|
Post by Kaja on Apr 19, 2006 7:22:08 GMT 1
Ja zakończeń nie lubię I poproszę o więcej bo jak nie to zabawię się w terorrystkę
PS A gdzież oni tak sielankowy dom stworzyli? [ potrzeba mi to do jednej rzeczy] PPS Poproszę o wysłanie pliku z poprawioną wersją.
|
|
|
Post by Kaja on Apr 20, 2006 19:56:53 GMT 1
Nattie szpiegu doskonały ocaliłaś moją trumienkę
Moja tumna czyli pierwsze wrażenie po wszystkim.
Masz racje to okrutne i nie wiem jak ja ci to wybaczę, ale o tym może na końcu. Obiecałam ci w końcu „trumnę” i teraz ci ją wysmażę (i tu powinno się to nazywać zupełnie inaczej) Może zacznę od tego co na początku spodobało mi się w twoim opowiadaniu. Po pierwsze to gładkie przejścia akcji. Z sielankowego klimatu jaki tworzyła szczęśliwa rodzina wylądowałaś w kanałach paryskich i oto poznaliśmy tam twoją bohaterkę i spotkaliśmy dobrze nam znanego upiora. Dwoje samotnych ludzi. Erik jak zwykle obrażony na cały świat i żyjący po części w świecie iluzji oraz Anna kobieta jak się później okazuje jeszcze bardziej samotna niż on, bo Anna już kiedyś zaznała radości którą utraciła w sposób bardzo drastyczny. Żyje ona na granicy załamania, ale że kiedyś posiadała bardzo silny charakter nie daje się tako łatwo. Pokazujesz tu dwa oblicza samotności. Takiej na wierzchu noszonej jak maska oraz takiej ukrytej pod rękawami czarnej sukienki. Podoba mi się u ciebie połączenie tych dwóch charakterów. Na początku to niby Erik jest górą i kieruje „słabą” Anną by po chwili się to ona przejmuje pałeczkę i zaczyna się mozolny proces oswajania i wyprowadzania z podziemi. I nie chodzi tu tylko o Erika, ale także o Annę gdyż ona także początkowo żyje w swoich własnych podziemiach. Proces ten jest długi i nie wyobrażam sobie abyś coś mogła tutaj skrócić. Czasem niektóre rzeczy potrzebują czasu, aby się zmienić albo też na nowo narodzić. Nie da się iść na skróty. Są u ciebie fragmenty ze łzami i ze śmiechem. Jest też oczywiście sernik. Podstęp Anny by zacząć oswajanie( no bo kwiatkiem się nie dało). Pojawiają się także duchy przeszłości z którymi trzeba dać sobie radę, a wszystkie zdarzenia dzieją się pod gwiazdami, które (jak uważali starożytni Grecy i Rzymianie) kierują naszym losem. W końcu zaczyna się normalne codzienne życie w którym niezauważenie dla nich pojawia się uczucie. Najpierw przyjaźń i przywiązanie a później coś więcej. Odkrywają to, ale obydwoje są nim przestraszeni i jeszcze nie gotowi dlatego uciekają. Widać musi minąć trochę czasu aby wreszcie zrozumieli, co właściwie razem osiągnęli. Zachwyciła mnie tego typu kuracja tych dwojga. Oprócz tego wreszcie uzyskałam odpowiedz na pytanie co było dalej i skąd to się wzięło. Rozśmieszyło mnie zakpienie z dwóch twórców tej historii i wyjaśnienie kilku niedokończonych przez nich wątków. Odpowiada mi także styl prosty łatwy bez zbędnych ozdobników. Pod względem technicznym także jest bez zarzutu. Mam słabość do historii opartych na mitach. To by były plusy a teraz może minusy. Pisząc po drodze zgubiłaś trochę wątków, które mogłaś jednak wyjaśnić. Nie zrobiłaś tego nawet w epilogu, czym trochę mnie rozczarowałaś. Wiem, że masz do tego prawo, ale skoro wyjaśniłaś niektóre wątki to czemu zostawiasz człowieka z innymi pytaniami (Ech niech ja ci podeśle swojego anioła marudę to tak łatwo go nie wyciszysz). Mam cichą jednak nadzieję, że może kiedyś ruszy cię sumienie. Co do reszty małych nie dociągnięć to się nie czepiam bo wiem, że jak się pisze to czasami naprawdę nie można nad wszystkim zapanować. Zwłaszcza kiedy się piszę coś tak długiego.
