz¹ do œrodka; brama zamyka siê za nimi.) ... (Zamek. Ogromna sala wejœciowa. Bazylia, Kwizar, hrabia von Krolock. Herbert wychodzi.) Von Krolock: Kukol!! (do Kwizara i Bazylii) Kukol poka¿e panom pokoje... (... ee... wchodzi... Kukol, bierze walizki i rusza korytarzem, Kwizar za nim) Bazylia: (ruszaj¹c za nimi) Von Krolock: Alfredzie, a có¿ to? (wskazuje na trzyman¹ przez Bazyliê g¹bkê) Bazylia: To? Ach, g¹bka Sary Chagal. Dobrze, ¿e pan mi przypomnia³, ekscelencjo. (wyrzuca g¹bkê) Von Krolock: (nieco zdziwiony zachowaniem Bazylii-Alfreda, jednak rozpoczyna œpiewanie swojej partii) „ Oto goœæ | Co b³ogos³awi mrok | M³odoœci daj¹c g³os | Oto ktoœ | Dla kogo serca puls | Zast¹pi m¹droœæ ksi¹g...” Bazylia: (s³ucha jednym uchem, zajêta w dalszym ci¹gu obmyœlaniem swego diabolicznego planu) Von Krolock: „ Znam twe sny i myœli twe | I czego pragniesz wiem | Daj mi wiarê | Zaufaj mi | A poprowadzê ciê | Rzuæ siê za mn¹ w p³ynny czas...” Bazylia: (nag³y okrzyk) ... Mikey Boy!! Jestem genialna! Von Krolock: (mrugaj¹c oczami, zdziwiony) S³ucham? Bazylia: (na czas orientuj¹c siê w sytuacji) Ee... Magnifico, znaczy siê. Pomys³ genialny. Von Krolock: (uspokojony, œpiewa dalej) „ Rzuæ siê za mn¹ w p³ynny czas | Zrozum, czym jest przymus trwania | Poznaj swoj¹ drug¹ twarz | Rozkosz smutku | Dreszcz czekania | Czeka na nas Czarny Graal...” Bazylia: Przepraszam, ekscelencjo... Von Krolock: ... Tak?... Bazylia: Jestem trochê... zmêczony. Dobranoc. (wychodzi) Von Krolock: (cokolwiek zdziwiony) ... Dobrej nocy... Hm... Dziwne... ... (Jeden z korytarzy zamku. Kwizar i Kukol, id¹.) Bazylia: (goni¹c Kwizara i Kukola) Heeej! Kw... profesorze! Kwizar: Czego? Ten tego... s³ucham. Bazylia: (ci¹gn¹c Kwizara za rêkaw) ChodŸmy, to wa¿ne... Kwizar: (do Kukola) Zaraz wracamy. (Bazylia i Kwizar szybciutko oddalaj¹ siê korytarzem) ... (Jedna z sal zamku. Kolumny, na œcianach portrety wampirów; postacie na portretach poruszaj¹ siê. Sara przechadza siê po sali w czerwonych trzewikach, na ramionach ma czerwony szal.) Kwizar: (czaj¹c siê obok Bazylii na jednym z portretów; szeptem) Po co tu jesteœmy? Tylko nie mów, ¿e pos³uchaæ, jak... Bazylia: (przerywa mu; równie¿ szeptem) Jak Krolock œpiewa? Przy okazji czemu nie. Kwizar: A co to za okazja? Bazylia: A jak mu siê coœ odmieni i zechce ugryŸæ Sarê teraz, a nie na balu? Kwizar: ... ... (Nadal ta sama sala. Rozlega siê muzyka.) Wampiry: „ Oczy jej b³yszcz¹ | W³osy jej lœni¹ | Gna j¹ ciekawoœæ | Ten pierwszy stopieñ do szczêœcia | Usta jej czerwieñ | Skóra jej biel | M³oda i piêkna | I zaraz siêgnie po wiecznoœæ...” Kwizar: (szeptem) Œpiewamy? Bazylia: (równie¿ szeptem) Aha... Sara: „ Kiedy idzie noc | Niesie pustkê i ¿al | Nie wiem, czego jest mi brak” Wampiry i Kwizar: „ Nadszed³ czas...” Bazylia: „ Sei bereit...” (do siebie) Ups... pl¹tek mi siê pojêza³... A tam! (Wchodzi hrabia von Krolock) Von Krolock, Kwizar i wampiry: „ Szykuj siê, dziecko!...” Bazylia: „ Sei bereit, Sternkind!...“ Sara: „ Czujê, ¿e mnie wci¹ga czyjaœ moc...“ Von Krolock: „ W zatraceniu wolnoœæ jest | Tylko we mnie j¹ odnajdziesz | Co drêczy³o ciê we œnie | Tu zachwyci ciê na jawie | Bo gdy ze mn¹ zanurzysz siê w mrok | Miêdzy otch³añ a blask...” Kwizar: (szeptem) Kurde... on faktycznie ma niez³y g³os... Bazylia: (zas³uchana) Aha... i nie tylko g³os... Kwizar: Fakt, pelerynkê te¿ ma niez³¹. Ja chcê adres i telefon jego krawca. ... (Pokoje Kwizara i Bazylii; pomiêdzy pokojami drzwi, ³¹cz¹ce te pokoje – otwarte) Kwizar: I widzisz, nie ugryz³ jej. Bazylia: Ale móg³, prawda? No.