Na koniec mogę tylko powiedzieć, że mam nadzieję iż na długo twój anioł się nie wyciszy i znowu zacznie cię gnębić i że efektem tego będzie kolejne opowiadanie. Tego ci życzę.
PS A niech to ja znowu się rozpisałam, ale skoro to na koniec( a nie już raz powiedziałam to słowo i to wcale się nie sprawdza) to musiałam. Mimo wszystko będziesz musiała to przełknąć. Wyszła z tego pyszna „trumna” a może serniczek.
A teraz prawie po roku.
Już kilka razy czytałam to opowiadanie i dalej mi się podoba. Nie wiem dlaczego moja ulubiona scena to kiedy się rozstają. Kiedy ją czytam to mam wrażenie... No właśnie... Bo według mnie to oni powinni się spotkać i ... ( a to "I" to ja już sama sobie porozważam [ a może juz rozważam] jak dokończe to na pewno zobaczysz). Ja już nie wiem co mam robić. Proszę cię tylko - pisz.
|
|
ladyvaljean
Gość Opery
Samozwańczy Naczelny Kot Forum
Posts: 382
|
Post by ladyvaljean on May 3, 2006 11:42:41 GMT 1
Nattali, Mistrzyni ty moja. Aż wstyd mi wklejać trumnę tak spóźnioną, ale jak to mówią, lepiej późno niż za-późno. Powiem tak: ze wszystkich adaptacji Upiora: filmowych, musicalowych i fanfikowych, ten lubię najbardziej. Po prostu wierzę w taką wersję i znajduję w niej najwięcej prawdopodobieństwa psychologicznego. Nie ma tu nieszczęsnego „Erika-Mięciutkiego-Jak-Kaczuszka” co przytulony do dziewiczej piersi Christie staje się słodki jak legumina i tuli do piersi stada osobiście zrobionych bachorów. Nie ma także Erika-Sadystycznego-Mściciela co z dzikim okrzykiem Ahgghhhaaaa rzuca się do gardła swoim ofiarom. A co jest? Jest człowiek. Artysta. Bardzo nieszczęśliwy i nieufny. Zdrowo w środku pokręcony. Ale gdzieś w tym wszystkim szukającym kontaktu z drugim człowiekiem. Tu kolejne brawa za historię Erika. Obawiam się że gdyby rzeczywiście od urodzenia był odrzucany kontakt z nim byłby zupełnie niemożliwy. A tak ma to ręce i nogi.
Kolejne brawa na stojąco za formę. Cudowne, cudowne dialogi. Ja po prostu uwielbiałam jak oni z Anną rozmawiają. Czuć w tych rozmowach i jakieś ciepełko i jakieś napięcie. Kaja ma rację. Między nimi iskrzy od emocji że hej. Barwa tez za postać Anny, przesympatyczna autentyczna, bez grama kiczu i marysuizmu.
Nie będę cię już chwalić za bardzo dobrą formę i styl, gdyż uważam, że nie chwali się za rzeczy oczywiste. Tak mają teksty wyglądać i tyle. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na wplecione fragmenty literackie. Trudno coś takiego zrobić dobrze, a tobie udało się wyśmienicie. Pasują idealnie i tworzą niepowtarzalny klimat. Barwo. A za fragment o kanałach paryskich z Hugo powinnam cię ozłocić.
Tak mniej więcej w połowie tekstu zaczęłam się zastanawiać jak ty to bidna zakończysz. Zostaną razem, będzie zbyt słodko i zarzucą ci kicz. Odejdą, fankom ( mi też) będzie smutno, będą słać protestacyjne noty – bo on naprawdę do siebie idealnie psuja. A ty zrobiłaś nam psikusa. Bo poszłaś w coś trzeciego. Mały żart z czytelników? Troszkę symbolizmu i humoru zmieszane razem? Brawo. Zagrałaś nam na nosie, wiesz?
Nie wiem czy jest to powieść dla bab. W tym sensie cała historia upiora nią jest. Już nie mówię o „męskim” wydaniu Forsytha. Jest emocjonalna jak cholera i takie teksty lubię.
Nie, nie umiem pisać przyzwoitych długich trumien. Mogę tylko zdjąć tiarę z głowy i zafundować ci oklaski na stojąco. Brawo Nat!
Pozdrawiam
|
|
|
Post by Nattie on May 8, 2006 23:11:04 GMT 1
Utopionam w beczce miodu, jak ju¿ z niej wylaz³am to k³aniam siê niziutko ponownie, szanowna publicznoœci. A wiecie, ¿e takimi komentarzami stawiacie mi poprzeczkê wysoko, oj, wysoko? A ile¿ ja siê na³ama³am g³owy nad zakoñczeniem... Nawet ¿a³owa³am, ¿e nie uœmierci³am ich w pierony i mia³abym spokój... Zagra³am na nosie? Ja? Mo¿e to nie ja zagra³am, tylko ON z nas zrobi³ sobie wielki ogólnoœwiatowy dowcip...? Nad ca³ym przebiegiem czuwa³ niew¹tpliwie jakiœ duszek w postaci natrêtnej muchy, ale powinnam ja podziêkowaæ tym, którzy czytali to jeszcze na pierwszym forum i inspirowali tekst swoimi komentarzami. Mistress of Night, Kaja, Bazylia, Anio³ek, Nuindaeiel i jej wariacje i pewnie jeszcze kilka osób. A na przyk³ad Bazylii Erik zawdziêcza guza na czole! Niejaka AdivinaRoja, od której dowiedzia³am siê, co to fanfiction i dlaczego nie powinno siê pisaæ o Mary Sue zas³uguje na osobne podziêkowania. Kaja zaszczyci³a mnie napisaniem i podes³aniem bomby maj¹cej na celu wyjaœnienie pominiêtych w¹tków, czyli sk¹d siê bior¹ dzieci Kaja chce siê dowiedzieæ LadyValjean domaga siê igrów na kozetce i wiêcej sernika. No tak, wszystkim jedno w g³owie. S¹ jeszcze jakieœ ¿yczenia?
|
|
|
Post by fidelio on Jun 26, 2007 14:20:06 GMT 1
LadyValjean, Ty nic nie mów o spóźnionych komentarzach... Tu nie gazeta, tu biblioteka - tu nie trzeba komentować wyłącznie na bieżąco, mam nadzieję. Przeczytałam, znaczy pierwszy raz przeczytałam, przecinając maczetą drogę przez nieusuwalne krzaczki - ale co tam krzaczki, przy takim wciągającym tekście. Unputdownable - jak mawiają u mnie na wydziale. Nattie - jesteś wielka! Wielkie dzięki, zdaje mi się, że zaraz zacznę to czytać drugi raz - już nie po to, aby pędzić do przodu przez fabułę, ale dla tych wszystkich smaczków. Anna mnie zawojowała (ten sernik!!), a Erik... no cóż... jak to Erik... Dopisuję do osobistego rankingu, zdecydowanym ruchem pióra: 80% mniej więcej - za dystans i ironię, jak podmuch świeżego powietrza. Za te niepokonane dialogi. Za gwiazdy, Oriona i Bellatrix.
|
|
|
Post by fidelio on Sept 7, 2007 12:19:15 GMT 1
|
|