|
|
|
Post by Bazylia on Jan 2, 2006 17:07:58 GMT 1
... (Ranek. Pokoje Bazylii i Kwizara. Bazylia i Kwizar przed lustrem, koñcz¹ charakteryzacjê.) Kwizar: (przy pomocy supermocnego lakieru do modelowania fryzury utrwala na peruce profesora efekt naturalnej burzy w³osów) Co planujemy na dzisiaj? Bazylia: (upina w³osy i wk³ada czapkê) Kryptê. Kwizar: CO?! Bazylia: (poprawiaj¹c krawacik) Wizytê w krypcie. Kwizar: (utrwala lakierem rozcapierzenie sztucznych w¹sów) To z³y pomys³.
... (Krypta. Pajêczyny, œwieczniki oblepione woskiem, na pó³ wypalone œwiece. Dwa kamienne podesty z kamiennymi tablicami, na nich trumny z czarnego drewna z mosiê¿nymi okuciami.) Kwizar: (wkradaj¹c siê do œrodka; szeptem) Uwaga, schodek... Bazylia: Nie czaj siê tak. Oni teraz œpi¹. (przystêpuje do oglêdzin kamiennych p³yt oraz trumien) Pomó¿ mi zdj¹æ pokrywy. (Razem zsuwaj¹ pokrywy z trumien.) Bazylia: (chichocz¹c wskazuje na Herberta, który œpi w ró¿owej pid¿amie, tul¹c czule pluszowego misia) Jak on s³odko œpi... Hihhi.. Kwizar: Tak. Tak s³odko, ¿e a¿ mnie zemdli³o. (pó³g³osem czyta napisy umieszczone na kamiennej tablicy Herberta) „Herbert von Krolock”... Co?! „Najwspanialszy i najs³odszy wampir œwiata”?!... (odwraca siê do Bazylii, zielony na twarzy) Masz miednicê?... Bazylia: Niestety nie. (czyta pó³g³osem napisy z kamiennej tablicy hrabiego von Krolocka) „Hrabia von Krolock”... „W³adca wampirów i kobiecych serc”... (przechodzi do czytania napisów nabazgranych pod tablic¹) „Tu by³em – Vlad Dracula”... „Siedlce Mafia Bossy”... Co?! Siedlce Mafia?... (z podziwem) Ale¿ mamy zasiêg... (Zza œciany dobiega cz³apanie Kukola.) Kwizar: To Kukol! Szybko, znikamy! (Kwizar wybiega z krypty drugimi drzwiami, Bazylia ulatnia siê przez okno.)
... (Biblioteka, ogromna, wysoka na 2 piêtra. Pó³ki pe³ne ksi¹¿ek; ozdobny globus, stoliczek, parê foteli. Wpada Kwizar i zatrzaskuje drzwi.) Kwizar: Uff... zd¹¿y³em... Hm... ciekawe gdzie Bazyl... (rozgl¹da siê) Oh jej, ile tu ksi¹¿ek... (zaczyna œpiewaæ) „Ksiêgi, ksiêgi! | Cudne, stare ksiêgi! || Pitagoras i Heraklit | Empedokles, Parmenides | Protagoras i Sokrates | Platon, Zenon i Euklides | (...) || Gallus, Tacyt i Horacy | Tu Swetoniusz, a tu Liwiusz | Pliniusz M³odszy | Pliniusz Starszy | Raz Seneka, raz Wergiliusz || Gdy do rêki biorê Kanta | Trzymam ciê¿ki imperatyw | Absolutny idealizm? | Tylko Hegel zna³ siê na tym... | To najwiêksi myœliciele | I do tego w starodrukach | Ksi¹¿ek nigdy nie za wiele | ¯ycie bez nich to torturrrra... ” (bezb³êdnie wykonuje ca³¹ ariê o ksiêgach)
... (£azienka. Ogromne kryszta³owe lustro, œwiece w œwiecznikach, na œcianach udrapowane zas³ony, okno do po³owy zasuniête ozdobn¹ kotar¹, pod œcian¹ naprzeciwko drzwi ogromna zdobiona porcelanowa wanna na z³oconych nó¿kach. W wannie Sara Chagal, k¹pie siê. Wpada Bazylia w charakteryzacji Alfreda.) Sara: Aaa! Bazylia: Aaa! Sara: (uspokojona) Ach, to ty, Alfredzie... Bazylia: Tak jakby... Sara: A wiesz, ¿e dziœ w nocy bêdzie bal? (rozmarzona) I tañczê z samym hrabi¹... (radosny uœmiech i maœlane oczka) Bazylia: Wiem. Baw siê dobrze. Pa. (wybiega) Sara: ... (ura¿ona w swej kobiecej dumie) Ale jak to... I nie próbujesz mnie st¹d zabraæ? Do domu? Do... (wybucha p³aczem)
... (Biblioteka. Kwizar wynurza siê spomiêdzy pó³ek.) Kwizar: No dobra, koniec tego dobrego. Idê szukaæ Bazyla. (Wychodzi, czochraj¹c w³osy.)
... (£azienka. Sara nadal w wannie. Zagl¹da Kwizar.) Kwizar: Bazyl, jesteœ tu? Sara: (zauwa¿a Kwizara) AAA! Kwizar: (zauwa¿a Sarê) Aaa! Przepraszam najmocniej! (wybiega)
... (Jedna z wielu zamkowych komnat, urz¹dzona raczej kobieco, œciany obite b³êkitnym materia³em w drobne bia³e kwiatki; ty³em do drzwi stoi du¿y fotel. Wchodzi Bazylia.) Bazylia: Uff... wreszcie bezpieczna... Herbert: (wstaj¹c z fotela) Aaach, to ty, Alfredzie... (podchodzi do Bazylii) Bazylia: (cokolwiek spanikowana) Odczep siê, Herbi! Herbert: „Herbi”, och, to takie s³odkie... Bazylia: Won ode mnie, zboczeñcu! (œci¹ga z g³owy czapkê, gotowa zdzieliæ ni¹ Herberta, i sk³ada palce w znak krzy¿a) Poszed³!! Precz!! Herbert: (przera¿ony) Aaa! Ty... jesteœ kobiet¹!! (odskakuje w panice i tak¿e sk³ada palce w znak krzy¿a) A kysz! A kysz! Kwizar: (zagl¹da przez drzwi) O, Bazyl! Bazylia: (dopada drzwi) Wiejemy!!! (Oboje czym prêdzej zmykaj¹.) Herbert: (roztrzêsiony) Alfred jest kobiet¹... Aaa...
... (Pokoje Bazylii i Kwizara. Wchodz¹ Bazylia i Kwizar.) Kwizar: Jak mu zwia³aœ? (zauwa¿a brak czapki Bazylii) Acha... Bazylia: W³aœnie. Kwizar: Ale... to on wie, ¿e jesteœ kobiet¹. Bazylia: Acha. Kwizar: To... co robimy? Bazylia: Udawaj, ¿e ty te¿ dopiero siê o tym dowiedzia³eœ. Poza tym hrabia mo¿e jeszcze o tym nie wie... Kwizar: Najlepiej od razu to sprawdŸmy. Bazylia: Coo? Gorzej ci? Kwizar: Bo tobie lepiej. A natura nie znosi pró¿ni. No, chodŸ. (³apie Bazyliê za rêkaw i wyci¹ga j¹ z pokoju)
... (Wieczór, wschodzi ksiê¿yc. Dziedziniec zamku. W œwietle ksiê¿yca ciemne zarysy wysokich murów i wie¿. Wokó³ dziedziñca stylizowany gotycki kru¿ganek. Na dziedziñcu Kwizar, nadal w charakteryzacji profesora, i Bazylia, ju¿ jako Bazylia.) Kwizar: (wo³a) Ekscelencjo?... Bazylia: (wo³a) Panie hrabio?... (do Kwizara; ciszej) Pogiê³o ciê. I mnie te¿. Kwizar: (do Bazylii; przytakuje) Acha. (zniecierpliwiony; „doœæ” bezczelnie; drze siê na ca³y regulator) Heeej, Krolock!!! (gwi¿d¿e na palcach) (W b³ysku i k³êbie dymu pojawia siê hrabia von Krolock.) Von Krolock: (wœciek³y, puszczaj¹c parê uszami) Pan pope³ni³ w³aœnie wielki b³¹d... Darth Vader: (z off’u) Nie doceniasz potêgi Ciemnej Strony... Von Krolock: Cicho b¹dŸ!! Ale to jest w³aœnie sedno sprawy – nie doceniacie potêgi Ciemnej Strony... Kwizar: Jak dla mnie ta strona wygl¹da raczej... blado. (perfidny uœmieszek) Bazylia: (domyœlaj¹c siê, do czego to doprowadzi; szeptem) Kwizar, nie rób tego... Kwizar: (nie s³uchaj¹c Bazylii) Chyba, ¿e tu chodzi o ciemnotê umys³ow¹... Von Krolock: (z³owrogo) W³aœnie przegi¹³eœ po raz ostatni w twoim nêdznym œmiertelnym ¿yciu... (znika z demonicznych œmiechem) Bazylia: Piêknie. Kwizar: Prawda? W ogóle ciê nie zauwa¿y³. Bazylia: A ty w ogóle nie zauwa¿y³eœ, ¿e on ci grozi³ œmierci¹. Kwizar: ... Ups...
|
|